W odcieniu khaki czyli cień Catrice Liquid Metal Gold Leaf Me

piątek, stycznia 17, 2014

W odcieniu khaki czyli cień Catrice Liquid Metal Gold Leaf Me

Od dawna miałam chrapkę na cienie Liquid Metal od Catrice. W końcu zdecydowałam się na kolor Gold Leaf Me... który kompletnie nie jest w moim guście ale co tam - nie mogę ciągle malować się na fioletowo :) Wybrałam metaliczny odcień khaki. I muszę przyznać, że chyba w takim makijażu też wyglądam całkiem nieźle. Do jego wykonania, oprócz cienia od Catrice, użyłam cieni z paletki Dior i według mnie to połączenie jest wręcz idealne.  


Cienie Liquid Metal są bardzo mocno napigmentowane, jedwabiste i łatwo się je aplikuje pacynką lub pędzlem. Dość długo utrzymują się na powiekach (chociaż Diory bez bazy to porażka) a pojedynczy cień kosztuje ok. 17 zł. Mam ochotę na inne kolory i chyba niedługo się skuszę.


Mineralny kamuflaż czyli korektor mineralny Lily Lolo w kolorze nude

czwartek, stycznia 16, 2014

Mineralny kamuflaż czyli korektor mineralny Lily Lolo w kolorze nude

Moja przygoda z minerałami trwa nadal - drugi post będzie o korektorze mineralnym od Lily Lolo. Przyznam szczerze, że do tej pory stosowałam korektory wyłącznie tradycyjne i w dodatku kamuflujące - mam przebarwienia, krostki, które chcę idealnie zakryć ale nie zaklajstrować, bowiem w przypadku wyprysków takie "klajstrowanie" wcale im nie pomaga a tylko może pogorszyć sytuację.


Od korektora oczekuję głównie mocnego krycia - czy zatem korektor mineralny - sypki od Lily Lolo taki jest? Dla siebie wybrałam kolor NUDE - idealny dla mojej karnacji - jest dość jasny, bezowy - bez pomarańczowych czy różowych podcieni. Nakładam go pędzelkiem z paletki korektorów od Shiseido, która straciła już swoją ważność ale to własnie nim idealnie omiatam miejsca do zakamuflowania.

tak wygląda mój pędzelek do korektora mineralnego od Shiseido

Ciekawostką jest to, że za pomocą tego korektora możemy fantastycznie stopniować kamuflowanie niedoskonałości bez obawy, że napaćkamy go zbyt dużo jak to często bywa w przypadku tradycyjnych korektorów - bo wtedy krostki stają się jeszcze bardziej widoczne. Dodatkowo, zakamuflowane miejsce jest pięknie zmatowione - korektor nie spływa nam z buzi jak tradycyjne korektory, nie waży się ale musimy pamiętać aby podczas aplikacji użyć niewielkiej ilości i lekko "omiatać" niedoskonałość stopniując kamuflowanie poprzez bardzo delikatne wcieranie.

Oto macie dwa przykłady - nałożyłam warstwę korektora na dłoń pełną pieprzyków - oczywiście na mojej suchej dłoni korektor jest nadal lekko widoczny ale za to pieprzyków nie ma i już. Kosmetyki mineralne należy jednak nakładać na dobrze nawilżoną skórę - to podstawa ich sukcesu.


Nałożony na podkład (w tym przypadku chciałam pokazać efekt przy średnio kryjącym i lekko nawilżającym podkładzie od IsaDora) - czyli na już "zagruntowaną" twarz - idealnie stapia się z nią i praktycznie nie ma śladu po przebarwieniach czy krostach. Według mnie, uzyskany w ten sposób efekt jest świetny i naturalny. Dodatkowo korektor pozytywnie wpływa na wypryski - nie zatyka porów, daje im oddychać a w ten sposób mamy gwarancję, że nie urosną jeszcze większe :)

