Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bb kremy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bb kremy. Pokaż wszystkie posty
Kompleksowo na pryszcze czyli Synchroline Aknicare

środa, lipca 22, 2015

Kompleksowo na pryszcze czyli Synchroline Aknicare

Cera problematyczna to zmora nie tylko nastolatek ale również i kobiet dojrzałych. Pojawiające się pryszcze mogą skutecznie popsuć nam humor i zrujnować makijaż. Od dobrych kilku miesięcy z pomocą przychodzi mi gama włoskich dermokosmetyków Synchroline z serii Aknicare - dedykowanej właśnie cerze problematycznej. 


W moim niezbędniku znalazły się trzy produkty. Pierwszy z nich to Synchroline Aknicare lotion, czyli płyn dezynfekujący w buteleczce z gąbką. jest to płyn zawierający kwas salicylowy, który po dociśnięciu do zmiany wydobywa się przez mięciutką gąbeczkę. Pamiętać jednak należy, że nadmierne wysuszanie zmian trądzikowych wcale nie jest wskazane, więc tym płynem wysuszam rzeczywiście wyjątkowo oporne egzemplarze w zaognionym stanie. Po nałożeniu czuć lekkie pieczenie, a po wchłonięciu się płynu, miejsce smaruję kremem nawilżającym i punktowym reduktorem wyprysków od Mary Kay lub kremem tonującym Synchroline. Cena lotionu to ok. 50 zł. 

Składniki aktywne: cytrynian trietylu, linolan etylu, kwas salicylowy (0,5%). Nie zawiera retinoidów ani antybiotyku.


Kolejny produkt to Synchroline krem z filtrem SPF 30, PPD 20 - cudowny, delikatny i lekko matujący krem, który można z powodzeniem stosować za dzień pod makijaż. Nie bieli skóry, nie przetłuszcza jej i idealnie współgra z każdym podkładem. To nie tylko krem z filtrem - to również krem do cery trądzikowej, który przy ekspozycji na słońce chroni ją przed szkodliwym wpływem promieni słonecznych ale i pomaga redukować pojawiające się wypryski. To genialne połączenie kremu przeciwtrądzikowego i ochrony przeciwsłonecznej. Cena tego kremu to również ok. 50 zł.

Składniki aktywne: cytrynian trietylu, filtry chemiczne UV. Nie zawiera retinoidów ani antybiotyku.


No i na koniec mój multifunkcyjny ulubieniec, czyli Synchroline krem koloryzujący do skóry tłustej i trądzikowej - odcień clair - przeznaczony do karnacji jasnej - to taki bb krem lub jak kto woli krem tonujący wyrównujący koloryt skóry. Jest bardzo lekki - nie kryje mocno ale ja stosuję go pod podkład jako bazę, bo wręcz niesamowicie walczy z wypryskami. Do tego stopnia, że miejscowo nakładam go również na noc. Nałożony na całą buzię jako baza - lekko nawilża skórę, wyrównuje jej koloryt kamuflując delikatnie lekkie zaczerwienienia. Nie nadaje się do stosowania solo, bowiem jak dla mnie - nie kryje dostatecznie. Jednak jako baza czy też preparat punktowy na noc jest w tej chwili niezastąpiony. Cena kremu koloryzującego Synchroline to ok. 50 zł. 

Składniki aktywne: cytrynian trietylu, linolan etylu, kwas salicylowy , mleczan cynku, kwas hialuronowy.

Kosmetyki Synchroline są dostępne w aptekach stacjonarnych oraz internetowych - musicie poszperać. Nie znam pozostałych linii Synchroline ale seria Aknicare jest niesamowita i jeśli borykacie się z problemami powracających pryszczy - koniecznie się za nią rozejrzyjcie.

