Rozczarowana czyli tonik Orientana imbir i trwa cytrynowa

wtorek, września 08, 2015

Rozczarowana czyli tonik Orientana imbir i trwa cytrynowa

Na ten tonik polowałam podczas przedostatnich Targów Beauty. Był zachwalany przez koleżanki i od razu skierowałam swoje kroki w stronę stoiska Orientana aby kupić go po okazyjnej cenie. 


Niestety tonik kompletnie nie sprostał moim wymaganiom. Po pierwsze zapach - bardzo mocny, drażniący nos zapach imbiru i trawy cytrynowej i chociaż jestem fanką zarówno jednego jak i drugiego zapachu, to w przypadku tego toniku ten mocny zapach po prostu strasznie mnie denerwuje - jest definitywnie ZA mocny. Do tego fakt, iż tonik ma atomizer i psikam go sobie bezpośrednio na twarz - czuję, że zarówno skóra, dekolt jak i włosy przesiąkają tym drażniącym zapachem. 


Okay, ma przyjazny dla skóry skład ale kompletnie nie spełnił swojego zadania - imbir i aloes miały działać przeciwzapalnie ale tonik wcale nie łagodził skóry, na której pojawiały się pryszcze. Po prostu jakbym psikała wodą - wodą, która w dodatku strasznie szczypała w oczy. Nie wiem, może dla niektórych z Was tonik wcale nie okaże się kitem ale jednak zaczynam utwierdzać się w przekonaniu, że naturalne kosmetyki nie do końca służą mojej wymagającej skórze. 

Cena toniku to 26 zł - w sumie już nawet nie pamiętam ile za niego zapłaciłam na Targach Beauty ale z pewnością ponownie po niego nie sięgnę.

Kamuflaż czyli Catrice Liquid Camouflage

niedziela, września 06, 2015

Kamuflaż czyli Catrice Liquid Camouflage

Bez korektora nie ruszam się nigdzie. Kiedyś zapytana, który kosmetyk zabrałabym ze sobą na bezludną wyspę - bez wahania odpowiedziałam, że korektor kamuflujący od Catrice - ten słynny w słoiczku. Teraz marka Catrice wprowadziła na rynek absolutną nowość czyli korektor kamuflujący w płynie Liquid Camouflage, który w dodatku jest wodoodporny. 


Korektor występuje w dwóch wariantach kolorystycznych jaśniutkim i porcelanowym 010 Porcelain oraz ciemniejszym ale bardzo naturalnym 020 Light Beige. Od lat używam odcienia 020 Light Beige w wariancie "słoiczkowym" i ten odcień jest dla mnie stworzony. Teraz jednak jestem opalona i chociaż jest ciut za jasny to i tak krycie, jakie daje - jest bardzo dobre. Odnoszę jednak wrażenie, że ten sam kolor ze słoiczka jest jednak ciut ciemniejszy. 


Korektor ma płynną konsystencję i jest dobrze napigmentowany, co daje nam całkiem porządne krycie - w moim przypadku przebarwień lub pryszczy. Po aplikacji wygodną pacynką (do korektora w słoiczku używam pędzelka) korektor delikatnie wklepuję. Nie tworzy w tym miejscu skorupy i nie wysusza posmarowanych miejsc. Nie zapycha też porów i nie powoduje tym samym wysypu pryszczy. 


Stopień krycia jest jednak odrobinę słabszy niż brata w słoiczku ale dzięki temu idealnie nadaje się pod oczy w celu ukrycia cieni. Korektora w słoiczku nie stosowałam pod oczy bowiem był za ciężki. Liquid Camouflage od Catrice ma właśnie tę przewagę, że jest lżejszy. Miałam go ze sobą na wakacjach w Grecji i idealnie sprawdził się podczas 40-stopniowych upałów oraz kąpieli w basenie i morzu  - rzeczywiście jest wodoodporny. 