Korektor jest bardzo wydajny - duże 20 ml opakowanie kosztuje w sklepie Costasy 42,90 zł - jeśli chcemy w bezpieczny sposób maskować nasze niedoskonałości, to jest to według mnie dobry wybór. Chociaż do specyficznej - sypkiej konsystencji korektora mineralnego należy się przyzwyczaić i opracować sobie dobrą metodę jego aplikacji.

po lewej buźka "raw beauty", w środku tylko z podkładem od IsaDora, po prawej z użyciem korektora Lily Lolo
Kosmetyczny Japan Style czyli balsam do ust YU-BE

wtorek, stycznia 14, 2014

Kosmetyczny Japan Style czyli balsam do ust YU-BE

Kosmetyki z Japonii są nowością na naszym rynku. Dewizą Concept Store SHIROI jest wybór najlepszych marek o sprawdzonej skuteczności, opartych na najwyższej jakości naturalnych składnikach. Japońskie marki kosmetyczne zachwycają formułami zawierającymi skoncentrowane składniki, które z jednej strony zachowują naturalną barierę ochronną skóry a z drugiej stymulują ją do regeneracji. 


Marka YU-BE to jedna z najbardziej popularnych marek kosmetycznych w Japonii. Teraz kosmetyki te dostępne są również i w Polsce, dzięki zespołowi Shiroi. 

Z nawilżaniem ust jestem od dawna na bakier - a niestety zimowa porą z moich ust robią się często okropne suchotniki. Rzadko używam sztyftów czy pomadek ochronnych bowiem jakoś nie mam do nich przekonania. Znam słynny Carmex który sprawdził się doskonale zeszłej zimy ale w tym sezonie postanowiłam wypróbować balsam ochronny prosto z Japonii.


To rzeczywiście preparat, który działa jak opatrunek na usta - po nałożeniu czujemy "lekkie mentolnięcie" dziki zawartości kamfory w kosmetyku (mój Carmex też dawał takie uczucie chłodu ale był w tubce i przypominał trochę gęstą maść). Balsam YU-BE dobrze rozprowadza się na ustach i lekko wchłania. Już po jednym zastosowaniu grubszej warstwy na noc, rano po suchych skórkach nie ma śladu a przy regularnym stosowaniu z peelingiem do ust np. od Pat&Rub możemy cieszyć się zdrowymi i nawilżonymi ustami nawet w największe mrozy.

Cena balsamu to 23,50 zł, dla porównania Carmex kosztuje ok. 10 zł za tubkę. Tej zimy YU-BE z pewnością będzie moim sprzymierzeńcem ale jednak w przyszłości powrócę do Carmex.

Balsam do ust YU-BE to terapia nawilżająca do ust z tendencją do przesuszenia. Balsam zawiera tylko naturalne składniki, które zapewniają odpowiednie nawilżenie i odżywienie delikatnej skóry ust narażonej na niekorzystne czynniki zewnętrze, jak wiatr, przebywanie w klimatyzowanych pomieszczeniach, niska temperatura, itd.

Dzięki skoncentrowanej zawartości gliceryny, kamfory i witaminy E przywraca spierzchniętym ustom odpowiedni poziom nawilżenia i odżywia skórę. Wyciąg z aloesu i masła Shea łagodzą podrażnienia i zapewniają Twoim ustom komfort przez cały dzień.

Tusz Growing Lashes od Kobo Professional czyli mega naturalne rzęsy

poniedziałek, stycznia 13, 2014

Tusz Growing Lashes od Kobo Professional czyli mega naturalne rzęsy

Growing Lashes od Kobo Professional to tusz z odżywką stymulującą naturalny wzrost rzęs. Innowacyjny składnik WidelashTM w sposób widoczny wzmacnia strukturę i pobudza wzrost rzęs. Efekt natychmiastowy: intensywna głębia koloru, wydłużone i pogrubione rzęsy. Efekt po 4 tygodniach regularnego stosowania w naturalny sposób do 3 razy większa objętość rzęs.


