Koralowo czyli róż mineralny od FM Group

czwartek, kwietnia 24, 2014

Koralowo czyli róż mineralny od FM Group

A oto kolejny z mojej kolekcji róż do policzków od FM Group. Tym razem jest to róż mineralny w pięknym odcieniu Coral. Odkąd testuję kosmetyki od FM Group, jestem bardzo pozytywnie zaskoczona - zarówno jakością ich opakowań jak i pigmentacją oraz trwałością samych kosmetyków. 


Róż jest bardzo łatwy w aplikacji, nie prószy się podczas nabierania pędzlem i delikatnie osiada na naszych policzkach. Można spokojnie stopniować intensywność koloru aby nie zrobić sobie krzywdy. Za pierwszym razem oczywiście przesadziłam z ilością i wyszłam jak "babuszka" ale z czasem nabrałam wprawy i jest idealnie. 


  • eleganckie odcienie subtelnie podkreślają kości policzkowe i modelują owal twarzy
  • zawiera zmikronizowany szafir, który pielęgnuje i nawilża skórę
  • turmalin poprawia koloryt cery, a kaolin dodatkowo pochłania nadmiar sebum
  • olej z oliwek (bogaty w witaminy, fosfor, potas i żelazo) działa odmładzająco, nawilżająco i ochronnie
  • kompleks witamin A, E i F przyspiesza odnowę komórek skóry, dodatkowo ją wygładza i uelastycznia
  • dzięki nowej formule róż gładko i równomiernie się rozprowadza
  • prasowany
  • przeznaczony do każdego rodzaju skóry.


Róż jest matowy, nie posiada błyszczących drobinek i takie róże lubię najbardziej bowiem nie podkreślają niedoskonałości mojej cery. A odcień Coral jest dla mnie wręcz stworzony. Minusem jest mały wachlarz odcieni - róż występuje wyłącznie w dwóch kolorach - Coral i Sun Touch. Za to cena jak zwykle jest bardzo przystępna, bowiem kosztuje 25,90 zł.
Od stóp do głów czyli czyli seria Organique Bloom Essence

środa, kwietnia 23, 2014

Od stóp do głów czyli czyli seria Organique Bloom Essence

Seria Bloom Essence to pod względem wizualnym najładniejsza seria Organique. Mieni się złotawo-rózową poświatą, połyskuje w słońcu i w naszej łazience. 



Nuta zapachowa całej serii jest identyczna - świeża, rześka, lekko kwiatowa ale ja wyczuwam w niej... coś co przypomina mi zapach suszonych grzybów - lecz mam bardzo dziwny zmysł powonienia i chyba inaczej odczuwam zapachy. Zapach suszonych grzybków lubię bardzo i zapach serii Bloom Essence również polubiłam.

Pierwszymi kosmetykami z tej serii jakie miałam okazję używać to żel pod prysznic, cukrowy peeling oraz masło do ciała. 

Łagodny żel pod prysznic cudownie oczyszcza i nawilża skórę. Na dłoni mieni się na różowo, złoto i aż żal go używać - też tak macie ze ślicznymi wizualnie kosmetykami?


Peeling jest mocnym zdzierakiem, idealnie wygładza ciało pozostawiając je milutkie i świetnie nawilżone. I chociaż nie jestem fanką cukrowych peelingów, bo pozostawiają lekko tłustawą skórę, to dla Organique zrobiłam wyjątek i z wielką przyjemnością miziałam nim swoją skórę.


Po peelingu czas na aksamitne masło do ciała - masła od Organique uwielbiam od dawna - są bardzo delikatne, jedwabiste i świetnie się wchłaniają. A skóra umyta żelem, wygładzona peelingiem cukrowym i następnie posmarowana masełkiem była tak cudowna w dotyku, że czułam się jak po zabiegu w SPA. Seria Bloom Essence to jednym słowem kompleksowy rytuał do ciała. 

W końcu w moje dłonie trafiły kosmetyki do włosów - szampon i odzywka. Niesamowity duet, który nie tylko świetnie oczyszcza skórę głowy i włosów ale zapobiega swędzeniu skóry głowy i lekko ją nawilża. Szampon wraz z odżywką ułatwia rozczesywanie włosów, zapobiega ich puszeniu i elektryzowaniu, wzmacnia je i świetnie wygładza. I chociaż odżywka już mi się skończyła, to szampon jeszcze mam - jest wydajny ale ja mam króciutkie włosy - pamiętajcie o tym. 

Odzywka do włosów co prawda bardziej przypomina mi maskę niż odżywkę - zamknięta jest bowiem w słoiczku, jest niesamowicie gęsta - jak budyń i już niewielka ilość wystarczała aby pokryć nią włosy. Dobrze się spłukuje a po użyciu duetu szampon i odżywka - włosy są pachnące wiosną. 


