Swatch'owisko czyli marykayatplay™ i Hello Sunshine

niedziela, czerwca 29, 2014

Swatch'owisko czyli marykayatplay™ i Hello Sunshine

Dzisiaj krótki post pokazujący swatche potrójnych cieni z serii marykayatplay™ oraz limitowanej letniej kolekcji Hello Sunshine.

Cienie marykayatplay™ są mocno metaliczne, dobrze napigmentowane i nałożone na bazę od Cashmere (moją ulubioną) trzymają się idealnie cały dzień (jedynie paletka Neapolitan oprósza się podczas aplikacji zostawiając pod oczami i wokół nich połyskujący shimmer - nie cierpię tego bo wtedy jestem za bardzo rozświetlona). Same jednak musicie przyznać, że kolory dużo lepiej prezentują się w rzeczywistości niż w paletce. Cena potrójnego cienia to 45 zł.

NEAPOLITAN


SUNSET BEACH


FIELD DAY


ELECTRIC SPRING


Cienie z limitowanej letniej serii Hello Sunshine są bardzo miękkie ale pomimo tego nie oprószają się podczas nakładania - są bardzo jedwabiste. Jeden cień w zestawie jest metaliczny, drugi matowy - jednak kolorystyka tej serii jest totalnie nie w moim guście - niby letnia a jednak jakaś taka... jesienna. Podwójny cień kosztuje 79 zł. 

po lewej Stonewashed po prawej Summer Sunset

Biały i czarny eyeliner - czyli jin i jang - biały eyeliner miał być hitem na lato jednak w wydaniu MK ma gęstą mazistą konsystencję i szybko się załamuje i kruszy. Czarny za to jest rzeczywiście przyzwoity - rysuje ładną kreskę, stapia się ze skórą, nie kruszy i utrzymuje na powiekach przez długi czas. Białemu definitywnie mówię - nie, natomiast czarnemu tak! Cena eyelinera to 79 zł.


Pomadki Hello Sunshine - podobnie jak cienie - miały być letnie a znowu mamy tutaj dość smutne, jesienne kolory. Według mnie, Mary Kay totalnie nie trafiło z kolorystyką tej limitowanej kolekcji. Pomadki są jednak trwałe, mają mocną pigmentację, pięknie pachną i dobrze się aplikują. Cena pomadki to 69 zł. 

I am hot czyli sexy malinowy błyszczyk My Secret Hot Colors

sobota, czerwca 28, 2014

I am hot czyli sexy malinowy błyszczyk My Secret Hot Colors

Nie lubię błyszczyków bo rzadko trafiają się błyszczyki bardzo trwałe. I niestety tak też jest w przypadku tego błyszczyka - jego trwałość jest rzeczywiście marna ale za to do pigmentacji i nasycenia koloru nie mogę się przyczepić. 


Pierwsze posunięcie pędzelkiem od razu daje nam bardzo mocny kolor i efekt tafli wody na ustach - są soczyste a kolor dosłownie skapuje z ust. Niestety radzę nie pic, nie jeść, nie dotykać a tym bardziej odradzam pocałunki jeśli nie chcemy aby kolor naszych ust odbił się całkowicie na partnerze czy tez kubku porannej kawy. 


Producent opisuje błyszczyki z serii Hot Colors od My Secret jako długotrwałe nawilżenie (tak) i delikatny kolor (definitywnie nie bowiem kolor nie jest wcale delikatny). Odcień, który pokazuję na ustach to 205 - mocna malina - uważam że jest prześliczny ale niestety zaraz po sesji został "zjedzony".

Dodatkowe jego walory to zapach - błyszczyk obłędnie pachnie likierem Amaretto i niska cena bowiem kosztuje całe 11,99 zł - ale to od Was zależy czy chcecie postawić na piękny chociaż krótkotrwały kolor.

We're going to Ibiza czyli neonowy piasek od Lovely

środa, czerwca 25, 2014

We're going to Ibiza czyli neonowy piasek od Lovely

Jakiś czas temu pokazywałam Wam neonowy piasek od Lovely w odcieniu mocnego różu. Dzisiaj nadszedł czas na neonka w odcieniu soczystej pomarańczy - iście letni i "jebutny" kolor. Miałam go na paznokciach podczas naszego blogerskiego weekendu w Sopocie a Monika z Blackdresses pięknie uchwyciła go na zdjęciach.