Nie wyszło czyli beeee Vitamin E Cool BB krem od The Body Shop

piątek, sierpnia 30, 2013

Nie wyszło czyli beeee Vitamin E Cool BB krem od The Body Shop

Nie mam już siły krytykować BB kremów - nie nie mówię tu o oryginałach z Azji tylko o bebikach, które zalewają nas zewsząd czy to w sieciowych  czy też w firmowych drogeriach. Kolejny nieudany BB krem dało nam The Body Shop. Lubię kolorówkę tej firmy - mam cienie, ukochany jelonkowy rozświetlacz ale cóż i TBS'owi musiał trafić się niewypał.


Po pierwsze - jest ciemny ale po nałożeniu i tak nie widać go na skórze bo nie kryje kompletnie - w dodatku smuży, maże się i ogólnie jest bardzo źle - co zresztą widać na zdjęciach. Cena 59 zł nie jest adekwatna do jego jakości, więc jeśli się nad nim chociaż ciut zastanawiałyście - to mam nadzieję, ze wybiłam to Wam właśnie z głowy.


Przypudrowałam twarz białym fixem od Essence - aby chociaż była jakaś różnica. Ale nie jest Cool oj nie jest! Ładna i przyciągająca oko tubka to nie wszystko.


Same zresztą oceńcie - nie chce mi się gadać... tutaj step by step widać, że moja twarz kompletnie się nie zmienia zero koloru, zero krycia nic - porażka, kompletna porażka...

Moja ocena 1/5
Najlepszy z najlepszych czyli BB krem Missha Perfect Cover

wtorek, lipca 09, 2013

Najlepszy z najlepszych czyli BB krem Missha Perfect Cover

Nie wiem czemu dopiero teraz piszę tę recenzję - przecież to jest moja miłość od pierwszego użycia a minęły już prawie dwa lata odkąd Missha Perfect Cover w odcieniu 23 (Natural Beige) zagościła na dobre w moim kuferku z kosmetykami. Pierwszą tubkę zakupiłam jeszcze w 2011 roku po recenzji u Urban State of Mind. Wtedy jeszcze nie myślałam nawet o założeniu własnego bloga ale z wielką chęcią na nie zaglądałam szukając kosmetyku idealnego. Najpierw wpadły w moje ręce miniatury BB kremów od Skin79 oraz Lioele. Skin79 okazały się dla mnie zbyt treściwe i za jasne. Z Lioele było już lepiej (zwłaszcza z Waterdrop) ale  krycie jakie dawały było dla mnie zbyt słabe. Po recenzji Urbanka stwierdziłam, że skuszę się na Missha Perfect Cover - pierwszą tubkę kupiłam w sklepie Asian Store ale kolejne kupowałam już na Allegro.


RECENZJA

Opakowanie - zawsze kupuję opakowanie 20 ml ale kosmetyk występuje również w dużej 50 ml tubce z dozownikiem. Produkt jest niesamowicie wydajny - jedna tubka starcza mi na bardzo długi czas.

Zapach - przyjemny ale ciężki do zdefiniowania - taki lekko kremowy

Konsystencja - dość gęsta i zwarta - nie spływa po wyciśnięciu.


Aplikacja - nakładam palcami dobrze rozsmarowując po całej twarzy - potem stempluję beautyblenderem aby podkład lepiej stopił się ze skórą. Nie pozostawia smug na twarzy, nie waży się i nie załamuje w zmarszczkach.

Efekt/Działanie - daje bardzo dobre krycie ale po nałożeniu nie daje typowego dla podkładów satynowego wykończenia tylko takie... lekko świecące - pudruję wtedy skórę i efekt ten znika momentalnie. Utrzymuje się na mojej twarzy do 10 godzin bez skazy - świecę się dopiero po 6 godzinach a to dla mnie rewelacyjny wynik. Podkład nie wysusza skóry - a nawet lekko ją nawilża - często nie stosuję pod niego żadnego innego kremu. Posiada wysoki filtr SPF42, ale jak możemy przeczytać u Urbanka, jest on podobno niestabilny. Zadaniem tego BB kremu jest rozjaśniać skórę (tego nie zauważyłam), chronić, odmładzać (o cóż), leczyć - tak ten krem jest idealny do problematycznej skóry - łagodzi podrażnienia i nie zapycha, do tego świetnie kryje krostki oraz przebarwienia.

