Pokazywanie postów oznaczonych etykietą makijaż mineralny. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą makijaż mineralny. Pokaż wszystkie posty
Wieża z kości słoniowej czyli mineralny cień Lily Lolo Ivory Tower

poniedziałek, sierpnia 18, 2014

Wieża z kości słoniowej czyli mineralny cień Lily Lolo Ivory Tower

Nie lubię pisać o cieniach do oczu bo akurat zaprezentowanie ich na oczach (a nie na dłoni) w jakimś ładnym makijażu nie wychodzi mi zbyt dobrze. Mam więc nadzieję, że sprostałam wyzwaniu i mineralny cień Ivory Tower od Lily Lolo udało mi się uchwycić w całej jego doskonałości. 


Nie do końca byłam przekonana do tego koloru, bowiem byłam na etapie fioletowego koloru na oczach - teraz się pozbyłam - prawie całkowicie fioletowych brzydali, które tylko mnie oszpecały. O dziwo teraz Ivory Tower jest moim ulubieńcem i to właśnie w nim czuję się najlepiej. W makijażu głownie stawiam na usta - wiecie to doskonale, bowiem to pomadkowe posty są moją domeną i to własnie nim maluje oczy aby wyglądać delikatnie - natomiast usta są zawsze bardziej wyraziste. 


Tym razem chciałam odwrócić Waszą uwagę od pomadek i pokazuję cię Ivory Tower w dwóch odsłonach - w połączeniu z drugim cieniem (z paletki Makeup Revolution) oraz samodzielnie - tak maluję się codziennie do pracy bowiem zajmuje mi to dosłownie chwilę. 

Półmatowy, prasowany cień do powiek w odcieniu kości słoniowej.
  • łagodna, naturalna formuła
  • lekka, jedwabista konsystencja
  • nie zawierają substancji zapachowych ani talku
  • łatwe do blendowania
  • wyjątkowo trwałe
  • zawierają ekstrakt z mikołajka nadmorskiego, olejek z granatu, olejek jojoba oraz olejek manuka, które mają właściwości odżywcze i nawilżające
  • 2 g
  • odpowiednie dla wegan



Cień Ivory Tower to lekko opalizująca kość słoniowa, która idealnie sprawdza się w rozświetlaniu kącików oczu - uzyskuję wtedy świeże, młodsze spojrzenie i robię to codziennie. Jest lekko kremowy, nie obsypuje się przy aplikacji i podczas dnia a nałożony na moją ulubioną bazę od Cashemere utrzymuje się nawet 12 godzin. To kolor wielofunkcyjny i powiem szczerze, że chociaż byłam mu tak niechętna, to teraz nie wyobrażam sobie bez niego codziennego makijażu.

Cena pojedynczego cienia to 42,90 zł

Pełna pasji czyli pomadka Lily Lolo Passion Pink

wtorek, lipca 01, 2014

Pełna pasji czyli pomadka Lily Lolo Passion Pink

Mineralne kosmetyki od Lily Lolo zdominowały mój kuferek. Cenię je za śliczne odcienie, za świetne składy i to, że nie tylko dodają urody ale i pielęgnują skórę. Od jakiegoś czasu Lily Lolo występuje w nowej szacie opakowań - teraz są czarno białe, bardzo eleganckie i rzeczywiście robią wrażenie. 


Kiedy wybierałam sobie nowe kolory kosmetyków - postawiłam na te bardzo oczywiste i z pomadek wybrałam odcień Passion Pink - to mocno nasycona fuksja wpadająca w malinę - kolor odważny i seksowny. I chyba w takich odcieniach jest mi najlepiej.

Już w poście o odcieniu Romantic Rose pisałam, że brakuje mi w niej jakiegoś fajnego zapachu - pomadki od Lily Lolo nie pachną bowiem kompletnie - za to suną po ustach jak masełko od razu dając mocny, nasycony kolor. Świetnie nawilżają usta, bardzo długo się na nich trzymają  a jeśli już w końcu schodzą to równomiernie. To są rzeczywiście bardzo dobre jakościowo pomadki.