Nie wiem czy ten odcień jest nadal w sprzedaży, bo Lovely wprowadziło go bodajże jako serię limitowaną, ale jeśli szukacie fajnego pomysłu na letni manicure to Ibiza jest definitywnie doskonałym wyborem. W dodatku jak na lakier piaskowy nieźle się zmywa no i wysycha w trymiga. Taki manicure to ja lubię.


Co ciekawe, lakier świeci się w ultrafiolecie :) - zdjęcie ciut niewyraźne bo jedyną lampę UV znalazłam w busiku, który wiózł nas do Sopotu i ręka mi się trzęsła. 

Krem do zadań specjalnych czyli Arkana Sakura Repair naprawczy krem dla cery wrażliwej

niedziela, czerwca 22, 2014

Krem do zadań specjalnych czyli Arkana Sakura Repair naprawczy krem dla cery wrażliwej

To jest krem, który pojawił się w mojej kosmetyczce jeszcze zimą. I z uwagi na to, że nie stosowałam go codziennie - tylko wtedy, gdy moja skóra tego wymagała nadal go jeszcze mam. To krem z licencją do zadań specjalnych - taki kremowy James Bond - gdy skóra jest wyjątkowo podrażniona, spieczona czy po zabiegach kosmetycznych - własnie on przychodzi z pomocą. 


Bogaty krem z wysokim stężeniem ekstraktu z japońskiej wiśni - sakury, który łagodzi podrażnienia i niweluje zaczerwienienia skóry. Innowacyjny Lipex® AvoButter, w skład którego wchodzi olej palmowy, olej z avocado oraz masło Shea posiada wyjątkowe właściwości odbudowy płaszcza hydrolipidowego i ochrony skóry przed niekorzystnymi czynnikami zewnętrznymi. Kompleks ekstraktów roślinnych poprawia elastyczność naczyń włosowatych i zmniejsza ich widoczność. Dzięki multi-lamelarnej formule, krem szybko wchłania się, pozostawiając zregenerowaną, nawilżoną, miękką i aksamitną w dotyku skórę. Nie zawiera parabenów


Krem Sakura Repair zamknięty jest w 50 ml opakowaniu z wygodnym dozownikiem, który wypsikuje nam nawet najmniejsza ilość kremu. Cudowny ale bardzo delikatny zapach wiśni, bogata ale za razem lekka (tak tak to idzie w parze) konsystencja to jego wielkie zalety. 

Krem nadaje się do stosowania zarówno na dzień - doskonale nadaje się pod makijaż oraz na noc - wtedy stosuję trochę większą ilość. Rano podrażniona, spieczona czy popękana skóra odzyskuje równowagę - zaczerwienienia są praktycznie niewidoczne a suche skórki i łuszczenie - opanowane. Krem szybko i bardzo dobrze się wchłania - dlatego stanowi dobrą bazę pod makijaż - nie rolkuje się, nie waży, nie zostawia filmu a skóra jest aksamitna i nawilżona przez cały dzień. Ten krem to naprawa i regeneracja w mgnieniu oka a z uwagi na to, że nakładam go wyłącznie po zabiegach lub kiedy moja skóra dozna jakiegoś podrażnienia - pewnie posłuży mi jeszcze przez jakiś czas. 

Cena kremu w sklepie bmsalononline.pl to 105 zł - jak za takiego Jamesa Bonda wśród kremów, nie uważam aby była zbyt wygórowana.
Pomadka od FM Group czyli urocza Pale Fuchsia

sobota, czerwca 21, 2014

Pomadka od FM Group czyli urocza Pale Fuchsia

Od dłuższego czasu testuję kosmetyki od FM Group - są stosunkowo niedrogie, mają niezłe składy i dość ubogą to jednak dla mnie całkiem ciekawą kolorystykę. Kolejnym produktem, który lubię (chociaż jest w nim mała zadra) jest pomadka Extra Rich Lipstick w kolorze Pale Fuchsia


nadaje ustom zmysłowy kolor i delikatny połysk 
zawiera oleje: arganowy oraz jojoba, o właściwościach nawilżających i regenerujących 
masło shea zmiękcza i wygładza usta, zapobiegając ich pękaniu i pierzchnięciu 
witamina A przyspiesza odnowę komórek naskórka, witamina E działa przeciwrodnikowo, a witamina F odżywia i natłuszcza usta 
zawiera filtry UV 
do każdej pomadki idealnie dopasujesz automatyczną konturówkę


Pomadka rzeczywiście ma odcień delikatnej fuksji wpadającej w malinę - doskonale nawilża usta i sunie po niech jak masełko (nie jest tępa jak niektóre pomadki). Długo utrzymuje się na ustach i daje ładny trochę holograficzny połysk.

