Meteoryty od Kobo Professional czyli zrobiona w kulkę

piątek, marca 14, 2014

Meteoryty od Kobo Professional czyli zrobiona w kulkę

Każda z nas marzy o słynnych meteorytach od Guerlain. Ja owszem, chociaż przy mojej cerze powinnam unikać produktów rozświetlających, bowiem jeszcze bardziej podkreślają niedoskonałości skóry. 


Kiedy tylko Kobo Professional wprowadziło do swojej oferty kuleczki imitujące meteoryty, wierciłam dziurę w brzuchu Saurii - jeśli gdzieś na nie trafi to koniecznie musi mi je kupić. W końcu podczas wspólnych zakupów w Drogerii Natura dobre kilka miesięcy temu dorwałam je za całe 24 zł.


Nie mam kompletnie porównania do meteorytów od Guerlain ale bieda-meteoryty od Kobo niestety mnie rozczarowały. Efekt uzyskiwany na skórze jest tak delikatny i subtelny, że aparat nie chciał go kompletnie uchwycić, tak więc musicie się zadowolić zdjęciami na łapce - ale same widzicie jak słabo są napigmentowane. Są też dość twarde i chyba dlatego podczas nabierania pędzlem prawie nic na nim nie osiada. No cóż...ale i tak słodko wyglądają... Ot taki gadżecik na mojej toaletce...

Znacie te kulki? Jak się Wam spisują? 

Taniocha a jaka radocha czyli pędzle Sense & Body z Hebe

środa, marca 12, 2014

Taniocha a jaka radocha czyli pędzle Sense & Body z Hebe

Kilka tygodni temu, będąc z Saurią w Hebe, mój wzrok powędrował na tanie pędzelki firmy Sense & Body. Marta powiedziała - weź, są całkiem niezłe... no i ta cena. Pędzel do cieni kosztował bowiem ok. 7 zł a ten do kresek ok. 6 zł. Ponieważ nie mam wielu pędzli do makijażu oczu a w końcu zaczynam się do nich przekonywać stwierdziłam, że za taką cenę nie ma co - trzeba brać!


I rzeczywiście - jestem bardzo miło zaskoczona tymi pędzlami - ich włosie jest mięciutkie, milutkie - nie wypada podczas aplikacji i ich czyszczenia, a malowanie nimi oczu to czysta przyjemność.  

Pędzel do cieni nabiera taką ilośc jaka jest nam potrzebna, miękko sunie po powiece i o dziwo fajnie blenduje (kiedyś nawet nie wiedziałam co to oznacza ha ha) - poręczny trzonek niby elegancko ozdobiony dżetem wygląda trochę tandetnie ale co tam, ważne, że pędzel sprawdza się podczas użytkowania a kosztował grosze.

Pędzel do kresek, chociaż osobiście wole lekko ścięte, również świetnie sobie radzi z kreską - ja używam go do robienia kreski cieniem na mokro (nie ma żelowego eye-linera i chyba muszę jakiś zakupić, bo ostatni niewypał z Sephory  powędrował do kosza).

Jeśli nie chcecie wydawac majątku, a szukacie całkiem przyjemnych pędzli to zerknijcie na te od Sense & Body w Hebe.

2 w 1 czyli cień od Kobo Professional w kolorze 322 Copper

poniedziałek, marca 10, 2014

2 w 1 czyli cień od Kobo Professional w kolorze 322 Copper

Ostatnio moim ulubieńcem stał się wypiekany cień do oczu od Kobo Professional w kolorze 322 Copper. To bardzo zimny brudny róż z metalicznym wykończeniem. Ja stosuję go zarówno na policzki jako róż oraz na powieki jako cień. 


Kiedy tylko zaczęłam podkreślać nim policzki, ciągle słyszałam pytanie "co takiego używam?". Kiedy odpowiadałam, że to cień do oczu - widziałam zdziwienie na twarzach moich koleżanek. Cień wypiekany od Kobo kosztuje 19,99 zł za sztukę - to dość dużo za pojedynczy cień, ale kiedy stosujemy go również jako różu do policzków - cena już nie wydaje się być taka wysoka. Na policzkach sprawdza się idealnie - nie wyciera, nie blaknie, pięknie rozświetla i nadaje koloru ale z uwagi na bardzo mocną pigmentację musimy go wyczuć aby nie przesadzić z kolorkami.

