Sephora - kredka do brwi dla blondynek

poniedziałek, września 05, 2011

Sephora - kredka do brwi dla blondynek

Od jakiegoś już czasu szukałam dobrej kredki dla blondynek, która nie byłaby ani za jasna ani za ciemna. Podczas jednej z wizyt w Sephorze - natknęłam się własnie na kredkę dla blondynek - ze specjalną szczoteczką, którą mogłabym przeczesywać moje chyba lekko krzaczaste brwi , bowiem nie jestem fanką brwi wyskubanych na niteczkę :). Kredka jest w delikatnym brązowym kolorze - nie za ciemna - nie za jasna - wydała mi się w sam raz - poza tym jej twardość jest idealna, nie maże się po skórze i doskonale temperuje. 




Jednak coś jest z nią nie tak bowiem brwi wychodzą mi jak u Marleny Dietrich, zresztą same zobaczcie i pękajcie ze śmiechu. Zachęcona na blogu mojej ulubionej Idalii już zamówiłam żel do brwi Delia Onyx - czekam na niego z niecierpliwością - liczę że on okaże sie dla mnie produktem idealnym. A może Wy macie dla mnie jakieś rady i sugestie? Czekam na propozycje, a tymczasem...

Brwi naturalne:


Brwi a la Marlena :)

Powiększamy usta z Eveline Volume Lip Extreme

niedziela, września 04, 2011

Powiększamy usta z Eveline Volume Lip Extreme

Jako posiadaczka wąskich ust, od lat próbuję coś z tym zrobić bez ingerencji zastosowania wypełniaczy :) do tej pory jakoś bez szczególnych rezultatów. Na nic się zdały nawet słynne błyszczyki lip fusion. Postanowiłam więc kupić nasz rodzimy "plumper" - Eveline Volume Lip Extreme - w bezbarwnym kolorze 503. 


Co pisze o tym błyszczyku producent:
 
Formuła jest oparta na kompleksie LIP EXTREME, który rozszerza naczynka krwionośne i poprawia mikrokrążenie, powodując natychmiastowe zwiększenie objętości ust (w 5 minut). Kompleks witamin A i E zapobiega wysuszaniu, działa przeciwutleniająco i przeciwrodnikowo. Witamina C bierze udział w produkcji kolagenu. 

Błyszczyk powiększający usta został stworzony dla kobiet, które marzą o pełnych, zmysłowych ustach bez zabiegów chirurgicznych. W ciągu kilku minut usta stają się pełniejsze i bardziej kształtne, znikają drobne zmarszczki, kontur ust jest wyraźniejszy a naskórek wygładzony. Efekt powiększenia utrzymuje się do kilku godzin. Przed szkodliwym działaniem promieni słonecznych chronią filtry UVA i UVB.


Co o tym błyszczyku sądzę ja:
to niestety kolejny niewypał w powiększaniu ust - kompletnie nie widzę różnicy w wyglądzie swoich ust przed i po jego aplikacji. Poza uczuciem dość mocnego mrowienia, które towarzyszy nałożeniu praktycznie wszystkich błyszczyków powiększających usta, wizualnie nie ma efektów. W dodatku smak błyszczyka pozostawia wiele do życzenia. Po nawet przypadkowym oblizaniu ust, skrzywimy się z niesmakiem.

Jedynym plusem tego błyszczyka jest to, że nadaje ładny - lustrzany połysk, nałożony na ulubioną matową szminkę - chociaż optycznie powiększy usta. 

No i nie skleja ust - czego nie znoszę. Dodatkowy plus - jest niedrogi - w zależności od tego, gdzie zrobimy zakupy, kosztuje około 10 zł.

Ma przyjemny zapach, a uczucie mrowienia utrzymuje się przez długi czas. Czy żałuję swojego zakupu? Chyba nie, bo za tę cenę nie mogłam się spodziewać cudów.

Czy polecam go Wam? Raczej nie, szukajcie dalej alternatywy na naszym rynku. 


Jeśli macie swoich faworytów z tego rodzaju błyszczyków - piszcie - chętnie poznam Wasze opinie.




Pharmaceris F krem tonujący

sobota, września 03, 2011

Pharmaceris F krem tonujący

Dzięki współpracy z firmą Pharmaceris, otrzymałam do przetestowania krem tonujący z SPF 20 - kolor naturalny oraz opalony, a ponieważ dopiero za 2 tygodnie będę byczyć się na Wyspach Kanaryjskich, opalony pozostaje na półce do mojego powrotu.

