Jadwiga na ratunek pryszczom czyli Papka do cery trądzikowej

poniedziałek, listopada 28, 2011

Jadwiga na ratunek pryszczom czyli Papka do cery trądzikowej

Sztandarowym, według mnie, produktem polskiej firmy Jadwiga jest papka do cery trądzikowej, którą pamiętam jeszcze z czasów swojej młodości. Te lata bezpowrotnie minęły, a pryszcze jak były tak są nadal i jakoś nie zanosi się na to że pozbędę się ich całkowicie. Teraz pozostaje mi stosowanie kosmetyków, które chociaż złagodzą objawy i zaleczą to, co wciąż pojawia się na mojej skórze. 




Do testów, od firmy Jadwiga otrzymałam mnóstwo 2ml próbek papki i odkąd ją stosuję czuję, jakbym znowu miała naście lat :), bowiem tego cudownego zapachu kamfory nie da się zapomnieć. 

Co pisze producent na swojej stronie o owej papce:
DZIAŁANIE: preparat aktywnie antybakteryjny, nie drażni, nie uczula. Posiada wybitne działanie odtłuszczające, przeciwzapalne, przeciwtrądzikowe; normalizuje funkcje skóry tłustej, z pryszczami. Zmniejsza przebarwienia i blizny potrądzikowe, powoduje zwężenie nadmierne rozszerzonych ujść gruczołów łojowych.

ZASTOSOWANIE: punktowo na zmiany na skórze, raz lub kilka razy dziennie; płaszczyznowo na noc na skórę twarzy lub ciała po umyciu skóry MLECZKIEM KOSMETYCZNYM i stonizowaniu TONIKIEM ZIOŁOWYM; na dzień połączyć PAPKĘ z MASECZKĄ BIONAWILŻAJĄCĄ NAGIETKOWĄ; po kilkudniowej kuracji cera jest wyleczona.

MOJA RECENZJA

Opakowanie - papka występuje w opakowaniu 30ml oraz 110ml (w serii profesjonalnej - gabinetowej) - jest to plastikowa buteleczka z wygodnym do dozowania dzióbkiem, bo papką możemy trochę się upaćkać, a kiedy kapnie nam na ubranie to biada!!! 


Zapach - mmmmmm kamforowy - kocham bezwzględnie. jeśli miałabym go do czegoś przyrównać - to do maści rozgrzewającej Vick Vaporub. Wiem, że niektórym ten zapach może wydać się drażniący, ale ja nie zmienię swojego zdania - uwielbiam zapach kamfory i już :)

Konsystencja - przed użyciem papkę musimy mocno wstrząsnąć w butelce aby uzyskała jednolitą konsystencję. Jest to biała emulsja, która po punktowym nałożeniu na zmianę - zastyga tworząc delikatną skorupkę. Wyglądamy ciut śmiesznie - ja na to mówię efekt biedronki - ale co z tego... papka ma nam pomóc wyglądać lepiej i nie ważne że po jej nałożeniu wyglądamy komicznie. 


Efekt/Działanie - Papkę możemy stosować na dwa sposoby - punktowo, aby zmniejszyć powstałe na skórze zmiany oraz na poszczególne partie twarzy - tak gdzie mamy rozszerzone pory, przebarwienia czy też blizny po trądziku - jej aktywne składniki - cynk, kamfora i talk - mają działanie odtłuszczające przeciwzapalne i powodują zwężenie nadmiernie rozszerzonych ujść gruczołów łojowych. Po dwóch tygodniach regularnego stosowania na noc i po przyjściu z pracy po zmyciu makijażu - moja cera wyraźnie się poprawiła. Pryszcze, które już tam były - po dwóch dniach bardzo ładnie poprzysychały, a nowe nie pojawiały się już tak często. Przebarwienia słoneczne, które powstały podczas opalania (tak tak po 30-tce to raczej norma) mocno zbladły i praktycznie nie są już widoczne. W dodatku pory są dużo mniej widoczne niż zazwyczaj a skóra produkuje dużo mniejszą ilość sebum i nie świecę się już tak jak to bywało do tej pory.

Skład - Aqua, kaolin, Alcohol, Zinc Oxide, Talc, Camphor.

