Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lirene. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lirene. Pokaż wszystkie posty
Pokaż nogi czyli rajstopy w sprayu od Lirene

piątek, września 04, 2015

Pokaż nogi czyli rajstopy w sprayu od Lirene

Co prawda lato zaraz się skończy ale mam dla Was produkt, po który warto sięgnąć w przyszłym sezonie wiosenno letnim. Kiedy nasze nóżki są blade po zimie a chcemy założyć spódniczkę czy sukienkę - należy wspomóc się produktem, który nada naszym nogom odcień lekkiej opalenizny ale nie będzie się wycierał w ciągu całego dnia. 


Rajstopy w sprayu Lirene to rewelacyjne rozwiązanie dla każdej kobiety, która marzy o efekcie spektakularnie pięknych nóg przez cały dzień! Natychmiast po aplikacji perfekcyjnie wyrównują koloryt skóry, zakrywając wszelkie widoczne niedoskonałości. Produkt może być stosowany o każdej porze roku, ale jest to idealne rozwiązanie zwłaszcza wiosną, kiedy z chęcią pokazujemy więcej ciała i zależy nam na pięknym kolorycie skóry, a naturalna opalenizna jest jeszcze niemożliwa do osiągnięcia. Formuła rajstop została wzbogacona w emolienty, dzięki czemu kosmetyk pielęgnuje skórę, łatwo się rozprowadza i nie wałkuje na skórze.


Produkt jest bajecznie prosty w użyciu - po prostu na dobrze oczyszczoną i suchą skórę psikamy równomiernie sprayem aby pokryć nóżki kolorem. Taka aplikacja jest ekspresowa i zajmuje nam niewiele czasu. Nie potrzeba do niej też żadnej filozofii - każda z nas sobie z nimi poradzi. Jeśli mamy kłopot z popsikaniem sobie tyłu - wystarczy wypsikać produkt na dłoń i go wmasować. Tylko pamiętajcie aby umyć szybko dłonie bowiem jest dość oporny na zmywanie. Spray psikamy w odległości 15-20 cm od naszego ciała. Jeśli odległość będzie mniejsza - powstaną nieestetyczne smugi, które należy szybko rozetrzeć. 

Nasze nogi w mig stają się gładkie. Rajstopy w sprayu od Lirene kryją nieźle ale nie idealnie - ja na nogach mam niestety widoczne żyły i pajączki i tutaj nie dają sobie rady ale jeśli jesteście młodsze ode mnie i nie macie takich problemów to ten wynalazek jest właśnie dla Was. 


Kosmetyk występuje w dwóch wariantach kolorystycznych - dla jasnej karnacji i dla ciemnej. Na zdjęciu powyżej widzicie różnicę - ja oczywiście używam sprayu przeznaczonego dla jasnej karnacji i jest idealny. Teraz, kiedy jestem dość mocno opalona po wakacjach w Grecji - sięgam po ten do ciemnej karnacji i rzeczywiście fajnie podkreśla opaleniznę. Produkt całkiem szybko się wchłania i jest odporny na wysoką temperaturę ale podczas ostatnich prawie 40-stopniowych upałów wolałam nie ryzykować bowiem bałam się, że jednak nie wytrzyma na spoconym ciele. 

Jak z jego zmywaniem? Najlepiej robić to dobrze namydloną i trochę ostrą gąbką bowiem rzeczywiście trzymają się nieźle. Potem warto też wykonać peeling i nałożyć balsam.


Skóra po aplikacji jest gładka i miła w dotyku ale nie śliska. Spray nadaje naszym nogom nie tylko kolor ale i delikatny glow. Czy fluid do nóg, jakim jest spray od Lirene brudzi ubrania - tak - jeśli są obcisłe i jasne - więc tutaj musimy uważać. Ale jeśli założymy zwiewną sukienkę, nie mamy się czego obawiać. To bardzo dobry produkt na nasze białe po zimie nóżki. A i cena jest atrakcyjna bowiem kosztuje ok. 30 zł a jest wydajny. 