Zarówno Romantic Rose jak i Passion Pink często goszczą na moich ustach bo wiem, że nie ma na nich chemii a sama natura. Pomadki od Lily Lolo występują w 10 cudownych odcieniach i kosztują 48,90 zł - oczywiście są do nabycia w internetowym sklepie Costasy lub autoryzowanym stoisku w warszawskim CH Reduta.

Ta piękna biżuteria pochodzi ze sklepu Mokobelle.
Cherry Blossom czyli jak tu nie kochać Lily Lolo

czwartek, czerwca 05, 2014

Cherry Blossom czyli jak tu nie kochać Lily Lolo

O kosmetykach od Lily Lolo pisałam już wiele razy - z początku podchodziłam do nich jak do jeża - zawsze uważałam bowiem, że aplikacja sypkich kosmetyków zajmuje mi zbyt dużo czasu. Nic mylnego. Wystarczy nabrać wprawy i malujemy się dosłownie w kilka minut. 


Kosmetykiem, który ostatnio dosłownie powalił mnie na kolana jest róż do policzków w kolorze Cherry Blossom. Rzadko stosuję na policzki kolory brzoskwini - częściej stawiam na "różowy róż" ale tym razem mój wybór okazał się istnym strzałem w 10 i jestem już uzależniona od tego koloru. 

Dystrybutor Lily Lolo, czyli firma Costasy tak opisuje ten odcień - jasny, brzoskwiniowo-różowy róż z bardzo delikatnie mieniącymi się drobinkami, wprost stworzony dla osób o jasnej karnacji - czyli właśnie dla mnie. 


Ten miałki drobny pyłek idealnie osiada na pędzlu, musimy strzepać jego nadmiar i delikatnymi ruchami aplikujemy na skórę - tym kolorem nie można sobie wyrządzić krzywdy - jest delikatny, lekko opalizuje podkreślając kości policzkowe ale nie uwydatnia niedoskonałości mojej skóry. Utrzymuje się na policzkach cały dzień - nie ściera się i nie ciemnieje. Będąc u swojego fryzjera Jacka, który jest również mistrzem makijażu usłyszałam pytanie "co takiego mam na policzkach?" - to był właśnie Cherry Blossom. 


Jeśli chodzi o przygodę z kosmetykami mineralnymi, to polecam zacząć ją właśnie od dobrania sobie różu, zwłaszcza, że kosmetyki te są niesamowicie wydajne a i niewiele kosztują - 42,90 zł za słoiczek 20 ml.
  • nie zawiera drażniących substancji chemicznych, nanocząsteczek, parabenów, tlenochlorku bizmutu, talku, sztucznych barwinków, syntetycznych substancji zapachowych i konserwantów
  • naturalny i delikatny
  • lekka i jedwabiście gładka konsystencja
  • daje subtelne wykończenie; bardziej intensywny efekt można uzyskać nakładając kilka warstw
  • 100% naturalny
  • odpowiedni dla wegetarian i wegan

Koralowo czyli róż mineralny od FM Group

czwartek, kwietnia 24, 2014

Koralowo czyli róż mineralny od FM Group

A oto kolejny z mojej kolekcji róż do policzków od FM Group. Tym razem jest to róż mineralny w pięknym odcieniu Coral. Odkąd testuję kosmetyki od FM Group, jestem bardzo pozytywnie zaskoczona - zarówno jakością ich opakowań jak i pigmentacją oraz trwałością samych kosmetyków. 


Róż jest bardzo łatwy w aplikacji, nie prószy się podczas nabierania pędzlem i delikatnie osiada na naszych policzkach. Można spokojnie stopniować intensywność koloru aby nie zrobić sobie krzywdy. Za pierwszym razem oczywiście przesadziłam z ilością i wyszłam jak "babuszka" ale z czasem nabrałam wprawy i jest idealnie. 


