Tour de Organics Beauty i truskawkowy blond

niedziela, lutego 08, 2015

Tour de Organics Beauty i truskawkowy blond

W kolejnym poście z cyklu Tour de Organics Beauty odwiedziłam "Napiórkowski Studio" w Piasecznie. Tam oddałam się w fachowe dłonie Mariusza i zaufałam mu w 100%. Wiedziałam tylko, że będzie inaczej niż zwykle bowiem za kilka dni czekała mnie tajemnicza sesja dla Lirene.


Co prawda mój odrost nie był wcale tak duży jak zazwyczaj, ale sesja zdjęciowa zobowiązywała mnie do nienagannego koloru. Tym razem chciałam aby było trochę inaczej niż zwykle ale nie miałam zielonego pojęcia co zgotuje mi Mariusz. Wiedziałam tylko, że muszę zaufać jego fachowym dłoniom.

tak wyglądałam przed
Mariusz nałożył na odrosty puder rozjaśniający z 6% aktywatorem. Normalny czas aplikacji to 40 minut - ale w tym przypadku został on wydłużony. Proporcje aktywatora zostały natomiast zmniejszone ponieważ zbyt duże stężenie mogłoby sprawić gwałtowne rozjaśnienie i wybicie żółtego odcienia (stąd ten "kurczakowy" kolor powyżej). Przy niższym stężeniu aktywatora rozjaśnianie się trochę wydłuża czasowo ale za to nie wybija nam na włosach żółty odcień. 


Rozjaśnienie Mariusz umył szamponem z róży purpurowej - bez odżywki ponieważ po umyciu głowy i lekkim przesuszeniu nałożył na moje włosy farbę NATULIQUE 10/7,34 w proporcji 1/1 z 1,5 % aktywatorem tylko na 20 min., ponieważ miał uzyskać kolor semi-permanentny (czyli taki, gdzie różowy odcień wypłucze się po kilku myciach, gdybym nie mogła się do niego przyzwyczaić). Po 20 minutach farba została spłukana a na włosy nałożono odżywkę z róży purpurowej. 


Efekt? Truskawkowy blond!!!! Powiem Wam, że podczas farbowania byłam lekko przerażona - mokre włosy miały bowiem przedziwny odcień rudo-różowy ale finalny efekt przerósł moje oczekiwania i byłam zachwycona tym odważnym kolorem. Odcień różu wypłukał mi się co prawda po 3 myciach ale muszę przyznać, że chętnie powrócę do niego na dłużej. 


A jeśli jesteście ciekawe poprzednich postów z serii Tour de Organics Beauty 
to zajrzyjcie koniecznie do poniższych linków:


Bezpieczne lato z Benefit Dream Screen

piątek, lutego 06, 2015

Bezpieczne lato z Benefit Dream Screen

Mamy środek zimy ale dzisiaj będzie o kosmetyku idealnym na lato - więc bądźcie przygotowane. Tradycyjne kremy z wysokim filtrem są z reguły maziste, geste i ciężkie - świecimy się po nich niemiłosiernie i nie ma mowy aby nałożyć taki krem pod makijaż. Z pomocą przychodzi nam emulsja Dream Screen od Benefit, która posiada filtr SPF 45 PA+++. 


Lekka, beztłuszczowa formuła idealnie stapia się z naszą skórą dając satynowo-matowe wykończenie i bardzo delikatne rozświetlenie skóry. Nie lepi się, nie rolkuje i wchłania dosłownie w kilka minut. Potem możemy nałożyć ulubiony podkład lub stosować ją solo, gdy wychodzimy na słońce.


Emulsja jest bardzo rzadka - praktycznie półpłynna i nie posiada kompletnie zapachu. Po skórze rozprowadza się jednak bardzo dobrze i jest niesamowicie wydajna. Dodatkowo nie zawiera alkoholu i nie wysusza ani nie zapycha skóry. 

Jeśli chodzi o filtr, to stosowałam ją podczas wakacji w Grecji i sprawdziła się świetnie - owszem skóra była lekko muśnięta słońcem ale nie była spalona jak skwarka. Najważniejsze jest to, że emulsja jest niewyczuwalna i to jej największy atut. Nie cierpię mazistych kremów z filtrem po których posmarowaniu aż wstyd wyjść na słońce bo buzia się świeci niemiłosiernie i wszystko się do niej lepi. 


Minusem jest oczywiście Benefitowa dość wysoka cena - 135 zł, brak filtrów fizycznych i raczej niestabilne filtry UVA. Jednak nadchodzące lato ponownie będzie u mnie pod znakiem Benefit. 