Nie mogę ich porównać do słynnych Sally Hansen Airbrush Legs bowiem ich nie stosowałam ale teraz wcale tego nie potrzebuję bo w razie czego mam już sprawdzone od Lirene. 
Jestem Latem czyli sesja zdjęciowa Lirene my Color Code

czwartek, lutego 19, 2015

Jestem Latem czyli sesja zdjęciowa Lirene my Color Code

Zostać prawdziwą modelką, chociaż na krótką chwilę, to chyba marzenie każdej dziewczyny. Moje się spełniło, kiedy wraz z Eweliną, Patrycją i Agatą, zostałyśmy zaproszone przez markę Lirene do udziału w sesji zdjęciowej ilustrującej cztery pory roku dla najnowszego produktu, jakim jest podkład kryjąco-matujący my Color Code

 
Prawdziwa sesja zdjęciowa ze stylistką, fryzjerem oraz makijażystką - to działo się naprawdę. Arleta - główna stylistka Mohito dobrała nam ubrania z najnowszej kolekcji tak, aby idealnie odzwierciedlały pory roku jakie reprezentowałyśmy. Ania Orłowska wykonała makijaż pasujący nie tylko do zaproponowanych przez Arletę stylizacji ale i podkreślający naszą urodę. Stałam się idealnym Latem dla Lirene! Ewela została Wiosną, Agata - Zimą a Patrycja - Jesienią.

za kulisami sesji było rzeczywiście gorąco!
Ania Orłowska powiedziała, że lato, choć kojarzy się z najcieplejszą porą roku, pod względem typu kolorystycznego pozostaje… chłodne. Odcienie są przygaszone, jakby „wypalone” przez słońce. Kobiety „Lato” posiadają włosy jasnopopielate lub brązowopopielate, a oczy niebieskie, brązowe lub szare. Ich cera jest jasna, o chłodnym różowym odcieniu. Świetnie wyglądają w delikatnych, pastelowych barwach, gorzej zaś – w intensywnych i krzykliwych.


Nowe fluidy Lirene my Color Code zostały stworzone właśnie w oparciu o koncepcję kolorystycznych typów urody, aby ułatwić znalezienie idealnego odcienia, który podkreśli piękny, nieskazitelny wygląd cery. To odpowiedź Lirene na potrzeby kobiet - jasne, porcelanowe odcienie podkładów idealnie będą współgrały z jasną karnacją  Polek. Kobiet "Lato" jest w Polsce bowiem najwięcej - tak powiedziała Ania Orłowska podczas konferencji prasowej - i coś w tym z pewnością jest. Jasne włosy, jasna karnacja i błękitne, szare lub zielone oczy - tak wygląda statystyczna Polka. Ja również należę do tej licznej grupy. Najłatwiej ma natomiast pani "Zima", Ania twierdzi bowiem, że "Zimom" jest doskonale we wszystkim. Z porcelanową cerą idealnie współgrają mocne nasycone kolory - fuksje, czerwienie i mocy makijaż. Ciekawostką jest, że najtrudniej znaleźć typową "Wiosnę" - Lirene na szczęście odnalazło Ewelinę. I chociaż Patrycja nie jest typową "Jesienią" bowiem nie ma rudych włosów, to jednak jej karnacja oraz oprawa oczu świadczą o tym, że jednak idealnie reprezentuje tę porę roku.
stylizacja w wersji casual - delikatny makijaż, elegancka bluzka do odważnych dżinsów boyfriend
Arleta Żak - główna stylistka Mohito, za pomocą wybranych dla nas stylizacji chciała pokazać, w których odcieniach najlepiej wyglądają "pory roku". Ja jako Lato idealnie czuję się w pastelowych kolorach - dlatego stylizacja dzienna - dżinsy typu boyfriend, piękna bluzka z biżuteryjną aplikacją i żakiet oversize wydobyły i jeszcze bardziej podkreśliły moją urodę. Makijaż zaproponowany przez Anię to delikatne szarości na oczach oraz pastelowy róż na ustach.

a oto delikatnie zmieniona stylizacja na wieczorne wyjście np. na drinka ze znajomymi - mocniej umalowane usta i oczy oraz srebrne dodatki - szpilki, torebka i pasek
W wersji wieczorowej, po szybkiej zmianie fryzury i mocniejszym podkreśleniu oczu oraz ust, Arleta dodała do stylizacji srebrne dodatki - torebkę, wysokie szpilki oraz pasek (wiecie, że zaraz potem kupiłam sobie srebrny pasek, tak bardzo spodobał mi się ten pomysł).


Po zapoznaniu się z krótką wizualną charakterystyką „Pór Roku” umieszczoną na opakowaniu podkładów Lirene My Color Code, w niezwykle prosty, ale dokładny sposób każda z nas jest w stanie ocenić, który wariant jest dla niej odpowiedni. Cztery kolorystyczne pory roku dostosowują się bowiem do naszych naturalnych odcieni skóry.