Występuje w 3 kolorach - 13 Milky Beige (bardzo jasny), 21 Light Beige (porcelanowy) oraz 23 Natural Beige (beżowy bez żółtych lub pomarańczowy podcieni).

Wszystkie BB kremy, które obecnie zalewają nasz rynek porównuję właśnie do Missha PC i powiem tak - nie ma mocniejszego, nie ma lepszego który mógłby mu chociaż w części dorównać. Jako ciekawostkę jednak powiem, że niedawno skusiłam się na Missha Wrinkle Filler, który kompletnie się u mnie nie sprawdził, bo chociaż tuż po nałożeniu efekt był doskonały, to już po godzinie świeciłam się no wiecie jak :)

Cena - w zależności od tego gdzie kupujemy - ja na Allegro płacę za 20 ml tubkę ok. 40 zł z przesyłką.

Moja ocena 5/5


po środku tylko sam BB krem, po prawej przypudrowana buźka
Nowość od La Roche Posay czyli Hydreane BB Krem

czwartek, września 06, 2012

Nowość od La Roche Posay czyli Hydreane BB Krem

BB kremy wyrastają na naszym rynku kosmetycznym jak grzyby po deszczu. Mamy już wersję Eveline, Maybelline, Eris, Garnier, Estee Lauder. I niestety praktycznie żaden do tej pory nie dorównał słynnym azjatyckim (oryginalnym) BB kremom Skin79, Missha, Lioele czy też Skinfood.



Kolejną firmą, która postanowiła wzbogacić swoją ofertę o BB krem przeznaczony dla europejek jest La Roche Posay (skądinąd firma doskonale nam znana ze świetnych dermokosmetyków, które są do nabycia w aptekach).

HYDREANE BB KREM
Pierwszy krem w technologii BB dedykowany skórze wrażliwej.
Upiększający krem nawilżający.
Upiększa. Ochrona przeciwsłoneczna UVA i UVA - SPF 20. 
Nie powoduje powstawania zaskórników.


Wskazania
Wszystkie typy skory.

Właściwości
W jednym geście nawilża, chroni i koi skórę. HYDREANE BB KREM zawierający pigmenty mineralne wtapia się w skórę i dopasowuje do jej kolorytu, nadając jej naturalny, świeży wygląd, pełen blasku. Konsystencja jest aksamitna i nietłusta. Testowany pod kontrolą dermatologiczną na skórze wrażliwej. Nie powoduje powstawiania zaskórników. Hipoalergiczny. Dostępny w dwóch odcieniach.

Rezultaty
Świeża skóra, pełna blasku. 
Nie powoduje powstawania zaskórników.


Zalecenia dotyczące stosowania
Stosować na skórę twarzy jako bazę pod makijaż lub samodzielnie jako krem do pielęgnacji na dzień. Przy aplikacji omijać okolice oczu.

RECENZJA

Opakowanie – klasyczne w białym kolorze z charakterystycznym logo firmy, typowe dla La Roche z wygodnym do dozowania korkiem – 40 ml, czyli o 10 ml więcej, niż tradycyjne fluidy. Dodatkowo mamy tu kartonikowe pudełeczko - również w estetyce marki La Roche Posay - z dokładną instrukcją obsługi BB kremu.


Zapach – przyjemny, delikatny - prawie niewyczuwalny.

Konsystencja – lekka, chociaż trochę przypomina krem do twarzy o bogatej konsystencji. Występuje w dwóch odcieniach - medium i light. Ja posiadam kolor medium - dla typowych bladolicych dziewczyn będzie ciut za ciemny, więc wybierajcie odcień light. Dla mnie niestety jest już trochę za ciemny bo zbladłam od czerwcowego urlopu ale odcień ten jest dużo jaśniejszy od tego z Eveline przeznaczonego dla ciemniejszej karnacji. jak widać, co firma to inna gama kolorystyczna BB kremów.