Reasumując, wiosenna seria Bloom Essence to seria, za pomocą której pielęgnujemy swoje ciało od stóp do głowy. Osobiście uwielbiam serie, które maja jednakową nutę zapachową a gdyby tak Organique wprowadziło jeszcze mgiełki do ciała? Powinni o tym pomyśleć!!!

Cena szamponu i odzywki - ok. 50 zł
Cena żelu - ok. 33 zł
Cena masła do ciała - ok. 52 zł
Cena emulsji do higieny intymnej - ok. 30 zł
Cena peelingu - ok. 50 zł
Cena nektaru do kąpieli - ok. 36 zł
Podaruj sobie odrobinę luksusu czyli puder do kąpieli z czerwoną glinką od Pat & Rub

wtorek, kwietnia 22, 2014

Podaruj sobie odrobinę luksusu czyli puder do kąpieli z czerwoną glinką od Pat & Rub

Należę do tych osób, które wolą tzw. szybki prysznic niż długie pluskanie się w wannie. I chociaż w swojej łazience posiadam zarówno wannę jak i natrysk, to z uwagi na swoje zdrowie - zbyt długie i gorące kąpiele czasami powodują u mnie omdlenie - wolę nie ryzykować ze zbyt częstymi kapielami. 


Kiedy otrzymałam od firmy Pat & Rub puder do kąpieli z czerwoną glinką i go powąchałam - nie zważałam na to czy zemdleję po kąpieli czy nie - musiałam go wypróbować - ten zapach był po prostu niebiański. Oczywiście nie zastosowałam się do sugestii producenta aby do jednej kąpieli wsypać aż 1/3 opakowania - i wsypałam po prostu "na oko". Woda od razu zabarwiła się na lekko rdzawy kolor, po powierzchni pływały kwiatki róży i rozmarynu a cudowna różana woń roznosiła się po całej łazience. 


Wskoczyłam do wanny i zanurzyłam się w tej pachnącej mieszance czerwonej glinki, masła shea oraz oleju ze słodkich migdałów - woda rzeczywiście była lekko "śliska" i wręcz czułam jak cudowne składniki wchłaniają się przez moją skórę. Po kąpieli skóra była bardzo mocno nawilżona, pachnąca, odżywiona i mięciutka. Nie wymagała zastosowania balsamu. Czułam się doskonale odprężona i dosłownie osiągnęłam błogostan, który został niestety w brutalny sposób przerwany koniecznością szorowania wanny, która po spuszczeniu wody zabarwiła się na rdzawy kolor. Osad ciężko schodził nawet mleczkiem do czyszczenia i dopiero po jakiś 15 minutach udało mi się osiągnąć pożądaną biel. Tak oto efekt uboczny pudru popsuł mi radochę jaką dała mi kąpiel...


Powiem tak - puder do kąpieli to świetny pomysł i chyba nie ma wielu podobnych na rynku produktów. Rzeczywiście kąpiel w pudrze od Pat & Rub daje nam ukojenie po całym dniu ale fakt, że za każdym razem spędzam ok. 15 min. na szorowaniu wanny powoduje, że nadal jestem miłośniczką szybkiego dusza. 

Cena 400 g opakowania to 45 zł.

INCI:


Mój spersonalizowany krem na noc od Humoko Cosmetics

środa, kwietnia 16, 2014

Mój spersonalizowany krem na noc od Humoko Cosmetics

Minęły już prawie trzy miesiące, kiedy zaczęłam raczyć swoją skórę kremem od Humoko Cosmetics. Dla tych, którzy obserwują mojego bloga od niedawna powiem, że firma Humoko Cosmetics robi kosmetyki pod klienta (tzw. osobiste kosmetyki) - po dogłębnej analizie i badaniu skóry specjalistyczną aparaturą. Szczegółowo pisałam o tym w poprzednim poście


Mój krem zawiera m.in olej tamanu (o właściwościach regenerujących skórę, gojacych, spłycających blizny potrądzikowe, przeciwzapalne, antyoksydacyjne), witaminę E, kwas hialuronowy, stabilizowaną witaminę C, ekstrakt z żywice drzewa Mastic, masło Shea, wyciąg z porostów Usnea barbata (ma silne właściwości antybakteryjne, matujące, zwężające pory, redukujące wypryski) oraz Unireduce (unikatowy składnik, który ma redukować bezpośrednio przyczynę nadmiernego wydzielania sebum i jest bardzo dobrze tolerowany przez skórę).