Ja uważam, że uzyskany efekt jest śliczny - powieki i policzki dokładnie w tym samym kolorze to sposób na szybki i idealny makijaż, kiedy pod ręką mamy tylko jeden produkt. 

Energetyzująca pianka do twarzy od Love Me Green

wtorek, marca 04, 2014

Energetyzująca pianka do twarzy od Love Me Green

Do tej pory moją ulubioną pianką do mycia twarzy była pianka od Pharmaceris i to do niej porównuję piankę od Love Me Green, która właśnie zdeklasowała naszą rodzimą markę. 

Pianka zamknięta jest w 100 ml opakowaniu (Pharmaceris posiada 150 ml opakowanie) typu airless z pompką. Pompka działa doskonale - wyciskając nawet najmniejszą ilość pianki. Zapach kosmetyków Love Me Green jest rzeczywiście ich wielkim atutem - tutaj dominuje słodki zapach kwiatów frangipani - bardzo go lubię chociaż na początku wydawał mi się lekko mdły i słodki. Pianka Pharmaceris nie posiada natomiast zapachu.


Obie pianki są lekkie i puszyste jak obłoczek, doskonale oczyszczają skórę z makijażu i nadmiaru sebum. Skóra po użyciu pianki od Love Me Green jest lekko "skrzypiaca" a po użyciu pianki od Pharmaceris - śliska w dotyku. Zarówno jeden jak i drugi efekt bardzo lubię. Plusem pianki Pharmaceris jest to, że widzimy jak jej ubywa - ma przezroczyste opakowanie - natomiast nie widzimy ilości produktu w przypadku Love Me Green. Plusem pianki od LMG jest jej wydajność - opakowanie 100 ml starczyło mi na dwa miesiące stosowania, gdzie 150 ml opakowanie Pharmaceris skończyło mi się już po miesiącu. Pianka od LMG nie podrażnia oczu, jest ultra delikatna i niezwykle przyjemna w użytkowaniu. Jednak dostępność wyłącznie przez internet trochę może zniechęcić do jej zakupu bowiem Pharmaceris jest dostępne w każdej aptece.


Chociaż cenowo pianka od LMG jest droższa i ma mniejsze opakowanie (39,90 zł), to jednak jest bardziej wydajna i to rzeczywiście przeważa na jej korzyść. Osoby, które znają się na składach kosmetyków mogą też porównać składy tych dwóch świetnych produktów:

Skład pianki Love Me Green:
AQUA (WATER), ALOE BARBADENSIS LEAF JUICE*, ROSA DAMASCENA (ROSE) FLOWER WATER*, DISODIUM COCOYL GLUTAMATE, CENTAUREA CYANUS (CORNFLOWER) FLOWER WATER*, SODIUM COCOAMPHOACETATE, GLUCONOLACTONE, SODIUM BENZOATE, SODIUM COCOYL GLUTAMATE, POTASSIUM SORBATE, CAPRYLYL/CAPRYL GLUCOSIDE, GLYCERIN, CITRIC ACID, HYDROLYZED LINSEED EXTRACT*, SODIUM HYDROXIDE, PARFUM (FRAGRANCE), BENZYL ALCOHOL, CALCIUM GLUCONATE, DEHYDROACETIC ACID, MELILOTUS OFFICINALIS EXTRACT, CARICA PAPAYA (PAPAYA) FRUIT EXTRACT, LIMONENE, CITRONELLOL, CITRAL, LINALOOL, COUMARIN, GERANIOL, FARNESOL, ISOEUGENOL, EUGENOL, BENZYL BENZOATE, BENZYL SALICYLATE, METHYL 2-OCTYNOATE, HYDROXYIOSHEXYL 3-CYCLOHEXENE CARBOXALDEHYDE, HYDROXYCITRONELLAL, HEXYL CINNAMAL, ALPHA-ISOMETHYL IONONE, AMYL CINNAMAL, AMYL CINNAMYL ALCOHOL, ANISE ALCOHOL, CINNAMYL ALCOHOL, BUTYLPHENYL METHYLPROPIONAL, BENZYL CINNAMATE, CINNAMAL
* z upraw ekologicznych