Już lada moment, na stronie internetowej Lirene ruszy też specjalna aplikacja, za pomocą której sprawdzicie online - którą porą roku jesteście. Wiosną, latem, jesienią a może zimą? Aplikacja z pewnością pomoże Wam w doborze odpowiedniego odcienia podkładu Lirene my Code.

Fluidy kryjąco – matujące Lirene My Color Code dostępne są w 4 odcieniach dopasowanych do kolorystycznych typów cery: WIOSNA cream vanilla, LATO cool sand,  JESIEŃ warm gold, ZIMA pink porcelain. Sugerowana cena to 24,99 zł.


Rzeczywiście dobór kolorów dla każdej z nas był idealny - "moje" lato to odcień Cool Sand - niby to chłodny, piaskowy kolor lecz  na cerze przybiera odcień lekko złocisty i nadaje skórze zdrowy wygląd a także pięknie wyrównuje jej koloryt. Podkład Lirene my  Color Code idealnie kryje nawet największe przebarwienia, piegi i wszelkie niedoskonałości a do tego matuje, nawilża skórę przez cały dzień i nie daje efektu maski. Specjalne właściwości pielęgnujące podkładu sprawiają, że cera utrzymana jest w dobrej kondycji. Matowanie, krycie i nawilżenie skóry za jednym razem? Tak, to możliwe właśnie z Lirene my Color Code!

Oczywiście inauguracja nowego produktu Lirene my Color Code odbyła się podczas konferencji prasowej w showroom Mohito, na którą zostały zaproszone dziennikarki i blogerki. Ponownie przepięknie ubrana w stroje z najnowszej kolekcji Mohito wiosna/lato 2015 czułam się jak gwiazda - bo właśnie tego dnia ja i dziewczyny byłyśmy gwiazdami Lirene. 


 
A dla Was mam konkurs oczywiście z Lirene my Color Code - do wygrania są bowiem aż 3 zestawy podkładów. A wystarczy odpowiedzieć na proste pytanie "Jaką porę roku lubisz najbardziej i dlaczego?".

REGULAMIN KONKURSU

  1. Organizatorem konkursu jest blog Siouxie and the City;
  2. Fundatorem nagród jest Dr Irena Eris Sp. z o.o. 
  3. Konkurs trwa od dnia 19 lutego br. do godz. 23.59 dnia 26 lutego br. 
  4. Wyniki ogłoszę najpóźniej do dnia 1 marca br. 
  5. Nagrodami w konkursie są 3 zestawy podkładów z serii my Color Code od Lirene.
  6. Nagrody do zwyciężczyń wysyła Fundator nagród;
  7. Przed wzięciem udziału w Konkursie każdy Uczestnik powinien zapoznać się z Regulaminem. Udział w Konkursie będzie równoznaczny z akceptacją Regulaminu Konkursu; 
  8. W konkursie mogą wziąć udział wyłącznie publiczni obserwatorzy mojego bloga.
  9. W Konkursie nie mogą brać udziału pracownicy Fundatora oraz osoby współpracujące z tym podmiotem w sposób stały na innej podstawie niż stosunek pracy, a także członkowie ich najbliższych rodzin, tj. wstępni, zstępni, rodzeństwo, małżonkowie, rodzice małżonków i osoby pozostające z nimi w stosunku przysposobienia. 
  10. Wszyscy biorący udział muszą mieszkać na terenie Polski i być osobami pełnoletnimi; 
  11. Aby wziąć udział w konkursie należy prawidłowo wypełnić i przesłać poniższy formularz oraz odpowiedzieć na pytanie konkursowe;
  12. Spośród wszystkich komentarzy wybiorę 3 najciekawsze odpowiedzi;
  13. Ocena dokonywana w kontekście wyboru zwycięzców będzie całkowicie subiektywna;
  14. Zwycięzcy, zostaną poinformowani o wygranej poprzez umieszczenie informacji na blogu;
  15. Po wyłonieniu laureatów powinni się oni z kontaktować ze mną poprzez adres e-mail siouxie.blog@gmail.com, nie później jednak niż w terminie do 6 marca br. Po tym terminie laureat nagrody traci do niej prawo.
  16. Treść wiadomości, o której mowa w pkt. 15 powyżej powinna zawierać co najmniej: imię i nazwisko, adres pocztowy, pod który powinna zostać wysłana nagroda, nr telefonu komórkowego lub stacjonarnego.
  17. Biorąc udział w konkursie zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych (dotyczy wysyłki nagrody);
  18. Każda z nagród rzeczowych jest zwolniona z podatku dochodowego od osób fizycznych na zasadzie art. 21 ust. 1 pkt. 68 ustawy z dnia 26 lipca 1991 r. o podatku dochodowym od osób fizycznych.
  19. Nagrody w Konkursie nie podlegają wymianie na inne nagrody oraz na ekwiwalent pieniężny.
  20. Nagrody zostaną przesłane zwycięzcom za pośrednictwem firmy kurierskiej przez firmę Dr. Irena Eris Sp. z o.o. na adres i dane wskazane w treści wiadomości, w terminie do 14 dni roboczych od otrzymania danych adresowych zwycięzców.
  21. Nie ponoszę odpowiedzialności za brak możliwości przekazania nagrody z przyczyn leżących po stronie Zwycięzcy, a w szczególności w przypadku podania błędnych danych lub ich zmiany, o której nie zostanę poinformowana lub w przypadku niespełnienia przez Zwycięzców warunków o których mowa w niniejszym Regulaminie. W takim przypadku nagroda pozostaje własnością Fundatora. 
  22. Wszelkie reklamacje i pytania proszę kierować na adres siouxie.blog@gmail.com 
  23. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.).
WYNIKI KONKURSU

