Express Yourself czyli wyraź siebie z Mokobelle

wtorek, lipca 08, 2014

Express Yourself czyli wyraź siebie z Mokobelle

Biżuteria jest nieodłączną częścią życia każdej kobiety. Za jej pomocą możemy wyrazić siebie - swój humor, samopoczucie, gust a także podkreślić swoją urodę oraz ubiór. W magicznym świecie Mokobelle znajdziemy kamienie półszlachetne, jedwabne nitki, łańcuszki oraz zaprojektowane specjalnie dla Mokobelle przez polskich projektantów srebrne i pozłacane zawieszki – za ich pomocą możemy stworzyć swoje własne małe dzieło sztuki - bransoletkę, naszyjnik czy kolczyki lub możemy też wybrać z gotowych już wzorów. 

W salonach Mokobelle, oprócz tradycyjnych bransoletek i naszyjników z kulek będących flagowymi produktami Mokobelle, można też kupić ekstrawagancką biżuterię luksusowych, zagranicznych marek.
od lewej na zdjęciach naszyjnik Sharon Smith, Mokobelle i Shay

Ale marka Mokobelle jednak zachwyca nas najbardziej słynnymi bransoletkami z kulek - amazonitów, jadeitów, agatu, lapis lazuli, hematytów, drewnianego jaspisu czy też turkusów - maleńkie kuleczki, średnie czy też duże - fasetowane czy gładkie - każda z nas znajdzie coś dla siebie.


A w Mokobelle Young odkryjemy biżuterię stworzoną z myślą o małych i dużych dziewczynkach - biżuteria Young to świeży design, odważne kolory oraz nieduże rozmiary - tak, aby zmieściły się na mniejsze dłonie. Warszawski salon Mokobelle Young mieści się tuż obok salonu Mokobelle - na ul. Mokotowskiej 56.


A już niedługo, pokażę Wam wyniki sesji zdjęciowej zrobionej specjalnie dla marki Mokobelle.



Find Your Moment z nowymi lakierami Joko Cosmetics

poniedziałek, lipca 07, 2014

Find Your Moment z nowymi lakierami Joko Cosmetics

Najnowsza limitowana seria od Joko Find Your Moment to lakiery w niesamowitych barwach kwiatów - mamy tutaj niezapominajkę, frezję, słonecznika czy też orchideę. Do sesji zdjęciowej, którą ostatnio zrobiła mi Monika z Blackdresses dla Mokobelle, a której wyniki niebawem Wam pokażę, użyłam dwóch odcieni - Niezapominajki (210 Forget Me Not) oraz Orchidei (219 Orchid). Te dwa kontrastujące ze sobą kolory - mocno rozbielony błękit oraz soczysta, ciemna fuksja cudownie podkreśliły urodę biżuterii Mokobelle podczas sesji.


Lakiery od Joko mają wygodny szeroki pędzelek, już jedna warstwa ładnie kryje (ale tylko w przypadku ciemniejszych kolorów - jasne niestety lekko smużą i zostawiają prześwity ale po nałożeniu bezbarwnego top-coat'u nierówności są niwelowane). Lakier szybko schnie, nie bąbelkuje i po prostu ślicznie wygląda na paznokciach. Jeśli chodzi o trwałość to zmyłam go po 5 dniach a tylko lekko powycierał się na końcach, lecz u mnie większość lakierów długo się trzyma.

Mam prawie całą serię Find Your Moment i niedługo pokażę Wam pozostałe kolory. Ta kolekcja to z pewnością strzał w 10 marki Joko - przepiękne, nietuzinkowe i bardzo letnie kolory z pewnością znajdą wiele zwolenniczek. Cena buteleczki to 13 zł.

Z azjatyckiej półki czyli Lioele Volux Premium Serum

niedziela, lipca 06, 2014

Z azjatyckiej półki czyli Lioele Volux Premium Serum

Od czasu do czasu sięgam po produkty azjatyckie - szczególnie upodobałam sobie markę Lioele i mam kilka hitów od tej firmy - jak punktowy żel na wypryski czy też Lioele Dollish Veil Vita. Przez prawie trzy miesiące używałam serum Lioele Volux Premium Serum i nadszedł czas aby podzielić się z Wami co sądzę na temat tego mało znanego w Polsce a okrzyczanego w Azji kosmetyku.