"You can’t feel it, you can’t see it…but it’s got you totally covered" to dewiza tego produktu czyli możesz go poczuć ale go nie widzisz... jednak jesteś cała pod ochroną.

Prawie jak Dior czyli paleta 5 cieni od Mary Kay

wtorek, lutego 03, 2015

Prawie jak Dior czyli paleta 5 cieni od Mary Kay

Słynną paletę 5 cieni od Dior posiada lub chociaż miała z nią styczność prawdopodobnie każda kosmetykoholiczka. Marka Mary Kay wprowadziła niedawno bliźniaczo podobne paletki 5 cieni w cenie oczywiście niższej niż te od Dior'a. Chociaż na razie ich kolorystyka jest mocno ograniczona.

Zainspirowana najcenniejszymi klejnotami na świecie paleta pięciu uzupełniających się cieni do powiek, charakteryzujących się pełnią koloru od wysokiego połysku do w pełni matowego efektu. Łatwe w aplikacji. Intensywna barwa. Trwały kolor przez cały dzień. Matowe i błyszczące odcienie. Spektakularne wykończenie pełne blasku.


Póki co, paleta występuje wyłącznie w pokazanych przeze mnie dwóch wariantach kolorystycznych - Emerald Noir oraz Sapphire Noir i mam nadzieję, że marka Mary Kay będzie sukcesywnie wprowadzać nową kolorystykę bowiem jakość tych cieni jest świetna. Mają mocną pigmentację bez konieczności użycia bazy - również bez bazy utrzymują się idealnie przez jakieś 10 godzin. Łatwo się aplikują i nie oprószają a odcienie to połączenie matowych oraz metalicznych kolorów - od delikatnych po mocniejsze i soczyste.


Cena paletki to 99 zł za sam wkład - musimy lub też nie dokupić do nich kasetkę Mini Kompakt, której cena niestety jest wysoka, bowiem kosztuje aż 75 zł. Jednak kasetka jest uniwersalna - możemy do niej włożyć cienie pojedyncze (z oferty MK), róże lub brązery - nie tylko pokazane w dzisiejszym poście paletki ceni.


Soczysty fiolet z Wibo WOW Glamour Satin i topem Eclair

poniedziałek, lutego 02, 2015

Soczysty fiolet z Wibo WOW Glamour Satin i topem Eclair

Lakiery od Wibo kupuje przy każdej okazji - a zwłaszcza, gdy w ofercie są odcienie metaliczne, które ubóstwiam. Seria WOW Glamour Satin to kolekcja lakierów dających satynowy efekt - taki półmatowy ale ja jako miłośniczka blasku, zawsze maluję je nabłyszczającym topem - ostatnio szybkoschnącym topem Eclair, który kupiłam na Targach Kosmetycznych ubiegłej jesieni. 


Satynowe lakiery mają to do siebie,że nawet nałożone w 3 warstwach bardzo szybko wysychają a kiedy nałożę na nie top szybkoschnący od Eclair - mam perfekcyjny manicure dosłownie w kilka minut. Kolor uzyskany w ten sposób jest kapiący i soczysty a blask paznokci utrzymuje się niesamowicie długo. Dodatkowo przedłużam trwałość manicure bo satyna lubi szybko odpryskiwać. Za top na Targach zapłaciłam ok. 30 zł - ma tę przewagę nad Seche Vite że "nie glucieje" i nie ściąga lakieru a oprócz przyśpieszania wysychania lakierów - nadaje im lekko żelowy wygląd.

Orchidei czar czyli serum rewitalizujące Triumph of Orchids od FM Group

niedziela, lutego 01, 2015

Orchidei czar czyli serum rewitalizujące Triumph of Orchids od FM Group

Nasza skóra zimą wymaga specjalnego traktowania. Wysuszona mrozem oraz suchym powietrzem w mieszkaniu czy biurze potrzebuje dawki ekstra nawilżenia. Malutkie serum Triumph of Orchids zamknięte w buteleczce ze szklaną pipetką nie tylko rewelacyjnie nawilży naszą skórę ale i doda jej blasku.


Skoncentrowane, oparte na unikalnym kompleksie ceramidów (Ceramide 3, Ceramide 6II, Ceramide 1), będących naturalnym budulcem skóry. Działa wielokierunkowo: doskonale wygładza, nawilża i regeneruje skórę, dodając jej blasku i witalności. Przeciwdziała pierwszym oznakom starzenia się skóry, dzięki zawartości elastyny, która napina i uelastycznia skórę. Fitosfingozyna pomaga odbudować barierę lipidową naskórka oraz łagodzi podrażnienia, a drogocenny ekstrakt z orchidei działa odżywczo i przeciwrodnikowo. Masa perłowa, dzięki bogactwu mikroelementów i aminokwasów, rozświetla i wzmacnia skórę. 


