O tym jak z piasku od WIBO zrobić galaxy nails w 3D

wtorek, stycznia 28, 2014

O tym jak z piasku od WIBO zrobić galaxy nails w 3D

Piaski okupują blogosferę już od dawna. Ja postanowiłam zrobić mały eksperyment i na piasek od Wibo nałożyć żelowy top coat od Inglota. Co mi wyszło? Galaxy nails z efektem 3D - uważam, że uzyskany efekt jest fantastyczny - piaskowa struktura lakieru została całkowicie zniwelowana żelową powłoką a widać tylko ciemny granat i zatopione morskie drobinki. 


Tak wygląda zwykłe, tradycyjne piaskowe wykończenie paznokci lakierem WOW Glamour Sand - trochę już wieje nudą. 


A oto jak prezentuje się efekt galaxy nails po nałożeniu żelowego top coatu od Inglot, o którym pisałam w tym poście <KLIK> - jak Wam sie podoba uzyskany efekt - wolicie tradycyjną piaskową wersję czy stuningowaną i odpicowaną na żelowo?

zdjęcia z lampą
i w świetle dziennym
Jak płatek róży czyli pomadka Avon Pink Renewal

poniedziałek, stycznia 27, 2014

Jak płatek róży czyli pomadka Avon Pink Renewal

Nigdy wcześniej nie miałam pomadek od Avon - teraz mam ich sporo i z czasem zamierzam zaprezentować je wszystkie. Na pierwszy rzut idzie szminka - z serii "Doskonałość absolutna" w odcieniu Pink Renewal - to bardzo delikatny i subtelny kolor różu bez drobinek czy metalicznego i perłowego wykończenia. Chociaż odnoszę wrażenie, że strasznie blado i trupio wyglądam w tym odcieniu - chyba lepiej mi w mocniejszych i bardziej zdecydowanych kolorach.


Pomadka bardzo dobrze nawilża usta, nie podkreśla suchych skórek i daje ustom aksamitne wykończenie. Utrzymuje się na ustach dość długo ale jeśli w tym czasie jemy czy pijemy - niestety musimy ją poprawić.

Opakowanie jest proste, plastikowe i mam wrażenie, że dość kruche - nie wiem jak potoczą się jego losy ale póki leży w moim kuferku to jest bezpieczne. 


Pomadki z serii "Doskonałość absolutna" występują w szerokiej gamie kolorystycznej ale niestety na stronie Avon nie ma pokazanych realistycznych zdjęć i odzwierciedlenia kolorów, dlatego też bałabym się zamawiać je w tzw. "ciemno". W chwili obecnej trwa promocja na te pomadki i kosztują 15,99 zł za sztukę, kiedy ich regularna cena wynosi 32 zł - uważam, że zdecydowanie za dużo. Avon powinien pozostać przy cenie 15,99 zł a wtedy będą rozchodzić się jak świeże bułeczki.

Witaminy C i E nawilżają i odżywiają usta, a zawarty w formule szminki kolagen ujędrnia je. Pomadka pielęgnuje i zapewnia ochronę delikatnej skórze ust dzięki filtrowi SPF 15.

Eisenberg Hydra Lifting czyli boskie nawilżenie w mega cenie

piątek, stycznia 24, 2014

Eisenberg Hydra Lifting czyli boskie nawilżenie w mega cenie

Staram się nie stosować byle jakich kremów do twarzy - drogeryjne marki nie do końca się u mnie sprawdzają i trochę się ich boję. Moja skóra jest bardzo wymagająca - po pierwsze nie jest już pierwszej młodości, po drugie jest mega problematyczna z tendencją do wyprysków, po trzecie jest trochę wymęczona i przesuszona zabiegami dermatologicznymi lub medycyny estetycznej, którym co jakiś czas się poddaję.


Selektywnie wybieram kremy do twarzy a dzięki blogowi, mam okazję testować kosmetyki, na które normalnie nie byłoby mnie stać i tak jest w przypadku ekskluzywnej marki Eisenberg, która jest dostępna wyłącznie w drogeriach Sephora.

Krem Hydra Lifting stosowałam codziennie od początku grudnia - na dzień i na noc i muszę przyznać, że przez ten okres nie wiedziałam co to znaczy przesuszona skóra - nawet po zabiegach u dermatologa. 


Krem zamknięty jest w estetycznym słoiczku (z dołączoną szpatułką) i posiada bardzo lekką, puszystą konsystencję z maleńkimi mikrokapsułkami witamin C i E, które podczas smarowania dość szybko i dokładnie rozpuszczają się. Krem pięknie pachnie i wchłania się błyskawicznie zostawiając skórę satynową i aksamitną w dotyku - doskonale nadaje się pod makijaż bowiem nawilża skórę ale też nie nadaje jej tłustego filmu. Na noc stosowałam większą ilość kremu - również pod oczy - wtedy działał jak super nawilżająca maseczka. Rano skóra była wypoczęta, lekko promienna i milutka. Drobne zmarszczki stawały się mniej widoczne, skóra lekko napięta (ale nie ściągnięta) a co najważniejsze krem nie zapychał i nie blokował porów.

