Bee Pure czyli naturalny botoks spod znaku pszczoły

czwartek, grudnia 18, 2014

Bee Pure czyli naturalny botoks spod znaku pszczoły

Stała się rzecz straszna - z mojego bloga usuwając kilka starych konkursowych postów usunęłam niechcący kilka ważnych dla mnie recenzji. Między innymi zniknęła recenzja kosmetyków Bee Pure. Z uwagi na fakt, iż te kosmetyki są moim odkryciem mijającego roku, postanowiłam raz jeszcze napisać o nich kilka słów. Pewnie nie uda mi się odtworzyć tamtej recenzji w którą włożyłam całe swoje serce ale spróbuję.  


Kosmetyki Bee Pure to naturalne kosmetyki anti-ageing z modem Manuka UMF 20+ i jadem pszczelim, które przywędrowały do nas z dalekiej Nowej Zelandii a ich dystrybutorem jest firma Bee Yes, która chociaż w chwili obecnej posiada w swojej ofercie tylko kosmetyki Bee Pure to w najbliższym czasie planuje wzbogacić i rozszerzyć ofertę o inne produkty na bazie miodu, jadu pszczelego, propolisu, mleczka pszczelego, czy pyłku kwiatowego jako aktywnego składnika w kosmetykach.

W ofercie Bee Yes znajdują się trzy cudowne produkty: serum Bee Pure Bee Venom Serum, krem pod oczy Bee Pure Bee Venom Eye Cream oraz maseczkę do twarzy Bee Pure Bee Venom Mask - to kosmetyki obok których nie da się przejść obojętnie. 



To w istocie płynne złoto (zawiera drobinki 24-karatowego złota) - otula naszą twarz złocistymi drobinkami i delikatnie ją nawilża. Jest idealne do stosowania na dzień, jako baza pod podkład lub na noc pod ulubiony krem. Jest bardzo rzadkie (musimy uważać podczas dozowania bo lubi sobie zbyt mocno wytrysnąć z dozownika a szkoda aby taki drogocenny produkt nam się zmarnował) ale niesamowicie wydaje - już jedna - dwie pompki wystarczają aby nasza twarz roziskrzyła się milionem złotych (ale nie brokatowych) drobinek. Serum nie tylko nawilża ale też odświeża skórę która w mig staje się promienna i gładka. 


Bee Pure Venom wygładza też drobne zmarszczki ale nie ściąga przy tym skóry to bardzo ważne bo nie ma niczego gorszego od ściągniętej i zbyt napiętej skóry. Zimą to słońce zamknięte w buteleczce - po jego nałożeniu nie tylko lepiej wyglądamy ale od razu mamy lepszy humor a latem sprawi, że nasza szara po zimie buzia od razu odzyska piękny blask.

Skład: oczyszczony jad pszczeli z peptydami, miód manuka o unikalnym faktorze UMF20+ pochodzący z Nowej Zelandii, 24-karatowe złoto w postaci drobnych płatków, aloes.

Składniki według INCI: Aqua/Water, Hydrolyzed Wheat Protein, Marine Collagen, Glycereth 26, Bis-PEG-18 Methyl Ether Dimethyl Silane, Dimethicone (and) Dimethiconol, Acrylates C10-C30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Phenoxyethanol, Manuka Mel (Honey) UMF 20,Tocopheryl Acetate (Vitamin E), Aloe Barbadensis Leaf Extract (Aloe Vera), Lavandula Angustifolia (Lavender) Oil, Ascorbic Acid (Vitamin C), Niacinamide (Vitamin B3), Calcium Pantothenate (Vitamin B5), Pyridoxine HCI (Vitamin B6), Pigment (Cl. 77000)Parfum, Menthyl Lactate, 24K Gold ( as Gold Leaf) Cl. 77480, Bee Venom (Apitoxin), Beta Carotene



Krem pod oczy na jadzie pszczelim Bee Pure Bee Venom Eye Cream został tak zaprojektowany, aby chronić delikatną skórę wokół oczu i jednocześnie naprawiać jej uszkodzone komórki. Przynosi natychmiastowy efekt liftingu, rozjaśnienia oraz wygładzenia skóry, a jednocześnie działa przeciwzmarszczkowo poprzez stymulację produkcji kolagenu i elastyny.

