HIT Lirene Dermoprogram - Wygładzający drobnoziarnisty peeling do twarzy

wtorek, lutego 28, 2012

HIT Lirene Dermoprogram - Wygładzający drobnoziarnisty peeling do twarzy

Kosmetyki Lirene od dawna goszczą w mojej kosmetyczce - nie tylko dostaję je dzięki współpracy ale sama również je kupuję - mam zaufanie do tej firmy i jeszcze nigdy nie sparzyłam się na żadnym kosmetyku Lirene jaki do tej pory stosowałam a ten peeling jest wręcz doskonały. Do tej pory najlepsze wygładzenie uzyskiwałam dzięki mikrodermabrazji Oriflame, ale niestety zestaw ten został wycofany z produkcji i przez bardzo długi czas szukałam czegoś, co mi go zastąpi. Podczas zakupów w drogerii Hebe, już kilka miesięcy temu wpadł w moje ręce drobnoziarnisty wygładzający peeling Lirene z wyciągiem ze świeżej cytryny i lilii wodnej. I to właśnie był strzał w dziesiątkę!!! Okazało się, że z powodzeniem zastąpił moje nieodżałowane Ori i w dodatku jest bardzo tani. 


RECENZJA

Opakowanie - tuba 75ml, powinna mieć otwierany koreczek a nie nakrętkę - to powoduje, że aplikacja nie do końca jest wygodna. 

Zapach - bardzo delikatny, świeży, cytrusowy

Konsystencja - drobinki są bardzo malutkie ale mocne - peeling daje efekt mikrodermabrazji - dość mocnego ścierania, więc jeśli masz delikatną skórę - może być za mocny. Sam peeling jest raczej rzadki  ale nie uważam tego za wadę.




Aplikacja - na lekko zwilżoną twarz nakładamy niewielką ilość peelingu i wykonujemy masaż przez kilka minut. Jeśli chcemy aby efekt był mocniejszy - należy nałożyć większą ilość produktu. 

Efekt/Działanie - bardzo dobrze usuwa martwy naskórek, przy regularnym stosowaniu wyraźnie rozjaśnia skórę, fantastycznie wygładza i ogranicza wydzielanie sebum. Nie podrażnia skóry, jeśli stosujemy go z umiarem, jest bardzo wydajny - moja tubka już się kończy a kupiłam ją gdzieś na jesieni. Doskonale masuje skórę i poprawia krążenie, skóra jest gładka, przyjemna w dotyku no i nie pojawiają się po nim żadne niespodzianki. Uważam, ze to w tej chwili najlepszy peeling z serii mocniejszych ścieraków. Jeśli chcesz uzyskać efekt zbliżony do mikrodermabrazji wykonywanej w gabinecie ten peeling jest kosmetykiem, którego szukasz. 

Cena - 16 zł
Sekret udanego makijażu - DAX Cashmere Secret GLAM

piątek, lutego 24, 2012

Sekret udanego makijażu - DAX Cashmere Secret GLAM

Sekretem udanego makijażu jest nie tylko dobrze dobrany do naszej skóry podkład ale również to, co aplikujemy pod niego. Bardzo długo wahałam się czy stosować bazę pod makijaż, bowiem moja problematyczna skóra nie wyglądała zbyt dobrze, jeśli pod podkład nakładałam krem lub bazę, ale widocznie nie znalazłam czegoś, co spowodowałoby, że makijaż wyglądałby świeżo i atrakcyjnie przez cały dzień. Do tej pory stosowałam dwie bazy - jedna znajdowała się w dwufazowym podkładzie Dermacol i to była rewelacja ale szybko mi się skończyła i baza i podkład a z wiemy, że produktów Dermacol na próżno szukać w sklepach. Druga baza, również Dermacolu - nie do końca współgrała z moją skórą bowiem zbytnio ja matowała i podkład ciut ślizgał się po niej.




Aż ostatnio, dzięki nowej współpracy z Dax Cosmetics,otrzymałam do testów wygładzająco-rozświetlającą bazę pod makijaż - Cashmere Secret GLAM. Początkowo nie spodobał mi się kolejny silikonowy efekt ślizgania podkładu, kiedy go aplikowałam po nałożeniu bazy, ale... ale... makijaż nigdy nie wyglądał tak dobrze a wierzcie mi, na mojej skórze rzadko makijaż wygląda idealnie przez cały dzień.