Ostatnio kosmetyki od Kobo Professional zdominowały moją kosmetyczkę - wcześniej nie znałam tej marki ale co raz bardziej się do niej przekonuję. Co prawda ten tusz nie do końca spełnia obietnice producenta - bowiem kompletnie nie pogrubia rzęs, to jednak uzyskany efekt jest według mnie genialny - jest to bowiem efekt bardzo naturalnych rzęs - praktycznie nie widać go na rzęsach a jednak je wydłuża i lekko podkręca (co w przypadku moich sztywnych rzęs jest praktycznie niewykonalne). Nie skleja ich, nie oprusza się i nie trzeba ich rozczesywać. Dodatkowo atutem jest jego niska cena - 18 zł.


Zbyt krótko go używam, aby napisać czy rzeczywiście pobudza wzrost rzęs ale u mnie praktycznie to jest niemożliwe bowiem na mnie kompletnie nie działają magiczne preparaty obiecujące ten efekt.

Jeśli od tuszu oczekujecie mega pogrubienia rzęs to nie jest to produkt dla Was - jednak mi ten efekt wystarcza - nie czuję się za bardzo zmalowana a w dodatku tym tuszem nie można sobie zrobić krzywdy, czyli napaćkać go zbyt dużo i wyglądać jak z kabaretu.

Niszcz pryszcz na bogato czyli Eisenberg Masque Purifiant

czwartek, stycznia 09, 2014

Niszcz pryszcz na bogato czyli Eisenberg Masque Purifiant

Do tej pory o kosmetykach od Eisenberg czytałam na blogach Agata Ma Nosa i Piękność Dnia - w końcu i ja otrzymałam do przetestowania kosmetyki idealnie dopasowane to mojego typu cery. Jednym z nich była maska oczyszczająca przeznaczona do cery problematycznej - Masque Purifiant. Wiedziałam, że kosmetyki od Eisenberg są produktami z wysokiej półki ale przyznam szczerze, że na początku kompletnie nie znałam jej ceny, póki nie zapytałam o nią tuż przed publikacją recenzji. Ale o cenie będzie później.


Kremowa maseczka wzbogacona Glinką Zieloną i Kaolinem, które wchłaniają nadmiar sebum oraz Rozmarynem, który reguluje i oczyszcza. jej działanie przywracające równowagę wzmacniają wyciągi z Wierzbownicy i  Pniarka. Już po pierwszej aplikacji pory są zwężone, a skóra stonizowana i gładka.
  • Regeneruje, stymuluje, dotlenia: Formuła Trio-­‐Moléculaire® (Enzymy -­ Cytokiny, Biostymuliny)
  • Wchłania sebum, oczyszcza i remineralizuje: Zielona Glinka i Kaolin
  • Reguluje wydzielanie sebum, łagodzi i ściąga: Wyciąg z Wierzbownicy
  • Reguluje wydzielanie sebum, zwęża pory: Wyciąg z Pniarka
  • Działa przeciwutleniająco, sprzyja syntezie kolagenu, rozświetla: Witamina C
  • Oczyszcza skórę, reguluje wydzielanie sebum: Wyciąg z Rozmarynu
  • Neutralizuje wolne rodniki, łagodzi: Witamina E



Najpierw stosowałam maskę jak... tradycyjną maskę - dwa-trzy razy w tygodniu nakładałam ją na całą twarz  i po 20 minutach zmywałam ciepłą wodą - rzeczywiście nie tylko zmniejszała pory, regulowała wydzielanie sebum, uspokajała skórę i rewelacyjne ją oczyszczała z zaskórników. Potem doczytałam na opakowaniu, że można ją stosować punktowo, jako tzw. SOS na pojawiające się wypryski i to był strzał w dziesiątkę. Zastosowana na noc na krostki  - unicestwiała je w tempie piorunującym (tym sposobem maska stała się niesamowicie wydajna) chociaż wyglądałam śmiesznie wykropkowana na zielono. Do tej pory, oprócz pasty cynkowej Lassari (zrobię o niej oddzielny post) to najlepszy kosmetyk niwelujący powstające wypryski i zapobiegający powstawaniu nowych. Niestety, w przyszłości raczej nie będzie mnie na nią prędko stać.