Ma gęstą i treściwą konsystencję - i pomimo zawartości jadu pszczelego, jest niezwykle delikatny dla oczu. Nawet, gdy krem niechcący dostanie się do naszego oka - nie szczypie i nie wywołuje łzawienia. Mocno nawilża ale i liftinguje skórę pod oczami - wzmacnia delikatne okolice oka i niweluje obrzęki. To krem z mocą lasera - który rzeczywiście działa. Dla skóry dojrzałej będzie panaceum nie tylko na zmarszczki ale i na "worki" pod oczami.


Składniki według INCI: Aqua (Water), Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Cetearyl Alcohol, Glycerin, Glyceryl Stearate, Caprylic Capric Triglyceride, Stearic Acid, Montanov 68 (Cetearyl Glucoside Cetearyl Alcohol), Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, Sodium Stearoyl Lactylate, Theobroma Cacao Seed (Cocoa) Butter, Leptospermum Scoparium Mel (Manuka) Honey, Lavandula Angustifolia (Lavender 30/40) Oil, Aloe Barbadensis (Aloe Vera) Extract, Gluconolactone, Manuka Mel (Honey) UMF 20, Phenoxyethanol, Potassium Sorbate, Tocopheryl Acetate (Vitamin E), Aminomethyl Propanol, Leptospermum Scoparium (Manuka) Leaf Oil, Bee Venom


Jest to już druga generacja maseczki do twarzy na bazie jadu pszczelego, która zawiera najwyższej jakości miód Manuka pochodzący z Nowej Zelandia z unikalnym, antybakteryjnym faktorem UMF 20+ . Maseczka dostarcza zarówno natychmiastowych, jak i długotrwałych korzyści w wyglądzie twarzy. Efekt natychmiastowy to mikroobrzęki wywołane przez jad pszczeli, które wygładzają skórę, zmniejszając widoczność zmarszczek. Jad pszczeli stymuluje również produkcję białek: kolagenu i elastyny, co zapewnia długotrwały efekt odmłodzenia. Kremu/ maseczki można stosować do dwóch razy dziennie, jako kremu pielęgnacyjnego na dzień/ na noc lub jako maseczki na specjalne okazje.


Ten produkt to hit hitów tego roku - jako zwolenniczka botoksu w strzykawce, znalazłam botoks w słoiczku, bowiem ta maska daje efekty bardzo podobne do tych po zastosowaniu toskyny botulinowej - w mig wygładza wszystkie - nawet dość głębokie zmarszczki nie wywołując przy tym nieprzyjemnego uczucia ściągnięcia skóry. Jest bardzo gęsta, kremowa i niezwykle wydajna. Ma delikatny, praktycznie niewyczuwalny zapach.

Pierwsze uczucie jakie daje skórze to lekkie mrowienie połączone z uczuciem chłodu - w pierwszej chwili przestraszyłam się, że to efekt uboczny i jestem uczulona na jad pszczeli, ale to uczucie mija po kilku minutach. Maseczka wchłania się całkowicie i rzeczywiście możemy stosować ją jak krem - nakładając zdecydowanie mniejszą jej ilość. Po zmyciu maski skóra jest gładsza, uzyskuje idealne napięcie a wszystkie zmarszczki i drobne załamania są perfekcyjnie wygładzone. Stosowana regularnie co drugi dzień pozwala na utrzymanie tego efektu przez dłuższy czas. Maska nie wysusza skóry, nie zapycha porów a skóra jest dzięki niej świetnie odżywiona. Rzeczywiście dzięki tej masce dzieje się magia.