  • eleganckie odcienie subtelnie podkreślają kości policzkowe i modelują owal twarzy
  • zawiera zmikronizowany szafir, który pielęgnuje i nawilża skórę
  • turmalin poprawia koloryt cery, a kaolin dodatkowo pochłania nadmiar sebum
  • olej z oliwek (bogaty w witaminy, fosfor, potas i żelazo) działa odmładzająco, nawilżająco i ochronnie
  • kompleks witamin A, E i F przyspiesza odnowę komórek skóry, dodatkowo ją wygładza i uelastycznia
  • dzięki nowej formule róż gładko i równomiernie się rozprowadza
  • prasowany
  • przeznaczony do każdego rodzaju skóry.


Róż jest matowy, nie posiada błyszczących drobinek i takie róże lubię najbardziej bowiem nie podkreślają niedoskonałości mojej cery. A odcień Coral jest dla mnie wręcz stworzony. Minusem jest mały wachlarz odcieni - róż występuje wyłącznie w dwóch kolorach - Coral i Sun Touch. Za to cena jak zwykle jest bardzo przystępna, bowiem kosztuje 25,90 zł.
Mineralny look czyli podkład i puder od Lily Lolo

piątek, lutego 14, 2014

Mineralny look czyli podkład i puder od Lily Lolo

Na sam koniec zostawiłam sobie recenzję podkładu mineralnego i pudru od Lily Lolo, bowiem dość długo musiałam je testować aby przekonać się do mineralnego krycia na mojej twarzy. Podkład mineralny jest kosmetykiem specyficznym, do którego musimy się przyzwyczaić i znaleźć na niego "swój patent". 


Początki nakładania podkładu, powiem szczerze, były dość marne - nie umiałam nałożyć odpowiedniej ilości aby uzyskać pożądany stopień krycia bez efektu maski a dodatkowo niezbyt dobrze mi się aplikował cudownie miziatym pędzlem Super Kabuki, który otrzymałam w zestawie (był po prostu za miękki i za delikatny).

nakładam podkład pędzlem Round Kabuki,  korektorem tuszuję niedoskonałości, pudruję twarz pudrem Flawless Silk

Wpadłam więc na pomysł, aby do nakładania podkładu od Lily Lolo użyć pędzla od Sigmy - Round Kabuki, który do tej pory leżał i się kurzył. I to był strzał w dziesiątkę - tym pędzlem podkład idealnie się nakładał no i voila, uzyskałam w końcu krycie idealne. Tak jak powiedziałam, każdy musi znaleźć swój sposób na mineralny podkład.

Mój kolor podkładu to Blondie - zimny, jasny kolor bez różowych czy pomarańczowych podcieni - w sam raz dla bladych twarzyczek. Jest bardzo miałki i dobrze osadza się na pędzlu. Wysypuję go na wieczko, maczam w nim pędzel, lekko otrzepuję z nadmiaru i kolistymi ruchami przyciskając pędzel do dobrze nawilżonej skóry twarzy aplikuję podkład.

                       "raw beauty"                              tylko z podkładem mineralnym              całość  przypudrowana Flawless Silk

Krycie możemy stopniować nakładając kilka cienkich warstw. Z uwagi na to, że moja skóra ma nierówną teksturę, rozszerzone pory i blizny po trądziku, nadkładam tylko jedną warstwę aby nie zrobić sobie tapety - jedna warstwa daje mi wystarczające krycie. Przebarwienia i niedoskonałości oprószam korektorem mineralnym również od Lily Lolo, bowiem bardzo ładnie wszystko kamufluje. Całość utrwalam lekko rozświetlającym pudrem mineralnym Flawless Silk i tutaj już używam pędzla Super Kabuki Lily Lolo, który nadaje się idealnie do pudrów sypkich czy w kamieniu.
Cena opakowania podkładu to 72,90 zł.


Puder mineralny Flawless Silk - to jasny lekko brzoskwiniowy i super miałki (rzeczywiście jedwabisty) puder do wykańczania makijażu. Lekko matuje ale i rozświetla skórę nadając jej bardzo delikatny "glow" - wygładza optycznie skórę nie podkreślając przy tym niedoskonałości. Rzeczywiście ostatnio wykańczam nim każdy makijaż, nie tylko wykonany za pomocą podkładu mineralnego. Czuję, że moja skóra wtedy oddycha, bowiem nie zapycha porów i daje zdrowy wygląd mojej buzi. Uważam, że to bardzo udany kosmetyk - nawet jeśli nie jesteście przekonane do podkładu mineralnego to ten puder warto mieć.
Cena opakowania pudru to również 72,90 zł.