Jeśli szukacie niedrogiego (14,99 zł) i dobrze kryjącego ale i lekkiego korektora, to koniecznie poszukajcie Liquid Camouflage od Catrice. Jeśli natomiast szukacie mega mocnego krycia - prawdziwego kamuflażu - to sięgnijcie po wersję w słoiczku. Korektory płynne od Catrice już od września są w sprzedaży w drogeriach Hebe. 
Pokaż nogi czyli rajstopy w sprayu od Lirene

piątek, września 04, 2015

Pokaż nogi czyli rajstopy w sprayu od Lirene

Co prawda lato zaraz się skończy ale mam dla Was produkt, po który warto sięgnąć w przyszłym sezonie wiosenno letnim. Kiedy nasze nóżki są blade po zimie a chcemy założyć spódniczkę czy sukienkę - należy wspomóc się produktem, który nada naszym nogom odcień lekkiej opalenizny ale nie będzie się wycierał w ciągu całego dnia. 


Rajstopy w sprayu Lirene to rewelacyjne rozwiązanie dla każdej kobiety, która marzy o efekcie spektakularnie pięknych nóg przez cały dzień! Natychmiast po aplikacji perfekcyjnie wyrównują koloryt skóry, zakrywając wszelkie widoczne niedoskonałości. Produkt może być stosowany o każdej porze roku, ale jest to idealne rozwiązanie zwłaszcza wiosną, kiedy z chęcią pokazujemy więcej ciała i zależy nam na pięknym kolorycie skóry, a naturalna opalenizna jest jeszcze niemożliwa do osiągnięcia. Formuła rajstop została wzbogacona w emolienty, dzięki czemu kosmetyk pielęgnuje skórę, łatwo się rozprowadza i nie wałkuje na skórze.


Produkt jest bajecznie prosty w użyciu - po prostu na dobrze oczyszczoną i suchą skórę psikamy równomiernie sprayem aby pokryć nóżki kolorem. Taka aplikacja jest ekspresowa i zajmuje nam niewiele czasu. Nie potrzeba do niej też żadnej filozofii - każda z nas sobie z nimi poradzi. Jeśli mamy kłopot z popsikaniem sobie tyłu - wystarczy wypsikać produkt na dłoń i go wmasować. Tylko pamiętajcie aby umyć szybko dłonie bowiem jest dość oporny na zmywanie. Spray psikamy w odległości 15-20 cm od naszego ciała. Jeśli odległość będzie mniejsza - powstaną nieestetyczne smugi, które należy szybko rozetrzeć. 

Nasze nogi w mig stają się gładkie. Rajstopy w sprayu od Lirene kryją nieźle ale nie idealnie - ja na nogach mam niestety widoczne żyły i pajączki i tutaj nie dają sobie rady ale jeśli jesteście młodsze ode mnie i nie macie takich problemów to ten wynalazek jest właśnie dla Was. 


Kosmetyk występuje w dwóch wariantach kolorystycznych - dla jasnej karnacji i dla ciemnej. Na zdjęciu powyżej widzicie różnicę - ja oczywiście używam sprayu przeznaczonego dla jasnej karnacji i jest idealny. Teraz, kiedy jestem dość mocno opalona po wakacjach w Grecji - sięgam po ten do ciemnej karnacji i rzeczywiście fajnie podkreśla opaleniznę. Produkt całkiem szybko się wchłania i jest odporny na wysoką temperaturę ale podczas ostatnich prawie 40-stopniowych upałów wolałam nie ryzykować bowiem bałam się, że jednak nie wytrzyma na spoconym ciele. 

Jak z jego zmywaniem? Najlepiej robić to dobrze namydloną i trochę ostrą gąbką bowiem rzeczywiście trzymają się nieźle. Potem warto też wykonać peeling i nałożyć balsam.


Skóra po aplikacji jest gładka i miła w dotyku ale nie śliska. Spray nadaje naszym nogom nie tylko kolor ale i delikatny glow. Czy fluid do nóg, jakim jest spray od Lirene brudzi ubrania - tak - jeśli są obcisłe i jasne - więc tutaj musimy uważać. Ale jeśli założymy zwiewną sukienkę, nie mamy się czego obawiać. To bardzo dobry produkt na nasze białe po zimie nóżki. A i cena jest atrakcyjna bowiem kosztuje ok. 30 zł a jest wydajny. 