Składniki według INCI: Aqua (Water), Glycerin, Stearic Acid, Theobroma Cacao Seed (Cocoa) Butter, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Decyl Oleate, Caprylic Capric Triglyceride, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, Leptospermum Scoparium Mel (Manuka) Honey, Carbomer, Leptospermum Scoparium (Manuka) Leaf Oil, Pea (Pisum sativum) Extract, Hydrolyzed Wheat Protein, Lavandula Angustifolia (Lavender) Oil, Manuka Mel (Honey) UMF 20, Ascorbic Acid (Vitamin C), Tocopheryl Acetate (Vitamin E), Phenoxyethanol, Potassium Sorbate, Menthyl Lactate, Niacinamide (Vitamin B3), Calcium Pantothenate (Vitamin B5), Pyridoxine HCI (Vitamin B6), Beta Carotene, Bee Venom (Apitoxin).


Reasumując, Bee Pure to najlepsze produkty anti-aging, jakie do tej pory stosowałam, bowiem producent nie rzuca swoich obietnic na wiatr. One rzeczywiście działają i chociaż nie są tanie, bowiem Krem pod oczy kosztuje 179 zł, Maseczka kosztuje 259 zł a Serum 209 zł, to uważam, że kobiety zamiast męczyć się z zabiegami medycyny estetycznej, które dodatkowo są bardzo kosztowne, powinny zainwestować w serię Bee Pure. Koszt całej serii równa się jednemu zabiegowi z botoksu na jedną okolicę a taki zabieg musimy powtarzać co 6 miesięcy.

Gigantyczne jesienne denko czyli bye bye pustaki

środa, grudnia 17, 2014

Gigantyczne jesienne denko czyli bye bye pustaki

W tym roku po raz pierwszy zaczęłam kolekcjonować puste opakowania po kosmetykach, które zużyłam do cna i postanowiłam pokazywać je zgodnie z upływającymi porami roku. I tak oto nadszedł czas na denko jesienne, które jak widzicie zdominowały moje ukochane kosmetyki Organique - w końcu jestem Przyjaciółką Organique. W garści mini recenzji przedstawiam Wam zatem, to co powędrowało właśnie do kosza. 