Cena - papka w wersji 30ml kosztuje 27 zł, a w wersji extra large - gabinetowej 110 ml - 49,50. Przypominam, że sklep internetowy Jadwiga bierze udział w akcji DDD - czyli dzień darmowej Dostawy i będziecie ją mogły kupic bez dodatkowych kosztów wysyłki - ja ją kupię z pewnością :)

Ocena ogólna - to bardzo dobry naturalny kosmetyk, który nie uczula, nie drażni skóry i działa kojąco oraz antybakteryjnie  Zmiany skórne zmniejszają się w widoczny sposób i jedynym jej minusem może być fakt, że po jej nałożeniu wyglądamy jak biedronka. 

A czy Wy znacie i używacie kosmetyków firmy Jadwiga? Jestem bardzo ciekawa.

Pragnę podziękować firmie JADWIGA za przekazane do testowania produkty, zapewniam Was, że ten fakt nie miał wpływu na moją ocenę, która jest w 100% obiektywna i wyraża moją własną opinię na temat kosmetyków. 
Essence szybkoschnący lakier do paznokci

niedziela, listopada 27, 2011

Essence szybkoschnący lakier do paznokci

W drogerii Hebe zakupiłam ostatnio kilka cudownych produktów Essence - szminkę Honey Bee, metaliczne cienie oraz szybkoschnący lakier w pasującym do pomadki odcieniu metalicznego beżu. Nigdy wcześniej nie używałam lakierów Essence i muszę przyznać, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczona bo za bardzo niską cenę około 5,50zł - otrzymałam całkiem niezły produkt. 




Buteleczka jest niewielka 5ml, ale bardzo poręczna. Pędzelek jest miękki, wygodny do nakładania lakieru, który nie smuży, nie maże się i całkiem szybko schnie. Nie jest to schnięcie w mgnieniu oka jak np. lakierów Sally Hansen czy Wibo, ale za tę cenę nie mogę narzekać. Wielkim plusem jest to, że lakier trzyma się na paznokciach tydzień i nie odpryskuje a nawet nie bardzo wyciera się na końcach pazurków - to również miłe zaskoczenie. Ciut ciężko się zmywa - to przez to, że jest metaliczny, ale poza tym nie mam się do czego przyczepić. 

A Wy używacie lakierów Essence i co o nich sądzicie? Wiem wiem zaraz napiszecie, że nie lubicie metalicznych kolorów, ale ja je uwielbiam i praktycznie wszystkie w mojej kolekcji mają księżycowy odblask :)
W magicznym świecie Pixie czyli upiększający puder Immediate Beauty Powder

poniedziałek, listopada 21, 2011

W magicznym świecie Pixie czyli upiększający puder Immediate Beauty Powder

Firma Pixie to nowość na polskim rynku, bo dopiero od niedawna szturmuje nasze kosmetyczki. Pani Sylwia Jakubek postanowiła bowiem stworzyć coś unikalnego - kosmetyki kolorowe oparte na własnych formułach pozbawionych szkodliwych i uczulających składników a dające przy tym gwarancję najwyższej jakości oraz bezpieczeństwo naszej skórze. 


Kosmetyki Pixie to produkty oparte na prostych i naturalnych składach, bez parabenów oraz innych konserwantów, sztucznych zapachów, barwników, parafiny oraz innych produktów destylacji ropy naftowej, olejów silnikowych, glikoli polietylenowych (PEG). W dodatku cechuje je piękno opakowań - które sprawia, że bardzo chcemy aby zagościły na naszej toaletce. 

W ofercie Pixie znajdziemy wiele kosmetyków, które w takiej formule pojawiają się na polskim rynku po raz pierwszy. Znajdziemy tu Cover De Luxe Foundation - podkład mineralny bardzo mocno kryjący, Natural Finish Foundation - podkład mineralny z nieco satynowym wykończeniem, Complexion Perfector - podkład mineralny, jak pisze producent - coś pomiędzy dwoma ww. podkładami, Matt & Smooth Powder - bardzo drobny puder mineralny maskujący zmarszczki i rozszerzone pory oraz sztandarowy według mnie Immediate Beauty Powder - czyli puder wykończeniowy, zawierający unikalne wielowarstwowe składniki mineralne, które nadają  wielowymiarowość naszej twarzy i cudownie ją modelują. 