Kaszmirowa baza rozświetlająca do każdego rodzaju cery, bez ograniczenia wieku. Mikrosiateczka przestrzennych silikonów 3D perfekcyjnie kryje niedoskonałości cery i delikatnie wyrównuje zmarszczki. Dzięki niej skóra staje się kaszmirowo gładka i idealnie miękka w dotyku. Rozświetlające mikropigmenty odbijając światło subtelnie ożywiają zmęczoną i poszarzałą cerę oraz maskując oznaki zmęczenia. Ponadto baza uławtwia równomierne rozprowadzenie makijażu, wiąże jeo cząsteczki oraz przedłuża trwałość. Sposób użycia: Bazę stosować po oczyszczeniu skóry i nałożeniu odpowiedniego kremu pielęgnacyjnego. Można stosować zarówno pod jak i bez makijażu.

RECENZJA

Opakowanie - ekskluzywnie wyglądająca plastikowa buteleczka przez którą widzimy produkt. Jest lekka poręczna i ma bardzo wygody dozownik - za pomocą którego wyciskamy dowolną jej ilość. Opakowanie zawiera 30ml kosmetyku. 

Konsystencja - dość gęsta, lekko żelowa i silikonowa - ma widoczne rozświetlające drobinki i lekko złocisty kolor.

Zapach - słabo wyczuwalny - ciut cytrusowy.

Aplikacja - bazę można stosować pod makijaż lub nawet jeśli makijażu nie wykonujemy bowiem doskonale rozświetla skórę i nadaje jej zdrowy świetlisty koloryt.



Efekt/Działanie - tak jak napisałam powyżej, pierwsza aplikacja bazy nie do końca mi się spodobała, bowiem daje tzw. silikonowy poślizg i nie nawilża skóry, a moja wysuszona właśnie zrobionym peelingiem TCA 15%  nawilżenia szczególnie potrzebuje. Jednak efekt, jaki uzyskałam po nałożeniu bazy pod podkład przeszedł moje oczekiwania:
  1. cudowne ale bardzo naturalne rozświetlenie skóry - mikrodrobinki odbijają światło nadając skórze bardzo ładny ale delikatny blask.
  2. podkład bardzo dobrze się po niej rozprowadzał, nie rolkował się  i nie ważył 
  3. makijaż pozostawał nietknięty przez bite 9 godzin. 
  4. pory były dużo mniej widoczne
  5. dobrze matuje ale nie podkreśla skórek
  6. można ją stosować punktowo aby rozświetlić wyłącznie wybrane partie twarzy.
Dla osób, które nie lubią takiego rozświetlonego efektu nie będzie to dobra baza, ale Dax ma w swojej ofercie bazę klasyczną Cashemere Secret, która nie zawiera drobinek. 

Cena - 33,99 zł, można skorzystać z aktualnej promocji w Rossmannie - baza ta kosztuje w tej chwili dużo mniej - 27,99zł.

Reasumując - to świetna baza dla osób ze zmęczoną lub szarą skórą, latem rewelacyjnie podkreśli opaleniznę naszej twarzy nawet bez makijażu. W dodatku nie jest bardzo droga i spokojnie możemy sobie na nią pozwolić. Jak na razie zostanę przy tej bazie, chyba, że w moje ręce wpadnie coś lepszego. 

Pragnę podziękować firmie DAX Cosmetics za przekazane do testowania produkty, zapewniam Was, że ten fakt nie miał wpływu na moją ocenę, która jest w 100% obiektywna i wyraża moją własną opinię na temat kosmetyków.
Phenome Warming Hand Therapy - cudowne odkrycie na zimę

środa, lutego 22, 2012

Phenome Warming Hand Therapy - cudowne odkrycie na zimę

Już jakiś czas temu pisałam o limonkowym kremie do rąk Phenome Wake Up Quick Moisturizer, a teraz, dzięki uprzejmości Magazynu Drogeria w moje łapki wpadł kolejny kremik Phenome - Warming Therapy czyli rozgrzewający balsam z żeń-szeniem i olejkiem z mandarynki. Muszę przyznać, że jestem nim zachwycona - zwłaszcza jego niezwykłymi właściwościami rozgrzewającymi. Nie sadziłam bowiem, że to rzeczywiście zadziała.