Nie mogę ich porównać do słynnych Sally Hansen Airbrush Legs bowiem ich nie stosowałam ale teraz wcale tego nie potrzebuję bo w razie czego mam już sprawdzone od Lirene. 
GlamGlow Supercleanse™ czyli czysta skóra bez niedoskonałości

środa, września 02, 2015

GlamGlow Supercleanse™ czyli czysta skóra bez niedoskonałości

O słynnych maseczkach GlamGlow napisano już wiele. Ale czy wiecie, że marka GlamGlow posiada w sprzedaży również preparat do oczyszczania skóry z niedoskonałościami GlamGlow Supercleanse™ który jest odpowiednikiem białej maseczki?


Supercleanse™ to rewolucyjny preparat do codziennego mycia twarzy typu Mud to Foam™, który łączy siłę błota ze skutecznością piany. Supercleanse™ zmienia kolor i konsystencję z luksusowego błota w delikatną pianę, aby rozpuścić sebum oraz makeup, usunąć pozostałości blokujące pory i wszelkie nieczystości. Stworzona, by zredukować widoczność niedoskonałości, absorbować nadmiar sebum, pozostawić super czystą i zmatowioną cerę. Formuła nie zawiera parabenów, SLS, ftalanów. 


Maski GlamGlow nie należą do najtańszych i niestety mają tez niewielkie opakowania. Tutaj otrzymujemy praktycznie bliźniaczo działający produkt w opakowaniu 150 g, z wygodną pompką i dużo niższą ceną. 


Po wyciśnięciu z dozownika wydobywa się zielonkawo-szare... błotko. Ma identyczny zapach jak biała maseczka GlamGlow - lekko mentolowy (to eukaliptus) i błotnisty. Po zetknięciu się z wilgotnymi dłońmi - błotko zamienia się w delikatną pianę ale ja lubię nałożyć je po prostu jak maseczkę kiedy siedzę w wannie i po jakiś 10 min. zmyć. Wtedy działanie jest mocniejsze a skóra oczyszczona jak nigdy. Rzeczywiście cera jest ślicznie zmatowiona, nadmiar sebum skutecznie usunięty a przy regularnym stosowaniu 3-4 razy w tygodniu niedoskonałości pojawiają się na naszej skórze dużo rzadziej.  Co najważniejsze - nie wysusza skóry, ale po takim zabiegu i tak musimy nałożyć na twarz nasz ulubiony krem na noc. 


GlamGlow Supercleanse™ zapakowana jest bardzo elegancko - w duży kartonik z charakterystyczną gwiazdką i mottem "Hello Sexy". Plastikowa i wielka butla z wygodnym i higienicznym dozownikiem ułatwia stosowanie - wyciskamy niewielką ilość błotka na dłoń i oczyszczamy nim twarz omijając koniecznie okolice oczu i ust. Tak jak już napisałam, ja pozostawiam preparat na buzi na jakieś 10-15 min. (odczuwamy tutaj efekt lekkiego "mentolnięcia" dzięki zawartemu w nim eukaliptusowi), potem wykonuję delikatny masaż i dokładnie zmywam go ciepłą wodą. Dzięki temu nie tylko oczyszczam skórę, ale pozwalam przeniknąć w jej głąb wszystkim drogocennym składnikom:

★ K17 i Śródziemnomorskie Glinki – detoks, wysubtelnienie cery i równowaga
★ Węgiel Bambusowy – zrównoważony detoks i upiększenie
★ Ekstrakt z Korzenia Lukrecji – pomaga poprawić koloryt skóry i ukoić podrażnioną skórę
★ Ekstrakt z Czarnego Kminu – Anty-mikrobowy i Antyoksydacyjny
★ Kwasy: Glikolowy i Mlekowy – usuwają obumarłe komórki i nadmiar zanieczyszczeń
★ TEAOXI® sproszkowane liście Eukaliptusa – dostarczają naturalny eukaliptol, linalol i silne flawonoidy dzięki opatentowanej technologii GlamGlow®.
 

Oczywiście ten sposób wykorzystania pianki jest moim pomysłem i chociaż ma bardzo dobry wpływ na moją cerę to radzę Wam jednak uważać i zrobić wcześniej test aby nic Was nie uczuliło. To jednak preparat myjący a nie typowa maseczka.

