Właśnie rozpoczęłam swoją przygodę z kosmetykami mineralnymi Lily Lolo. Przyznam szczerze, że kiedy otrzymałam propozycję współpracy z Costasy to byłam w siódmym niebie, bowiem od dawna podziwiałam wpisy na ich temat u Agowe Petitki, Idalii oraz Candy Killer.
W końcu i ja mam swoje Lily Lolo i cieszę się jak głupia. Jeśli chodzi o cienie, to postawiłam na prasowane - z sypkimi (z moim "talentem" mogłabym sobie nie poradzić). Mój wybór padł na Shrinking Violet (po wpisie Idalii wiedziałam, że muszę je mieć) - to duet składający się z delikatnego, lekko połyskującego cielistego koloru połączonego z przydymionym fioletem. Duet wręcz stworzony dla mnie.
W końcu i ja mam swoje Lily Lolo i cieszę się jak głupia. Jeśli chodzi o cienie, to postawiłam na prasowane - z sypkimi (z moim "talentem" mogłabym sobie nie poradzić). Mój wybór padł na Shrinking Violet (po wpisie Idalii wiedziałam, że muszę je mieć) - to duet składający się z delikatnego, lekko połyskującego cielistego koloru połączonego z przydymionym fioletem. Duet wręcz stworzony dla mnie.
zdjęcie zrobione z fleszem |
zdjęcie w dziennym świetle |
zdjęcie z fleszem |
i w świetle dziennym |
Cienie zamknięte są w malutkim i poręcznym opakowaniu, nie mają dołączonej pacynki ale ja nakładam je pędzlem. Podczas aplikacji nie oprószają się i nie kruszą, są bardzo aksamitne i całkiem nieźle napigmentowane. Powiem tak - nie można sobie nimi zrobić krzywdy, nawet jeśli nie jest się mistrzem pędzla tak jak ja. Z ich pomocą maluję oczy dosłownie w kilka minut i za każdym razem mi się to udaje - dawno nie miałam cieni, z którymi tak dawałabym sobie radę. Nie stosowałam ich z bazą ale bez bazy utrzymują mi się na oczach około 6-8 godzin - uważam, że to bardzo dobry wynik.
Cena cieni prasowanych Lily Lolo to 44,90 zł.
Cena cieni prasowanych Lily Lolo to 44,90 zł.
Przepieknie! :) Zresztą, ładnemu we wszystkim ładnie.
OdpowiedzUsuńha ha :) po prostu tymi cieniami umiem się nawet znośnie umalowac :) buziaki
UsuńO ja! Na tych zdjęciach wyglądasz jak laleczka! Pięknie Ci w tych cieniach!
OdpowiedzUsuńbo to magia Lily Lolo - cała jestem nimi wymalowana od podkładu poprzez puder i błyszczyk :) a w tych cieniach strasznie się sobie podobam a co tam bedę nieskromna
Usuńi masz racje bo wyglądasz pięknie!
UsuńŚliczne odcienie :)
OdpowiedzUsuńPięknie wyglądają na oku, ten subtelny połysk jest cudny.
OdpowiedzUsuńna własnie - metaliczność tych cieni jest bardzo delikatna
UsuńPewnie też dlatego, tak jak piszesz, trudno sobie nimi zrobić krzywdę. W każdym razie piękne są :)
UsuńPięknie wyglądają. :)
OdpowiedzUsuńpięknie wyglądasz .... ciebie bardzo mi sie podobają
OdpowiedzUsuńdziękuję ślicznie - bardzo się starałam aby oddac urodę tych cieni
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńProsty i efektowny makijaż! Poza tym masz piękne korale :D
OdpowiedzUsuńno własnie prosty :) innych nie potrafię a korale to efekt pracy pani artystki Sylwii Noras z Nora Art :) mam trzy pary - każde inne
UsuńBardzo uroczo wyglądasz :)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie, powinnaś zostać twarzą Lily Lolo :D Za każdym razem, jak pokazujesz ich kosmetyki na blogu, to jestem pod wrażeniem. Wyglądają na twarzy idealnie. A cienie bardzo Ci pasują.
OdpowiedzUsuńha ha twarzą Lily Lolo jest Aga Bil z Agowe Petitki :) dla mnie już nie ma miejsca
UsuńBardzo fanie wyglądają :)
OdpowiedzUsuńSwietnie Ci w tych oczetach, zreszta make-up idealny !
OdpowiedzUsuńja też jestem zadowolona z uzyskanego efektu, thx :)
Usuńbardzo ładnie Ci w takich kolorach :)
OdpowiedzUsuńNa powiekach prezentują się fenomenalnie :)
OdpowiedzUsuńTen fiolet jest przepiękny!
OdpowiedzUsuńNo i bardzo ładnie Ci w takich kolorach :)
Na twoich oczach ten fiolet wygląda trochę jak brąz :D Ale cienie do ciebie pasują :)
OdpowiedzUsuńto niestety laetsia swiatła zimą a jeszcze nie bardzo potrafię lampa pierścieniową się posługiwac buuu zresztą to nie jest taki typowy fiolet - na dłoni swatche też wyszły lekko brązowe
UsuńOdkąd ujrzałam te cienie na blogu Idalii, wiem, że prędzej czy później złożę większe zamówienie w sklepie internetowym Costasy. Ten duet idealnie wpisuje się w moje preferencje kolorystyczne. Przydymiony fiolet jest stworzony do podkreślania załamania powieki:)
OdpowiedzUsuńi idealnie się na załamaniu powieki aplikuje - dosłownie jedno pociągniecie pędzlem - nawet ja to potrafię a zazwyczaj nie potrafię
UsuńAkurat to są "moje kolory". Coś czuję, że kolejna rzecz leci do wishlisty. One są lekko perłowe, czy po prostu zdjęcie tak wyszło?
OdpowiedzUsuńtak, są lekko opalizujące ale bardzo delikatnie
UsuńJak weszłam teraz na Twojego bloga i obejrzałam posta to pierwsza myśl to: "Pięknie oglądać Twoją przemianę i miło że trafiły do Ciebie makijażowe wskazówki" :) :*
OdpowiedzUsuńTesa, czekałam na Twój komentarz :) coś czułam że będzie pozytywnie!!! uważnie słuchałam, widzisz?
UsuńJest naprawdę pięknie, jestem z Ciebie dumna :)
UsuńNa powiece prezentują się lepiej, ten ciemniejszy nie koniecznie uderza w mój gust ale na oku wygląda ciekawie :)
OdpowiedzUsuńMam masę cieni mineralnych i bardzo je sobie chwalę.. Z resztą mineralne podkłady i pudry również :)
OdpowiedzUsuńCóż za kolorki ;)
OdpowiedzUsuńOgromnie podobają mi się te kolory:)
OdpowiedzUsuńPasują Ci te kolory. Ja w takich wyglądam na zmęczoną
OdpowiedzUsuńPrzepiękne kolory :) też podziwiałam te cienie na wielu blogach :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękny duet!
OdpowiedzUsuńuwielbiam minerałki:))
OdpowiedzUsuńNigdy nie używałam nic z tej firmy :) Kusisz!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, WingsOfEnvy Blog
:)