Maska lekko zastyga na skórze ale nie tworzy skorupy jak tradycyjne glinki, ale zapach ma właśnie przypominający glinkę. Dobrze rozprowadza się po skórze i całkiem niezłe spłukuje. 

Niestety nie jest to produkt na każda kieszeń - maska jest bardzo droga, jak zresztą wszystkie ekskluzywne produkty od Eisenberg - 75 ml opakowanie kosztuje bowiem 245 zł.

Przed wczoraj byłam u koleżanki, która kiedy zapytałam jakich kosmetyków ostatnio używa, to odpowiedziała, że właśnie wydała ponad 1000 zł w Sephorze na Eisenberga oraz Rexaline. Czyli są kobiety, które stać na takie produkty, więc mam nadzieję, że ta recenzja pomoże im w podjęciu decyzji. Jeśli macie zasobny portfel oraz bardzo problematyczną cerę jak moja, to maska ta może stać się Waszym wybawieniem. 

Zakupy w colorowo.pl i lakier Colour Alike PZN Jeżyce

środa, stycznia 08, 2014

Zakupy w colorowo.pl i lakier Colour Alike PZN Jeżyce

Część z Was zapewne skusiła się na kilka lakierów od Colour Alike podczas ostatniej wielkiej jednodniowej promocji w sklepie colorowo.pl - ja tez padłam jej ofiarą i zamówiłam 5 lakierów. Za wszystkie z przesyłka zapłaciłam ok. 37 zł.


Dzisiaj przedstawiam Wam holograficzny odcień z serii PZN czyli Jeżyce - to cudowny fiolet iskrzący się tysiącem drobinek - dla mnie ideał. Dwie warstwy kryją idealnie w dodatku zaskoczyła mnie szybkość wysychania lakieru ale to domena praktycznie wszystkich holosi. Schną szybciutko. Jeśli chodzi o trwałość to nie będę ściemniać - jeszcze nie wiem bo dopiero pomalowałam mim paznokcie ale ja mam to szczęście, że u mnie praktycznie każdy lakier trzyma się około tygodnia więc w jego przypadku pewnie też tak będzie. Wszystkie zdjęcia zrobione są z fleszem, bowiem dopiero sztuczne światło oddaje urodę tego lakieru. 

Podkład na medal czyli super krycie z Anti-Age Make-Up od Glazel Visage

wtorek, stycznia 07, 2014

Podkład na medal czyli super krycie z Anti-Age Make-Up od Glazel Visage

Kiedy otrzymuję do testów "w ciemno" kosmetyki (zwłaszcza podkłady) zawsze mam obawę, że kolorystyka będzie do bani. Mam dość jasny, lekko beżowy odcień skóry i ciężko trafić z idealnym dla mnie kolorem. Tym razem Glazel Visage (nie wiem jakim cudem) spisał się na medal - otrzymałam kolor nr 3 - piękny jasny beż - mój kolor bez dwóch zdań.


Podkład zamknięty jest w ładnej szklanej i dość ciężkiej buteleczce ze szpatułką - nie jestem wielką fanką szpatułek bo póki podkładu jest dużo - bez problemu go wydobywamy ale im go mniej - zaczynają się schody. Dodatkowo podkład jest bardzo gęsty i kremowy i już widzę jak się będę męczyć z nim, kiedy zacznie mi go ubywać. Ale na razie o tym nie myślę, bowiem mam go od miesiąca. 


Tak jak napisałam - jest gęsty, kremowy i przez to bardzo wydajny - już niewielka jego ilość jest potrzebna do idealnej aplikacji - najpierw nakładam go palcami a potem stempluję twarz beauty blenderem aby podkład idealnie stopił się z moją skórą. Podkład nie waży się w ciągu dnia, nie robi na buzi tapety, nie zostawia smug, nie podkreśla suchych skórek i idealnie utrzymuje się na twarzy przez calusieńki dzień.