Aplikacja – bezpośrednio na oczyszczoną skórę - palcami.

Efekt/Działanie – jest to krem zalecany dla skóry wrażliwej, moja może szczególnie taka nie jest, jednak jest podrażniona przez stosowanie codziennie wieczorem 12 % kwasu glikolowego na wybrane partie buzi i krem ten świetnie łagodzi podrażnienia (zarówno zaróżowioną jak i wysuszoną skórę). Mogę również stwierdzić że po jego użyciu moja buzia jest doskonale nawilżona i wygładzona.


Krem ten nie ujednolica kolorytu skóry i nie koryguje w sposób idealny. Jednak nie mogę też powiedzieć że w ogóle tego nie robi, gdyż po jego nałożeniu faktycznie przebarwienia stają się mniej widoczne i koloryt skóry bardziej jednolity. Pokrywa również delikatne zaczerwienienia. Jednak w kryciu daleko mu do ideału. 

Konsystencja nie jest tłusta i nawet na mojej tłustej cerze nie powoduje wysypu przykrych niespodzianek, czyli nie zapycha (ale to domena kosmetyków La Roche". Plusem jest również filtr faktor SPF 20 bardzo ważny dla mnie jako osoby bardzo wrażliwej na słońce i płacącej za nie przebarwieniami.

Należy podkreślić, że nie jest to typowy mazisty azjatycki krem BB, ale w mojej ocenie to świetnej jakości krem tonujący.

Używam go jako podkład pod makijaż i tu spełnia swoją rolę doskonale. Wygładza buzię, przez co podkład trzyma się dłużej. Nie zauważyłam też jakiegoś mocnego świecenia się twarzy w punktach newralgicznych, takich jak nos czy czoło. Nałożony makijaż nie roluje się ani nie spływa. Jak dla mnie, jest to bardzo dobry produkt, który utwierdza mnie w uczuciu do kosmetyków tej właśnie marki.

Cena - 50 zł 

Czy kupiłabym ten produkt ponownietak, świetnie spełnia rolę podkładu pod makijaż. Ale jeśli spodziewacie się prawdziwego BB kremu, to nie jest to, co azjatyckie magiczne BB.

Ocena ogólna 4/5

Eveline BB Cream - prawie jak BB krem ale prawie robi wielką różnicę

piątek, sierpnia 24, 2012

Eveline BB Cream - prawie jak BB krem ale prawie robi wielką różnicę

Nie będę owijać w bawełnę - to nie będzie bardzo pochlebna recenzja, nie będzie też jednak bardzo zła. Z tym kremem definitywnie jest coś nie tak jak powinno. Eveline w tym przypadku nie zachwyciło nie tylko mnie ale i moja koleżankę Darię, która gruntownie przetestowała ten BB krem na swojej skórze. Krem musiała testować Daria, bowiem kolor, który otrzymałam - przeznaczony jest do ciemniejszej karnacji a ja należę do bladolicych.


Po pierwsze - parę cudownych obietnic od producenta:
Błyskawiczny efekt 6 w 1:
- wyrównuje koloryt cery
- pokrywa zaczerwienienia i niedoskonałości
- intensywnie nawilża 48h
- wygładza i rozświetla
- redukuje oznaki zmęczenia
- SPF 15 chroni przed UVA/UVB