Pędzel Super Kabuki - teraz jest do kupienia w nowej, ślicznej szacie graficznej opakowań Lily Lolo, ja mam jeszcze "starą wersję". Pędzel Kabuki wykonany jest z najlepszego gatunkowo syntetycznego włosia, które jest ultra miękkie (tak w 100% prawda jest milutki i mięciutki jak futerko króliczka). Idealny do nakładania naszego podkładu mineralnego (z tym bym jednak polemizowała - uważam bowiem, że jest do tego ciut za delikatny). Miękkie, syntetyczne włosie nie wypada tak jak naturalne oraz zapewnia gładką aplikację podkładu. Całkowita wysokość pędzla to 7 cm, a samego włosia 4 cm. Może być używany przez wegan (ciekawa sprawa).
Cena pędzla Super Kabuki to również 72,90 zł - zdetronizował mój leciwy pędzel Kabuki od Chanel.


A do tego Walentynkowa promocja w Costasy


Kiss from a rose czyli pomadka Romantic Rose od Lily Lolo

środa, lutego 05, 2014

Kiss from a rose czyli pomadka Romantic Rose od Lily Lolo

Mam to szczęście, że podczas wybierania kosmetyków Lily Lolo w tzw. "ciemno" idealnie udało mi się trafić w swój gust. Chociaż kiedy otworzyłam pomadkę Romantic Rose z początku byłam trochę rozczarowana - zamiast różu ujrzałam bowiem delikatną brzoskwinię. Pomalowałam jednak usta i rozczarowanie prysło - ufffff wyglądałam w niej bardzo dobrze. 


Romantic Rose to odcień dość dziwny - widziałam go na różnych blogach i praktycznie u każdej dziewczyny prezentuje się inaczej - często zależy on od koloru pigmentu naszych ust. U mnie ostatecznie wychodzi brzoskwiniowy róż z bardzo delikatnym shimmerem, który jest prawie niewidoczny i optycznie lekko powiększa usta. 


Pomadka zamknięta jest w srebrnym opakowaniu stylizowanym na metalowe ale to plastik, jednak opakowanie nie wydaje się być kruche. Jest dość miękka, gładko sunie po ustach już za pierwszym razem dając idealne krycie i aksamitne wykończenie ust. Mocno nawilża usta i teraz zimową porą czuję, że również je pielęgnuje (zawiera witaminę E i ekstrakt z rozmarynu). Nie podkreśla skórek nawet na mocno spierzchniętych ustach i za to ją cenię bowiem w te mrozy nie każda pomadka sprawdza się na ustach. Pomadka ta nie posiada kompletnie żadnego zapachu - może bardziej wprawny nos coś poczuje ale ja ją wącham wącham i nic - w sumie szkoda, bowiem błyszczyki Lily Lolo pachną czekoladą i może tutaj tez przydałby się jakiś miły dla noska zapach.


Jak zwykle odstawiam mój ulubiony patent i nadmiar odciskam na chusteczce - uzyskuję w ten sposób piękny, delikatny kolor - subtelny i "grzeczny". W ten sposób przedłużam jej trwałość. Pomadka Lily Lolo ma też tę zaletę, że bardzo równomiernie schodzi z naszych ust podczas kilkugodzinnego noszenia - nie zostawia tej mało estetycznej obwódki. Jest po prostu lekko maślana :)


Jak na kosmetyki Lily Lolo akurat pomadka do najtańszych nie należy (cenowo najlepiej wypada chyba róż) - kosztuje bowiem 48,90 zł. Ostatnio Costasy uraczyło nas 20% obniżką cen na wiele produktów - warto więc ponownie trafić na taka promocję i wtedy zaopatrzyć się w pomadkę.