Jeśli zastanawiacie się nad którymś z produktów od GlamGlow, to według mnie wersja do oczyszczania twarzy jest najlepsza, najbardziej wydajna i najtańsza (149 zł), Nie wysycha po jakimś czasie jak maseczki (bowiem czarna i biała mają tę tendencję), jest super wydajna i do skóry z niedoskonałościami jest jak znalazł. Zamiast na maseczkę, postawcie na błotnistą piankę bo to produkt 2 w 1 z wielką mocą. Produkty GlamGlow są dostępne w drogeriach Sephora i Douglas. 
Mój sekret to My Secret

wtorek, września 01, 2015

Mój sekret to My Secret

Drogeria Natura często wypuszcza do sprzedaży limitowane serie kosmetyków swoich marek. A te od My Secret, chociaż są niedrogie, to godne uwagi. Świetne lakiery do paznokci w soczystych i letnich kolorach z pewnością umilą nam ostatnie dni lata i przygotują do powitania jesieni.
 

Ostatnia kolekcja My Secret to niesamowicie letnie i wesołe lakiery - z grubym pędzelkiem, którego dwa pociągnięcia idealnie kryją płytkę paznokcia. Do tego lakiery od My Secret całkiem szybko wysychają i utrzymują się na paznokciach ok. 4-5 dni. Lakiery My Secret Hot Colors kosztują 6,99 zł za sztukę. To godna uwagi pozycja na liście każdej lakieromaniczki - nie wykosztujemy się bowiem a z pewnością będziemy zadowolone.


Wśród ostatnich nowości od My Secret znajdziemy również 10 smakowitych błyszczyków Dress Up Yor Lips, które mają najpiękniejszy zapach soczystych landrynek - takich z dzieciństwa. Błyszczyki w zależności od koloru mają różną pigmentację i obiecuję niedługo pokazać je na ustach. Cena błyszczyka to tylko 9,99 zł. Koniecznie sprawcie sobie chociaż jeden odcień.

No i totalna nowość, bo takiego kosmetyku u My Secret już od dawna mi brakowało - to biała kredka do linii wodnej 2in1 Big Eye Pencil Milk. Jak się okazuje kredka idealnie sprawdza się też jako baza pod cienie - pięknie podbija słabo napigmentowane kolory i powoduje, że nawet kiepski cień utrzymuje się na powiekach przez cały dzień. Cena kredki to również 9.99 zł.

A już lada moment pokażą się jesienne nowości od Drogerii Natura. Jestem niesamowicie ciekawa co też znajdzie się w tej kolekcji. Czy będzie typowo jesienna i eteryczna czy też wesoła aby jak najdłużej zatrzymać lato.

Brzoskwinka czyli róż PAESE z olejem arganowym

niedziela, sierpnia 30, 2015

Brzoskwinka czyli róż PAESE z olejem arganowym

Dawno nie było wpisu o różach do policzków. Dlatego też dzisiaj napiszę o niedrogim i godnym uwagi produkcie od PAESE - różu z dodatkiem oleju arganowego. PAESE ma niedrogie kosmetyki - na każdą kieszeń a kilka z nich na stałe gości w moim codziennym makijażu.


Lubię róże w odcieniu brzoskwini i gdy zobaczyłam na stoisku ten kolor, wiedziałam, że będzie mój. Dodatkowo ma delikatny glow, którego niestety nie udało mi się uchwycić na zdjęciach na twarzy ale róż w odcieniu 54 nadaje skórze nie tylko ładny brzoskwiniowy koloryt ale i delikatnie odbija światło.


Zawartość oleju arganowego sprawia, że nawet na suchej skórze będzie wyglądał idealnie - nie dopuści do dalszego wysuszania się skóry i zapobiegnie podkreślaniu suchych skórek. To róż, który nie tylko upiększa ale i pielęgnuje suchą skórę. W dodatku bardzo dobrze utrzymuje się na policzkach i ma bardzo przystępną cenę, bowiem kosztuje niecałe 20 zł.