Do testów wybrałam go sobie sama - spośród oferty sklepu My Asia - stwierdziłam, ze azjatycki kosmetyk anti-aging powinien sprawdzić się na mojej 38 letniej skórze. Wcześniej zrobiłam mały research w sieci ale nie znalazłam na jego temat nic w języku, który bym znała a informacje na opakowaniu również nic mi nie mówiły. Dopiero na stronie Lioele znalazłam kilka zachęcających informacji w języku angielskim.

Co znajdziemy na jego temat na stronie dystrybutora czyli sklepu My Asia:

Lioele Volux Premium Serum - Serum przeciwzmarszczkowe silnie ujęrniające skórę. Zawiera 15% volufiliny (opatentowany bio-ekstrakt pochodzący z rośliny anemarrhenae asphodeloides) 
  • VOLUFILINE stymuluje powstawanie lipidów w komórkach tłuszczowych oraz wzmacnia zagnieżdżanie się tkanki tłuszczowej wewnątrz macierzy pozakomórkowej. Dzięki temu wzmacnia i uelastycznia tkankę podporową, modeluje policzki oraz daje efekt liftingujący. Volufilinajest uznawana za naturalny wypełniacz, pierwotnie była stosowana do zwiększenia objętości i podniesienia biustu. 
  • Serum zawiera ekstrakt z propolisu pszczelego co chroni skórę przed uszkodzeniami i wolnymi rodnikami, działa przeciwzmarszczkowo 
  • Obecność oleju macadamia i jojoba sprawia, że skóra staje się miękka, gładka i dogłębnie nawilżona 
  • Serum posiada silne działanie przeciwzmarszczkowe, przeciwdziała wiotczeniu skóry i utracie jędrności 
  • Skóra odzyskuje swoją strukturę i pierwotną sprężystość, poprawia się owal twarzy, głębokie zmarszczki ulegają wyraźnej redukcji 
  • Regularne stosowanie produktu sprawia, że skóra staje się bardziej jędrna, zwarta i gładka. Policzki są uniesione a cera wygląda świeżo i młodo


Po pierwsze serum ma przepiękne opakowanie - co prawda ogromna butla skrywa tylko 45 ml produktu ale rzeczywiście robi wrażenie. Mamy tutaj wygodny i higieniczny dozownik, który po przekręceniu spodu butelki chowa nam się a tym samym nie gromadzi zarazków. Po drugie dozownik wypsikuje nawet najmniejszą kroplę serum, więc nie musimy się obawiać, że wyciśniemy zbyt dużo. To jedno z najciekawszych opakowań kosmetyków jakie spotkałam. Serum pachnie cytrusami, ma delikatną "mokrą" konsystencję i od razu po nałożeniu na buzię i szyję daje nam zastrzyk energii i bardzo mocnego nawilżenia. 


Na stronie Lioele czytamy "it's like botox but safer" - czy rzeczywiście? Powiem tak - mam dość mieszane uczucia jeśli chodzi o to serum - z jednej strony rzeczywiście niesamowicie nawilża, rozświetla i ujędrnia skórę, ale ostatnio testowane przeze mnie kosmetyki na bazie jadu pszczelego dawały dużo lepsze rezultaty. W dodatku serum Bee Pure można stosować na dzień, pod makijaż a serum Lioele nadaje się wyłącznie do stosowania na noc, bowiem nie wchłania się całkowicie pozostawiając na buzi mokry (ale nie tłusty) film. Serum Lioele jest niesamowicie wydajne - jedno psiknięcie pompką daje nam tyle kosmetyku ile potrzeba do posmarowania całej twarzy a rzeczywiście jest to bardzo niewielka ilość. Po trzech miesiącach stosowania nie odnotowałam poprawy owalu twarzy czy tez jakiegoś spektakularnego efektu liftingującego ale za to spokojnie mogę powiedzieć, że skóra jest jakby bardziej gęsta, miękka i definitywnie ujędrniona a zmarszczki, które miały tendencję do powstawania przy kącikach ust - nie pogłębiają się. Może efekt działania byłby bardziej spektakularny gdybym była o jakieś 5 lat starsza i miała dużo głębsze zmarszczki? 


Póki co, jako kosmetyk na pierwsze oznaki starzenia sprawdził mi się połowicznie. Nadal mam wielką sympatię do marki Lioele i chętnie sięgam po nowości, które pojawiają się w sklepie My Asia. Jednak jeśli chodzi o najlepsze kosmetyki anti-aging, to póki co pozostanę wierna Bee Pure.

Cena opakowania to ponad 200 zł.

Dodatkowo skład podany na stronie dystrybutora, a którego brak na opakowaniu od razu nas razi - nie jest zły ale też nie zachwyca.

