Perfekcyjne dziwadło czyli Enzymatyczny puder myjący Suiskin

piątek, sierpnia 10, 2012

Perfekcyjne dziwadło czyli Enzymatyczny puder myjący Suiskin

Kiedy Pani Anna z My Asia  zaproponowała mi, że w ramach naszej współpracy dostanę do przetestowania puder myjący do twarzy Suiskin (podobno idealny do cery z problemami - jak moja) byłam sceptycznie nastawiona. Po pierwsze - byłam przyzwyczajona do tradycyjnych kosmetyków, którymi zmywam codziennie makijaż - żelów lub emulsji oczyszczających i płynów micelarnych po drugie ta nazwa "puder myjący" kojarzyła mi się trochę z proszkiem do prania (dosłownie). Potem przyszła paczuszka a w niej tajemniczy produkt zamknięty w plastikowej 100ml buteleczce, której przez dobre 15 min. nie mogłam otworzyć (pomimo tego, że instrukcja była całkiem jasna) - ach typowa blondynka :)


W końcu uporałam się z zamknięciem i wysypałam sobie na dłoń niewielką ilość pudru, który w istocie przypomina własnie proszek do prania i taki tez jest w dotyku. Jednak wszystko zmieniło się, kiedy połączyłam go z wodą - po krótkiej chwili proszek zamienił się w delikatną pieniącą emulsję, która bardzo dobrze rozprowadziła się po dłoniach (nie spływała, nie skapywała) i mogłam wykonać nią delikatny masaż twarzy aby dokładnie ją oczyścić. 

Proszek (puder) nie posiada zapachu - jest bardzo neutralny i naturalny - coś w stylu kosmetyków dedykowanych dla dzieci. Przy tym jest ogromnie wydajny - aby uzyskać ilość wystarczającą do dokładnego oczyszczenia twarzy wystarczy wysypać na dłoń niewielką jego ilość - dokładnie tyle, ile prezentuję na zdjęciu. 


Po miesiącu codziennego stosowania go rano i wieczorem (w połączeniu z kremem o którym już pisałam oraz tonikiem antybakteryjnym) - zauważyłam, że:
  1. skóra mniej się przetłuszcza a przy tym mniej świeci w ciągu dnia, nawet kiedy jestem umalowana;
  2. nie wyskakują mi już tak często krostki i zaskórniki a istniejące dotychczas - poznikały 
  3. pory nie są już tak widoczne a do tego są czyściutkie i niepozapychane
  4. skóra delikatnie się złuszcza (jak po peelingu enzymatycznym) ale nie jest przesuszona

To bardzo ciekawy produkt, z którym dzięki My Asia zetknęłam się po raz pierwszy - nawet nie wiedziałam o tym, że takie kosmetyki są produkowane a tym bardziej dostępne na naszym rynku. Niestety ceny produktów Suiskin są wysokie ale zważywszy na wydajność enzymatycznego pudru i fakt, iż po miesiącu praktycznie mi go nie ubyło, cena 125,96 zł nie wydaje się aż tak astronomiczna. W dodatku, puder ma bardzo długi termin ważności, wiec to inwestycja na dłuższy okres czasu.


Jako ciekawostkę podam, że My Asia prowadzi własnego (bardzo młodego jeszcze) bloga pod adresem http://myasiabeauty.blogspot.com - znajdziecie tam ciekawostki i opisy azjatyckich kosmetyków, które są dostępne w ich sklepie.  

A oto, co można przeczytać na blogu My Asia o pudrach myjących:

Ideą utworzenia nowego produktu do mycia twarzy jest dogłębne oczyszczanie skóry z wszelkich zanieczyszczeń, kurzu oraz makijażu. Produkt jest szczególnie polecany do skóry tłustej, problematycznej oraz trądzikowej gdyż oczyszcza skórę, zwężając pory oraz reguluje wydzielanie sebum. Ponadto pudry myjące dzięki swojej sypkiej strukturze dłużej utrzymują świeżość oraz posiadają silniejsze działanie gdyż składniki aktywne dopiero w trakcie mycia wiążą się z wodą. 
Najczęściej pudry myjące posiadają w swym składzie jeden z podstawowych wypełniaczy kosmetycznych a mianowicieskrobię kukurydzianą (Zea Mays Starch). Dzięki temu produkt ma sypką konsystencję oraz zapewnia pochłania nadmiar sebum świetnie oczyszczając skórę. Skrobia kukurydziana jest również stosowana w kosmetykach do makijażu (pudry do twarzy) jako zamiennik talku posiadając właściwości matujące. Oprócz materiału bazowego pudry myjące zawierają w swoim składzie inne składniki odżywcze oraz witaminy (A, C, E), które posiadają właściwości antyoksydacyjne i rozjaśniające. Bardzo często można również spotkać w zawartości delikatne środki myjącekwasy AHA oraz ekstrakty z owoców(papaina), które posiadają właściwości antybakteryjne, złuszczają martwy naskórek doskonale oczyszczając skórę. 
Pudry myjące posiadają praktycznie, plastikowe, poręczne opakowanie z charakterystycznym otwarciem z dziurką. Po usunięciu zabezpieczenia za każdym razem po przechyleniu buteleczki zostanie odmierzona dokładnie taka sama ilość produktu. Dzięki temu nie wysypiemy nadmiaru kosmetyku i szybko przystąpimy do oczyszczania skóry.
Każda szanująca się i powszechnie znana firma azjatycka posiada w swoim asortymencie pudry myjące. Kosmetyk ten produkuje m.in.Skin79, Skinfood, Etude Hous, Innisfree, Suiskin, Dr Jart+ oraz wiele innych. Na stronie internetowej sklepu są dostępne pudry myjące firmy L'arcobanelo oraz Suiskin.

Ocena ogólna 5/5

Dziękuję firmie My Asia za przekazane kosmetyki, fakt ten nie miał wpływu na moją ocenę. 
Under Twenty dla Over Thirty czyli Fluid Matujący effect perfect cover

środa, sierpnia 08, 2012

Under Twenty dla Over Thirty czyli Fluid Matujący effect perfect cover

Podkład matujący Under Twenty effect perfect cover dostałam w ramach współpracy z Laboratorium Kosmetycznym Pani dr Ireny Eris w marcu i od tamtej pory, w zależności od tego w jakiej kondycji jest moja skóra - stosuję go zamiennie z moim ulubionym Pharmaceris z laktoflawiną


Te z Was, które mnie znają osobiście wiedzą, że niestety mojej skórze daleko do doskonałości. Od wielu lat poszukuję podkładu idealnego - takiego, który nie tylko pomógłby mi w odwiecznej walce z wyskakującymi niespodziewanie pryszczami, ale pozostawił skórę zmatowioną na długi czas - nie robiąc przy tym "efektu maski". Przez moją kosmetyczkę przewinęło się mnóstwo fluidów - ale rzadko któryś z nich zagościł w niej na dłużej, bowiem po jakimś czasie odkrywałam kolejny - lepszy (czasem gorszy) i tak do momentu aż poznałam serię podkładów Under Twenty (a wcześniej Pharmaceris z laktoflawiną). Na marginesie dodam, że podkładem, który poprzedził moją przygodę z Under Twenty był słynny Estee Lauder Double Wear, czyli podkład o którym krążą już legendy, że jest jednym z lepszych (owszem, zgadzam się ale nie jest idealny).

Marka Under Twenty do tej pory kojarzyła mi się z kosmetykami przeznaczonymi dla pryszczatych nastolatek ale nic bardziej mylnego. Kobiety po 30-ce (jak ja) a borykające się z odwiecznym problemem wyskakujących niespodzianek, rozszerzonych porów i błyszczeniem (nie tylko w strefie T) z powodzeniem mogą stosować tę serię a zwłaszcza podkłady Anti! Acne. Ja się przekonałam na własnej skórze, że te kosmetyki nie tylko nie szkodzą, ale i pomagają w codziennej walce z niedoskonałościami. 

Każda z nas wie, że niezależnie od wieku, są takie dni w miesiącu, kiedy stan naszej skóry pogarsza się. U mnie nasila się to szczególnie w upały, jakich mogłyśmy doświadczyć tego lata. Wtedy, aby ukryć (i zaleczyć) to, co własnie urosło na naszych buźkach stosuję podkład Under Twenty. Dostałam go w 3 odcieniach kolorystycznych i dzięki temu - w zależności od natężenia mojej opalenizny (lub jej braku) mam 3 kolory  idealnie stapiajace się z moją skórą. Kolor 130 - najciemniejszy z serii - uratował mnie po powrocie z urlopu, kiedy skórę miałam ładnie opaloną (ale nie spieczoną) a wszystkie inne podkłady były za jasne. W dodatku przez te upały nabawiłam się na twarzy mnóstwa dziwnych krostek i aby się ich pozbyć (wiem wiem może nie powinnam wtedy nic nakładać na skórę) na co dzień - do pracy stosowałam podkład Anti! Acne - nakładany oczywiście Beauty Blenderem aby uzyskać efekt naturalnego wykończenia a nie tapety. 