  1. Organiczne mydło w płynie o zapachu dyni - można je stosować do mycia rąk, ciała a nawet twarzy - jest bardzo delikatne, wydajne i pachnie świeżą dynią. Co ciekawe, na stronie Organique nie są już dostępne - widocznie była to seria limitowana. 
  2. Tonik oczarowy - ogromny plus za atomizer - uwielbiam psikać sobie tonikiem wprost na buzię. Działa przeciwzapalnie, obkurcza naczyńka krwionośne, łagodzi zaczerwienienie twarzy i dobrze nawilża naskórek. Ma właściwości regenerujące, bakteriobójcze, ściągające oraz przeciwzapalne, poprawia ukrwienie skóry. Cechuje ją przyjemny i odświeżający aromat. Zalecana do każdego typu skóry, szczególnie zanieczyszczonej i trądzikowej. Wskazane jest stosowanie jej podczas zabiegów kosmetycznych jako pielęgnacja skóry suchej, ściągniętej i podrażnionej, a także do tonizacji skóry po zmyciu peelingu lub maseczki.
  3. Żel pod prysznic z serii Argan Shine - cudowne, niesamowite nawilżenie - to chyba mój ulubiony żel od Organique. Formuła myjąca oparta została na wyjątkowo łagodnych surowcach pochodzenia roślinnego, w tym regenerującego oleju arganowego (BEAUTYCARE AR). Jest niezwykle delikatna i bogata w składniki odżywcze. Żel wzbogacono ekstraktem z zielonej herbaty, który koi, wzmacnia i chroni skórę. Gliceryna roślinna nawilża i zapobiega odwodnieniu, a betaina cukrowa nadaje skórze odczucie jedwabistej miękkości i gładkości.
  4. Szampon z serii Sensitive - produkty do włosów od Organique lubię ale chyba szampony najmniej bowiem są rzadkie jak woda i przez to strasznie niewydajne. Co prawda moje włosy polubiły serię Sensitive ale konsystencja szamponu jest niestety do bani. Naturalny szampon wzmacniający nowej generacji, przeznaczony do pielęgnacji włosów cienkich, suchych i delikatnych, polecany także dla kobiet w ciąży. Unikalna kompozycja składników aktywnych, takich jak wyciąg z echinacei, kiełków pszenicy i centelli azjatyckiej, zapewnia wzmocnienie i odżywienie cebulek włosowych. Łagodzący IRICALMIN i kwas hialuronowy intensywnie nawilżają, zaś mieszanka ceramidów oraz naturalnego jedwabiu sprzyja odbudowie łodygi włosa, nadając połysk i ułatwiając rozczesywanie.
  5. Maska do włosów z serii Argan Shine - włosy są po niej miękkie jak futerko kotka, pięknie się błyszczą, nie elektryzują i łatwo rozczesują - według mnie ta seria jest hitem Organique. Maska z eco formułą, przeznaczona do pielęgnacji włosów suchych i matowych oraz wrażliwej skóry głowy. Odżywcze oleje: arganowy i bawełniany regenerują i wzmacniają włosy, nadają im blask, objętość i zdrowy wygląd. HAIRSPA™ i inulina niwelują odczucie suchości i swędzenia, regulują proces złuszczania naskórka, utrzymują równowagę mikroflory skóry. Zapewniają natychmiastowe i długotrwałe nawilżenie włosom i skórze, łagodzą podrażnienia. Naturalny kondycjoner otrzymywany z oleju brassica ułatwia rozczesywanie i stylizację włosów. Maska przywraca komfort skórze, nadaje włosom miękkość, połysk i witalność, bez efektu obciążenia.
  6. Cukrowa pianka peelingująca - mój faworyt tego roku - cudownie oczyszcza, peelinguje i ma śmieszną konsystencję. Trzy cudowne zapachy - pinakolada to mój ulubiony. Tych pianek nie sposób nie polubić. 
  7. Maska do włosów z serii Sensitive - podobnie jak maska Argan Shine ta maska również miała korzystny wpływ na moje włosy. Nałozona na kilka minut dawała im połysk, piękny zapach i łatwość rozczesywania. Maski Organique są definitywnie stworzone dla osób o krótkich włosach bowiem małe opakowanie - długowłosym starczy może na jakieś 4-5 razy. 
  1. 3 Minute Miracle od Aussie - wiele osób narzeka na te kosmetyki - ja jednak jestem wierną fanką "trzyminutówki" bo rzeczywiście odżywia i regeneruje moje krótkie włosy. Lubie jej zapach - niektórzy mówią, że jest plastikowy a dla mnie pachnie jak guma balonówa. I jeśli kończy mi się odżywka/maska to właśnie ją kupuję w Rossmanie. 
  2. Korres żel pod prysznic - kupiłam dwa opakowania w cenie jednego (5 Euro) podczas tegorocznych wakacji w Grecji. Wybrałam wersję waniliowo-cynamonową - wyobrażacie sobie ten zapach? Do tego mega mocne nawilżenie, gęsta kremowa konsystencja i naturalne składniki. Tak tak pokochałam Korres wielką miłością. 
  3. Sensilis Ritual Care - niezwykle delikatny żel do mycia twarzy - świetnie oczyszcza, nawilża i nie podrażnia nawet najbardziej delikatnych buziek - pełna recenzja tutaj.
  4. Pianka TimeWise Mary Kay - niestety okazała się chemicznym śmierdzielkiem chociaż była bardzo delikatna i dobrze oczyszczała. Jednak ten chemiczny zapach strasznie mnie do niej zniechęcił. Pełna recenzja tutaj
  5. Under Twenty 2 w 1 aktywny żel peeling myjący. Za każdym razem piszę, że te pilingujące żele od Under Twenty to moi ulubieńcy, kiedy chcę oczyścić ale i wykonać peeling skóry twarzy za jednym zamachem. Dodatkowo ich działanie antybakteryjne rewelacyjnie wpływa na moją zanieczyszczoną skórę. Niska cena, dostępność w każdym Rossmanie - za to właśnie lubię Under Twenty.
  6. Krem do rąk I Coloniali - cudowny krem do łapek o różanym zapachu. Ma bardzo gęstą i treściwą konsystencję i daje mega ukojenie i nawilżenie spieczonym dłoniom. I Coloniali to marka dostępna w sieci Douglas - więcej przeczytacie o niej w tym poście
  1. Organique serum odżywczo łagodzące do ciała kozie mleko i liczi - posiada bogatą żelową konsystencję, cudownie pachnie i w mig nawilża i regeneruje wybrane partie ciała. Można je stosować na dłonie, łokcie, piętki które jak za pociągnięciem różdżki wygładzają się i są mięciutkie. Pełna recenzja tutaj
  2. Tonik TimeWise od Mary Kay a raczej płyn nawilżająco-odświeżający - to akurat bardzo dobry tonik ze słynnej serii TimeWise,która przeznaczona jest do pielęgnacji i oczyszczania skóry dojrzałej. Łagodzi podrażnienia,nawilża i odświeża. W przeciwieństwie do śmierdzielkowatej pianki - ten tonik bardzo przypadł mi do gustu. 
  3. Dezodorant Garnier Invisible - kupiłam go ze względu na dużą objętosc ale nie do końca spełnił moje oczekiwania. Miał lekko chemiczny zapach i wcale nie działał tak, jak obiecywał producent. Już nie sięgnę po niego - zostaję przy dezodorantach od Dove oraz ałunie. 
  4. The Body Shop żel o zapachu jagódek - cudowny fioletowy umilacz kąpieli pod prysznicem. Świetnie się pienił, dobrze oczyszczał a co najważniejsze nie wysuszał skóry. Żele od TBS nie tylko cudownie pachną ale i mają dobry wpływ na naszą skórę.
  5. I kolejna pianka cukrowa od Organique - pełna recenzja tutaj
  1. Ultimate Shine Douglas - to szampon wyprodukowany dla sieci drogerii Douglas - powiem szczerze, że byłam bardzo pozytywnie zaskoczona jego działaniem. Ma gęstą treściwą konsystencję i ładnie wygładza włosy. Łatwo się spłukuje i do tego ma bardzo przyjemny zapach. 
  2. Maska J Bevery Hills do skóry głowy oraz włosów - to już moje drugie opakowanie tego kosmetyku i muszę powiedzieć że to najlepsza maska do włosów, jaką w życiu stosowałam. Działa zbawiennie nie tylko na włosy ale co najważniejsze możemy wcierać ją w skórę głowy, kiedy mamy problemy ze swędzącą lub zaczerwienioną skórą. Maska chłodzi mentolem i łagodzi wszelkie podrażnienia. Dla mnie to definitywny hit tego roku.
  3. Jogurtowa maska od O'right - gęsta, treściwa i w 100% naturalna - po masce od J Beverly Hills to moja kolejna ukochana maska do włosów. Ale mam wielką słabośc do kosmetyków O'right bo ich dystrybutorem w Polsce jest moja przyjaciółka. 