Nagrody w postaci zestawu najnowszych podkładów Lirene my Color Code otrzymują:

Łukasz Bier
Anulka Ania
Mika

POST SPONSOROWANY
Podsumowanie roku czyli moje hity 2014 roku

niedziela, grudnia 28, 2014

Podsumowanie roku czyli moje hity 2014 roku

Koniec roku to czas podsumowań i rankingów - z wielką uwagą śledziłam je na Waszych blogach. Zatem i ja chciałabym podzielić się z Wami swoimi hitami i odkryciami mijającego roku. Niektóre z pokazanych kosmetyków nie doczekały się jeszcze pełnych recenzji ale już niebawem - pozwólcie, że narobię Wam na nie smaczku.

W kategorii "Pielęgnacja twarzy":

Eisenberg Elixir de Lumiere - niezwykłe serum rozświetlające do twarzy, które stosuję codziennie pod makijaż. Wchłania się błyskawicznie w kilka sekund mocno nawilżając nawet bardzo suchą skórę. Pięknie współgra z każdym podkładem odświeżając i rozjaśniając nawet najbardziej poszarzałą buźkę. 


AA Lumi Prestige Supreme Rozświetlający Korektor Cery - jak widzicie, jestem wielką fanką rozświetlania skóry A ten krem nie tylko nadaje delikatny "glow" naszej skórze ale świetnie ją matuje nie przesuszając skóry. Można go stosować pod makijaż lub solo - na lekko opalonej skórze zaprezentuje się najpiękniej. 


Orange Blossom Water od marsylskie.pl - to woda z pomarańczy gorzkiej - posiada certyfikat Ecocert, niesamowicie pachnie od razu dając nam z rana dawkę energii. Cudownie tonizuje skórę, odświeża ją i nawilża. Wieczorem - zrelaksuje i doda blasku zmęczonej po całym dniu skórze.


Organique Mild Cleaner Gel z serii Basic Cleaner - bardzo delikatny płyn do oczyszczania skóry mieszanej i problematycznej. Doskonale rozprawia się z makijażem, nie wysusza skóry, niweluje produkcję sebum i odświeża skórę skłonną do wyprysków. Do tego ma wygodne w stosowaniu opakowanie i jest bardzo wydajny. 


Bee Pure Bee Venom Eye Cream - ma gęstą i treściwą konsystencję - i pomimo zawartości jadu pszczelego, jest niezwykle delikatny dla oczu. Nawet, gdy krem niechcący dostanie się do naszego oka - nie szczypie i nie wywołuje łzawienia. Mocno nawilża ale i liftinguje skórę pod oczami - wzmacnia delikatne okolice oka i niweluje obrzęki. To krem z mocą lasera - który rzeczywiście działa. Dla skóry dojrzałej będzie panaceum nie tylko na zmarszczki ale i na "worki" pod oczami.