Immediate Beauty Powder otrzymałam do testów od serwisu Uroda i Zdrowie za co pięknie dziękuję, bowiem od pierwszego użycia wręcz zakochałam się w tym kosmetyku. Jestem zachwycona jego działaniem oraz ostatecznym efektem, ale zacznę od początku. 

Immediate Beauty Powder występuje w gamie dwóch odcieni kolorystycznych - Brightened Beauty - jasny beż o chłodnej świetlistej poświacie oraz Natural Beauty - średni lekko opalony beż również nadający skórze poświatę, która odbijając światło rewelacyjnie modeluje naszą twarz. Jest stworzony na bazie opatentowanych pereł, które nadają naszej skórze naturalny blask. 

Puder możemy nakładać miejscowo na wybrane partie twarzy np. kości policzkowe aby pięknie je podkreślić lub na całą twarz np. na wielkie wyjścia aby rozświetlić ją, odświeżyć, ukryć zmęczenie i po prostu nas upiększyć. Ja nakładam go pędzlem do różu a efekt możecie podziwiać na zdjęciach. 

Opakowanie - śliczna, dziewczęca puderniczka z lustrzanym wieczkiem, na którym umieszczone jest logo firmy - księżycowa wróżka (przynajmniej ja je tak interpretuję). W środku mamy puszek do nakładania pudru, ale ja traktuję go jako zabezpieczenie, aby puder nie wysypywał się przez małe otwory. 

Zapach - nie posiada

Konsystencja - bardzo miałki, delikatny puder z maleńkimi perlistymi drobinkami które są widoczne dopiero po aplikacji produktu. Idealnie rozprowadza się po twarzy a nawet jak nałożymy go ciut za dużo, to i tak wyglądamy dobrze - tym kosmetykiem nie możemy popsuć naszego makijażu, oj nie :)

Działanie - puder Immediate Beauty Powder daje nam gwarancję, że nasza twarz będzie wyglądała świeżo, promiennie, zdrowo w ekspresowym tempie - wystarczy niewielka jego ilość naniesiona na kości policzkowe oraz czoło, nos i brodę aby nadać skórze wymiar jak w 3D a w dodatku subtelnie poprawi jej koloryt. Puder utrzymuje się cały dzień, nie spływa na naszej twarzy nawet jeśli skóra produkuje nadmiar sebum - daje jej świetliste ale matujące wykończenie. Pudu możemy używać jako brązera, rozświetlacza oraz różu do policzków - czyli to bardzo uniwersalny kosmetyk.

Cena - za opakowanie 7g netto zapłacimy 75 zł - nie jest to mało, ale za taki cudowny kosmetyk warto jest zapłacić każdą cenę. 

INCI: MICA, SILICA, SODIUM STEARYL FUMARATE, TRIHYDROXYSTEARIN, ISOAMYL LAURATE, ZEA MAYS (CORN) STARCH, HYDROGENATED LECITHIN, HYDROGENATED MEADOWFOAM SEED OIL, SQUALANE, SODIUM HYALURONATE [+/- (MAY CONTAIN): TITANIUM DIOXIDE (CI 77891), IRON OXIDES (CI 77491, CI 77492, CI 77499)]

Jako ciekawostkę podam, że w Pixie możemy potem dokupić w saszetkach sam puder, którym uzupełnimy opakowanie, kiedy już skończymy nasz produkt - uważam, ze to rewelacyjny pomysł, bowiem nie będziemy musiały płacić dodatkowo za opakowanie. 

Czy już macie ochotę na Pixie? 

Pragnę podziękować portalowi Uroda i Zdrowie  za przekazane do testowania produkty, zapewniam Was, że ten fakt nie miał wpływu na moją ocenę, która jest w 100% obiektywna i wyraża moją własną opinię na temat kosmetyków. 
Trafione zatopione czyli szampon BingoSpa borowina i 7 ziół

czwartek, listopada 17, 2011

Trafione zatopione czyli szampon BingoSpa borowina i 7 ziół

Jestem ogromną wielbicielką naturalnych kosmetyków i kiedy od serwisu internetowego (nie tylko dla kobiet) Uroda i Zdrowie dostałam do przetestowania szampon firmy BingoSpa, od razu odłożyłam na trzy tygodnie dotychczas używany szampon Organique i myłam głowę tylko tym szamponem.