Jest to aromatyczny balsam o satynowej konsystencji przeznaczony do codziennej pielęgnacji delikatnej skóry dłoni. Stworzony na bazie ekologicznych wód roślinnych oraz organicznych substancji czynnych i olejów, pobudza proces mikrokrążenia, zapewniając komórkom skóry intensywne dotlenienie. Dłonie odzyskują zdrowy koloryt, są delikatnie rozgrzane i odprężone. Naskórek pozostaje dobrze nawilżony, odżywiony i zregenerowany, zabezpieczony przed procesem starzenia oraz negatywnym wpływem czynników zewnętrznych.

INGREDIENTS:
Aloe Barbadensis Leaf Water**, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Fruit Water**, Camellia Sinensis Leaf Water**, Glycerin**, Dicaprylyl Carbonate**, Caprylic/Capric Triglyceride**,Cetearyl Alcohol**, Cetearyl Glucoside**, Olea Europaea (Olive) Fruit Oil*, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil*, Cocos Nucifera (Coconut) Oil*,Butyrospermum Parkii (Shea Butter)*,Tocopherols**, Sodium Stearoyl Glutamate**,Panthenol, Orbingnya Oleifera Seed Oil*, Lycium Barbarum Fruit Extract*, Aqua**, Iris Florentina Root Extract**, Panax Ginseng Root Extract**, Vitis Vinifera (Grape) Leaf Extract**, Citrus Paradisi (Grapefruit) Fruit Extract**, Ananas Sativus (Pineapple Plant) Fruit Extract**, Hibiscus Sabdariffa Flower Extract**, Castanea Sativa (Chestnut Tree) Seed Extract**, Avena Sativa (Oats) Kernel Extract**, Triticum Vulgare (Wheat) Germ Extract**, Parfum**, Vanillyl Butyl Ether**, Xanthan Gum**, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Peel Extract*, Citrus Medica Limonum (Lemon) Peel Extract*, Titanium Dioxide*, Mica*, Iron Oxide*,Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Citrus Dulcis***,Citrus Reticulata (Tangerine) Leaf Oil***, Mauritia Flexuosa (Buriti) Fruit Oil**, Linalool***, Limonene***,Citral***
*Certified Organic, **Natural Raw Materials, ***Components of Natural Essential Oils

RECENZJA

Opakowanie - ekologiczna tubka 50ml zamknięta w również ekologicznym pudełeczku, które zgodnie z zasadami Phenome jest specjalnie oznaczone - For - hands, Action - Warming, Type - balm, Skin - all types. Niestety wszystkie oznaczenia są w języku angielskim.

Konsystencja - rzadka zupełnie jak emulsja - ma dość specyficzny odcień - taki żółtawo miodowy. 

Zapach - bardzo mocny, dzięki zawartości żeń-szenia ciut egzotyczny, ale wyczuwam tu również zapach mandarynki i chyba imbiru - piękny, piękny zapach - uzależniający i bardzo zimowy. 

Aplikacja - smaruję nim dłonie na noc lub przed wyjściem na dwór (przed nałożeniem rękawiczek) bowiem ma doskonałe właściwości rozgrzewające. Co prawda na noc nie zakładam bawełnianych rękawiczek - chociaż mam - ale ręce wkładam pod kołdrę i wtedy magia się zaczyna. Ręce mocno się rozgrzewają i to uczucie utrzymuje się około 30 min. - jest to cudowne uczucie. 

Efekt/Działanie - tak jak napisałam powyżej, głównym walorem tego kremu jest działanie rozgrzewające, które poprawia krążenie krwi  oraz poprawia koloryt skóry dłoni. Krem bardzo dobrze nawilża - dużo lepiej niż ten limonkowy w dodatku błyskawicznie się wchłania i nie powoduje uczucia lepkości skóry rąk. Rano, po całonocnej kuracji - ręce są odżywione i gładziutkie, a po tygodniu regularnego stosowania - wyraźnie zmniejszyły mi się odmrożenia spowodowane ostatnimi mrozami.

Cena - i tutaj już nie jest tak różowo - krem jest bardzo drogi - opakowanie 50ml kosztuje 50 zł, a opakowanie 250ml aż 149 zł - to jest krem dla osób z zasobnym portfelem. Bowiem za tę cenę na naszym rynku możemy dostać tańsze odpowiedniki. 