I chociaż mamy już koniec lata - a kremy tonujące są doskonałą alternatywą dla tradycyjnych podkładów własnie na lato - postanowiłam właśnie dzisiaj go wypróbować. 



Krem tonujące znajdziemy w ofercie Pharmaceris pod literką F (to genialne, że Pharmaceris wymyśliła podział swoich produktów od rozpoczynającej ich nazwę pierwszej litery), czyli FLUIDY - obok fluidów intensywnie kryjących (o których wkrótce napiszę). 

Kremy tonujące Pharmaceris przeznaczone są do wszystkich rodzajów skóry, a że mamy tu do czynienia z dermokosmetykiem - są wskazane też dla skóry problemowej (jak moja) i wrażliwej.

Na stronie Pharmaceris możemy przeczytać, że 
"Innowacyjna formuła kremu uzupełniona delikatnymi cząsteczkami pigmentowymi wyrównuje koloryt skóry, zapewniając równocześnie doskonałą pielęgnację. Krem nadaje naturalny lekki odcień, przynosząc uczucie komfortu i świeżości. Intensywnie nawilża, dzięki zawartości wyciągu z kwiatów lilii wodnej, o dodatkowych właściwościach regenerujących i wzmacniających. Unikalne połączenie azjatyckich roślin zapewnia długotrwałe nawilżenie i odżywienie, pozostawiając skórę jedwabistą w dotyku. Nie pozostawia efektu maski."

Skład: Aqua, Ethylhexyl Methoxycinnamate, C12-15 Alkyl Benzoate, Cetearyl Ethylhexanoate, Propylene Glycol, Caprylic/Capric Triglyceride, Ethylhexyl Triazone, Isononyl Isononanoate, Potassium Cetyl Phosphate, Talc, Glyceryl Stearate, Cetyl Alcohol, Dimethicone, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Nylon-12, Magnesium Aluminum Silicate, Glycerin, Xanthan Gum, Sorbitol, Disodium EDTA, Panthenol, Bambusa Vulgaris (Bamboo) Leaf/Stem Extract, Nymphaea Alba (Water Lily) Root Extract, Nelumbium Speciosum Flower Extract, Methylparaben, Diazolidinyl Urea, CI 77891, CI 77492, CI 77491, CI 77499



Moja recenzja:

Opakowanie: zawiera 30ml produktu, tubka zaprojektowana tak, że rzeczywiście kojarzy nam się z dermokosmetykiem - czyli produktem nie tylko upiększającym ale i leczniczym. Lekkie, poręczne i niewielkie.

Konsystencja: dość gęsta, ale bardzo delikatna i jedwabista. Świetnie rozprowadza się po twarzy, kompletnie nie tworzy zacieków i plam - które tworzą się często przy aplikacji innych kremów tonujących (dlatego już dawno temu na zawsze pozbyłam się ich z kosmetyczki).

Zapach: musiałam mocno niuchnąć aby cokolwiek poczuć - lekki pudrowy, przyjemny.

Krycie: średnie, ale myślałam, ze będzie gorzej - jeśli nie mamy na twarzy zbyt wielu wyprysków czy przebarwień, nawet korektor nie będzie potrzebny do ich zakrycia.

Kolor: naturalny - wpada lekko w beż - nie jest ani różowy ani brzoskwiniowy - mam wrażenie że lekko ziemisty, ale po nałożeniu na jasną skórę delikatnie utlenia się dopasowując się do koloru skóry.

Cena: około 20 zł - do nabycia wyłącznie w aptekach.

Doskonale nawilża i odświeża, nie musimy aplikować pod niego bazy czy kremu - sam krem tonujący w zupełności wystarczy. Co ciekawe - krem również świetnie matuje - dla mnie bomba, bo myślałam, ze po kremach tonujących zazwyczaj mamy lekko błyszcząca skórę - a tu taka miła niespodzianka. Praktycznie nie trzeba pudrować buzi, chociaż jeśli to lubimy - spokojnie możemy - pędzelek nie przyklei nam się do twarzy - bo krem świetnie przylega do skóry, ale jej nie ściąga co czasami lubią robić tradycyjne fluidy matujące. Nie zapycha porów.

