Charyzmatyczna Charisma czyli lakier doskonały od Zoya

sobota, czerwca 14, 2014

Charyzmatyczna Charisma czyli lakier doskonały od Zoya

Nie jestem lakieromaniaczką ale od czasu do czasu odnajduję lakier, który po prostu zapiera mi dech w piersi i nie mam ochoty zmyć go nawet, gdy już powinnam. A w tym przypadku zmycie tego koloru będzie o tyle trudniejsze, bowiem nie jestem jego właścicielką. W głowie kołacze mi się od kilku dni tylko jedna myśl - muszę jechać do Showroom Zoya na ul. Wynalazek 2A i go kupić... muszę... muszę... muszę...


Ten mani został wykonany podczas spotkania blogerek z marką Zoya. Ja i kilka moich koleżanek miałyśmy okazję poznać tę markę bliżej i przez kilka godzin pobyć w magicznym świecie 400 odcieni Zoya. Każda z nas zrobiła sobie inny manicure - zgodny z naszym gustem i humorem. 


Ja postawiłam na kolor Charisma (to odcień, który uwielbia Madonna) - co ciekawe, ten kolor jest normalnie matowy ale postanowiłam pokryć go topem aby nadać mu blasku. Będąc na zakupach w Sephorze, wszystkie panie konsultantki zbiegły się obejrzeć moje paznokcie i pytały co to za lakier - pierwszy raz miałam taką sytuację - obok Charismy nie można przejść obojętnie.

Podobno z uwagi na unikatową formulę, lakier może trzymać się na paznokciach krócej niż inne odcienie - ja jednak mam go już 5 dzień i nawet się nie powycierał na koniuszkach. Ach, ponoszę go sobie do niedzieli i dopiero go zmyję.

Wiem, że o gustach się nie dyskutuje ale dla mnie, w tej chwili, to najpiękniejszy lakier świata. Dawno nie miałam koloru, który tak totalnie podbiłby moje różowe serduszko.

Oh la la czyli Maybelline Color Whisper Oh La Lilac

czwartek, czerwca 12, 2014

Oh la la czyli Maybelline Color Whisper Oh La Lilac

Jestem bardzo jasną blondynką i sama nie wiem co mnie podkusiło aby sięgnąć po ten kolor, bowiem w takich odcieniach nie wyglądam dobrze. Oh La Lilac z serii Color Whisper to delikatna lawenda o żelowej lekko kryjącej formule - ale umalowana tym kolorem wyglądam blado, niezdrowo - zupełnie jak topielica wyciągnięta po tygodniu z wody. 


Color Whisper to seksowna przezroczystość koloru na Twoich ustach. Dzięki lekkiej, żelowej formule, światło swobodnie przepływa krawędzią ust nadając im kuszącego blasku.Kolor frywolny, delikatny i zrazem intensywny, jak tajemnica szeptana na ucho. Odważ się, czasami szept znaczy więcej niż krzyk.


Dosłownie krzyknęłam kiedy tylko zobaczyłam się w lusterku - z pewnością nie mogłam pokazać się tak ludziom na ulicy - Oh La Lilac to kolor definitywnie nie dla mnie i wędruje w czeluści kuferka. Całe szczęście dorwałam ją w promocji, więc nie będę dużo stratna.
Powiało luksusem czyli krem na noc Eisenberg Pure White

środa, czerwca 11, 2014

Powiało luksusem czyli krem na noc Eisenberg Pure White

Od dłuższego czasu do pielęgnacji twarzy stosuję produkty selektywne lub z wyższej półki cenowej. Jako blogerka kosmetyczna mam okazję poznawać produkty, na które normalnie nie byłoby mnie stać. Taką marką jest właśnie dostępny w drogeriach Sephora - Eisenberg. Tym razem postawiłam na krem na noc z serii Pure White, która przeznaczona jest do kompleksowej pielęgnacji skóry skłonnej do przebarwień. 