Kompleksowy krem BB 6 w 1 przeznaczony jest do każdego rodzaju cery. Lekka konsystencja kremu idealnie wtapia się w cerę, nie zatyka porów, pozwala skórze swobodnie oddychać. Krem łatwo i równomiernie rozprowadza się na skórze, zapewniając jej natychmiastowy efekt BABY FACE™ - doskonale wygładzonej skóry. Unikalna formuła intensywnie nawilża, skutecznie ujednolica i subtelnie rozświetla cerę. Po zastosowaniu kremu oznaki zmęczenia są zredukowane, a skóra odzyskuje naturalny blask i energię. Odżywcza formuła z bioHYALURON PLUS COMPLEX™, koktajlem witamin (A, C, E, F), kofeiną i proteinami jedwabiu intensywnie i długotrwale nawilża, rozświetla i wygładza cerę. Pigmenty mineralne idealnie wyrównują koloryt skóry, maskują niedoskonałości i przebarwienia. Minerały morskie oraz AQUAPHYLINE® nawilżają oraz chronią skórę przed nadmierną utratą wody. BioKolagen i Pro-Elastyna zapewniają jędrność, gładkość i elastyczność. Faktor SPF 15 doskonale chroni skórę przed szkodliwym promieniowaniem UVA/UVB i wolnymi rodnikami.

Test samooceny przeprowadzony na wybranej grupie kobiet potwierdził skuteczność:
- Wyrównanie kolorytu do 90%
- Pokrycie niedoskonałości do 86%
- Intensywne nawilżenie do 95%
- Wygładzenie i rozświetlenie do 90%
Produkt występuje w dwóch odcieniach: dla cery jasnej i śniadej.


A oto test samooceny Darii:

Opakowanie – klasyczne tubka w beżowym kolorze - z zakrętką, w przyjemnej dla oka kolorystyce – gramatura 50 ml. Krem zapakowany był w bardzo estetyczne, przyciągające oko kartonowe pudełeczko - tutaj brawo dla Eveline - bo pierwsze wrażenie - wizualne jest bardzo pozytywne. 


Zapach – przyjemny, delikatny.

Konsystencja – lekka, bardziej przypomina zwykły krem do twarzy niż typowy lekko mazisty BB krem (niektóre BB kremy maja bardzo gęstą i treściwą konsystencję a po twarzy rozprowadzają się jak maść).

Aplikacja – bezpośrednio palcami na oczyszczoną skórę. Dobrze się rozprowadza i nie smuży przy nakładaniu. 

Efekt/Działanie – po pierwsze należy podkreślić, iż skrót Skrót `BB` w nazwie swojego kremu Eveline wywodzi od `Blemish Base`, nie od `Blemish Balm Cream`, więc nie mamy tu doczynienia z prawdziwym azjatyckim BB kremem - może stąd właśnie tyle rozbieżności w jego działaniu. 

Wbrew temu co deklaruje producent krem ten nie wyrównuje kolorytu cery. Nie radzi sobie również z pokryciem zaczerwienień i niedoskonałości, nawet tych najmniejszych. Nie zauważyłam tez redukcji oznak zmęczenia. Niestety w wysokiej temperaturze spływa z buzi, kompletnie nie nadając się do stosowania w pełni lata.

Jednakże nie da się ukryć, ze doskonale nawilża (moja cera jest przesuszona od stosowania kuracji kwasem glikolowym), usuwa objawy ściągnięcia skóry na policzkach. Plusem jest również filtr faktor SPF 15. Ze względu na to, ze spadły temperatury używam go jako bazy pod makijaż. Ponieważ posiadam odcień dla karnacji śniadej usuwa on różnicę pomiędzy opalonym dekoltem a całkiem nie opaloną skórą na twarzy i szyi. W tym przypadku spełnia swoje zdania bardzo dobrze – utrzymuje makijaż na twarzy w sposób zadowalający. Jednak do stosowania samodzielnego… hmmmm tylko przy nieskazitelnej skórze na buzi.


Cena - 15 zł - więc jest niewielka - dla porównania dobre azjatyckie BB kremy kosztują od 80 zł do nawet 200 zł. 

Czy kupiłabym ten produkt ponownie – niestety nie, ponieważ nie spełnia najważniejszych dla mnie obietnic producenta takich jak krycie, redukcja zaczerwienień i niedoskonałości.