BingoSpa to międzynarodowa marka oferująca ponad 300 produktów z całego świata. Kosmetyki BingoSpa wyrabiane są ręcznie, łącząc w sobie ducha natury, wiedzę i doświadczenie płynące ze starych receptur oraz współczesne wymagania dotyczące produkcji i bezpieczeństwa. Bardziej niż na papierowych certyfikatach, zależy im, aby każdy zaangażowany w tworzenie i rozwijanie BingoSpa miał poczucie odpowiedzialności i świadomość ważności celu działania. A celem tym jest dać nam niespotykane możliwości pielęgnacji ciała. 

BingoSpa w swojej bardzo szerokiej ofercie posiada kosmetyki przeznaczone do kąpieli, pielęgnacji dłoni i stóp, opalania, pielęgnacji skóry trądzikowej (ooo coś dla mnie i już upatrzyłam sobie maseczkę błotną Redual+ oraz drożdżową i cynkową), opalania w solarium, preparaty borowinowe, kolagenowe, na bazie jedwabiu, profesjonalne kosmetyki dla gabinetów i SPA oraz produkty terapeutyczne (na bóle mięśni i stawów, żylaki i ciężkie nogi, maść końską) a także szeroki wachlarz kosmetyków do pielęgnacji włosów.

Ceny kosmetyków BingoSpa sa bardzo przystępne i gwarantuję, że każda z nas znalazłaby tam coś dla siebie. 

Szampon borowinowy i 7 ziół to, jak pisze producent 
wzbogacony specjalnie dobraną kompozycją siedmiu naturalnych ekstraktów ziołowych:
  • z rozmarynu,
  • szałwii,
  • nasturcji,
  • łopianu,
  • cytryny,
  • sosen,
  • rukwii, 
które wzmacniają cebulki włosowe, działają tonizująco. Szampon powoduje, że włosy odzyskują sprężystość, elastyczność i puszystość oraz mniej się przetłuszczają.


MOJA RECENZJA

Opakowanie - plastikowa, przezroczysta butelka 300ml z metalową nakrętką (osobiście wolałabym aby butelka miała zamykany/otwierany koreczek z dzióbkiem bowiem nakrętka może wyślizgnąć nam się z dłoni no i gdzieś musimy ją odłożyć a tak byłoby pstryk pstryk i po robocie).

Zapach - szampon ma bardzo delikatny i subtelny zapach - ziołowy z wyczuwalną nutką borowiny. Przypominają mi się takie ziołowe szampony w szklanych butelkach jakie były dostępne na rynku kiedy półki świeciły raczej wyłącznie pustkami - taki delikatny ziołowy zapach kojarzy mi się z dzieciństwem.

Konsystencja - średnio gęsta - wręcz idealna - bowiem szampon bardzo dobrze wylewa się z butelki i nie spływa nam z głowy tuż po nałożeniu. Ma śliczny czerwony kolor (ale to własnie zasługa borowiny) i bardzo dobrze się pieni. 



Efekt/Działanie - muszę się Wam do czegoś przyznać - ostatnio przesadziłam z farbowaniem włosów w ciągu trzech tygodni zmieniałam kolor dwa razy i chociaż wiedziałam, że robię źle a moje włosy i skóra głowy będą w dramatycznej kondycji to stwierdziłam, że dobry szampon pomoże mi przywrócić je do równowagi. I nie zawiodłam się. Po drugim farbowaniu czułam, że skóra głowy mocno swędzi i piecze a włosy zrobiły się suche i sianowate i tu z pomocą wkroczył szampon BingoSpa. Już po drugim myciu i pozostawieniu szamponu z pianą na kilka chwil  - skóra głowy przestała mnie swędzieć (nie było to zbyt miłe uczucie). A po regularnym stosowaniu szamponu - co drugi dzień - moje włosy powróciły do swojego dawnego stanu - odzyskały sprężystość, blask i  mniej wypadały. Dobroczynne składniki zawarte w szamponie spowodowały też, że włosy stały się bardziej wygładzone, przestały być sianowate i przestały się puszyć choć były puszyste. Jestem przekonana, że to zasługa tego szamponu, bowiem natura w nim zawarta aż kipi z czerwonej buteleczki.