Cała linia Pure White zawiera aż 10 kosmetyków:

OCZYSZCZANIE I DEMAKIJAŻ 
Lait Démaquillant Douceur Delikatne Mleczko do Demakijażu 
Lotion Apaisante Tonik Łagodzący 
Exfoliant Crème Douceur Delikatny Kremowy Peeling 

RYTUAŁ PURE WHITE  
Masque Crème Relaxant Kremowa Maseczka Relaksująca 

SERUM
Correcteur Lumière Aktywator Rozświetlenia 

PIELĘGNACJA UKIERUNKOWANA
Crème Contour des Yeux Krem Kontur Oczu 
Crème Blanche Pour les Mains & Ongles Biały Krem do Dłoni i Paznokci 

OCHRONA PRZED PROMIENIAMI UV
Crème de Jour SPF50 Krem na Dzień SPF50 

WYKOŃCZENIE
Elixir de Lumière Eliksir Rozświetlenia 

NOCNA REGENERACJA 
Soin Nourrissant Intégral Pełna Pielęgnacja Odżywcza 


SOIN NOURRISSANT INTÉGRAL EISENBERG - to bogaty krem anti-age na noc, którego intensywne właściwości łagodzące idealnie uzupełniają codzienną pielęgnację, a właściwości korygujące przebarwienia regenerują w czasie snu nawet najbardziej zmęczoną skórę. Witamina E zapewnia skuteczne działanie antyoksydacyjne i nawilżające, podczas gdy wyciąg z kwiatów Stokrotki Pospolitej oraz Witamina C pozwalają odzyskać rozświetloną i jednolitą cerę. Nie zawiera perfum ani barwników.


Cała gama Pure White posiada jednolite, bardzo estetyczne i eleganckie opakowania. Do kremu dołączona jest szpatułka, z której chętnie korzystam - wtedy nie grzebię paluchami w słoiczku. Krem ma dość teściową ale za razem delikatną konsystencję oraz praktycznie niewyczuwalny zapach białych kwiatów. Wchłania się błyskawicznie, chociaż pozostawia na twarzy lekki film, nie jest to jednak tradycyjny "tłusty film" po którym przyklejamy się do poduszki - to zastrzyk mega nawilżenia. Z uwagi na to, że krem jest treściwy, nie będzie nadawał się do zastosowania na dzień pod makijaż - gdyby przyszła nam ochota spróbować nałożyć go również na dzień. To definitywnie produkt na noc. 


Po prawie dwóch miesiącach stosowania zauważyłam wyraźne rozjaśnienie skóry - niestety moje koszmarne przebarwienia nadal są widoczne, chociaż dużo mniej - jednak zużyłam dopiero jakąś 1/3 kremu więc liczę, że wszystko przede mną (krem jest bowiem niesamowicie wydajny). Na drugi dzień po zastosowaniu kremu skóra jest mięciutka i wygląda na bardziej wypoczętą i lekko rozświetloną. 

Krem doskonale nawilża nawet najbardziej suchą skórę, regeneruje i łagodzi podrażnienia - dzięki niemu nie powstają nowe przebarwienia po znikających krostkach. Nie zapycha porów i nie powoduje wysypu pryszczy - a moja skóra ma do tego tendencję. Można spokojnie stosować go w okolice oczu - bowiem nie podrażnia i nie powoduje ich łzawienia. 

Cały czas liczę na to, że w końcu znajdę jakieś 100% panaceum na moje przebarwienia  - może kompleksowe stosowanie całej lub chociaż kilku produktów z serii Pure White przyniosłoby pożądane efekty - ale póki co, chyba czas się do nich przyzwyczaić.

Kosmetyki Eisenberg to rzeczywiście bardzo ekskluzywne produkty dla osób z zasobnym portfelem. 50 ml słoiczek kosztuje bowiem 569 zł.