I na koniec bubelki od Pantene - seria, która kompletnie nie zrobiła szału. Ot zwykły drogeryjny szampon i odżywka, chociaż 2 minutowa maska nie była wcale taka zła. Jeśli już sięgam po drogeryjne kosmetyki, to definitywnie stawiam na Aussie. 
Kolagen NanoTropoCollagen NTC czyli przekonaj się na własnej skórze

poniedziałek, grudnia 15, 2014

Kolagen NanoTropoCollagen NTC czyli przekonaj się na własnej skórze

Do tej pory znałam wyłącznie kolagen przyjmowany doustnie - dodawany do napoju w formie sproszkowanej lub w postaci drinków o niebotycznie wysokiej cenie. Kolagen w takiej formie - owszem pomógł mi na włosy, który przestały w końcu wypadać ale jeśli chodzi o moje oczekiwania w stosunku do poprawy stanu mojej skóry - nie zostały one niestety spełnione. Kiedy otrzymałam propozycję wypróbowania NanoTropoCollagenu NTC byłam trochę sceptycznie nastawiona - od dawna mam bowiem wrażenie, że na moją skórę - problematyczną ale dojrzałą, wiecznie odwodnioną, z bliznami po trądziku już nic nie pomoże, oprócz regularnych zabiegów u dermatologa. I chociaż kolagen stosuję dopiero od przeszło miesiąca - efekty są widoczne już po tak krótkim czasie.


