poniedziałek, kwietnia 14, 2014

Ale dziwadło czyli Rimmel Scandaleyes Rockin' Curves

Po kompletnym niewypale tuszu do rzęs oraz eye-linerze Rimmel z serii Scandaleyes, firma nie poddała się i wypuściła niedawno kolejny tusz Scandaleyes tym razem noszący nazwę Rockin' Curves czyli po naszemu "kołyszące się krągłości". 


Rzeczywiście pierwsze, co nas uderza to wielka, dziwna szczotka pogięta w esy floresy. W pierwszej chwili pomyślałam - jak ja mam tym pomalować rzęsy, hmmm? Już tamtą szczotką nie umiałam objąć swoich krótkich i prostych ja druty rzęs a co dopiero tym dziwadłem. Jak się okazuje - jest jednak coś w tej szczotce, co pomaga idealnie uchwycić nawet najkrótsze i najbardziej oporne rzęsy. Te wygięcia i lekkie operowanie szczoteczkę (trzeba ja wyczuć) idealnie suną po naszych rzęsach - pogrubiając je, wydłużając i lekko podkręcając.

Niestety tusz trochę skleja rzęsy i z tym muszę radzić sobie grzebyczkiem od Inglot, ponadto podczas 9-godzinnego noszenia zauważyłam malusieńkie drobinki pod oczami - to znak, że tusz lekko się oprósza (nie zauważyłam tego, póki nie zaczęłam malować się nim do pracy).


Plusem jest definitywnie to, że nie robi  stempelka na górnej powiece (to jest moją odwieczną zmorą) i łatwo się zmywa. Nie podrażnia oczu nawet w soczewkach kontaktowych, a niewysoka cena ok. 27 zł i wpadające w oko opakowanie zachęca do zakupu.

Nie jest to zły tusz - ale też nie robi szału. Przyznam, że początkowo byłam nim zachwycona bo tą dziwną szczoteczką rzeczywiście łatwo i sprawnie maluje się rzęsy. Jednak fakt, że mało estetyczne drobinki tuszu pozostają pod oczami - sprawia, że musicie mocno zastanowić się nad jego zakupem.

Chętnym podpowiem, że tusz aktualnie jest w Rossmannowej promocji za 16 zł - może ktoś się skusi...