Skład: WATER, HYDROGENATED POLYISOBUTENE(AND) ANEMARRHENA, ASPHODELOIDES ROOT EXTRACT, GLYCERIN, BUTYLENE GLYCOL, BUTYROSPERMUM PARKII (SHEA BUTTER), NIACINAMIDE, CETYL ETHYLHEXANOATE , 1,2-HEXANEDIOL, GLYCERYL STEARATE, BETAINE, POLYSORBATE 60, MACADAMIA TERNIFOLIA SEED OIL, SODIUM HYALURONATE, CETEARYL ALCOHOL, MICROCRYSTALLINE WAX, ISOPROPYL MYRISTATE, SIMMONDSIA CHINENSIS (JOJOBA) SEED OIL, PROPOLIS EXTRACT, HYDROLYZED COLLAGEN, ACETYL HEXAPEPTIDE-8, "ROSMARINUS OFFICINALIS (ROSEMARY) LEAF OIL (AND)LAVANDULA ANGUSTIFOLIA (LAVENDER) OIL (AND)OCIMUM BASILICUM (BASIL) OIL(AND)SALVIA SCLAREA (CLARY) OIL(AND)PELARGONIUM GRAVEOLENS FLOWER OIL(AND)CITRUS GRANDIS (GRAPEFRUIT) PEEL OIL(AND)CITRUS LIMON (LEMON) PEEL OIL(AND)CITRUS AURANTIUM DULCIS (ORANGE) PEEL OIL(AND), CITRUS AURANTIUM BERGAMIA (BERGAMOT) FRUIT OIL", TOCOPHERYL ACETATE , ALLANTOIN, PANTHENOL, ADENOSINE, SORBITAN STEARATE, STEARIC ACID, DISODIUM EDTA , PEG-100 STEARATE
Mydło wszystko umyje czyli kilka słów o moich mydlanych ulubieńcach

sobota, lipca 05, 2014

Mydło wszystko umyje czyli kilka słów o moich mydlanych ulubieńcach

Nie wyobrażam sobie codziennej kąpieli bez mydła w kostce. Beż żelu czy mydła w płynie owszem ale bez mydła nie. Najpierw muszę bowiem porządnie namydlić swoje ciało a dopiero potem używam mydła czy olejku w płynie - dopiero wtedy czuję, że jestem porządnie umyta i czyściutka. A mydło koniecznie musi być pięknie pachnące i najlepiej naturalne. Dzisiaj przedstawię Wam mydła, które najlepiej mi się spisywały w przeciągu ostatniego roku. 

Oczywiście na pierwszy rzut idą mydełka od Organique - ręcznie wyrabiane o pięknych kształtach i deseniach, cudownie pachnące i świetnie nawilżające skórę. Moimi ulubionymi są te o korzennym zapachu. Niestety mydełka glicerynowe od Organique zmydlają się w ciągu 4-5 dni. 


Marki Idunn Naturals nie znałam wcześniej - te mydełka trafiły do mnie przy okazji uczestnictwa w spotkaniu blogerek. Rzeczywiście niesamowicie pachną, bardzo dobrze oczyszczają i nawilżają skórę. Niestety, podobnie do mydełek od Organique znikają w ciągu tygodnia i mają okropnie nieporęczny kształt - są duże i płaskie a co za tym idzie - wypadają z dłoni podczas mycia.


Moje koleżanki - Patrycja z bloga Kosmetyka Smykusmyka i Gosia z Cosme Freak postanowiły ujawnić swoje talenty i założyły manufakturę Craft'n'Beauty ręcznie wyrabianych kosmetyków, w tym i mydełek. I to od dziewczyn dostałam m.in. cudownie pachnące różane mydełko - ciekawa jestem spod których rączek wyszło :) Mydełko świetnie nadawało się do mycia buzi - było bardzo delikatne, dobrze nawilżało i co ciekawe, tak szybko nie zniknęło. Zajrzyjcie do sklepu dziewczyn - tam dzieje się magia. 


No i na sam koniec moi faworyci - mydełka marsylskie Le Chatelard 1802 od marsylskie.pl, które uwiodły mnie już dawno temu. Marka Le Chatelard 1802 zajmuje się uprawą lawendy, produkcją kosmetyków oraz tradycyjnego mydła marsylskiego (savon de Marseille) według starodawnej receptury metodą ręczną (fabrication artisanale). Naturalne tradycyjne mydło marsylskie z południa Francji cieszy się ogromnym zainteresowaniem na całym świecie dzięki swoim dobroczynnym właściwościom. Do produkcji mydła marsylskiego używane są tylko naturalne, roślinne składniki, w tym aromatyczne olejki eteryczne np. lawenda, a bazę kostek stanowi oliwa z oliwek, olej palmowy, olej arganowy lub olej ze słodkich migdałów.