Jeśli szukamy doskonałej alternatywy dla ciężkich podkładów a nie mamy doskonałej cery jak ja - krem tonujący Pharmaceris jest właśnie tym, czego szukamy. Z pewnością go kupię ponownie i wam również radzę to zrobić.



Na prowadzenie wysuwa się Lirene City Matt

czwartek, września 01, 2011

Na prowadzenie wysuwa się Lirene City Matt

Po waszych komentarzach na temat podkładu Lirene City Matt, zdecydowałam się zacząć swoje testowanie produktów, które otrzymałam od Lirene właśnie niego. Ponieważ moja problematyczna cera jest baaardzo wybredna i mało który podkład u mnie się sprawdza, miałam ogromne oczekiwania w stosunku do tego podkładu.



No i co? Po ekstatycznych opisach fluidów Dermacolu czyli Double Effect oraz Acnecover - definitywnie po dzisiejszym dniu - City Matt wysunął się na prowadzenie. 

Ale zacznijmy od początku. Dostałam w paczce dwa odcienie tego podkładu - ponieważ na chwilę obecną jestem dość bladolica, zdecydowałam się na odcień 207 beżowy. Idealnie stopił się z moja skórą - kryjąc wszystkie przebarwienia i drobne krostki. Pod podkład użyłam bazy od dwufazowego fluidu Dermacol Double Effect, która doskonale się sprawdza. I po raz pierwszy od nie pamiętam jak długiego czasu - WCALE nie musiałam poprawiać makijażu w pracy. Jako wykończenia użyłam pudru Synergen aby nie móc zwalić idealnego matu skóry na puder matujący Dermacol Mattifying.



Kilka słów o samym podkładzie:

Zapach - zwyczajny, lekko pudrowy, prawie niewyczuwalny
Konsystencja - średnio gęsta - świetnie się rozprowadza
Opakowanie - lekkie, plastikowe, higieniczne
Kolory - gama kolorów dość uboga, bo zawiera 5 odcieni - jasny 103, naturalny 204, beżowy 207, toffee 208, tiramisu 209, ale uważam, że każda z nas znajdzie dla siebie odpowiedni kolor.

Co o nim pisze producent:

Fluid nowej generacji matująco-wygładzający, ma właściwości wygładzające i matujące. Specjalna formuła Nylon 12 sprawia, że skóra jest jedwabista i doskonale matowa. System mikrogąbeczek pochłania nadmiar sebum. Witaminy E i C doskonalą kondycję skóry twarzy i zachowują jej młody wygląd.
Cena około 20 zł.

a to ja po przyjściu z pracy - może trochę nosek wymaga zmatowienia




Skład: Aqua, Cyclomethicone, Polymethyl Methacrylate, Glycerin, Cetyl PEG/PPG-10/1 Dimethicone, Polyglyceryl-4 Isostearate, Nylon-12, Sodium Chloride, Beeswax (Cera Alba), Magnesium Sulfate, Tocopheryl Acetate, PEG-8, Tocopherol, Ascorbyl Palmitate, Citric Acid, Ascorbic Acid, Isopropyl Titanium Triisostearate, Phenoxyethanol, Methylparaben, Benzoic Acid, Dehydroacetic Acid, Parfum, Linalool, Hydroxyisohexyl-3-Cyclohexene, Carboxaldehyde, Alpha Isomethyl Ionone, Limonelle, Benzyl Benzoate, Benzyl Salicylate, Hexyl Cinnamal, Butylpenyl Methylpropional, Coumarin, Geraniol, Hydroxycitronellal, Citronellol, Isoeugenol, Eugenol, Cl 77891 (Titanium Dioxide), Cl 77489 (Iron Oxide), Cl 77491 (Iron Oxide), Cl 77492 (Iron Oxide), Cl 77499 (Iron Oxide)
Matujemy skórę z problemami cz. III

wtorek, sierpnia 30, 2011

Matujemy skórę z problemami cz. III

Seria "Matujemy skórę z problemami" rozrasta się, ponieważ ostatnimi czasy zaopatrzyłam się w sporo produktów, które jak dotąd mnie jeszcze nie zawiodły. 