GlamGlow Thirstymud Hydrating Treatment - maska uniwersalna, którą możemy stosować na dzień i na noc jako krem czy maskę. Daje mega nawilżenie i ulgę spieczonej skórze. Do tego pachnie jak świezo upieczone ciasteczka. 


Sensilis Rice Peeling Powder - niezwykły peeling o konsystencji proszku zawierający cząsteczki ryżu - cudownie oczyszcza i dość mocno pilinguje skórę. Osoby z delikatną skórą powinny go unikać, ale te z Was, które lubią mocne złuszczanie skóry za pomocą peelingu mechanicznego będą w siódmym niebie. Peeling rewelacyjnie usuwa martwy naskórek pozostawiając skórę gładką i promienną. Z uwagi na silne działanie - używam go 2-3 razy w tygodniu. 


W kategorii "Pielęgnacja i stylizacja włosów":

Schwarzkopf Oil Miracle - różany szampon i olejek do włosów. Głęboko nawilżają przesuszone od słońca czy też farbowania włosy, mają piękny realistyczny zapach róży i zastosowane w duecie pozostawiają włosy gładkie, mięciutkie i bez sterczących antenek. Nie lubię olejków do włosów - to jest pierwszy produkt, który pokochałam od pierwszego użycia. 


Coslys Gel Coiffant - organiczny, bezalkoholowy żel od matique.pl - pierwszy żel, który nie niszczy, nie wysusza i nie obciąża włosów, a trwała fryzura jest z nim zagwarantowana. Do tego pięknie pachnie i jest niesamowicie wydajny - stosuję go już od pół roku a nadal jeszcze go mam, chociaż już na wykończeniu.


O'right Green Tea Regulate Hair Mist  - nawilżająca mgiełka do włosów o cudownym zapachu zielonej herbaty. Nie wyobrażam sobie bez niej pielęgnacji i stylizacji mojej krótkiej fryzurki. Właśnie zaczynam trzecie jej opakowanie i pewnie nic jej nie zdeklasuje. Jest po prostu najlepsza. 


W kategorii "Pielęgnacja ciała":

Eisenberg Gel Exfoliant Corps - mocny ekskluzywny zdzierak do ciała - ma piękny zapach, mocne i porządnie peelingujące drobinki a przy tym jest niesamowicie wydajny. To powiew luksusu w mojej codziennej pielęgnacji ciała.


Lirene żele pod prysznic Brzoskwiniowy deser, Różany ogród, Szampańska truskawka - wielkie i wydajne opakowania, niesamowicie realistyczne i słodkie zapachy to właśnie lubię, kiedy robię sobie prysznic. Do tego za niewielką cenę i jak tu nie polubić tych słodyczy od Lirene?


Organique Sugar Whip Peeling - cukrowych pianek peelingujących od Organique nie może zabraknąć w moim zestawieniu hitów mijającego roku bowiem to one obok żelów od Lirene umilały mi kąpiel. Cudowna konsystencja, energetyzujące zapachy i delikatne efekt peelingu skóry to własnie domena tych pianek. Mniaaam. 


Bath and Body Works Pleasures Sweet Cinnamon & pumpkin - balsam made in USA - przyleciał do mnie zza Oceanu i nie wiem czy jego odpowiednik jest (był) dostępny w Polsce. Ale kocham zapach i cynamonu i dyni więc to kombo zapachów okazało się dla mnie bajeczne. Balsam świetnie nawilżał i błyskawicznie się wchłaniał. 


W kategorii "Makijaż":

Dior Star - podkład na medal - kupiłam go w promocji -20% w Sephora i do tej pory jestem zachwycona jego działaniem. Jest lekko rozświetlający, ale nie świecę się po nim przez długi czas. Do tego dobrałam sobie idealny kolor i już niedługo pokażę jak prezentuje się na licu. 


Shiseido Face Color Enhancing Trio - Trójkolorowy puder do modelowania twarzy. Lekko się rozprowadza i doskonale wtapia się w skórę. Nie pozostawia pudrowego wrażenia makijażu. Utrzymuje się na skórze przez cały dzień, nie zmienia koloru, nie płowieje i nie spływa - również niedługo pokażę go Wam na buzi.


Dr Irena Eris Dual Effect Compact - idealnie matujący puder w ślicznej i wygodnej puderniczce. Matuje na wiele godzin, wyrównuje koloryt skóry i ma bardzo delikatną pudrową konsystencję. Dla mnie to produkt porównywalny do tych z najwyższej półki. 