To moja pierwsza przygoda z kosmetykami do pielęgnacji skóry twarzy od FM Group - do tej pory używałam kosmetyków kolorowych, które zrobiły na mnie pozytywne wrażenie. To błękitne, ślicznie pachnące jak cała seria Triumph of Orchids serum nie tylko idealnie się wchłania nie pozostawiając na naszej twarzy lepiącego filmu ale w mig nawilża i odświeża skórę. Stosowałam je codziennie na noc - przed nałożeniem ulubionego kremu (na dzień stosowałam natomiast genialne serum od Eisenberg Elixir de Lumiere, o którym już wkrótce). Rano skóra zawsze była mięciutka, nawilżona i odżywiona. 

W dodatku cena - 45 zł za 30 ml opakowanie jest bardzo przystępna. Jeśli macie gdzie zamówić kosmetyki od FM Group to powiem Wam, że warto się przełamać. Ja, do nowości dostępnych wyłącznie u konsultantów podchodziłam trochę niepewnie ale teraz wiem, że FM Group ma w swojej ofercie sporo perełek. Do tego ceny ich kosmetyków nie są wygórowane no i w końcu to nasza polska marka. 


Żelowo mi czyli Sally Hansen MIRACLE GEL™

sobota, stycznia 31, 2015

Żelowo mi czyli Sally Hansen MIRACLE GEL™

Żelowe lakiery imitujące manicure hybrydowy jak z salonu wkraczają szturmem na drogeryjne półki. Po żelowych lakierach od deBBY, które są genialne oraz Revlon ColorStay GelEnvy przyszła kolej na królową lakierów czyli Sally Hansen Miracle Gel


Sally Hansen Miracle Gel to manicure w dwóch prostych krokach. Krok pierwszy - malujemy paznokcie kolorowym lakierem a potem nakładamy specjalny top, który ma nadać paznokciom wygląd hybrydy i przedłużyć jego trwałość. 

Formuła Miracle Gel została opatentowana przez markę Sally Hansen i ma nam pozwolić w zaciszu własnego domu wykonać manicure rodem z salonu. Ciekawostką jest, że lawendowy odcień krył praktycznie idealnie już przy pierwszej warstwie i szybko wysychał. Druga warstwa nie jest konieczna ale ja z przyzwyczajenia nałożyłam kolejną. Rzeczywiście lakier Sally Hansen Miracle Gel nadaje paznokciom żelowy, błyszczący wygląd, który u mnie utrzymał się przez 5 dni. 


Zgodnie z obietnicą producenta, lakier ma wytrzymać na naszych paznokciach aż do 14 dni ale nie wiem jak Wy, ale ja w życiu nie wytrzymałabym 14 dni w jednym kolorze. Jest to jednak opcja idealna na wyjazd, gdzie nie mamy pod ręką zmywacza. 

Na pierwszy ogień poszedł niesamowity odcień lekko przybrudzonej lawendy, czyli Street Flair. Pomalowałam nim paznokcie w niedzielę, a w piątek miałam wyłącznie lekko przytarte końcówki. Stała się jednak rzecz straszna dla blogerki - okazało się, że moje pięknie wyhodowane paznokcie były pęknięte i to bardzo głęboko. Czym prędzej mocno obcięłam je u nasady i spiłowałam na krótko. Tym sposobem przez najbliższy miesiąc z pewnością ich nie pomaluję. Zostało mi wyłącznie wspomnienie tego pięknego koloru, ech...


Lakiery MIRACLE GEL zawierają opatentowaną technologię Tube Technology®. Pozwala ona w większym stopniu aktywować oraz utrzymywać działanie pielęgnacyjnych składników, które pod postacią żelowej warstwy lakieru wzmacniają jego integralność. Efektem tego jest piękny, trwały i błyszczący manicure.

Zaawansowane formuły lakierów kolorowych i top coatu MIRACLE GEL zostały wzbogacone oligomerami. Top coat zawiera ponadto foto inicjator, który zespaja się (tworzy siatkę) z oligomerami obecnymi w lakierach, dzięki czemu nie ma potrzeby wysuszania manicure za pomocą światła LED/UV – wystarczy jedynie naturalne światło dzienne. Z upływem czasu warstwa lakieru staje się coraz mocniejsza, co przekłada się na trwałość manicure.

Cena lakieru Sally Hansen to 34 zł. Dostępne będą w sprzedaży już od lutego br.