Zalety - bardzo dobrze odżywia i nawilża skórę, pięknie pachnie, świetnie się wchłania,super rozgrzewa

Wady - niestety jedna - cena

Czy kupiłabym ten krem ponownie - niestety nie bowiem jest drogi i chyba byłoby mi szkoda wydać aż 50 zł na krem do rąk, ale gdybym ponownie go dostała w prezencie - to bym się nie obraziła, bowiem to idealny kosmetyk na zimowe wieczory.


Pragnę podziękować serwisowi MAGAZYN DROGERIA za przekazane do testowania produkty, zapewniam Was, że ten fakt nie miał wpływu na moją ocenę, która jest w 100% obiektywna i wyraża moją własną opinię na temat kosmetyków.


Niekosmetyczna recenzja czyli spray do gardła Tonimer Gola

piątek, lutego 17, 2012

Niekosmetyczna recenzja czyli spray do gardła Tonimer Gola

Zastanawiałam się czy wrzucać recenzję niekosmetyczną, bowiem jak wiecie ostatnio było dużo krytyki, że bloggerki kosmetyczne zaczynają testować praktycznie już wszystko. Jednak wiele z Was pisało do mnie jak się ów spray sprawuje - dlatego tez postanowiłam uraczyć Was niekosmetyczną recenzją Tonimer Gola, który otrzymałam od firmy Werner i Wspólnicy reprezentującej producenta Instituto Ganassini.


Płyn o przedłużonym działaniu przeznaczony do nawilżania błon śluzowych jamy ustnej i gardła. Zawiera składniki aktywne pochodzenia morskiego o silnych właściwościach nawilżających i łagodzących. Likwiduje uczucie suchości. Wspomaga odbudowę nabłonka błon śluzowych. 

Wskazania: Tonimer zaleca się stosować w przypadku występowania uczucia suchości i pieczenia w jamie ustnej i gardle wywołanego:
  • zapaleniem gardła lub krtani
  • długotrwałym stosowaniem leków
  • częstym i intensywnym wykorzystywaniem głosu (np. nauczyciele, adwokaci)
  • centralnym ogrzewaniem
  • klimatyzacją
  • bardzo wysoką lub niską temperaturą otoczenia
  • naturalnym starzeniem się błon śluzowych
  • paleniem papierosów
  • zanieczyszczeniem powietrza.
Składniki aktywne: 
  • wyciąg z czerwonych alg - wykazuje silne działanie nawilżające, oczyszczające, łagodzące i bakteriostatyczne. Likwiduje stany zapalne błon śluzowych.
  • chitosan - wykazuje silne właściwości nawilżające. Wspomaga odbudowę nabłonka błon śluzowych.
  • chlorek cetylpirydynium - miejscowy antyseptyk stosowany do odkażania błon śluzowych. 
  • wyciąg z drzewa herbacianego - działa przeciwbakteryjnie i przeciwgrzybiczo. 
  • Wspomaga również metabolizm komórkowy i mikrocyrkulację.
Jako, że w okresie zimowym od lat borykam się z uporczywym kaszlem, suchością w gardle spowodowanymi zmianami temperatury, kaloryferami, klimatyzacją w pracy no i niestety paleniem papierosków (wiem wiem zaraz napiszecie Siouxie, rzuć te okropne fajki) to pomyślałam, że taki spray jest rzeczywiście produktem, którego warto spróbować i w końcu zostałam  królikiem doświadczalnym Tonimer Gola. 

Stosuję ten produkt już od przeszło miesiąca i chociaż mam mieszane uczucia, to jakoś nie mogę przestać go używać - przynajmniej jak siedzę w domu... psik psik...