Cena - za opakowanie 300ml szamponu zapłacimy tylko 10 zł, więc to dodatkowa zaleta tego produktu. jak widzicie, kosmetyki naturalne nie muszą być drogie!!!

Jeśli cenicie sobie naturalność i ekologię w kosmetyce, to sięgnijcie nie tylko po ten szampon ale i pozostałe produkty BingoSpa. Będziecie miały gwarancję tego, że dajecie swojej skórze to, co najlepsze i w dodatku ręcznej produkcji.

Kosmetyki BingoSpa możecie kupić w sklepie internetowym http://www.bingo.net.pl/sklep/ oraz u tzw. Kreatorek marki. W Warszawie znajduje się też patronacki sklep BingoSpa - przy ul. Targowej 66 pawilon 25.

Pragnę podziękować serwisowi Uroda i Zdrowie oraz BingoSpa  za przekazane do testowania produkty, zapewniam Was, że ten fakt nie miał wpływu na moją ocenę, która jest w 100% obiektywna i wyraża moją własną opinię na temat kosmetyków. 
Rozświetlamy cienie pod oczami - korektor YSL vs Mary Kay

środa, listopada 16, 2011

Rozświetlamy cienie pod oczami - korektor YSL vs Mary Kay

Która z Was po przebudzeniu zawsze wygląda idealnie niech podniesie rękę... Somebody... anybody... :) No własnie. Kiedy po nieprzespanej nocy lub ciężkim dniu w pracy czy tez na uczelni - okolice naszych oczu są szare, lekko opuchnięte i zmęczone - na ratunek wołamy specjalne korektory przeznaczone do maskowania a jednocześnie do rozświetlania cieni pod oczami.


Dwa z nich uważam za produkty doskonałe i właśnie o tych dwóch produktach chciałam Wam napisać. A oto one:


Rozświetlający Flamaster do twarzy Mary Kay:

Oto, co możemy przeczytać na stronie Mary Kay o tym kosmetyku:
Rozświetlający Flamaster do Twarzy maskuje niedoskonałości cery i rozświetla twarz pozostawiając ją odświeżoną i promienną. Jego innowacyjna formuła została opracowana tak, aby rozjaśnić zapadłe części twarzy. Rozświetlający Flamaster działa jak gumka myszka likwidując cienie na skórze widoczne jako zmarszczki. Skóra natychmiast wygląda na rozjaśnioną, promienną i wypoczętą. Twoja cera będzie wyglądać gładko i świeżo, stanie się bardziej promienna i gładsza, a jej koloryt pięknie wyrównany.




Cechy/ składniki: zawiera cząsteczki, które rozpraszają i odbijają światło. to pomaga pozbyć się cieni na twarzy i rozjaśnić ją. Dodatkowo rozproszenie światła optycznie likwiduje drobne zmarszczki. Twarz jest rozjaśniona i odświeżona, a jej koloryt wyrównany

Korzyści:
  • Optycznie modeluje profil twarzy
  • Optycznie tuszuje cienie na wybranych partiach twarzy- pod oczami, koło nosa czy na policzkach
  • Stosowany w przypadku skóry dojrzałej, optycznie wygładzą i minimalizuje zmarszczki i bruzdy na twarzy
  • Maskuje niedoskonałości cery, rozświetla, odświeża makijaż i rozjaśnia cerę
  • Natychmiast odświeża wygląd, dzięki czemu Ty wyglądasz na wypoczętą
  • Dostępny w dwóch odcieniach, które sprawdzają się przy każdym tonie skóry
  • Rozświetla twarz, nadaje skórze subtelny blask - pigmenty rozpraszające i odbijające światło maksymalnie rozświetlają twarz, dzięki czemu twarz staje się promienna
Opakowanie/Aplikacja - robi wrażenie eleganckiego, ekskluzywnego, jest stalowo-metaliczne, dość ciężkie i bardzo poręczne. Aby przez pędzelek wydobył się korektor - kręcimy końcówką która przy tym delikatnie klika i dozujemy odpowiednia jego ilość. Dodatkowo zapakowany jest w pudełeczko z instrukcją obsługi oraz ulotką informacyjną (rany - nigdy ich nie czytam). Opakowanie sprawia jednak złudne wrażenie, że mamy tutaj mnóstwo kosmetyku - nic mylnego - korektora mamy tylko 1,3ml i już tylko patrzeć jak mi się skończy. 