Mydełka marsylskie to wielgachna kostka z przepięknym tłoczeniem, która się tak szybko nie zmydla. To ogromny plus tych mydełek. W dodatku zapachy wręcz uzależniają - figa i winogrono (z dodatkiem słodkich migdałów) to moja ostatnia zdobycz. Mydełka marsylskie są delikatne dla skóry, świetnie się pienią i doskonale oczyszczają a ich cena od 7 zł za kostkę zachęca do zakupu. 

A jakie są Wasze ulubione mydła? Używacie tych naturalnych czy może tych z drogeryjnych półek?

Produkt multifunkcyjny czyli Revlon Highlighting Palette Bronze Glow

czwartek, lipca 03, 2014

Produkt multifunkcyjny czyli Revlon Highlighting Palette Bronze Glow

Revlon Highlighting Palette to nowość z oferty marki Revlon. Mój kolor Bronze Glow już jak sama nazwa mówi - jest bronzerem (brązerem) konturującym - dającym połyskujący glow opalenizny na naszej skórze. Pięć iskrzących paseczków to m.in. odcień białej perły oraz różnych odcieni brązu od delikatnego cappuccino poprzez złoty i beżowy. 


Wygodne opakowanie zawiera 7,5 g produktu - sam bronzer jest dość miękki i lubi się niestety dość mocno osadzać na pędzlu a tutaj jesteśmy już o krok od katastrofy  - możemy bowiem porobić sobie brzydkie plamy. Należy go wyczuć i stosować z umiarem - wtedy uzyskamy doskonały efekt na naszej twarzy - zdrowej rozświetlonej opalenizną skóry lub możemy podkreślić kości policzkowe tak, jak ja to robię. 


To nie tylko bronzer - ja stosuję go również jako cień na powieki - wtedy nasz makijaż jest idealny kolorystycznie - mamy policzki i powieki w tym samym kolorze. Jako cień - nałożony na bazę Cashmere trzyma się idealnie cały dzień. Latem lubię taki ocień na moich policzkach - jako blondynka kochająca róż nie zawsze maluję się bowiem na różowo :)

Kosmetyk kosztuje około 60 zł - do nabycia w drogeriach Hebe lub w internecie. A Wam jak się podoba zastosowanie tego kosmetyku na policzki i oczy?
Like a feather czyli lakier piórkowy od My Secret

środa, lipca 02, 2014

Like a feather czyli lakier piórkowy od My Secret

Lakiery piórkowe od dawna widywałam na drogeryjnych półkach - chyba najbardziej zapadły mi w pamieć te od Sally Hansen. Teraz nasza rodzima marka My Secret wypuściła limitowaną edycję dwóch lakierów piórkowych Feather Nail Art.


Mamy wersję z czarnymi i białymi piórkami oraz białymi, beżowymi i miętowymi. Ja od razu złapałam za czarne piórka i nałożyłam je na ciemno fioletowy matowy lakier Golden Rose. I to był błąd bowiem czarne piórka zginęły na ciemnej bazie. Powinnam była wybrać drugi z piórkowych lakierów, ech gapa ze mnie!

Jednak uzyskany efekt jest bardzo ciekawy - wyszedł nakrapiany białymi iskierkami manicure. Lakier szybko wysechł na bazie i co ciekawe nawet nieźle się zmywa - okay nie tak jak tradycyjne lakiery ale też nie było tragedii. Piórka niestety lekko zaczepiają się o ubranie - końcówki paznokci musiałam więc wyrównać ale i tak podczas zakładania rajstop musiałam uważać aby ich nie zaciągnąć.


Myślę, że ta wersja piórek lepiej prezentowałaby się na jasnym lakierze bazowym ale i tak nie wyszło źle. Jednak nie jestem do końca przekonana do piórkowych lakierów i chyba na tym zakończę swoją przygodę z piórkami.

My Secret Feather Nail Art – lato 2014
Przezroczysta baza wypełniona kolorowymi „piórkami” w pastelowych odcieniach różu, turkusu oraz bieli w lakierze numer 186 Multicolor lub tylko bieli i czerni w numerze 185 Black&White. Mogą być aplikowane samodzielnie lub na kolorowy lakier. Pojemność 10 ml. Cena 7,99 zł - do nabycia m.in w Drogerii Natura.