Skład INCI mojego osobistego kremu to:

AQUA, CAPRYLIC/CAPRIC TRIGLYCERIDE, CETEARYL ALCOHOL, CALOPHYLLUM INOPHYLLUM SEED OIL, ISOPROPYL PALMITATE, GLYCERIN, BUTYROSPERMUM PARKII (SHEA) BUTTER, HEPTYL UNDECYLENATE, FARNESYL ACETATE, ASCORBYL TETRAISOPALMITATE, CETEARYL GLUCOSIDE, PANTHENYL TRIACETATE, TOCOPHERYL ACETATE, ECTOIN, PANTHENOL, PROPANEDIOL, PHENOXYETHANOL, ALCOHOL, FRAGRANCE, PEG- 8, DISODIUM EDTA, TOCOPHEROL, TROMETHAMINE, USNEA BARBATA (LICHEN) EXTRACT, ETHYLHEXYLGLYCERIN, LECITHIN, PISTACIA LENTISCUS GUM, SODIUM HYALURONATE, ASCORBYL PALMITATE, TETRASODIUM GLUTAMATE DIACETATE, HIALURONIC ACID, ASCORBIC ACID, CITRIC ACID, SODIUM HYDROXIDE, CYTRONELLOL, LINALOL
 

Opakowanie kremu od Humko Cosmetics to istny majstersztyk - jest dość ciężkie, bo szklane i cudownie wygląda postawione na nocnej szafce. To chyba najładniejsze opakowanie kremu jakie do tej pory posiadałam. W chwili obecnej Humoko robi również spersonalizowane opakowania do kremu - jeśli chcemy go podarować komuś w prezencie.

Konsystencja mojego spersonalizowanego kremu jest gęsta, bardzo treściwa, dzięki czemu krem jest niesamowicie wydajny - przez niecałe trzy miesiące zużyłam dopiero połowę. Pomimo wysokiej ceny, jego wydajność powinna wpłynąć na decyzję ponownego zakupu. Krem ma bardzo ładny zapach, chociaż Pani z Humoko mówiła, że olej tamanu może nadać mu specyficzną woń... rosołu. Tak nie jest - krem ma bowiem... kremowy zapach. Pomimo tak treściwej konsystencji, krem po nałożeniu jest bardzo lekki - świetnie rozsmarowuje się po buzie ale nie wchłania całkowicie - pozostawia delikatnie "mokry" film ale nie jest lepiący, więc nie przyklejałam się do poduszki. 

Co zauważyłam przez trzy miesiące regularnego stosowania kremu na noc? Skóra wyraźnie się rozjaśniła, chociaż moje przebarwienia są nadal widoczne. Definitywnie krem uregulował wydzielanie sebum, bowiem odkąd pracuję i cały dzień jestem w pełnym makijażu, przyłożona po 8 godzinach bibułka matująca wyciąga bardzo mało sebum - czasami nie muszę nawet jej używać. Pory oczyściły się, poznikały podskórne krostki, których niczym nie mogłam zwalczyć i wyraźnie poprawiła się jej struktura - jest gładsza, pory są dużo mniejsze, chociaż nadal widoczne. Dodatkowo skóra jest rewelacyjnie nawilżona i bardziej jędrna. Myślę, że to zasługa kremu od Humoko, w połączeniu z zabiegiem Skonboosters, któremu się poddałam w tym samym czasie. 

Podsumowując, to rzeczywiście najlepszy krem na noc, jaki stosowałam do tej pory. Filozofia stworzenia "spersonalizowanego kremu" bardzo do mnie przemawia, bowiem nie mam zbyt dużego zaufania do marek drogeryjnych. Staram się stosować dermokosmetyki i produkty polecone przez mojego dermatologa ponieważ moja prawie 38 letnia skóra potrzebuje rzeczywiście czegoś "ekstra".

Z pewnością skorzystam ponownie z usług Humoko Cosmetics, ponieważ wiem, że to co znalazło się w moim kremie, zostało przygotowane specjalnie dla mnie. 
Ale dziwadło czyli Rimmel Scandaleyes Rockin' Curves

poniedziałek, kwietnia 14, 2014

Ale dziwadło czyli Rimmel Scandaleyes Rockin' Curves

Po kompletnym niewypale tuszu do rzęs oraz eye-linerze Rimmel z serii Scandaleyes, firma nie poddała się i wypuściła niedawno kolejny tusz Scandaleyes tym razem noszący nazwę Rockin' Curves czyli po naszemu "kołyszące się krągłości". 


Rzeczywiście pierwsze, co nas uderza to wielka, dziwna szczotka pogięta w esy floresy. W pierwszej chwili pomyślałam - jak ja mam tym pomalować rzęsy, hmmm? Już tamtą szczotką nie umiałam objąć swoich krótkich i prostych ja druty rzęs a co dopiero tym dziwadłem. Jak się okazuje - jest jednak coś w tej szczotce, co pomaga idealnie uchwycić nawet najkrótsze i najbardziej oporne rzęsy. Te wygięcia i lekkie operowanie szczoteczkę (trzeba ja wyczuć) idealnie suną po naszych rzęsach - pogrubiając je, wydłużając i lekko podkręcając.