Działanie tego podkładu jest rzeczywiście widoczne gołym okiem:
  1. dobrze kryje krostki, przebarwienia ale daje przy tym bardzo naturalny efekt - jest lekki chociaż ma gęstą konsystencję - świetnie się rozprowadza i nie tworzy smug czy cieni
  2. nie podkreśla suchych skórek
  3. nie podkreśla rozszerzonych porów
  4. nie zapycha porów
  5. przyjemnie pachnie (jak grejpfrut)
  6. ma wygodny i higieniczny dozownik typu airless
  7. systematycznie stosowany pomaga leczyć istniejące niedoskonałości i zapobiega powstawaniu nowych
  8. matuje do 6 godzin (jako wykończenie stosuję biały puder ryżowy Mariza)
  9. ładnie wygładza skórę i daje efekt bardzo naturalnego makijażu przy jednoczesnym kamuflażu niedoskonałości.

Jedynym minusem jest fakt, iż występuje jedynie w 3 kolorach - naturalnym, piaskowym i beżowym ale całe szczęście - mi pasują wszystkie. 

Dodatkowym atutem jest bardzo niska cena - kosztuje bowiem około 13,00 zł, więc każdy może sobie na niego pozwolić (dla porównania 30ml Estee Lauder Double Wear kosztuje w Drogerii Douglas 165,00 zł a poszedł w kąt...)

Oczywiście, aby skóra nie przyzwyczaiła się do jego zbawiennego wpływu w fazie tzw. wysypu, kiedy jest w lepszej kondycji stosuję podkład Pharmaceris z laktoflawiną (czasem użyję te z słynnego BB krem Missha Perfect Cover ale na lato jest dla mnie ciut za ciężki).


Jak wiecie nastolatką nie jestem a z niedoskonałościami skóry walczę od nastu lat... Podkład ten pomaga mi w tym, abym bez kompleksów mogła iść do pracy, na imprezę czy też randkę. Jeśli macie podobne problemy do moich a chcecie wyglądać dobrze i co najważniejsze czuć się ze sobą dobrze - sięgnijcie po te podkłady a gwarantuję, że się nie zawiedziecie i to nie zależnie od tego czy jesteście Under Twenty czy też (mocno) Over Thirty jak ja.

Dziękuję Ani z Lirene za komplet podkładów - fakt ten nie miał wpływu na moją ocenę - po prostu je uwielbiam.
Półmatowy lakier Golden Rose Matte Velvet - ciemny fiolet Nr 107

poniedziałek, lipca 30, 2012

Półmatowy lakier Golden Rose Matte Velvet - ciemny fiolet Nr 107

Od dawna nosiłam się z zamiarem zakupu matowego lakieru - byłam zachwycona efektami na waszych blogach. Ponieważ mam ciut nierówna płytkę paznokci, bałam się tego, iż typowy mat podkreśli je jeszcze bardziej. Dlatego tez kiedy w moje łapki wpadł półmatowy lakier Golden Rose z drobinkami w przepięknym kolorze ciemnego fioletu nie wahałam się ani przez chwilę. 

Jak dla mnie efekt jest imponujący - cudowny głęboki odcień - matowy ale nie tak do końca - w dodatku dwie warstwy wystarczyły do idealnego krycia a wysechł... dosłownie w 3-4 minuty. Dla mnie to lakier idealny - zresztą same zobaczcie :)



Tego jeszcze nie było czyli Suiskin - Lekki krem głęboko nawilżający

czwartek, lipca 26, 2012

Tego jeszcze nie było czyli Suiskin - Lekki krem głęboko nawilżający

W ramach współpracy z dystrybutorem azjatyckich kosmetyków - firmą My Asia dostałam zestaw kosmetyków kompletnie nieznanej w Polsce marki Suiskin. To chyba pierwsza recenzja kosmetyku tej firmy, a wkrótce spodziewajcie się kolejnych bo Suiskin bezwzględnie już podbił moje małe serduszko.