Konsystencja - dość gęsta, kremowa, dobrze kryje i nieźle się rozsmarowuje, chociaż ja lekko go wklepuje - tak jak powiedziała moja koleżanka - Konsultantka Mary Kay. Występuje w dwóch kolorach - Nr jeden jest jasny i różowy, Nr dwa jest ciemny i brzoskwiniowy - za ciemny dla mojej bladolicej karnacji. Pomimo różowego odcienia - po aplikacji i wklepaniu - skóra ma bardzo zdrowy koloryt. Nie posiada drobinek - po prostu daje efekt rozjaśnienia.

Działanie/Efekt - to bardzo dobry korektor - w istocie wszystkie obietnice producenta są spełnione. Używam go nie tylko do rozświetlania okolic oczu ale i ust, powiek a nawet kryję nim pryszcze - pomimo, ze korektor ten wcale nie jest do tego przeznaczony - bardzo dobrze kryje wszelkie niedoskonałości i nie podkreśla suchych skórek. Nadaje bardzo naturalny efekt praktycznie go nie widać ale rozświetlenie jest ewidentne. Korektor nie zbiera się w zmarszczkach i nie ściera. Jest trwały - chociaż niewidoczny na skórze - to jego ogromna zaleta. Stosowałam go całe lato - nie spływał z buźki i czasem przed wyjściem na plażę - również mazałam nim pryszcza lub jakieś zaczerwienienie.

Cena - dość wysoka ale jak to u Mary Kay - cena idzie w parze z jakością - 65 zł

Czy kupiłabym go ponownie - definitywnie tak.

Yves Saint Laurent YSL Touche Eclat

Słynny Touche Eclat YSL to kosmetyk iście kultowy. Kupiłam go zachęcona recenzją Urbanka i nie żałuję ani trochę wydanych pieniędzy, bowiem to jest to, czego szukałam przez lata odkąd skończyłam trzydziestkę. To jest kosmetyk, na który warto odkładać z kieszonkowego, lub jak kto woli nadwyrężyć kartę kredytową bowiem nie na darmo miliony kobiet na świecie uznały go za najlepszy produkt wszech czasów.

Przy Touche Eclat - korektor Mary Kay wypada bardzo słabo - chociaż napisałam, że to dobry kosmetyk. Ale... no właśnie ale - YSL to kosmetyk idealny, perfekcyjny, rewelacyjny - mogłabym tak bardzo długo. 

Opakowanie/Aplikacja - tutaj mamy tradycyjny design YSL - złoty i lustrzany. Korektor równiez jest w pędzelku, tylko w jego przypadku - naciskamy końcówkę - jak w długopisie a korektor wydostaje się przez mięciutki pędzelek. Opakowanie zawiera 2,5 ml produktu.

Konsystencja - rzadsza i bardziej delikatna niż MK, ale lepiej kryje - doskonale się rozsmarowuje po każdej partii twarzy, która chcemy rozświetlić. Występuje w szerokiej gamie kolorystycznej - jak posiadam Nr 1,5 (dziwna ta połówka, czyż nie?). Również posiada kartonikowe opakowanie. 




Działanie/Efekt - mój kolor 1,5 jest w delikatnym jasnym ale żółtawym odcieniu - przy MK wygląda bardzo żółto, ale to tylko dlatego, że MK jest bardzo różowy. Korektor jest dużo bardziej delikatny w swojej konsystencji niż MK, ale pomimo tego lepiej kryje, tuszuje nie tylko cienie ale i inne niedoskonałości cery jak wypryski i przebarwienia. Doskonale stapia się ze skórą, nie odstaje, nie spływa z niej, jest praktycznie niewidoczny (podobnie jak MK) ale efekt jaki daje jest wręcz spektakularny. Nie rozstaję się z nim odkąd go kupiłam - nosze zawsze ze sobą w kosmetyczce i z pewnością nie jest to moje pierwsze i ostatnie opakowanie. 

Cena - no niestety jest bardzo wysoka, bowiem kosztuje ok. 150 zł ale mamy go dwa razy więcej niż MK, więc wyjdzie na to samo. 