Niestety tusz trochę skleja rzęsy i z tym muszę radzić sobie grzebyczkiem od Inglot, ponadto podczas 9-godzinnego noszenia zauważyłam malusieńkie drobinki pod oczami - to znak, że tusz lekko się oprósza (nie zauważyłam tego, póki nie zaczęłam malować się nim do pracy).


Plusem jest definitywnie to, że nie robi  stempelka na górnej powiece (to jest moją odwieczną zmorą) i łatwo się zmywa. Nie podrażnia oczu nawet w soczewkach kontaktowych, a niewysoka cena ok. 27 zł i wpadające w oko opakowanie zachęca do zakupu.

Nie jest to zły tusz - ale też nie robi szału. Przyznam, że początkowo byłam nim zachwycona bo tą dziwną szczoteczką rzeczywiście łatwo i sprawnie maluje się rzęsy. Jednak fakt, że mało estetyczne drobinki tuszu pozostają pod oczami - sprawia, że musicie mocno zastanowić się nad jego zakupem.

Chętnym podpowiem, że tusz aktualnie jest w Rossmannowej promocji za 16 zł - może ktoś się skusi...

Ulubiony dzienniak czyli krem od Love Me Green

piątek, kwietnia 11, 2014

Ulubiony dzienniak czyli krem od Love Me Green

Recenzje kosmetyków do pielęgnacji twarzy pojawiają się u mnie niezwykle rzadko, bowiem ostatnio powracam do moich już sprawdzonych mazideł. Takim powracającym ulubieńcem jest Regenerujący krem na dzień od Love Me Green. Razem z kremem na noc, o którym już pisałam, dla mnie stanowią duet idealny. 


Zarówno krem na noc jak i krem na dzień mają podobną nutę zapachową - słodką, lekko egzotyczną i bardzo relaksującą (krem na dzień to zapach Karite Exotique a na noc kwiatów frangipani). Krem na noc jest gęstszy, bardziej treściwy i wolniej się wchłania. Natomiast krem na dzień jest leciutki, aksamitnie delikatny i na długo daje mega mocny zastrzyk nawilżenia bez efektu uczucia tłustej skóry. Całą zimę stosowałam go pod makijaż i sprawdzał się rewelacyjnie - cudownie nawilżał i łagodził podrażnienia wywołane mrozem. Krem nie uczulał, nie zapychał porów i nie podrażniał oczu kiedy przez przypadek dostał się do oczu. Dla mnie chodzący ideał. 

INCI: AQUA (WATER), ALOE BARBADENSIS LEAF JUICE*, CAPRYLIC/CAPRIC TRIGLYCERIDE, GLYCERIN, CETEARYL ALCOHOL, BUTYROSPERMUM PARKII (SHEA) BUTTER EXTRACT*, DICAPRYLYL ETHER, PUNICA GRANATUM SEED OIL*, ARGANIA SPINOSA KERNEL OIL*, PRUNUS ARMENIACA (APRICOT) KERNEL OIL*, SODIUM STEAROYL GLUTAMATE, GLYCERYL STEARATE, CETEARYL GLUCOSIDE, BENZYL ALCOHOL, FAGUS SYLVATICA (BEECH TREE) BUD EXTRACT*, PARFUM (FRAGRANCE), LAUROYL LYSINE, XANTHAN GUM, HELIANTHUS ANNUUS (SUNFLOWER) SEED OIL, CITRIC ACID, DEHYDROACETIC ACID, ROYAL JELLY EXTRACT*, SODIUM HYDROXIDE, BENZOIC ACID, SORBIC ACID, POTASSIUM SORBATE, SODIUM BENZOATE, PLUMERIA ALBA FLOWER EXTRACT, LIMONENE, LINALOOL, CITRAL, GERANIOL, CITRONELLOL, FARNESOL, CINNAMAL, EUGENOL, BENZYL BENZOATE, CINNAMYL ALCOHOL
* z upraw ekologicznych


Produkt posiada certyfikat Ecocert. Produkt nie zawiera: parabenów, Phenoxyethanol, Silikon, EDTA, mineralnych olejów pochodzących z przemysłu petrochemicznego, etoksylowanych produktów. Zapach otrzymywany na bazie naturalnych wyciagów roslinnych, produkt testowany dermatologicznie, nie testowany na zwierzętach. Ocena Aplikacyjna (Użytkowa) nr BDA 13307/13.

Jeśli szukacie mocno nawilżającego ale jednocześnie delikatnego jak chmurka kremu, to właśnie taki jest krem od Love Me Green. Dodatkowo LMG obniżyło ceny swoich kosmetyków i krem nie kosztuje już 99,00 zł ale 74,90 zł.