Krycie jest obłędne - specjalnie zrobiłam dla was zdjęcia, kiedy moja twarz była pokryta okropnymi siniakami po zabiegu dermatologicznym i po nałożeniu podkładu od Glazel - jest nie do poznania - same przyznacie, że efekt jest spektakularny (nie stosowałam kompletnie korektora). Podkład delikatnie nawilża skórę, wygładza drobne zmarszczki i lekko matuje. Nie jest to mat idealny bowiem podkład ten nie jest podkładem matującym ale po zastosowaniu pudru fixującego np. od Essence czy Vichy - przez jakieś 4 - 5 godzin nie świecę się kompletnie. 

Podkład nie zapycha porów - to również wielka zaleta a więc jeśli szukacie super krycia na miarę Revlon Color Stay ale ez efektu maski to ten podkład jest ideałem - cena za butelkę 30 ml to 39 zł. Dla mnie w ostatnim czasie to podkład bez którego nie wychodzę na ulicę.

Moja przygoda z mierałami czyli cienie prasowane Lily Lolo Shrinking Violet

niedziela, stycznia 05, 2014

Moja przygoda z mierałami czyli cienie prasowane Lily Lolo Shrinking Violet

Właśnie rozpoczęłam swoją przygodę z kosmetykami mineralnymi Lily Lolo. Przyznam szczerze, że kiedy otrzymałam propozycję współpracy z Costasy to byłam w siódmym niebie, bowiem od dawna podziwiałam wpisy na ich temat u Agowe Petitki, Idalii oraz Candy Killer.

W końcu i ja mam swoje Lily Lolo i cieszę się jak głupia. Jeśli chodzi o cienie, to postawiłam na prasowane - z sypkimi (z moim "talentem" mogłabym sobie nie poradzić). Mój wybór padł na Shrinking Violet (po wpisie Idalii wiedziałam, że muszę je mieć) - to duet składający się z delikatnego, lekko połyskującego cielistego koloru połączonego z przydymionym fioletem. Duet wręcz stworzony dla mnie. 

zdjęcie zrobione z fleszem
zdjęcie w dziennym świetle
zdjęcie z fleszem
i w świetle dziennym

Cienie zamknięte są w malutkim i poręcznym opakowaniu, nie mają dołączonej pacynki ale ja nakładam je pędzlem. Podczas aplikacji nie oprószają się i nie kruszą, są bardzo aksamitne i całkiem nieźle napigmentowane. Powiem tak - nie można sobie nimi zrobić krzywdy, nawet jeśli nie jest się mistrzem pędzla tak jak ja. Z ich pomocą maluję oczy dosłownie w kilka minut i za każdym razem mi się to udaje - dawno nie miałam cieni, z którymi tak dawałabym sobie radę. Nie stosowałam ich z bazą ale bez bazy utrzymują mi się na oczach około  6-8 godzin - uważam, że to bardzo dobry wynik.

Cena cieni prasowanych Lily Lolo to 44,90 zł.

Pomadka Kobo Professional Fashion Colour czyli koralowy szyk

piątek, stycznia 03, 2014

Pomadka Kobo Professional Fashion Colour czyli koralowy szyk

Pomadki od Kobo Professional z serii Fashion Colour ostatnio należą do moich ulubionych - mocno napigmentowane kolory, aksamitne wykończenie i niska cena - 15,99 zł to wszystko czym kuszą. Tym razem postawiłam na odcień kompletnie inny od tych, które najczęściej wybieram (czyli róże i fuksje) - jest to kolor Coral Chic. I oprócz mocnej fuksji to chyba odcień, który również mi pasuje.


Pomadki nie podkreślają suchych skórek, nawilżają usta a kiedy usuniemy ich nadmiar chusteczką - uzyskujemy ładny i subtelny mat. 

Pomadki Fashion Colour to zdecydowane kolory i doskonale podkreślone usta. Kremowa formuła wzbogacona o liczne składniki odżywcze, ochronne i pielęgnacyjne, nadaje miękkość i gładkość oraz przedłuża trwałość pomadki. Zawiera filtry ochronne UV. Waga 3,8g. Występuje w 12 odcieniach.