Skład pianki od Pharmaceris:
Aqua, Glycerin, Betaine,Cocamidopropyl Betaine, Methyl Gluceth-20, Disodium Ricinoleamido MEA-Sulfosuccinate, PEG-7 Glyceryl Cocoate, Panthenol, Hydroxyethylcellulose, Disodium EDTA, Lonicera Caprifolium (Honeysuckle) Flower Extract, Inulin, Lonicera Japonica (Honeysuckle) Flower Extract, Ethylhexylglycerin, Citric Acid, Alpha-Glucan Oligosaccharide, Phenoxyethanol
Serum multiwitaminowe od Organique czyli żurawinowe SPA

niedziela, marca 02, 2014

Serum multiwitaminowe od Organique czyli żurawinowe SPA

Organique ma w swojej ofercie kilka interesujących produktów o których istnieniu nie miałam pojęcia bo ciągle stawiam na ich produkty do kąpieli i nawilżania ciała. Wybierając produkty do testów w ramach projektu Przyjaciółki Organique, wybrałam sobie również żurawinowe serum multiwitaminowe z serii terapie SPA (Multi-Vitamin Serum Cranberry & Abi Complex). 


Aktywny, multiwitaminowy koncentrat o silnym działaniu rewitalizującym i odmładzającym skórę. Wyciąg z żurawiny to witaminowa bomba, która w połączeniu z ziołowymi wyciągami ABI COMPLEX chroni DNA komórkowe przed uszkodzeniami oraz wzmacnia aktywność obronną skóry. Składniki preparatu wpływają także na produkcję włókien kolagenowych, poprawę kondycji naczynek krwionośnych, rozjaśnienie przebarwień oraz odpowiednie napięcie i nawilżenie skóry.


Co ciekawe, na opakowaniu jest napisane, że jest to produkt do ciała - ja postanowiłam jednak stosować go do twarzy - jak maseczkę. W końcu twarz to też ciało :) Ma delikatną żelową konsystencję i jest niesamowicie wydajne. Do tego dołóżmy cudowny i rozkoszny zapach żurawiny i mamy w domu swoje własne SPA. Tak jak napisałam, serum nakładam kilka razy w tygodniu po zmyciu makijażu - jak maseczkę ale trzymam je na twarzy nawet kilka godzin. Można zastosować je jako maskę na noc, chociaż tutaj bym akurat nie ryzykowała bo nie wchłania się całkowicie (po nałożeniu grubej warstwy) i możemy się przykleić do poduszki. 


Generalnie co uzyskujemy stosując regularnie serum żurawinowe na naszą buźkę - mega nawilżenie i zmiękczenie skóry a także jej wygładzenie i rozświetlenie. Szara, zmęczona skóra dostaje zastrzyk witamin i staje się rzeczywiście ładniejsza i bardziej promienna. Nadal walczę z przebarwieniami i to serum akurat nie spowodowało ich rozjaśnienia ale skóra twarzy rzeczywiście jest bardziej wypoczęta. To świetny produkt po męczącym dniu lub zarwanej nocy - odświeży, nawilży a zapach doda nam energii. Witaminowa bomba i nawilżająca maseczka w jednym.

Cena 100 ml słoiczka to ok. 40 zł.
Matowo i fioletowo z lakierem Golden Rose Matte

piątek, lutego 28, 2014

Matowo i fioletowo z lakierem Golden Rose Matte

Dawno nie kupowałam matowych lakierów, aż ostatnio natknęłam się na wysepkę Golden Rose i oczywiście chwyciłam za bardzo ciemny ale matowy fiolet - to numerek 09. 


Zawsze lubiłam te lakiery bowiem chyba żaden lakier na świecie (oprócz piaskowych) nie wysycha w ciągu 3 minut i to pomalowany aż 3 warstwami. Niestety te lakiery mają to do siebie, że podkreślają pofalowaną płytkę moich paznokci i do tego szybko się wycierają na końcach i zarysowują. Ale co tam - zawsze możemy dołożyć jeszcze jedną warstwę lub pomalować nabłyszczającym topem - zobaczcie jak pięknie wyszedł ten efekt na małym paluszku. 

Oto efekt w sztucznym świetle lampy flash


I kilka zdjęć w świetle dziennym