Ocena ogólna 2/5

Zarówno ja jak i Daria dziękujemy Eveline oraz serwisowi Uroda i Zdrowie za udostępnienie kosmetyku - fakt ten nie miał wpływu na niniejszą recenzję
Lioele Dollish Veil Vita od Asian Store recenzja

czwartek, września 15, 2011

Lioele Dollish Veil Vita od Asian Store recenzja

Najnowszy produkt Lioele dostałam do testowania dzięki współpracy z Asian Store. To Lioele Dollish Veil Vita BB SPF 25 PA ++. Po dwóch dniach stosowania, mogę więc popełnić recenzję.





Zacznijmy od tego, co pisze producent o tym produkcie:

Lioele Dollish Veil Vita to witaminowy krem BB 2w1 pełniący funkcję zarówno bazy pod makijaż jak i kremu BB - koryguje zaczerwienienia / żółte przebarwienia i zasinienia oraz kryje niedoskonałości i wyrównuje koloryt.




To krem BB nowego typu, który daje bardziej naturalny efekt, dzięki mikro kapsułkom dostosowującym się do Twojego koloru cery. Daje uczucie nawilżenia bez efektu tłustości.

Lioele Dollish Veil Vita zawiera 6 witamin, by kompleksowo dbać o Twoją skórę:
Witamina A (Retinol)
Witamina B5 (Pantenol)
Witamina C (Ascorbyl Glucoside)
Witamina E (Tocopheryl Acetate)
Witamina F (Tocopheryl Linoleate)
Witamina H (Biotin)

Dostępny w dwóch odcieniach:
1. Gorgeous Purple - Light Beige
2. Natural Green - Natural Beige



RECENZJA

Opakowanie - prześliczna i według mnie bardzo kobieca, lekka buteleczka w bardzo wygodnym dozownikiem. Podkład nie tryska z niego jak z fontanny - możemy wycisnąć dowolną ilość. taka urocza butelka z pewnością będzie pięknie prezentowała się na toaletce, a u mnie w pracy wzbudziła ciekawość.

Zapach - kremowo-pudrowy, przyjemny dla powonienia.






Konsystencja - średnio gęsta - po wyciśnięciu podkład ma zielony kolor (Natural Beige) - wybrałam własnie taki bo jest ciemniejszy od podkładu fioletowego (Light beige). Przy aplikacji bezpośrednio na twarz i rozcieraniu - podkład już nie jest zielony ale idealny w odcieniu mojej skóry. to chyba pierwszy BB krem, który idealnie dopasował się do jej odcienia. Nie był ani za jasny ani za ciemny. Oczywiście jak po tygodniu wrócę opalona, nici z jego stosowania - chociaż może mnie zaskoczy, ale na czas, kiedy nie jestem opalona - jest wręcz idealny.

Aplikacja i działanie - aplikacja fluidu jest bardzo łatwa - dzięki higienicznemu dozownikowi wyciskam odpowiednią ilość podkładu na nadgarstek i palcami bardzo dokładnie rozcieram na twarzy. 
Podkład dobrze rozsmarowuje się po skórze, nie zostawia smug ani zacieków i doskonale pokrywa wszelkie przebarwienia, niedoskonałości - nie robiąc przy tym tzw. tapety. Bardzo mnie to zaskoczyło, bo przy tak dobrym kryciu i sporej ilości która nałożyłam spodziewałam się efektu maski - a tu nic :) Interesujące jest to, że stał się praktycznie niewidoczny - nie podkreślił porów oraz blizn po trądziku, tylko idealnie je wygładził. Nawet moja koleżanka z pracy zapytała mnie co stosuję, bo buzia wydała się jej bardzo wygładzona i naturalna.

Matowanie - podkład, podobnie jak pozostałe produkty Lioele, których używałam (Water Drop oraz Beyond the Solution) - bardzo dobrze matuje - około 6 godzin. Po tym czasie wystarczyła jedynie bibułka matująca aby wyciągnąć sebum. Nie zapycha porów - nie wyskakują mi po nim przykre niespodzianki. 