Urban Decay Naked - tej paletki cieni nie trzeba nikomu przedstawiać - od całkiem niedawna jestem jej szczęśliwą posiadaczką i w kąt poszły wszystkie inne moje cienie. 


Lily Lolo Eyebrow Duo Dark - najjaśniejszy odcień okazał się dla mnie niefortunnie dobranym kolorem ale za to Dark robi z moimi brwiami cuda. Już niedługo będzie pełna recenzja. 


Avon Ultra Color Bold - cudowne pomadki o nasyconych kolorach - to lato zamknięte w szmince. Nie wysuszają ust, bardzo długo utrzymują się na ustach i mają niesamowite odcienie. Jak nie kochać tych kolorów?


L'Oreal Volume Million Lashes So Couture - tusz, który wytrzymuje nawet największe upały i do tego pachnie jak czekolada. Jeszcze nie doczekał się pełnej recenzji ale obiecuję, że już wkrótce się ukaże.


Wśród lakierów do paznokci w mijającym roku dominowały lakiery od Joko Find Your Moment - mają świetne krycie, cudowne letnie kolory i porządna trwałość. Do tego niewygórowana cena i mamy lakiery doskonałe.


W kategorii "Zapachy":

Ten rok definitywnie należy do Eisenberg EAU FRAÎCHE i to z nim kojarzy mi się tegoroczny wypad do Grecji. Na początku jest bardzo świeży i lekko cytrusowy po chwili wyczuwam w nim delikatną nutę pieprzu oraz kardamonu i zapach staje się odrobinę cięższy i bardzo zmysłowy. Po kilku godzinach czujemy wyraźnie nutę bazy czyli drzewo szlachetne i ta woń towarzyszy do samego wieczoru. Zapach jest bardzo trwały - wystarczy psiknąć się rano a do końca dnia będziemy się cieszyć tym nieziemskim zapachem.


A swoje ciało i włosy spryskiwałam uroczą Bathiną od Benefit. To mgiełka nawilżająca do ciała i włosów - nie zawiera alkoholu i ma cudownie lekki i letni zapach kwiatów. Jak na mgiełkę bardzo długo utrzymuje się na skórze a dziewczęcy flakonik w stylu pin-up pięknie prezentuje się na toaletce.


No i na koniec moja różowa miłość, czyli Foreo Luna. Dzięki niej nie wiem co to suche skórki na twarzy, pory są dogłębnie oczyszczone a buzia gładsza i bardziej rozświetlona. Pełna recenzja już po Nowym Roku. 

Wiosenne denko czyli bye bye pustaki

poniedziałek, maja 19, 2014

Wiosenne denko czyli bye bye pustaki


Już do tradycji na moim blogu przeszedł przegląd pustych opakowań, które w końcu nauczyłam się zbierać i przedstawiać Wam w postaci mini recenzji. Dzisiaj pustaki kwietniowe, czyli:

1. Kremowa emulsja do mycia twarzy Oilan - bardzo dobry, delikatny kosmetyk o kremowej konsystencji. Dobrze rozprawia się z makijażem a twarz pozostawia jak posmarowaną kojącym balsamem. łagodzi podrażnienia, świetnie nawilża i koi. Nie pieni się i tego mi w niej brakuje. Ale jeśli szukacie czegoś ekstra łagodnego, to wypróbujcie Oilan, bo to niedrogie i skuteczne kosmetyki. 

2. Jak co miesiąc pojawia się pusta butla po lakierze do włosów - u mnie od lat króluje lakier Syoss, chociaż ostatnio sięgnęłam też po Pantene i Wellę. Jednak to Syoss jest moim ulubieńcem wśród lakierów do włosów bowiem daje mi idealne utrwalenie, nie skleja włosów i ich nie wysusza. W dodatku jest dostępny w wersji mini, którą noszę w torebce. 

3. Szampon do włosów Organique z serii Bloom Essence - bardzo dobry naturalny kosmetyk do włosów, który łagodzi podrażnienia skóry głowy i nawilża włosy. Do tego ma ciekawy i nietuzinkowy zapach - o serii Bloom Essence poczytacie więcej w  tym poście.

4. Odżywka do włosów Organique również z serii Bloom Essence to doskonałe uzupełnienie pielęgnacji włosów szamponem Bloom Essence. Cudownie nawilża i odżywia włosy, które stają się mniej puszące i mięciutkie jak sierść kotka. 