Zimową porą nie tylko świetnie nawilżał i utrzymywał ten efekt przez długi czas ale również koił drobne podrażnienia po zabiegach dermatologicznych. Niestety krem właśnie mi się kończy - ale 50 ml słoiczek starczył mi na dwa miesiące stosowania na dzień i na noc.
Love me or hate me czyli szampon organiczny od Love Me Green

czwartek, stycznia 23, 2014

Love me or hate me czyli szampon organiczny od Love Me Green

Moje włosy jednak lubią silikony. Naturalne i organiczne szampony (za wyjątkiem tych od Organics Beauty) nie należą do moich ulubieńców bowiem brak silikonów powoduje, że po umyciu przed nałożeniem odżywki włosy niestety są tępe w dotyku. I tak właśnie jest w przypadku szamponu od Love Me Green.


Szampon ma dość małą bowiem 200 ml pojemność ale muszę przyznać, że jest wyjątkowo wydajny lecz pamiętajcie - chociaż mam bardzo krótkie włosy to jednak głowę myję zawsze dwa razy. Rzeczywiście świetnie oczyszcza skórę głowy i włosy z lakieru i innych środków do stylizacji, nie wysusza skóry i nie powoduje jej swędzenia (miałam z tym problem po stosowaniu szamponu Garnier Fructis Goodbye Damage). Dobrze się pieni (a to lubię w szamponach) i łatwo spłukuje. Jednak tak jak napisałam - po spłukaniu włosy nie są milutkie i miękkie tylko tępe i niezbyt przyjemne w dotyku i dopiero dobra odżywka lub maska przywraca włosy do stanu jaki lubię.


Szampon bardzo ładnie pachnie - słodko i owocowo, producent określa ten zapach jako zapach kwiatów frangipani - jest egzotyczny, kwiatowy. Można się w nim doszukać wielu różnorodnych nut zapachowych: począwszy od owocowej, trochę jakby kremowej brzoskwini, poprzez wiosenny jaśmin, na zmysłowej tuberozie skończywszy.

No i kosztuje 34,90 zł - więc za naturalny szampon to nie jest zbyt wygórowana cena bowiem ceny kosmetyków naturalnych bywają często bardzo wysokie.

Duży plus za skład szamponu, za zapach i za cenę - minus za to, że włosy nie są milutkie po ich umyciu.


Mineralnie i naturalnie czyli błyszczyk Lily Lolo Scandalips

środa, stycznia 22, 2014

Mineralnie i naturalnie czyli błyszczyk Lily Lolo Scandalips

Uwaga, oto błyszczyk, który dosłownie uzależnia a nie jestem fanką błyszczyków - na co dzień wolę pomadki. Jednak Lily Lolo Scandalips to nie tylko błyszczyk, który obłędnie pachnie czekoladą, to nie tylko cudowne nawilżenie nawet najbardziej spierzchniętych ust ale odcień Scandalips to kolor, który odejmuje lat - tak jest w moim przypadku.


Naturalny błyszczyk od Lily Lolo to odkrycie i bezsprzeczny ulubieniec ostatniego miesiąca - uwielbiam go za kolor, za zapach za to, że nie skleja ust i nadaje im efekt tafli wody. Czuję się w nim młodsza o 10 lat - bowiem Scandalips to delikatny odcień płatków róży z drobinkami, które na ustach są jednak kompletnie niewidoczne. Milutka i miękka pacynka do aplikacji ułatwia nam nakładanie błyszczyka a poręczne opakowanie zmieści się w każdej kosmetyczce. 


Po raz pierwszy mam przyjemność stosowania naturalnego błyszczyka do ust i pierwsze, co mnie uderzyło po jego otwarciu to realistyczny zapach czekolady - wiem wiem są wśród Was jego przeciwniczki ale ja czekoladowe zapachy w kosmetykach uwielbiam i już. Po drugie smak - jeśli obliżemy usta to również poczujemy delikatny czekoladowy smak no i przecież nie zjadamy chemii - to ważne. Po trzecie - mega nawilżenie na bardzo długi czas - błyszczyk działa jak opatrunek na usta i wiem, że z nim nawet podczas mrozów będę wyglądać dobrze. Jeśli chodzi o trwałość - to jak to z błyszczykami - szału nie ma ale nawet jak się trochę zetrze to nadal czujemy na ustach miłe nawilżenie i delikatny glow.