To według mnie najlepszy z produktów Lioele - z uwagi na doskonałe krycie, brak efektów ubocznych i przepiękne opakowanie. Z czystym sumieniem mogę polecić Wam Dollish Veil Vita BB Cream :)


A tu ja w pełnej krasie, po zastosowaniu Lioele Dollish Veil Vita




oraz zbliżenia partii twarzy po nałożeniu podkładu Lioele



Pragnę podziękować firmie Asian Store za przekazane do testowania produkty, zapewniam Was, że ten fakt nie miał wpływu na moją ocenę, która jest w 100% obiektywna i wyraża moją własną opinię na temat przetestowanych kosmetyków.
Recenzja Missha Matte BB Cream

czwartek, września 08, 2011

Recenzja Missha Matte BB Cream

Jak pisałam wczoraj, podjęłam współpracę z drogerią internetową Pink Melon. Do testów otrzymałam pełnowymiarowy (aż 50ml) produkt - BB krem Missha Matte Vita zawierający SPF20 PA++.



Ponieważ do tej pory moim ulubionym BB kremem był Missha Perfect Cover, miałam duże oczekiwania w stosunku i do tego produktu.

Ale na początek kilka słów o BB kremach, dla tych z Was które nie miały jeszcze z nimi styczności.

BB to skrót od Blemish Balm. Blemish, to po angielsku skaza a balm - to balsam. Jednym zdaniem BB krem to kosmetyk mający nam pomóc w walce z niedoskonałościami cery. Pielęgnuje i jednocześnie leczy. BB kremy to wynalazek Azjatów, a wszystkie wiemy, że Azjatki moga poszczycić się alabastrową, idealną cerą. A BB krem ma pomóc nam osiągnąć własnie takie efekty. 

BB kremy to wielofunkcyjne kosmetyki, które posiadają właściwości, nawilżające, odżywcze, pielęgnujące i lecznicze. Zawierają wysokie filtry UV, które jednak w niektórych BB kremach są niestabilne, ale nie mniej są. Mają konsystencję dość gęstych fluidów, niektóre są bardziej, inne mniej kryjące - to zależy od firmy. BB krem możemy stosować jako sam podkład, albo bazę pod inny fluid (to zależy od naszej inwencji). Ponieważ BB kremy są produktami azjatyckimi, a Azjatki mają bardzo jasną karnację, z reguły występują w dość jasnych kolorach, które niekoniecznie mogą nam pasować. 

Aplikacja BB kremu na skórę sprawia, że stapia się on idealnie z cerą - często dopasowuje się do jej tonacji. Koloryt skóry jest wyrównany, cera wygładzona, pory mniej widoczne. Są zalecane dla osób po zabiegach chirurgii laserowej (ja miałam 2 lata temu zabieg Fraxel Laser) aby odnowić naskórek, pomóc w jego regeneracji oraz zmniejszyć widoczność skaz i blizn po trądziku - ja niestety takowe posiadam a bolesny i niesamowicie kosztowny zabieg Fraxel wcale mi nie pomógł.

Stosowanie BB kremów ma również rozjaśnić naszą skórę, przebarwienia i zmniejszyć powstawanie wyprysków.

BB kremy zostały stworzone własnie dla takich jak ja - z nierówną cerą, z rozszerzonymi porami i widocznymi bliznami po trądziku z lat młodzieńczych, z nadal pojawiającymi się niespodziankami na twarzy pomimo mojego wieku. Generalnie nie ma się czym chwalić - trzeba z tym żyć i przynajmniej pomóc sobie stosując porządne kosmetyki. Między innymi dlatego powstał ten blog.

Ale wróćmy do Missha Matte...