Suiskin jest wiodącą firmą wśród koreańskich przedsiębiorstw kosmetycznych, która produkuje wysokiej jakości produkty do pielęgnacji cery. Suiskin współpracuje z naukowcmi z Szwajcarii i Niemiec wykorzystując przy produkcji nanotechnologię oraz najnowsze metody biochemiczne do produkcji kosmetyków. Suiskin jest firmą stworzoną przez firmy Universal Cosmetics (właściciel CellFusionC) oraz La Clinique de Switzerland. 

Suiskin wykorzystuje naturalne ekstrakty roślinne pochodzące z ekologicznych plantacji dzięki czemu produkty poprawiają wygląd i kondycję skóry nie powodując podrażnień. Ponadto w kosmetykach można znależć inne drogocenne składniki: wodę z lodowców alpejskich - dostarcza wiele minerałów, które głęboko nawilżają skórę,DMS (Derma Membrane Structure) lipidowy materiał bazowy wprowadzany do kosmetyków, który pod względem składu i struktury przypomina fizjologicznie wrastwę lipidową naskórka. Dzięki temu składniki odżywcze transportowane są do głębszych warstw skóry, wzmocniona jest również naturalna bariera ochronna (lipidowa) skóry.

W ofercie sklepu znajdziemy następujące kosmetyki Suiskin:


Poddałam się następującemu eksperymentowi - od kiedy dostałam kosmetyki Suiskin - odstawiłam moje dotychczasowe mazidła do pielęgnacji i oczyszczania twarzy i stosowałam wyłącznie te  - efekty były zauważalne nie tylko przeze mnie ale i przez moich znajomych. Kondycja skóry - a nie grzeszy ona doskonałością - wyraźnie się poprawiła. Po pierwsze - przestały mi wyskakiwać przykre niespodzianki a pod drugie skóra jest wyjątkowo dobrze nawilżona i oczyszczona.

Dzisiaj zrecenzuję krem (a raczej kremo-żel), który podbił moje serce do tego stopnia, że z pewnością będę go używać i kupować w przyszłości, pomimo tego, że do najtańszych nie należy.

AquaQuench Total Moisturizer to lekki krem głęboko nawilżający - jest to krem głęboko nawilżający, który również skutecznie rozjśnia skórę przeciwdziałając pierwszym oznaką starzenia się. Dzięki minerałom i związkom organicznym przywraca właściwe nawilżenie co czyni skórę miękką i pełną blasku. Zawiera ekstrakt z morwy, który znakomicie rozjaśnia wszelkie przebarwienia na skórze. Lekka, świeża konsystencja zapewnia komfort stosowania, produkt nadaje się pod makijaż. Nie zatyka porów

Sposób użycia
Stosować, jako ostatni krok w codziennej pielęgnacji skóry
Aplikować równomiernie delikatnie masując twarz i szyję
Najlepsze efekt uzyskuję się wraz z stosowaniem innych kosmetyków z serii AquaQuench

Główne składniki
Woda morska - bogata w minerały, łagodzi podrażnienia
Ekstrakt z morwy – działanie rozjaśniające
Ekstrakt z melisy– tonizuje, łagodzi podrażnienia skóry, a ponadto reguluje wydzielanie sebum

Ekstrakt z mięty - oczyszcza i odświeża skórę
Wciąg z pierwiosnka lekarskiego – bogaty w witaminę C
Wyciąg z krwawnika pospolitego - łagodzi zapalenia skóry, regeneruje skórę

Składniki - Glycerin, butylene glycol, cyclohexasiloxane, dimethicone, niacinamide, PEG-10 Dimethicone/Vinyl Dimethicone crosspolymer, sodium chloride, peg-10 dimethicone, poncirus trifoliata fruit extract, sea water, hydrolyzed collagen, morus bombycis root extract, sodium citrate, allantoin, bisabolol, betaine, tocopheryl acetate, 3-o-ethyl ascorbic acid, methylparaben, ethylparaben, centella asiatica extract, peg-8, punica granatum extract, ficus carica (fig) fruit/leaf extract, codonopsis lanceolata root extract, sodium hyaluronate, peg-8/smdi copolymer, piper methysticum leaf/root/stem extract, malva sylvestris (mallow) flower leaf stem extract, mentha piperita (peppermint) leaf extract, Primula veris extract, veronica officinalis flower/leaf/stem extract, melisa officinalis leaf extract, achillea millefolium extract

RECENZJA

Opakowanie - duża 70ml (czyli większą od tradycyjnych 50ml kremów) tuba w bardzo ładnej stylistyce, którą często charakteryzują się kosmetyki pochodzące z Azji. Kremik zamknięty był w tekturowym kartoniku opatrzonym przez dystrybutora polską wlepką z tzw. "instrukcją obsługi".