Zalety:
  1. faktycznie nawilża gardło
  2. znieczula jeśli gardło nas boli
  3. daje uczucie lekkiego chłodzenia
  4. koi bolące gardło
  5. likwiduje chrypkę i uporczywy kaszel na bardzo długo
  6. wygodny, ruchomy i składany aplikator ale wyłącznie do użytku domowego
  7. nie ma skutków ubocznych
Wady:
  1. lekko miętowy ale i gorzki smak - niestety to chyba jego największa wada - niespecjalnie sprawia mi przyjemność po psiknięciu, ale lubię towarzyszące mu uczucie chłodzenia
  2. aplikator nie nadaje się do wyciągnięcia w tramwaju, autobusie - bo chyba bym się trochę wstydziła 
  3. pompka czasem dozuje zbyt dużą ilość produktu i wtedy nie psika tylko wylewa strumień płynu - może za słabo wstrząsam opakowaniem?
Reasumując - to skuteczny specyfik, który spokojnie mogę polecić jeśli walczycie z suchym i bolącym gardłem a także jeśli macie kaszel wywołany choroba lub tak jak jak paleniem. Jednak gorzkawy smak może nas trochę odrzucić ale przecież lekarstwa nie zawsze są smaczne... Mam mieszane uczucia bowiem nadal skłaniam się ku stosowaniu moich ulubionych pastylek Pullmoll ale jednak nie dają takiego efektu jak Tonimer Gola.

Jeśli jednak potraktujemy  ten spray jako lekarstwo - wtedy z pewnością się do niego przekonamy. Czy kupiłabym ponownie - tak, bo kosztuje niewiele - ok. 17 zł - a paczka pastylek którą zjadam w kilka dni  kosztuje ok. 7 zł - więc Tonimer wyjdzie i taniej i skuteczniej. 

Dziękuję firmie Werner i Współnicy za udostępnienie Tonimer Gola, fakt ten nie miał wpływu na moją recenzję. 
APIS ultra-odżywcze Masło do ciała z minerałami z Morza Martwiego i masłem karite

czwartek, lutego 16, 2012

APIS ultra-odżywcze Masło do ciała z minerałami z Morza Martwiego i masłem karite

Jeszcze we wrześniu ubiegłego roku dostałam od firmy APIS kilka produktów zawierających minerały z Morza Martwego. O jedwabistym mleczku do ciała, które bardzo polubiłam za leciutką, rzadką konsystencję i mega szybkie wchłanianie pisałam już jakiś czas temu a teraz przyszła kolej na Ultra-odżywcze Masło do ciała z minerałami z Morza Martwego i masłem karite. Po kilku miesiącach jego stosowania jestem przekonana o jego właściwościach i muszę przyznać, że tak jak nie jestem miłośniczka maseł do ciała (zwłaszcza tych z The Body Shop) to masło APIS zrobiło na mnie bardzo pozytywne wrażenie.





Co pisze firma APIS o tym produkcie:
Wyjątkowe właściwości masła stanowi połączenie nawilżająco-dotleniających minerałów z Morza Martwego źródła mikro i makroelementów o wysokiej koncentracji wapnia, magnezu, jodu, bromu, potasu i żelaza oraz ultra odżywczego o dużej dawce witaminy A i E masła karite, ekstraktu z mango i ryżu. Odbudowuje i chroni warstwę lipidową skóry, intensywnie odżywia i pielęgnuje nawet najbardziej suchą skórę. Pozostawia ją doskonale wygładzoną i natłuszczoną, a dzięki złotym drobinkom delikatnie rozświetloną o zdrowym kolorycie.

Składniki: aqua, olive oil, shea butter, glycerin, sunflower oil, babassu oil, carbomer, sal maris, mango extract, cetearyl alcohol & ceteareth 20, rice extract, collagen, elastin, tocopherol, milk protein, hydrogenated retinol, triethanoloamine, tocopheryl acetate, linoleic acid, ascorbyl palmitate, ascorbic acid, citric acid, micca, methylchloroisothiazolinone, methylisothiazolinone, benzyl alcohol, parfum

RECENZJA

Opakowanie - ogromny 200ml plastikowy słoiczek - doskonale opisany - na opakowaniu mamy nie tylko skład ale i jego właściwości - w oczy rzuca nam się tez króliczek, czyli znak, że produkt nie jest testowany za zwierzętach. Nie polecam brać w podróż, bowiem 200ml w słoiczku jest zdecydowanie za ciężkie. 

Zapach - ciężko jest go opisać, bowiem chyba tak własnie wyobrażam sobie zapach minerałów - jest lekki, przypomina mi zapach oceanu lub morza o poranku, bardzo rześki i pobudzający.