5. Lirene Miodowy Nektar to mega wielki i niesamowicie wydajny kremowy żel pod prysznic. Cudownie pachnie naturalnym kwiatowym miodem, dobrze nawilża skórę i myje ją pozostawiając skórę ślicznie pachnącą miodkiem. W chwili obecnej to mój ulubieniec wśród ostatnio zużytych produktów pod prysznic.

6. Balsam do ciała Bath & Body Works Paris Amour to zapach luksusu na ciele, bowiem wyczuwamy w nim nutę szampana. Nieźle nawilża, bardzo szybko się wchłania ale to zapach jest w nim najważniejszy. Generalnie balsamy Bath & Body Works nie są mistrzami nawilżenia ale ich nieziemskie zapachy rekompensują mi ten minusik.

7. Baza Stay Don't Stray od Benefit - jako baza pod cienie nie sprawdziła mi się wcale ale nałożona punktowo na niedoskonałości działa jak mega kryjący korektor i tutaj spełniła swoje zadanie. Jeśli szukacie mocnego kamuflażu, który dobrze utrzymuje się na skórze cały dzień, to Stay Don't Stray jest idealnym wyborem. Stosowany jako baza pod cienie może jednak rozczarować. 

8. Lirene seria Young pianka myjąca do twarzy - niestety nie spełniła moich oczekiwań - bardzo słabo zmywała makijaż, szczypała lekko w oczy i generalnie jedyne do czego się nadała, to oczyszczanie BeautyBlendera. 
Warsztaty z Lirene czyli wizyta w siedzibie i laboratorium Dr Irena Eris

sobota, stycznia 18, 2014

Warsztaty z Lirene czyli wizyta w siedzibie i laboratorium Dr Irena Eris

Takie spotkania organizowane przez marki kosmetyczne lubię i cenię najbardziej. Bowiem jest to połączenie przyjemnego z pożytecznym. W ubiegły wtorek, wraz z zaprzyjaźnionymi blogerkami udałyśmy się na wycieczkę do raju, czyli siedziby firmy Eris w Piasecznie.


Oprócz prezentacji nowości marki Lirene a jest to seria kremów przeciwzmarszczkowych PROTECT dedykowanych różnym grupom wiekowym 25+, 35+, 45+, 55+, 65+ - wzięłyśmy udział w warsztatach w specjalnie stworzonym dla nas laboratorium. Ubrane jak prawdziwi chemicy - w okularki oraz fartuchy - miałyśmy sklasyfikować, na podstawie konsystencji bazy i zapachu olejków eterycznych, kremy dla różnych grup wiekowych, co wbrew pozorom nie było takie proste. 


Miałyśmy też okazję być w głównym laboratorium marki, które ja nazwałam "miejscem, gdzie dzieje się magia" - tam właśnie tworzone są wszystkie produkty Eris, Lirene i Under Twenty przed trafieniem na taśmę produkcyjną i na półki sklepowe. Po drodze zajrzałyśmy też do laboratorium testów in vitro, gdzie kosmetyki są testowane na hodowlach komórkowych (a nie na zwierzętach). Bowiem testy in vivo, czyli na probantach, są prowadzone w Warszawie w Pałacyku Eris przy ul. Puławskiej.


Następnym punktem programu było wyjaśnienie nam pojęcia glikacji na przykładzie... bezy, bowiem po zjedzeniu posiłku bogatego w cukier prosty, stężenie glukozy we krwi wzrasta a insulina nie radzi sobie z jej przetwarzaniem, wtedy to cząsteczki glukozy przyłączają się do białek w komórkach i je niszczą. To właśnie jest proces glikacji. Dlatego też zostałyśmy poczęstowane najlepszą jaką jadłam w życiu bezą a potem dekorowałyśmy swoje własne beziki, które zabrałyśmy do domu. Czyli glikacja została blogerkom zapewniona w 100%.


Oprócz słodkości, był również suto zastawiony "paśnik", bowiem po całym dniu blogerki były głodne jak wilki i z wielką ochotą poddałyśmy się ploteczkom przy pysznym jedzonku.


Jak zwykle dziękuję Ani i Magdzie - naszym Paniom Eriskom - za fajne popołudnie a dziewczynom za bezcenne pogaduchy. Do następnego!!!