Przyznam szczerze, że moja skóra bardzo polubiła te ekskluzywne produkty - chyba ją za bardzo rozpieściłam, bo nie jestem w stanie sięgnąć po drogeryjne kremy. Eisenberg to czysty powiew luksusu i sam fakt, iż nakładam na skórę krem z tak wysokiej półki cenowej sprawia, że mam lepsze samopoczucie. 


José Eisenberg S.A. jest międzynarodową firmą kosmetyczną założoną w 2000 roku, na polskim rynku pojawiła się w 2005 roku. Marka Eisenberg, to przede wszystkim twórca, prawdziwy pasjonat piękna, José Eisenberg, który  połączył w produktach wysoką technologię, innowacyjność i sztukę. Każdy produkt marki Eisenberg tworzony jest bez kompromisów, zarówno unikalny, doskonały jak i ponadczasowy w dzisiejszym nowoczesnym świecie.

Wieloletnie badania i testy pozwoliły na opracowanie FORMUŁY TRIO-MOLÉCULAIRE®, która regeneruje, stymuluje i dotlenia skórę i jest ona sercem każdego z produktów jako wyjątkowe, rewolucyjne, opatentowane na całym świecie współdziałanie molekuł dostarczanych przez naturę. Wraz z naturalnymi składnikami aktywnymi daje spektakularne i natychmiastowe rezultaty: skóra staje się gładka, jędrna, rozświetlona. 
Cień niedoskonały czyli wpadka diego dalla palma

poniedziałek, czerwca 09, 2014

Cień niedoskonały czyli wpadka diego dalla palma

Markę diego dalla palma poznałam ponad rok temu. To ekskluzywne i drogie kosmetyki, które na świecie konkurują z takimi potentatami jak Dior, Chanel czy też Estee Lauder. Jednak każda, nawet najbardziej ekskluzywna marka ma w swojej ofercie niewypały czy też buble i takim też okazał się pojedynczy cień od diego dalla palma w kolorze o numerku 05 (lekko opalizujący grafitowy odcień).


Kosmetyki diego dalla palma mają bardzo estetyczną szatę opakowań i to się chwali również w przypadku tego cienia. Sam kolor jest mocno napigmentowany ale strasznie obsypuje się nie tylko podczas aplikacji ale i podczas całego dnia. Po dwóch godzinach pod oczami mamy widoczny szary pyłek i na nic zdaje się jego usunięcie bowiem po dwóch kolejnych znowu jest to samo. Najbezpieczniej jest nie malować się nim wcale bo przecież możemy zapomnieć spojrzeć w lusterko wyglądając jak miś panda a wiemy, że nie ma nic gorszego. 


Nie wiem jak inne kolory z tej serii bowiem gama kolorystyczna jest dość szeroka ale panu szarakowi mówię zdecydowanie "nie".

Cena pojedynczego cienia diego dalla palma w klubie Glowhill to 79,20 zł zamiast 99 zł. 

Cherry Blossom czyli jak tu nie kochać Lily Lolo

czwartek, czerwca 05, 2014

Cherry Blossom czyli jak tu nie kochać Lily Lolo

O kosmetykach od Lily Lolo pisałam już wiele razy - z początku podchodziłam do nich jak do jeża - zawsze uważałam bowiem, że aplikacja sypkich kosmetyków zajmuje mi zbyt dużo czasu. Nic mylnego. Wystarczy nabrać wprawy i malujemy się dosłownie w kilka minut. 


Kosmetykiem, który ostatnio dosłownie powalił mnie na kolana jest róż do policzków w kolorze Cherry Blossom. Rzadko stosuję na policzki kolory brzoskwini - częściej stawiam na "różowy róż" ale tym razem mój wybór okazał się istnym strzałem w 10 i jestem już uzależniona od tego koloru. 

Dystrybutor Lily Lolo, czyli firma Costasy tak opisuje ten odcień - jasny, brzoskwiniowo-różowy róż z bardzo delikatnie mieniącymi się drobinkami, wprost stworzony dla osób o jasnej karnacji - czyli właśnie dla mnie. 