Pomadki od Lily Lolo występują w 10 odcieniach ale powiem szczerze, że kolory pokazane na stronie nijak się maja do rzeczywistości, dlatego tez najlepiej poszperać w internecie i poszukać swatchy u blogerek.
Mineralnie i naturalnie czyli błyszczyk Lily Lolo Scandalips

środa, stycznia 22, 2014

Mineralnie i naturalnie czyli błyszczyk Lily Lolo Scandalips

Uwaga, oto błyszczyk, który dosłownie uzależnia a nie jestem fanką błyszczyków - na co dzień wolę pomadki. Jednak Lily Lolo Scandalips to nie tylko błyszczyk, który obłędnie pachnie czekoladą, to nie tylko cudowne nawilżenie nawet najbardziej spierzchniętych ust ale odcień Scandalips to kolor, który odejmuje lat - tak jest w moim przypadku.


Naturalny błyszczyk od Lily Lolo to odkrycie i bezsprzeczny ulubieniec ostatniego miesiąca - uwielbiam go za kolor, za zapach za to, że nie skleja ust i nadaje im efekt tafli wody. Czuję się w nim młodsza o 10 lat - bowiem Scandalips to delikatny odcień płatków róży z drobinkami, które na ustach są jednak kompletnie niewidoczne. Milutka i miękka pacynka do aplikacji ułatwia nam nakładanie błyszczyka a poręczne opakowanie zmieści się w każdej kosmetyczce. 


Po raz pierwszy mam przyjemność stosowania naturalnego błyszczyka do ust i pierwsze, co mnie uderzyło po jego otwarciu to realistyczny zapach czekolady - wiem wiem są wśród Was jego przeciwniczki ale ja czekoladowe zapachy w kosmetykach uwielbiam i już. Po drugie smak - jeśli obliżemy usta to również poczujemy delikatny czekoladowy smak no i przecież nie zjadamy chemii - to ważne. Po trzecie - mega nawilżenie na bardzo długi czas - błyszczyk działa jak opatrunek na usta i wiem, że z nim nawet podczas mrozów będę wyglądać dobrze. Jeśli chodzi o trwałość - to jak to z błyszczykami - szału nie ma ale nawet jak się trochę zetrze to nadal czujemy na ustach miłe nawilżenie i delikatny glow.

Kosmetyki mineralne do najtańszych nie należą ale musimy sobie zadać pytanie - może czasem warto zainwestować w kosmetyk, który nie jest naszpikowany chemią i który ma pozytywny wpływ na kondycję naszej skóry czy ust.

Cena błyszczyka to 42,90 zł więc cenowo plasuje się jak marki IsaDora czy Gosh. A jednak mamy tutaj do czynienia z kosmetykiem, który możemy bez obaw nazwać naturalnym i bezpiecznym.

Mineralny kamuflaż czyli korektor mineralny Lily Lolo w kolorze nude

czwartek, stycznia 16, 2014

Mineralny kamuflaż czyli korektor mineralny Lily Lolo w kolorze nude

Moja przygoda z minerałami trwa nadal - drugi post będzie o korektorze mineralnym od Lily Lolo. Przyznam szczerze, że do tej pory stosowałam korektory wyłącznie tradycyjne i w dodatku kamuflujące - mam przebarwienia, krostki, które chcę idealnie zakryć ale nie zaklajstrować, bowiem w przypadku wyprysków takie "klajstrowanie" wcale im nie pomaga a tylko może pogorszyć sytuację.