Konsystencja - bardzo delikatna, lekka jak mus - wystarczy przytknąć paluszek a już odpowiednia ilość masełka zostaje na nim. Porównując konsystencję do maseł TBS, które są ciężkie, lepiące i trudne do smarowania - masło APIS jest lekkie jak chmurka - albo bita śmietana - konsystencja idealna do smarowania ciała nawet w dużych ilościach. Masło wchłania się błyskawicznie i nie czujemy go na ciele - a TBS cały czas daje poślizg naszej skórze - tego nie cierpię!!!!


Aplikacja - masło przeznaczone jest do pielęgnacji nawet bardzo suchej skóry - tutaj nie ma jakiejś filozofii - smarujemy nim całe ciało a miejsca, gdzie skóra jest najbardziej sucha czy szorstka - smarujemy podwójnie - ja czekam aż pierwsza nałożona warstwa wchłonie się całkowicie. 

Efekt/Działanie - masełko w porównaniu do najbardziej nam znanych maseł The Body Shop wypada znakomicie - po pierwsze ma bardzo lekką konsystencję, błyskawicznie się wchłania, ma bardzo ładny i orzeźwiający zapach - taki niezwykle świeży i pobudzający. W dodatku nie pozostawia tłustego i lepiącego filmu na naszej skórze. Dodatkowym plusem są świetne właściwości nawilżające i wyrównujące koloryt skóry - dzięki złotym mikrodrobinkom, które są widoczne jedynie w słońcu to doskonały kosmetyk na opaloną słońcem skórę - przyniesie nie tylko ukojenie, doskonałe nawilżenie ale zdecydowanie podkreśli i rozświetli opaleniznę. To również niedrogi kosmetyk bowiem opakowanie 200ml kosztuje tylko 21 zł a jest niesamowicie wydajne - opakowanie masła z TBS schodzi mi w miesiąc bo jest zdecydowanie za gęste i ciężko się aplikuje. 

Wady - ciężkie opakowanie - nie zabrałabym do walizki ale do użytku domowego idealne.

Czy kupiłabym ponownie - oj tak tak - to zdecydowanie mój faworyt jeśli chodzi o masła do ciała. 

Pragnę podziękować firmie APIS za przekazane do testowania produkty, zapewniam Was, że ten fakt nie miał wpływu na moją ocenę, która jest w 100% obiektywna i wyraża moją własną opinię na temat kosmetyków. 

Flamaster do ust ASTOR Lip Tint Perfect Stay

środa, lutego 08, 2012

Flamaster do ust ASTOR Lip Tint Perfect Stay

Będąc ostatnio w Rossmannie - nie mogłam oprzeć się i zakupiłam coś, czego w życiu bym się nie spodziewała, że kupię - flamaster do ust ASTOR Lip Tint Perfect Stay w kolorze 100, czyli Cotton Candy (wata cukrowa). Zapłaciłam za niego około 30 zł (to chyba nawet była jakaś promocja) i nie żałuję nawet złotówki bowiem to jest coś, czego szukałam przez bardzo długi czas - kolor, który w 100% stapia się z ustami, nie schodzi z nich praktycznie przez cały dzień. A jednak bloggerki też kupują produkty z własnej kieszeni...



Produkt ten jest o tyle ciekawy i pomysłowy, że w istocie przypomina zwykły flamaster i nawet tak pachnie (ale to jest właśnie minus tego kosmetyku - jeśli sobie możecie wyobrazić lekko drażniący nos smrodek flamastra to jest właśnie to) - używa się go w bardzo prosty sposób - ja najpierw dokładnie obrysowuję kontur ust a potem go wypełniam. Krok drugi to nałożenie balsamu odżywczo-nabłyszczającego, który znajduje się z drugiej strony flamastra w formie bezbarwnego sztyftu. Jeśli jednak lubimy matowe wykończenie, tak jak ja - możemy nie stosować balsamu - jednak nadaje on bardzo ładny blask naszym ustom. Balsam zawiera witaminę B5, E oraz olejek kokosowy.



Drugim minusem jest kolorystyka - to tylko 8 kolorów i oprócz Cotton Candy żaden mi nie przypadł do gustu a szkoda, bo to taki fajny kosmetyk, ze chciałabym mieć go jeszcze w innych kolorkach. 


Niestety te kolory zupełnie inaczej wygladają w rzeczywistości bo mój Cotton Candy miał byc pudrowym różem a jest mocną fuksją wpadającą w czerwień - pomimo tego i tak bardzo mi sie podoba.