NanoTropoCollagen NTC to aktywny kolagen naturalny nowej generacji w formie skoncentrowanego żelu. Doskonale nawilża, wygładza i uelastycznia skórę oraz wspomaga jej odnowę komórkową, skutecznie zapobiegając szeregowi dolegliwości. 

SPOWALNIA PROCESY STARZENIA SIĘ SKÓRY
  • Dodatkowo zawiera kwas hialuronowy
  • Jest odpowiedzialny za wygładzanie zmarszczek
SKUTECZNIE PRZENIKA DO SKÓRY WŁAŚCIWEJ
  • NTC ma zdolność przenikania w głębsze partie skóry
  • Uzupełnia braki tropokolagenu i kwasu hialuronowego
  • Głęboko nawilża i poprawia gospodarkę wodną skóry
IDEALNIE NAWILŻA I OCHRANIA SKÓRĘ
  • Zawiera niskie pH ok. 4
  • Tworzy ochronne środowisko
AKTYWNIE WSPOMAGA WALKĘ Z CELLULITEM
  • Tropokolagen utrzymuje strukturę komórek tłuszczowych
  • Widocznie eliminuje tzw. "pomarańczową skórkę"
WSPIERA ZWALCZANIE ROZSTĘPÓW NA CIELE
  • Odpowiada za wygładzanie czerwonawych blizn
  • Sprawia, że rozstępy są mniej widoczne
WYRÓWNUJE KOLORY I USUWA PRZEBARWIENIA
  • Działa szczególnie w przypadku cery dojrzałej
  • Zawiera połączenie tropokolagenu i melaniny
PRZYSPIESZA GOJENIE RAN , OPARZEŃ I BLIZN
  • Tropokolagen odpowiada za porządkowanie włókien kolagenowych
  • Zmniejsza widoczność blizn


Kolagen stosuję codziennie wieczorem po dokładnym oczyszczeniu twarzy z makijażu. Wyciskam kilka pompek produktu i nakładam na zwilżoną twarz kolistymi ruchami masując i wklepując go przez 5 min. Osobiście ta cześć aplikacji denerwuje mnie najbardziej, bowiem jestem osobą niecierpliwą i lubię nałożyć produkt, lekko go wklepać i pozostawić do wchłonięcia. Z kolagenem musimy uzbroić się w cierpliwość i trochę "pobawić". Podczas masażu nie można pozwolić aby skóra wysychała, kiedy czujemy, że kolagen nie ślizga nam się po twarzy, ponownie lekko ją zwilżamy (do tego stosuję wodę termalną). Po 5 minutach takiego masażu - skóra jest całkowicie sucha - jakbyśmy nic nie miały na twarzy. To znak, że kolagen wchłonął się całkowicie. Aplikację można zakończyć użyciem naszego ulubionego kremu lub balsamu, należy jednak pamiętać aby nie zawierały w swoim składzie związków cynku, siarki, kwasów owocowych i salicylowych, ceramidu, cytokinu czy retinolu. Wymienione substancje powodują, że kolagen traci swoje właściwości. W przypadku kiedy chcielibyśmy użyć takiego kremu, należy odczekać ok. 40 min. Po 40 minutach nakładam na noc ulubiony krem.

Kolagen ma żelową konsystencję (osobiście uwielbiam kosmetyki o żelowej konsystencji) i trochę dziwny bardzo naturalny zapach - czuję w nim... algi morskie ale zapach ten nie jest nieprzyjemny - tylko po prostu dość rzadko spotykany w kosmetykach. 


