wtorek, kwietnia 02, 2013

WOW WOW WOW Benefit czyli podkład Hello Flawless Oxygen WOW!

Nazywam się Agnieszka i jestem Beneficiarą (czyt. uzależnioną od kosmetyków Benefit). Pewnie powinnam się leczyć ale to przecież takie przyjemne.

Tak tak kosmetyki Benefit uwielbiam, chociaż nie wszystko złoto co się świeci, czyli i wśród nich mogą znaleźć się nie do końca udane produkty. Kosmetyki Benefit to cała filozofia - bowiem nie tylko nas upiększają ale dodatkowo zdobią toaletkę - to piękne gadżeciarskie opakowania i niesamowite nazwy. Jedną z moich ulubionych nazw jest "Hello Flawless Oxygen WOW!" - a to po prostu podkład rozświetlająco-dotleniający. Występuje w gamie 9 odcieni i ma słodkie, lekkie opakowanie z bardzo wygodną do dozowania nawet najmniejszej kropli podkładu pompką typu airless. 


Producent obiecuje nam beztłuszczową i bezzapachową formułę, równomierny koloryt, zdrowo i świetliście wyglądającą skórę. Posiada filtr SPF 25 PA+++, właściwości rozpraszające światło, właściwości nawilżające oraz daje bardzo naturalne wykończenie makijażu. Specjalny kompleks dotleniający (Hydrating Oxygen WOW) pobudza komórki naszej skóry do większej produkcji tlenu, zwarte w nim witaminy (C i E) mają antyrodnikowe działanie a α – bisabolol łagodzi podrażnienia. Podkład nie zawiera też parabenów. 

RECENZJA

Opakowanie - jak zwykle bene słodkie - pompka typu airless wyciska nawet maleńką kropelkę podkładu. Jest bardzo lekkie i poręczne - widać ile podkładu nam ubywa.


Zapach - prawie niewyczuwalny

Konsystencja - dość rzadka ale nie lejąca, bardzo lekka i beztłuszczowa

Aplikacja - kropki podkładu nakładam palcem na skórę i stempluję beautyblenderem. 

Efekt/Działanie - podkład jest lekki, po chwili idealnie stapia się ze skórą, kryje średnio ale dzięki temu nie daje efektu maski (do większych niespodzianek używam korektora). Widocznie rozświetla skórę, mocno nawilża (idealny do cery suchej lub przesuszonej) - dzięki temu nie podkreśla suchych skórek. Matuje jednak słabo - świecę się po 4 godzinach i nawet najlepszy puder matujący nie pomaga - na ratunek idą wyłącznie bibułki matujące. Podkład jest niesamowicie wydajny - już malutka kropka wystarcza mi na idealne pokrycie dużej partii twarzy. Idealnie nadaje się na zimę (bo fajnie nawilża przez cały dzień i nie potrzebujemy nawet bazy), obawiam się jednak, że latem jak będą duże upały to zacznę świecić się już po 2 godzinach. To generalnie bardzo dobry podkład ale osobom z tłustą skórą niestety go odradzam. Ja posiadam najjaśniejszy kolor - Ivory - na zdjęciach wyda się Wam odrobinę żółty ale nic mylnego - on dość mocno jaśnieje na twarzy zaraz po rozprowadzeniu. Posiadam też kolor Champagne ale w miniaturce, która była w zestawie How To Look Best in Everything.


Cena - jak zwykle bene wysoka - 139 zł w Sephora ale można polować na promocje.

Moja ocena 4/5 - minus za zbyt słabe matowanie.