Zadra, o której pisałam wcześniej to niestety widoczne chociaż bardzo drobne drobinki brokatu, które według mnie trochę psują ładny efekt jaki daje. Uważam, że FM Group powinno pozbyć się drobinek, bo sama pomadka jest bardzo dobra i rano przed wyjściem do pracy często po nią sięgam - idealnie komponuje się z moim typem urody a nie czuję się w niej wyzywająco. Mi osobiście drobinki nie przeszkadzają ale wiem, że wiele z Was ich nie znosi. 

Cena pomadek Extra Rich Lipstick od FM Group, które występują w 5 odcieniach (Hot Red, Pale Fuchsia, Sunrise Pink, Australian Sand, Sweet Latte) to 25,90 zł.

Nawilżenie i regeneracja czyli maseczki od Love Me Green

piątek, czerwca 20, 2014

Nawilżenie i regeneracja czyli maseczki od Love Me Green

Maseczki do twarzy stosuję bardzo regularnie. Praktycznie codziennie, wieczorową porą na moją buzię idą zamiennie - maska od Bee Pure, która niweluje zmarszczki oraz maseczki od Love Mee Green - nawilżająca i regenerująca. Pielęgnację do twarzy od Love Mee Green bardzo sobie cenię - kremy do twarzy oraz te maseczki są cudownym zastrzykiem energii dla skóry. Jednak pielęgnacja do ciała od LMG jakoś nie do końca mi pasuje. 


Ale wróćmy do maseczek - powiem Wam, że jako pierwsza miałam okazję otrzymać te kosmetyki do testowania - w regularnej sprzedaży są od niedawna - i tym bardziej się cieszę że są one w sprzedaży bo to maseczki idealne do suchej i pozbawionej blasku skóry. 

Maseczki są bardzo do siebie zbliżone - zarówno pod kątem cudownego ożywczego zapachu soczystych owoców (kiedy mam je na twarzy, przez ten czas mam rzeczywiście wzmożony "ślinotok" bowiem dość mocno pachną cytrusami - zwłaszcza maska nawilżająca - czujemy tutaj pomarańcz i grejpfrut a regenerującej dodatkowo miód. 


Maska nawilżająca to silnie nawilżający koktajl z naturalnych olejków makadamia i sezamowego sprawia, że skóra staje się jedwabista w dotyku. Aktywnie nawilżające składniki jak ekstrakty z białego łubinu i czerwonej winorośli przywracają skórze jędrność. Przeznaczona jest dla wszystkich rodzajów skóry.

Maska regenerująca to ujędrniające wyciągi z żyta i liści czerwonej winorośli, minimalizują linie i zmarszczki. Odżywcze ekstrakty z masła shea i organicznego oleju sezamowego przywracają skórze nawilżenie i elastyczność. Przeznaczona jest dla wszystkich rodzajów skóry. 


Obie maseczki nakładam na dużo dłużej niż sugeruje nam producent - chodzę w niej praktycznie cały wieczór i zmywam dopiero podczas wieczornej kąpieli. W ten oto sposób silnie nawilżam i regeneruję moją skórę. Zarówno jedna i druga maseczka rewelacyjnie nawilżają skórę - staje się ona mięciutka i bardziej sprężysta. Dodatkowo maska regenerująca wygładza skórę i łagodzi podrażnienia. Maski mają dość rzadką ale nie spływającą konsystencję (nawilżająca jest odrobinę rzadsza), są białe i nie wchłaniają się ani nie zastygają na twarzy. Bardzo dobrze się rozsmarowują po twarzy i dają niesamowity zastrzyk energii. Chodzę więc sobie z białą buźką co drugi dzień i straszę psa. 


Gdybym miała wybierać - która z maseczek jest lepsza - ciężko byłoby mi wybrać - zarówno jedna jak i druga spełnia obietnice i w sumie ich działanie jest bardzo podobne. Chyba częściej sięgam po wersję nawilżającą bo to jej ubyło mi najwięcej. 

Cena maseczki nawilżającej to 69,90 zł, natomiast regenerująca kosztuje 79,90 zł.