Działanie kolagenu odczuwamy i widzimy już po kilku zastosowaniach. Sucha do tej pory skóra, staje się bardziej miękka i lepiej nawilżona. Pory stają się mniej widoczne i doskonale oczyszczone a drobne zmarszczki wygładzone. Skóra skłonna do nadmiernej produkcji sebum reguluje jego wydzielanie i staje się mniej błyszcząca. Zmiany na skórze, pryszcze, drobne ranki goją się w błyskawicznym tempie. Jeśli chodzi i pielęgnację dojrzałej ale problematycznej skóry - to jest to dla mnie odkrycie roku - żaden krem, żadna maska (no może poza maskami GlamGlow) nie dawała tak szybko widocznego i odczuwalnego efektu poprawy skóry. Kolagen stosowałam już na 4 dzień po głębokim złuszczaniu kwasami u dermatologa - lekarz nie widział przeciwwskazań do jego stosowania, kiedy zobaczył naturalny skład produktu. To nie chemia - kolagen ntc to sama natura. Dla osób dojrzałych i tych borykających się z trądzikiem, kolagen ntc będzie idealnym rozwiązaniem. 

Produkt nie należy do najtańszych ale nie jest też przeraźliwie drogi. 50 ml opakowanie kosztuje bowiem 195 zł a opakowanie 300 ml - 495 zł. 


Teraz firma wprowadziła rabatu na zakup 50 ml kolagenu - jeśli macie ochotę to wykorzystajcie kod MXPTKG2 - ważny jest do 31 grudnia 2014 roku - obniży on wartość zamówienia o 15 zł
kolagen idealnie wpisuje się w "Kanony kobiecej urody" - cudownej książki z niesamowitymi zdjęciami
Essence Come to Town czyli limitka godna pożądania

piątek, grudnia 12, 2014

Essence Come to Town czyli limitka godna pożądania

W grudniu "Santa Claus is coming to town" czyli Essence na święta wprowadza właśnie najnowszą limitowaną serię Come to Town inspirowaną klimatem Bożego Narodzenia w Nowym Jorku. Mamy tutaj mocne i intensywne kolory kojarzące się z choinką przy Rockefeller Center, iskrzącymi bombkami i czerwienią Świętego Mikołaja. Ta seria od razu wprawi nas w bożonarodzeniowy klimat i z ochotą popędzimy do drogerii w jej poszukiwaniu. Seria jest już w sprzedaży w drogeriach Super Pharm.


Come to Town to seria składająca się z:
  • dwóch paletek cieni do powiek (01 make a wish oraz 02 naughty or nice?) cena 11,99 zł,
  • trzech kredek do oczu (01 make a wish, 02 naughty or nice? oraz 03 the most wonderful tree) cena 8,99 zł, 
  • dwóch cudownych pomadek (is that you, santa? oraz 02 wrapped in pink) cena 9,99 zł, 
  • dwóch kremowych i soczystych róży do policzków (01 is that you, santa? oraz 02 wrapped in pink) cena 9,99 zł,
  • połyskującego pudru do ciała w przesłodkim opakowaniu z puszkiem (01 make a wish) cena 13,99 zł,
  • dwóch serii lakierów do paznokci (01 naughty or nice? oraz 02 got my list?) cena 15,99 zł za zestaw, 
  • brokatowego topper'a w kolorze 01 the most wonderful tree cena 8,99 zł,
i jesteśmy gotowe na powitanie Nowego Roku - niekoniecznie na Times Square. A znajomym lub rodzinie możemy wysłać jedną z 5 ślicznych kartek z życzeniami świątecznymi (cena 8,99 zł).


Wśród lakierów odnalazłam odcień, który aktualnie jest lansowany jako kolor "must have" nadchodzącego roku. Słyszałyście o kolorze MARSALA? Pewnie tak - a jeśli nie to powiem Wam, że marsala to po prostu ciemny lekko przybrudzony bordowy odcień - coś pomiędzy czerwienią a brązem. Kolor marsala jest trochę smutny ale niesamowicie elegancki a w wydaniu lakieru z lilitowanej serii Essence jest bardzo seksowny. Dodatkowo lakier cudownie kryje nie smużąc chociaż niezbyt szybko wysycha - jestem w stanie przymknąć na to oko bo od czego mamy topy "fast dry"?