Czy kupiłabym go ponownie - HELL YEAH :)

Skład: Aqua, Cyclomethicone, Glycerin, Talc, Paraffinum Liquidum (Mineral Oil), Dimethicone Copolyol, Magnesium Sulfate, Trideceth-3, Methicone, Methylparaben, Aqualane, [+/- May contain: CI 77891 (Titanium Dioxide), CI 77019 (Mica), CI 77491 CI 77492, CI 77499 (Iron Oxides), CI 19140 (Yellow No5 Aluminum Lake)


Bye Bye Carmex witaj Sylveco

wtorek, listopada 15, 2011

Bye Bye Carmex witaj Sylveco

Zima tuz za pasem a chyba wszystkie w tym okresie borykamy się z problemem spękanych ust, na których niezbyt dobrze wyglądają pomadki i błyszczyki. Ja mam ten problem zawsze jak kończy się lato. Nie jestem miłośniczką pomadek ochronnych bo chyba do tej pory nie znalazłam pomadki doskonałej (nie pomagały mi nawet słynne Carmexy) aż do momentu, gdy firma Sylveco przekazała mi do testów Rokitnikową pomadkę ochronną o zapachu cynamonu.





Ale zacznijmy od przedstawienia firmy Sylveco. 

SYLVECO® jest polską firmą biotechnologiczną, którą założył w 1992 r. Stanisław Piela. Firma zajmuje się identyfikacją, izolacją i oczyszczaniem interesujących substancji z surowców roślinnych. Innowacyjnie opracowana technologia izolacji i oczyszczania triterpenów z kory brzozy pozwala uzyskać niespotykanie wysoką czystość w konkurencyjnej cenie. Triterpeny (betulina, kwas betulinowy, kwas oleanolowy, kwas ursolowy, amyryna, lupeol) stanowią aktywny surowiec do produkcji preparatu Betuleco®, wzmacniającego system immunologiczny, oraz kosmetyków o działaniu regenerującym i upiększającym.

Firma, jako jedna z nielicznych, do produkcji używa wyłącznie naturalnych składników. Idąc krok dalej w stronę ekologii w firmie SYLVECO® zmodernizowano produkcję oraz zakład na sprzyjający środowisku i dodatkowo zainstalowano kolektory słoneczne. SYLVECO® bezustannie poszukuje sposobów ulepszania swoich produktów oraz wprowadzania innowacyjnych kosmetyków dla swoich klientów.

W gamie swoich produktów, Sylveco posiada m.in 
- kurację regenerująca do stóp i rąk - ze specjalnymi rękawiczkami;
- kremy do stóp i rąk
- pomadki ochronne - z betuliną i rokitnikową
- brzozowy balsam do ciała
- krem brzozowo-nagietkowy z betuliną
- krem brzozowy z betuliną
- krem brzozowo-rokitnikowy z betuliną.

Zapewne zaraz zapytacie co to jest ta betulina :)
Betulina jest związkiem znanym od ponad 200 lat. Jest jedną z pierwszych substancji wyodrębnionych z materiału roślinnego, jej izolacji z kory brzozy dokonał na drodze sublimacji Lowitz, w 1788 roku.

Betulina, C30H50O2, trójterpen lupanowy, występuje w ponad dwustu gatunkach roślin, ale największe jej ilości znajdują się w zewnętrznej warstwie kory białych gatunków brzóz. Zawartość betuliny w korze brzozy może wahać się od 20 do 30% i jest ona zlokalizowana w postaci krystalicznych skupisk w warstwie korowej, w dużych cienkościennych komórkach powstających na wiosnę. To od obecności betuliny pochodzi białe zabarwienie tych drzew.