Od korektora oczekuję głównie mocnego krycia - czy zatem korektor mineralny - sypki od Lily Lolo taki jest? Dla siebie wybrałam kolor NUDE - idealny dla mojej karnacji - jest dość jasny, bezowy - bez pomarańczowych czy różowych podcieni. Nakładam go pędzelkiem z paletki korektorów od Shiseido, która straciła już swoją ważność ale to własnie nim idealnie omiatam miejsca do zakamuflowania.

tak wygląda mój pędzelek do korektora mineralnego od Shiseido

Ciekawostką jest to, że za pomocą tego korektora możemy fantastycznie stopniować kamuflowanie niedoskonałości bez obawy, że napaćkamy go zbyt dużo jak to często bywa w przypadku tradycyjnych korektorów - bo wtedy krostki stają się jeszcze bardziej widoczne. Dodatkowo, zakamuflowane miejsce jest pięknie zmatowione - korektor nie spływa nam z buzi jak tradycyjne korektory, nie waży się ale musimy pamiętać aby podczas aplikacji użyć niewielkiej ilości i lekko "omiatać" niedoskonałość stopniując kamuflowanie poprzez bardzo delikatne wcieranie.

Oto macie dwa przykłady - nałożyłam warstwę korektora na dłoń pełną pieprzyków - oczywiście na mojej suchej dłoni korektor jest nadal lekko widoczny ale za to pieprzyków nie ma i już. Kosmetyki mineralne należy jednak nakładać na dobrze nawilżoną skórę - to podstawa ich sukcesu.


Nałożony na podkład (w tym przypadku chciałam pokazać efekt przy średnio kryjącym i lekko nawilżającym podkładzie od IsaDora) - czyli na już "zagruntowaną" twarz - idealnie stapia się z nią i praktycznie nie ma śladu po przebarwieniach czy krostach. Według mnie, uzyskany w ten sposób efekt jest świetny i naturalny. Dodatkowo korektor pozytywnie wpływa na wypryski - nie zatyka porów, daje im oddychać a w ten sposób mamy gwarancję, że nie urosną jeszcze większe :)

Korektor jest bardzo wydajny - duże 20 ml opakowanie kosztuje w sklepie Costasy 42,90 zł - jeśli chcemy w bezpieczny sposób maskować nasze niedoskonałości, to jest to według mnie dobry wybór. Chociaż do specyficznej - sypkiej konsystencji korektora mineralnego należy się przyzwyczaić i opracować sobie dobrą metodę jego aplikacji.

po lewej buźka "raw beauty", w środku tylko z podkładem od IsaDora, po prawej z użyciem korektora Lily Lolo
Moja przygoda z mierałami czyli cienie prasowane Lily Lolo Shrinking Violet

niedziela, stycznia 05, 2014

Moja przygoda z mierałami czyli cienie prasowane Lily Lolo Shrinking Violet

Właśnie rozpoczęłam swoją przygodę z kosmetykami mineralnymi Lily Lolo. Przyznam szczerze, że kiedy otrzymałam propozycję współpracy z Costasy to byłam w siódmym niebie, bowiem od dawna podziwiałam wpisy na ich temat u Agowe Petitki, Idalii oraz Candy Killer.

W końcu i ja mam swoje Lily Lolo i cieszę się jak głupia. Jeśli chodzi o cienie, to postawiłam na prasowane - z sypkimi (z moim "talentem" mogłabym sobie nie poradzić). Mój wybór padł na Shrinking Violet (po wpisie Idalii wiedziałam, że muszę je mieć) - to duet składający się z delikatnego, lekko połyskującego cielistego koloru połączonego z przydymionym fioletem. Duet wręcz stworzony dla mnie. 

zdjęcie zrobione z fleszem
zdjęcie w dziennym świetle
zdjęcie z fleszem
i w świetle dziennym

Cienie zamknięte są w malutkim i poręcznym opakowaniu, nie mają dołączonej pacynki ale ja nakładam je pędzlem. Podczas aplikacji nie oprószają się i nie kruszą, są bardzo aksamitne i całkiem nieźle napigmentowane. Powiem tak - nie można sobie nimi zrobić krzywdy, nawet jeśli nie jest się mistrzem pędzla tak jak ja. Z ich pomocą maluję oczy dosłownie w kilka minut i za każdym razem mi się to udaje - dawno nie miałam cieni, z którymi tak dawałabym sobie radę. Nie stosowałam ich z bazą ale bez bazy utrzymują mi się na oczach około  6-8 godzin - uważam, że to bardzo dobry wynik.

Cena cieni prasowanych Lily Lolo to 44,90 zł.