Kosmetyki mineralne do najtańszych nie należą ale musimy sobie zadać pytanie - może czasem warto zainwestować w kosmetyk, który nie jest naszpikowany chemią i który ma pozytywny wpływ na kondycję naszej skóry czy ust.

Cena błyszczyka to 42,90 zł więc cenowo plasuje się jak marki IsaDora czy Gosh. A jednak mamy tutaj do czynienia z kosmetykiem, który możemy bez obaw nazwać naturalnym i bezpiecznym.

Relaks w SPA Piękność Dnia

wtorek, stycznia 21, 2014

Relaks w SPA Piękność Dnia

Od jakiegoś czasu jestem stałą bywalczynią gabinetów kosmetycznych, SPA i gabinetów medycyny estetycznej. Nie nazwałabym siebie ekspertką w tych kwestiach, ale jestem kobietą świadomą swojego wieku i tego, że regularne wykonywanie zabiegów ma jednak duży wpływ na kondycję mojej skóry. Poza tym, która z nas nie lubi być rozpieszczana podczas takich kosmetycznych rytuałów?


W ubiegłym tygodniu miałam okazję odwiedzić Medical SPA Piękność Dnia, które mieści się w willi na Warszawskim Wilanowie. To ustronne, przytulne i bardzo intymne miejsce, gdzie możemy po prostu odpłynąć poddając się relaksacyjnym zabiegom na twarz i ciało.

Z uwagi na to, że co miesiąc poddaję się inwazyjnemu zabiegowi Skinboosters, który wykonuje lekarz dermatolog, z oferty Piękności Dnia wybrałam głęboki zabieg nawilżający diego dalla palma.


Opis zabiegu
Etap 1 - Faza Odtruwanie komórek - demakijaż oczu preparatem Eye/lip make-up removing oil, następnie micelarne mleczko zmywające na całą twarz i szyje oraz tonizacja również na całą twarz i szyję.

Etap 2 - Rytuał powitalny dla przywrócenia najlepszej równowagi w ciele i umyśle; korzystając z oleju behawioralnego o orientalnym bukiecie zapachowym wykonujemy masaż otwierający.

Etap 3- Piling enzymatyczny po peelingu skóra oczyszczona jest z martwych komórek naskórka.

Etap 4- masaż nawilżający.

Etap 5 - koncentrat ceramidowy- fluid o jedwabistej konsytencji który jest prawdziwym balsamem dla suchej skóry pomagając w jej odbudowie.

Etap 6 - alginatowa maska- intensywnie nawilżająca maska i naprawcza dla szczególnie odwodnionej i suchej skóry, odświeża i przywraca równowagę wodną skóry, chroniąc ją przed podrażnieniem i rozciąganiem jednocześnie redukując zaczerwienienie. Pozostawiamy maskę na 10 minut a w tym czasie wykonywany jest masaż dłoni.

Na zakończenie zabiegu nakładamy krem nawilżający z SPF 15. ( MOISTURISING CREAM SPF 15).


Byłam przekonana, że po zabiegu skóra będzie lekko zaczerwieniona a stany zapalne zaognione i nawet wzięłam ze sobą niezbędnik aby na szybko umalować się gdybym nie wyglądała "zbyt wyjściowo". Makijaż nie był jednak konieczny co mnie pozytywnie zadziwiło bowiem z reguły po wyjściu z gabinetu wyglądam jak upiór. Skóra była dobrze nawilżona i poziom nawilżenia utrzymał się przez kilka dni tak, że nawet piątkowy zabieg Skinboosters nie wywołał podrażnień. Moja pani dermatolog powiedziała, że dzięki regularnym zabiegom, które robię już od dobrych kilku lat moja skóra jest gęsta jak u nastolatki (chociaż nadal problematyczna). 

W Piękności Dnia spędziłam ponad dwie godziny - wyszłam zrelaksowana (miałam bardzo spięte mięśnie, co wyszło podczas masażu) i pełna energii a Pani Ewa - która wykonywała zabieg okazała się bardzo ciepłą i sympatyczną osobą doskonale znającą się na tajnikach pielęgnacji - przegadałyśmy praktycznie cały zabieg. 

Powiem Wam jeszcze, że niedługo wracam do Piękności Dnia i tym razem poddam się zabiegowi na ciało za pomocą maszyny "icoone" - jestem go bardzo ciekawa, bowiem zazwyczaj to moja twarz zaznaje przyjemności a przecież nie możemy zapominać i o naszym ciele.

Medical SPA Piękność Dnia
ul. Rumiana 108A
02-956 Warszawa
Tel.: 22 858 77 09 / 603 585 814
Godziny otwarcia: 
Pn-Pt 09:00-20:00 
Sb 09:00-15:00