Ten miałki drobny pyłek idealnie osiada na pędzlu, musimy strzepać jego nadmiar i delikatnymi ruchami aplikujemy na skórę - tym kolorem nie można sobie wyrządzić krzywdy - jest delikatny, lekko opalizuje podkreślając kości policzkowe ale nie uwydatnia niedoskonałości mojej skóry. Utrzymuje się na policzkach cały dzień - nie ściera się i nie ciemnieje. Będąc u swojego fryzjera Jacka, który jest również mistrzem makijażu usłyszałam pytanie "co takiego mam na policzkach?" - to był właśnie Cherry Blossom. 


Jeśli chodzi o przygodę z kosmetykami mineralnymi, to polecam zacząć ją właśnie od dobrania sobie różu, zwłaszcza, że kosmetyki te są niesamowicie wydajne a i niewiele kosztują - 42,90 zł za słoiczek 20 ml.
  • nie zawiera drażniących substancji chemicznych, nanocząsteczek, parabenów, tlenochlorku bizmutu, talku, sztucznych barwinków, syntetycznych substancji zapachowych i konserwantów
  • naturalny i delikatny
  • lekka i jedwabiście gładka konsystencja
  • daje subtelne wykończenie; bardziej intensywny efekt można uzyskać nakładając kilka warstw
  • 100% naturalny
  • odpowiedni dla wegetarian i wegan

Domowy pedicure czyli zestaw do pielęgnacji stóp Lemon Parfait od Mary Kay

środa, czerwca 04, 2014

Domowy pedicure czyli zestaw do pielęgnacji stóp Lemon Parfait od Mary Kay

Mamy już wiosnę a wielkimi krokami zbliża się lato - to doskonały czas aby zadbać nie tylko o naszą twarz ale i o stopy. Marka Mary Kay lubuje się w ślicznych limitowanych zestawach i tym razem postawiła na pielęgnację stópek. 


Słodki zestaw Lemon Parfait jest zamknięty w torebeczce, którą możemy zabrać ze sobą na urlop i tam poddać się przyjemnemu zabiegowi pedicure. Mamy bowiem do dyspozycji 10 musujących i nieziemsko pachnących tabletek, które rozpuszczamy w wodzie i moczymy nasze stopy przez 10-15 minut aby zmiękczyć skórę. Następnie w ruch idzie peeling, który doskonale usuwa martwy naskórek (chociaż ja jeszcze stosuję tarkę do stóp). Potem bierzemy się za paznokcie - mamy pilniczek i separatory aby wygodniej malować paznokcie ulubionym lakierem. Kiedy pedicure jest już gotowy, wcieramy w stopy orzeźwiający i chłodzący żel, który idealnie sprawdza się tez po ciężkim dniu bowiem łagodzi uczucie tzw. "ciężkich stóp".

Osobiście bardzo nie lubię korzystać z pedicure w gabinetach kosmetycznych i z wielką przyjemnością wykonuję sobie pedicure w zaciszu własnego domu a ten zestaw doskonale mi to ułatwia. 


Zainspirowany cytrynowymi makaronikami z francuskich piekarni, to ożywczy zestaw idealny dla Twoich stóp. Formuła zawiera korzystne składniki roślinne, takie jak olejek z mięty pieprzowej, ekstrakt z liści rozmarynu, sok z liści aloesu i olejek z drzewa herbacianego. Ten zestaw to idealny dla dziewczyny, która uwielbia być rozpieszczana.


Oczywiście produkty Mary Kay nie należą do najtańszych - limitowany zestaw kosztuje bowiem aż 169 zł (według mnie to niestety za dużo bowiem mamy tutaj de facto tylko trzy kosmetyki i akcesoria) ale uważam, że to doskonały pomysł np. na prezent.

Z uwagi na to, że jest to edycja limitowana to i tak pewnie rozejdzie się jak świeże bułeczki.