A teraz prezentacja lakieru z zestawu "naughty or nice? czy również i Wam podoba się tak bardzo jak mi? Ja jestem oczarowana, urzeczona i chyba zakochana. Do tego pomadka w pasującym odcieniu - również z serii Come to Town i ruszam na sylwestrową zabawę.

Rajskie zapachy czyli mydełka od Bath & Body Works

czwartek, grudnia 11, 2014

Rajskie zapachy czyli mydełka od Bath & Body Works

Chyba każda blogerka zna firmę Bath & Body Works - to marka, która dostarcza nam kosmetyki otulające swoimi magicznymi zapachami. Tam każda z nas znajdzie coś dla siebie - świece, balsamy, mgiełki zapachowe oraz mydełka - z tego właśnie słynie BBW.


Osobiście jestem wielką fanką mydełek w płynie- tych piankowych i tych z drobinkami - lekko pilingujących skórę a soczyste zapachy słodkiej mandarynki oraz ananasa podbiły moje serce. Mydełko w piance stosuję najczęściej do mycia dłoni ale też i buzi - jest delikatne, nie wysusza skóry a jego zapach utrzymuje się bardzo długo na skórze. 


Mydełka z drobinkami stosuję do mycia ciała - drobinki nie są mocnymi "ścierakami" ale masują delikatnie skórę i doskonale oczyszczają a zapach ananasa mmmmm to po prostu coś niesamowitego aż ma się ochotę go spróbować. 

Ceny mydełek to ok. 30 zł ale BBW często raczy nas promocjami, więc wszystkich zachęcam do polowania na przeceny. Uwaga - Bath & Body Works uzależnia!!!!

Karnawałowe nowości Drogerii Natura

środa, grudnia 10, 2014

Karnawałowe nowości Drogerii Natura

Oj ta Drogeria Natura - ciągle zaskakuje czymś nowym. Tym razem mamy iście karnawałowy bling bling czyli lakiery od My Secret Nail Art na bogato. 

MY SECRET NAIL ART limitowana edycja karnawałowa - osiem lakierów nawierzchniowych, które pozwolą wyczarować fantazyjny manicure, zarówno zastosowanych samodzielnie, jak również aplikowanych na inne lakiery. Pojemność 10 ml. Cena 6,99 zł. 

228 PEA GREEN DOTS, 229 RED ROSES WITH WHITE DOTS, 230 POPPIES AND THE BLUE SKY, 231 TURQUOISE AND BEIGE PASTEL GLITTER, 232 AMETHYST, 233 SPARKS OF THE NIGHT SKY, 234 ENDLESS NIGHT PARTY, 235 MILLION STARS. Dostępne od 4 grudnia 2014.


MY SECRET MATT FIXING POWDER - naturalna, matowa i gładka cera oraz doskonale utrwalony makijaż. Puder dostosowuje się do koloru skóry utrzymując perfekcyjny efekt przez cały dzień. Waga 9 g. Cena 11,99 zł. Dostępny od 4 grudnia 2014.


MY SCERET NATURAL BEUATY EYESHADOW PALETTE edycja karnawałowa PARTY TIME - paleta cieni, które sprawią, że Twój makijaż będzie olśniewać połyskiem i głębią koloru. Idealnie sprawdzą się podczas świątecznej kolacji, jak również karnawałowego szaleństwa. Jedwabista i delikatna struktura ułatwia aplikację. Cienie znakomicie przylegają do powieki i zachowują trwałość przez długi czas. Waga 8,5 g. Cena 11,99 zł.


KOBO PROFESSIONAL LONG LASTING LIP LINER - konturówka do ust. Wodoodporna formuła z wit. E i woskiem pszczelim. Miękki sztyft doskonale obrysowuje kontur ust. Funkcjonalne opakowanie zawiera temperówkę w kolorowej końcówce, która ułatwi codzienne użytkowanie. Cena 12,99 zł. 

Nowe kolory: 107 Pink Love, 108 Sensual Purple, 109 Drop of Wine, 110 Orange Kiss, zastąpią wycofane z oferty: 101 Fuchsia, 102 Orchid, 105 Coral Chic, 106 Hollywood Red (dostępne w cenie wyprzedażowej 5,99 zł).