Betulina w kosmetyce

Betulina jest cennym składnikiem pudrów toaletowych i kosmetyków. Sam związek jak i wyciąg z kory brzozowej mogą być stosowane do pielęgnacji skóry i włosów.
  1. Jest naturalnym antyoksydantem, chroni skórę przed wolnymi rodnikami i czynnikami rakotwórczymi oraz przyśpieszającymi starzenie.
  2. W przypadku atopowego zapalenia skóry oraz łuszczycy zmniejsza zmiany skórne, obrzęki oraz likwiduje objawy świądu.
  3. Jest regulatorem wydzielania sebum, ma właściwości przeciwzapalne, hamuje również rozwój bakterii trądzikowych Escherichia coli i Staphylococcus aureus (gronkowiec złocisty).
  4. Jest wykorzystywana w leczeniu przewlekłych wyprysków (egzema) oraz trądziku pospolitego, różowatego i sterydowego.
  5. Ma działanie przeciwgrzybicze i przeciwpierwotniakowe.
  6. Silnie pobudza syntezę kolagenu i elastyny w skórze, a także reguluje gospodarkę lipidową i wodną skóry, zapobiega więc powstawaniu cellulitu, poprawia jej ukrwienie i koloryt.
  7. Jest naturalnym inhibitorem tyrozynazy - enzymu, który przyspiesza przemianę melaniny; w ten sposób reguluje proces wytwarzania i dystrybucji melaniny w skórze, co ma zastosowanie w profilaktyce i pielęgnacji skóry z przebarwieniami; skutecznie zapobiega pojawianiu się zmian barwnikowych w skórze, które mogą prowadzić do rozwoju czerniaka; badania kliniczne potwierdzają również wysoką skuteczność betuliny w redukowaniu znamion dysplastycznych oraz zmian typu rogowacenia słonecznego.
  8. Wykazuje działanie przeciwwirusowe – zapobiega i łagodzi objawy opryszczki.

Co pisze o pomadce ochronne na swojej stronie firma Sylveco
Rokitnikowa pomadka ochronna o zapachu cynamonu znakomicie nawilża i natłuszcza usta, zapobiega ich pękaniu i wysychaniu. Doskonale chroni przed słońcem, wiatrem i mrozem. Zawiera bogaty w witaminy i przeciwutleniacze olej rokitnikowy, sprawiając, że usta są odżywione, miękkie i elastyczne. Aktywny składnik – betulina – działa kojąco i regenerująco na podrażnienia, łagodzi objawy opryszczki. Pomadka posiada delikatny zapach cynamonu.
Waga: 4,4 g (sztyft).



Sposób użycia: pomadkę stosować kilka razy dziennie.

Przebadana dermatologicznie. Numer w rejestrze KSIoK: RK/258164/2009.

MOJA RECENZJA:

Opakowanie - pomadka zamknięta jest dodatkowo w kartonikowe pudełeczko z instrukcją obsługi i składem. Sama pomadka ma plastikowe opakowanie - bardzo wygodne i poręczne - choć mam wrażenie że może nie być zbyt trwałe, bo plastik jest delikatny.

Zapach - ziołowo-cynamonowy, nie drażni - jest bardzo przyjemny.

Konsystencja - delikatna, kremowa, śliska - dość miękka.

Aplikacja - bardzo dobrze rozsmarowuje się na ustach - ja dodatkowo smaruję nią na noc kąciki ust, bo ciągle mi pękają zimową porą.

Działanie - już czytając sam skład produktu wiemy, że mamy do czynienia z produktem pełnym dobroczynnych składników. Pomadka rewelacyjnie nawilża i natłuszcza spękane usta i daje ulgę już po kilku minutach od jej aplikacji. Substancje zawarte w niej goją ranki i pęknięcia oraz doskonale regenerują skórę ust. Usta posmarowane pomadką nabierają lekko słonecznego kolorytu - to całkiem fajnie wygląda :) Jest bardzo wydajna - smaruje nią usta w ciągu dnia i na noc i nic nie ubywa :)

Jestem bardzo zaskoczona, że nasz polski produkt przewyższa swoim działaniem słynne Carmexy - które do tej pory zawsze wygrywały w walce ze spierzchniętymi usteczkami. Sylveco to nie tylko dobroczynne składniki, to nie tylko obietnice producenta - to 100% ideał na zimową porę. Jeśli miałyście jakieś wątpliwości - mam nadzieję, że ta recenzja pozwoliła je rozwiać a pomadka Sylveco juz na zawsze zagości w waszych zimowych kosmetyczkach.

Cena 7 zł

Wszystkie kosmetyki Sylveco możecie kupić w sklepach zielarsko-kosmetycznych których adresy możecie sprawdzić tutaj. A także w oficjalnym sklepiku internetowym Sylveco - KLIK

Pragnę podziękować firmie Sylveco  za przekazane do testowania produkty, zapewniam Was, że ten fakt nie miał wpływu na moją ocenę, która jest w 100% obiektywna i wyraża moją własną opinię na temat kosmetyków.