Co pisze o nim dystrybutor, czyli Pink Melon

"Klasyczny krem BB - idealny dla cery wrażliwej. Krem zapewnia naturalne pokrycie przy okazji lecząc wszelkie zmiany skórne. Zawiera roślinne ekstrakty - m.in z bylicy oraz dyni. Skóra jest nawilżona i jedwabista.

Jest to kosmetyk 4 w 1: łagodzi, nawilża, chroni i pokrywa skórę, dzięki czemu zbędne jest użycie podkładu."


BB krem Missha M Vita zawiera 7 podstawowych kompleksów witamin, które pochodzą ze składników naturalnych, łagodzący ekstrakt z grejpfruta oraz wyciąg z perełkowca wąskolistnego, który ma za zadanie uspokoić i leczyć wypryski i inne problemy naszej skóry.

Opakowanie: duża, porządna tubka z dzióbkiem do dozowania odpowiedniej ilości kremu - estetyczna kolorystyka, bardzo ładnie komponuje się na mojej toaletce.

Konsystencja: dość gęsta, kremowa ale łatwo się rozsmarowuje po twarzy. Krem jest wydajny - niewielka kropka wystarczy nam na poszczególne partie twarzy. Ładnie się rozprowadza, nie zostawia smug oraz plam.

Zapach: kremowy, przypomina mi zapach kremu Nivea, bardzo przyjemny i mało wyczuwalny.

Krycie: raczej średnie, drobne wypryski musiałam jednak potraktować korektorem. Ale co ciekawe - bardzo dokładnie wniknął we wszystkie rozszerzone pory i blizny po trądziku, tak, że były praktycznie niewidoczne - co się bardzo rzadko u mnie zdarza. Cera była ujednolicona i wyjątkowo rozpromieniona. 

Kolor: dość jasny - według mnie coś pomiędzy Missha PC 21 a 23, jeśli wiecie o co chodzi. Trochę bardziej różowy od Missha 23. W związku z tym, iż opalałam się w czerwcu, teraz jestem dość blada - idealnie stopił się z moją skórą. Po kilku minutach lekko utlenił się i dostosował do jej kolorytu. Za tydzień ponownie jadę na urlop, więc jak wrócę - nie mam mowy o jego stosowaniu, ale będzie doskonały na zimę jak już po opaleniźnie nie zostanie żaden ślad.




Działanie: jak już napisałam - bardzo dobrze wyrównuje strukturę skóry, nawet tej niedoskonałej, świetnie wnika w pory, nie podkreśla zmarszczek. W ciągu dnia nie załamuje się w bruzdach mimicznych i pod oczami, a to ważne. Świetnie nawilża skórę - wyjątkowo nie musiałam pod podkład aplikować bazy czy kremu nawilżającego - nałożyłam go na skórę przetartą wyłącznie tonikiem z ogórka Body Shop - będzie doskonały na zimę, kiedy skóra będzie wymagała czegoś nawilżającego. Kompletnie nie podkreślił suchych skórek (la la) a teraz najważniejsze - zmyłam makijaż dopiero około 18.30 - czyli wytrzymał na mojej buźce około 11 godzin - bez jednej poprawki - nieprawdopodobne :) No i nie zapchał moich gigantycznych porów - przez cały dzień zero nowych niespodzianek - a to już sukces. 

Dzień z Missha Matte uważam za bardzo udany. Jutro również go zastosuję, chociaż ostatnio moim faworytem był City Matt Lirene, ponieważ co BB krem to BB krem :)

Zdjęcia po aplikacji Missha Matte - pierwszy raz prawie nie widzę swoich porów



Pragnę podziękować Pink Melon za przekazane do testowania produkty, zapewniam Was, że ten fakt nie miał wpływu na moją ocenę, która jest w 100% obiektywna i wyraża moją własną opinię na temat kosmetyków. 

Wasze odczucia na temat sklepu Pink Melon niech będą wyrażane na forum, mój blog nie jest miejscem do tego. Wszelkie negatywne komentarze, będą usuwane.