Konsystencja - to dla mnie taki kremo- żel, bowiem nie ma ciężkiej kremowej konsystencji jak tradycyjne kremy ale tez nie jest całkowicie przezroczysty jak żele - coś pomiędzy. Jest średnio-gęsty i nałożony na twarz - w pierwszej chwili daje lekki, delikatnie silikonowy poślizg - ale po chwili idealnie się wchłania. Krem jest bardzo wydajny - wystarczy niewielka kropla na policzki, czoło, nos i brodę aby doskonale pokrył całą buzię - bardzo dobrze się rozprowadza i daje efekt satynowej skóry. Coś niesamowitego - bo jeszcze nigdy nie uzyskiwałam takiego efektu po aplikacji innych kremów (a nawet mojego ulubionego hydrożelu od Olay)

Zapach - bardzo subtelny i delikatny - lekko orzeźwiający i chyba najbardziej przypomina mi wodę morską, którą przecież zawiera.

Aplikacja - stosuje go na dzień - jest wręcz idealny pod makijaż oraz na noc, jeśli mam za bardzo przesuszoną skórę. Nie tłuści się, nie zostawia filmu na twarzy i nie przykleja się do poduszki - przylega do twarzy jak druga skóra, nie rolkuje się i nie waży.


Efekt/Działanie - tak jak napisałam - stosuję go codziennie pod makijaż (a do tej pory miałam kłopoty z dobraniem idealnego kremu pod podkład, bo wszystkie kremy powodowały,  że makijaż był ciężki, spływał po kilku godzinach i ważył się). Tutaj mam efekt doskonale stopionego z twarzą podkładu i o dziwo zaczynam się świecic gdzieś po 6 godzinach i to w sumie bardzo delikatnie. Krem powoduje, że skóra jest jakby stonizowana - wyraźnie czujemy kropelki wody zawarte w tym kremie i to jest niesamowite uczucie. Dosłownie w ciągu 3 minut krem wchłania się kompletnie i buzia jest gotowa do zrobienia make-up'u. Na noc, dla niektórych, krem ten może być ciut za lekki ale jeśli nasza skóra nie jest sucha jak wiór a wyłącznie potrzebuje nawilżenia (a nie natłuszczenia) to jest to produkt idealny. Co ciekawe - krem rozjaśnił też niewielkie przebarwienia, które powstały mi na policzkach po opalaniu - skóra ma jednolity koloryt i pozbyłam się w końcu okropnych czerwonych plamek bo pryszczach. Nareszcie mogę wyjść z domu bez makijażu, pokazać się rano "saute" bojfrendowi  i się nie tego wstydzę.

Cena - teraz w promocji krem kosztuje 105,56 zł ale zauważcie, że tuba ma 70ml więc to wcale nie jest taka zaporowa cena.

Czy kupiłabym ten krem ponownie? Oj tak - jestem w nim dozgonnie zakochana i mam nadzieję, że Was również skusiłam.

Dziękuję firmie My Asia za przekazane kosmetyki, fakt ten nie miał wpływu na moją ocenę.
Golden Rose Classics 3D Lash Defined Mascara

środa, lipca 25, 2012

Golden Rose Classics 3D Lash Defined Mascara

W boxie od Golden Rose w ramach akcji "Zostań testerką Golden Rose" zorganizowanej przez portal Uroda i Zdrowie znalazłam tusz do rzęs zwany Classics 3D Lash Defined Mascara. 


Co pisze o nim producent:
Tusz do rzęs 3D dzięki innowacyjnej formule spektakularnie wydłuża rzęsy jednocześnie rozczesuje je nie pozostawiając grudek. Silikonowa szczoteczka umożliwia precyzyjną aplikację "rzęsa po rzęsie" od nasady, aż po same końce. Formuła bogata w mikropigmenty nadaje rzęsom kolor głębokiej czerni.


Moje rzęsy są krótkie i raczej dość rzadkie - na dole to już kompletna klapa - dlatego tam wcale ich nie maluję bowiem wyglądam komicznie i dobra mascara to jest to, czego poszukuję już od dłuższego czasu. I chociaż ten tusz nie do końca sprawdził się idealnie to jednak cały czas do niego wracam, rozczarowana kolejnymi mascarami które testuję. 