Kolejny na tapecie (dosłownie, hi hi) jest matujący puder prasowany Dermacol Mattifying Powder z serii Acnecover. Ma on za zadanie nie tylko zmatowić naszą błyszczącą się skórę, ale i leczyć wszelkie niespodzianki, które pojawiają się na twarzy. Ja wybrałam odcień 02 shell - jest on dość jasny ale nie porcelanowy, doskonale stapia się z moją skórą - co ciekawe odcień wybierałam "w ciemno" kupując przez internet, ale trafiłam idealnie. Dzięki uprzejmości firmy ELPOL - dostałam dodatkowe opakowanie pudru, czyli wyszłam na zero :)

Opakowanie pudru jest jak to w przypadku serii Acnecover bardzo proste i skromne - co ciekawe - jest praktycznie identyczne z opakowaniem pudru prasowanego Synergen, który kupuję w Rossmanie. Dołączony puszek jest tutaj zupełnie zbędny, bowiem i tak aplikuję puder za pomocą pędzla kabuki. 

Zapach - zupełnie zwyczajny, pudrowy.

Konsystencja - bardzo lekka, super delikatna i jedwabista (puder Synergen jest dużo cięższy) - doskonale stapia się ze skórą, nie widać go na twarzy a przy tym nadaje idealnie matowe wykończenie makijażu.

Odcienie - występuje w palecie 4 kolorów: 01 porcelain, 02 shell, 03 sand, 04 honey 



Co pisze producent: Puder Acnecover zawiera wyciąg z australijskiego olejku drzewa herbacianego, mającego działanie antybakteryjne. Wspiera leczenie trądziku, zapobiega powstawaniu nowych wyprysków, reguluje nadmierne wydzielanie sebum, nie zatyka porów. Puder matuje i doskonale wyrównuje koloryt skóry, wygładza niedoskonałości, pozostawia skórę bez jakichkolwiek skaz, z naturalnym wykończeniem.

Co o nim sądzę ja: świetny wybór dla osób z problemami skórnymi i świecącą buźką. Matuje spokojnie na około 6 godzin, jest niewidoczny, nie zapycha porów, odnoszę wrażenie, że odkąd go używam, mam mniej wyprysków pojawiających się znienacka w ciągu dnia. Mógłby mieć ładniejsze opakowanie, wtedy nie wstydziłabym sie wyjąc go przy wszystkich np. podczas imprezy no i przydałoby się lusterko, ale do domowego stosowania np. przed wyjściem do pracy jest idealny.


Cena około 20 zł

do nabycia w internetowych drogeriach:

www.e-stylist.pl (42-140 Panki)
www.esentia.pl (02-106 Warszawa) - możliwy odbiór osobisty na Ochocie - zawsze wybieram tę opcję
www.kosmetykionline.pl (25-110 Kielce)
www.bellissima.net.pl/sklep (25-355 Kielce)
www.kosmix.pl (00-810 Warszawa)
www.kosmetyczka.istore.pl (81-155 Gdynia)
www.uholki.pl (55-114 Ligota Piękna)
Powrót do szkoły czyli pomadka utlenialna Celia

piątek, sierpnia 26, 2011

Powrót do szkoły czyli pomadka utlenialna Celia

Nie wiem czy pamiętacie z czasów szkoły - pomadki utlenialne Celia. Ja pamiętam doskonale. Mama myślała, że to bezbarwna szminka a ja ukradkiem w szkolnej toalecie malowałam nią usta i myk - byłam gwiazdą :)





Te pomadki wcale nie zniknęły z naszego ryku - tylko ciężko je dostać - Celia nie jest dostępna w sieciówkach, najłatwiej ją kupić w małych osiedlowych drogeriach lub przez internet.

Swoją pomadkę dostałam zupełnie przypadkowo - w ulubionej drogerii koło domu - nie jest w regularnej sprzedaży ale jakaś pani zamówiła kilka sztuk i ich nie odebrała. Tak więc stałam się szczęśliwą posiadaczką pomadki z czasów dzieciństwa. Kupiłam kolor żółty, który utlenia się na delikatny fuksjowy odcień. Co ciekawe - pomadka ma dokładnie ten sam zapach, który pamiętałam :) i dokładnie te same walory - świetnie nawilża usta, stapia się z nimi jak druga skóra - i praktycznie ciężko się jej pozbyć - to ogromny plus - bo rano pomalowane usta - są pomalowane przez cały dzień - ani jedzenie, ani picie nie spowodują jej ścierania. Nawet chusteczka przyłożona do ust zaraz po pomalowaniu - zostaje dalej biała - nic się nie odbija. To pomadka praktycznie idealna. 


Producent pisze, że zawiera 60% nawilżających składników, olej rycynowy, naturalne woski i lanolinę.