Plusy:
  1. nieźle wydłuża moje dość krótkie rzęsy
  2. równie nieźle je pogrubia
  3. ma bardzo ładny, intensywny czarny kolor
  4. bardzo wygodna, silikonowa a tym samym ergonomiczna szczoteczka - idealna do "łapania" krótkich rzęs
  5. nie kruszy się i nie obsypuje
  6. nie robi efektu "odbitych łapek" na górnej powiece nawet w największe upały
  7. ładnie się zmywa i nie musimy stosować micela lub mleczka
  8. bardzo eleganckie opakowanie
  9. i jak to u Golden Rose - niska i przystępna cena
Minusy
  1. trochę skleja rzęsy jeśli nałożymy go zbyt dużo
  2. jest ciut za wodnisty
Reasumując to bardzo dobry tusz za niewielką cenę - kosztuje ok. 15zł i chyba już zdeklasował mój ulubiony tusz Hean. Jednak nadal będę poszukiwać tuszu idealnego ale przede mna chyba raczej dłuuuga droga.

bez tuszu
z tuszem
Akcja "Zostań testerką produktów Golden Rose" została przeprowadzona z udziałem portalu dla kobiet Uroda i Zdrowie.


Olay Total Effects odmładzający tonik do twarzy 7x

poniedziałek, lipca 09, 2012

Olay Total Effects odmładzający tonik do twarzy 7x

Dzięki współpracy z marką Olay, już od około dwóch miesięcy stosuję Tonik Odmładzający do twarzy z serii Total Effects. Został mi on również zarekomendowany podczas spotkania blogerek z Ambasadorką Olay - Julią Pietruchą.


Ponieważ jestem wielką miłośniczką tonizowania skóry przed nałożeniem kremu do pielęgnacji przed snem czy też rano przed nałożeniem makijażu - tonik ten od razu przypadł mi do gustu.

Informacje o produkcie
Tonik Przeciwzmarszczkowy Total Effects został stworzony specjalnie aby delikatnie myć Twoją skórę, a jednocześnie zapewnić Twojej skórze 7 stopniowe działanie składników przeciwzmarszczkowych. 

1. Pomaga zredukować występowanie zmarszczek. 
2. Odżywia koloryt skóry
3. Wygładza skórę
4. Pomaga utrzymać elastyczność
5. Wspomaga procesy odnowy skóry aby skóra wyglądała młodziej 
6.Delikatnie usuwa makijaż i codzienne zanieczyszczenia 
7. Nawilża i zmiękcza skórę

RECENZJA

Opakowanie - bardzo ładna i lekka oraz poręczna w użytkowaniu butelka o pojemności 200ml.


Konsystencja - płynna

Aplikacja - tonik stosuje co drugi dzień - rano i wieczorem na umytą i oczyszczoną z makijażu skórę. Chociaż lubię przelewać toniki do buteleczek z pompką, ten tonik z uwagi na jego skład oraz właściwości stosuję w sposób tradycyjny - czyli wylewam go na wacik i przecieram skórę.

Efekt/Działanie - chociaż nie zauważyłam specjalnie właściwości odmładzających, bowiem moja skóra jeszcze nie posiada oznak starzenia to jednak pozostałe obietnice dawane przez Producenta oraz Panią Kosmetolog podczas spotkania blogerek zostały spełnione.
Po pierwsze tonik doskonale oczyszcza skórę z zanieczyszczeń, wygładza ją i lekko napina. Po drugie dzięki bardzo delikatnym właściwościom złuszczającym (to poprzez zawartość kwasu salicylowego) wyrównuje koloryt i strukturę skóry a także zapobiega wyskakiwaniu niespodzianek na skórze. Po trzecie nawilża i utrzymuje bardzo dobre nawilżenie skóry przez długi czas. A po trzecie jest bardzo wydajny, kiedy stosujemy   go co drugi dzień. 

Cena - 18 zł


Czy kupiłabym ten produkt ponownie - z wielką chęcią bowiem nie jest drogi a stanowi doskonałą alternatywę dla tradycyjnych toników do cery problematycznej, które często podrażniają i wysuszają skórę.

Dziękuję Agencji Partner of  Promotion oraz Olay za przekazane produkty, fakt ten nie miał wpływu na moją ocenę.