Pokazywanie postów oznaczonych etykietą azjatyckie kosmetyki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą azjatyckie kosmetyki. Pokaż wszystkie posty
Jak rozjaśnić przebarwienia z Cell Fusion C Whitecure Vita.CEB12

piątek, września 25, 2020

Jak rozjaśnić przebarwienia z Cell Fusion C Whitecure Vita.CEB12

Z koreańską marką Cell Fusion C znam się nie od dziś. To niezwykle skuteczne, profesjonalne kosmetyki do stosowania w domu. A doświadczenie zdobyte w kosmetologii i medycynie estetycznej pozwoliły marce Cell Fusion C zaprojektować innowacyjne formuły do codziennej pielęgnacji skóry o wysokiej skuteczności działania i minimalnym ryzyku podrażnień. Jako, że jesień to doskonały czas na przeprowadzenie kuracji rozjaśniającej, warto przyjrzeć się bliżej specjalistycznej linii Cell Fusion C Whitecure Vita.CEB12 dedykowanej właśnie skórze z przebarwieniami. 


Linia Cell Fusion C Whitecure Vita.CEB12 przeznaczona jest do pielęgnacji skóry z nierównym kolorytem i zmianami pigmentacyjnymi. Jak wiemy, podłoże przebarwień może być bardzo różne - od uwarunkowań genetycznych, poprzez hormonalne, wywołane nadmierną ekspozycją na słońce, trądzikiem czy też ciążą. Jednoznaczne określenie ich przyczyn, jest jednak trudne, nawet dla lekarzy dermatologów. Ponadto, przebarwienia to uciążliwy problem lubiący powracać. Najważniejsza jest odpowiednia profilaktyka w codziennej pielęgnacji skóry. Dlatego też z pomocą, mogą nam przyjść specjalistyczne kosmetyki depigmentacyjne, jak m.in. Cell Fusion C Whitecure Vita.CEB12.


Linia Cell Fusion C Whitecure Vita.CEB12 to dwa kosmetyki do przeprowadzenia skutecznej kuracji na przebarwienia - serum Vita.CEB12 Effector oraz krem Vita.CEB12 Cream. Stosowane w duecie, w dużej mierze pozwalają na stopniowe rozjaśnianie się plam pigmentacyjnych, a nawet często niechcianych piegów. 

Cell Fusion C Whitecure Vita.CEB12 Effector to lekkie i żelowe serum rozjaśniające oraz zapobiegające powstawaniu przebarwień. Serum przeznaczone jest do cery z przebarwieniami oraz do cery ze skłonnością do przebarwień, bowiem również chroni przed ich powstawaniem. Doskonale podtrzymuje również efekty zabiegów depigmentujących - jak np. zabieg Cosmelan, laseroterapia, mezoterapia, czy inne mocne peelingi wykonywane u lekarza dermatologa lub lekarza medycyny estetycznej.


Zawarte w serum witaminy C, E, B12 oraz glutation poprzez synergiczne działanie, efektywnie wyrównują koloryt, łagodzą podrażnienia oraz rewitalizują. Glutation - zwany także mistrzem wśród antyoksydantów - nie tylko rozjaśnia i rozświetla skórę, ale także spowalnia proces starzenia i chroni skórę przed działaniem wolnych rodników. Glutation ma również ogromne znaczenie dla ochrony skóry przed wolnymi rodnikami, powstałymi w wyniku działania promieni UV. Bierze udział w procesach oddychania komórkowego. To właśnie dzięki połączeniu glutationu oraz witamin C, E, B12, hamowana jest synteza melaniny, dzięki czemu cera staje się rozjaśniona, rozświetlona i pełna blasku. 

Serum ma niezwykle lekką, żelową konsystencję, która błyskawicznie wnika w głąb skóry - całkowicie się wchłaniając i przygotowując ją do kolejnego kroku, jakim jest nałożenie kremu Vita.CEB12 Cream.


Cell Fusion C Vita.CEB12 Cream to kolejny etap naszej rozjaśniającej kuracji. Krem ma działanie nie tylko rozjaśniające ale zapobiegają również powstawaniu nowych przebarwień. Jego skuteczność i kluczowe właściwości wykazuje kompleks witamin C, E, B12 oraz glutationu (podobnie, jak w serum). Zawarta w nim Witamina C wyrównuje koloryt oraz rozświetla naskórek, witamina E odbudowuje naturalną barierę hydrolipidową, a witamina B12 łagodzi podrażnienia oraz przyspiesza procesy regeneracji. Natomiast glutation, tak jak napisałam wcześniej, hamuje syntezę melaniny. 


Takie połączenie składników pozwala na synergiczne działanie rozjaśniające oraz regenerujące. Dodatkowo, w kremie Cell Fusion C Vita.CEB12 Cream zawarty został również kompleks antyoksydantów, w skład którego wchodzi kwas liponowy oraz koenzym Q10. Zapobiegają one przedwczesnym procesom starzenia naskórka. Ponadto obecny ekstrakt z pankracjum nadmorskiego niweluje powstawanie przebarwień wywołanych na skutek stresu oksydacyjnego, zatrzymując transport melaniny do keratynocytów. 


Krem ma bardzo lekką i niezwykle komfortową konsystencję i daje na skórze lekko matowe wykończenie. Osobiście uwielbiam taki efekt, bo nie lubię śliskiego filmu na skórze. Dzięki temu, krem oraz serum idealnie nadają się również do stosowania na dzień - również pod makijaż. Krem redukuje też suchość i szorstkość skóry oraz przyspiesza jej regenerację. Może być również stosowany, jako pielęgnacja pozabiegowa - w celu przyspieszenia odbudowy komórek naskórka, a przy tym przedłużenie trwałości zabiegów rozjaśniających. 


Oczywiście należy pamiętać, że kuracja depigmentująca to jednak początek drogi, pierwszy krok prowadzący do poprawy wyglądu skóry, natomiast bardzo ważna rolę pełni odpowiednia pielęgnacja i przestrzeganie zasad związanych z ochroną przeciwsłoneczną. 

Wszystkie kosmetyki Cell Fusion C (również te do wysokiej ochrony przeciwsłonecznej) możecie kupić w sklepie internetowym www.sklep.bio-estetic.pl. Warto tam zajrzeć, bo kosmetyki Cell Fusion C zbierają świetne opinie i wykazują wysoką skuteczność działania. 
Kosmetyki PURITO stworzone z miłości do natury

środa, maja 23, 2018

Kosmetyki PURITO stworzone z miłości do natury

Historia marki PURITO jest silnie związana z bezpiecznymi i naturalnymi składnikami. Jej nazwa powstała z połączenia słowa "purify" oznaczającego czystość, z chińskim symbolem reprezentującym glebę. W zamyśle ma ona oddawać fakt, że w produktach PURITO są stosowane wyłącznie chemicznie nieskażone składniki będące darami urodzajnej ziemi. 


Koreańskie kosmetyki znane są przede wszystkim z tego, że charakteryzują się wysoką jakością w przystępnej cenie. Celem PURITO jest dostarczanie kosmetyków bezpiecznych, naturalnych tak, aby mogły stosować całe rodziny a nawet dzieci. PURITO nieustanie stawia sobie nowe wyzwania i inwestuje w badania celem wyprodukowania kosmetyków, które zaskoczą klienta nie tylko swoją jakością ale i będą w pełni bezpieczne. PURITO bazuje na wykorzystaniu składników o optymalnym poziomie EWG, dzięki czemu mogą być stosowane nawet przez dzieci. 



To kompleksowa esencja otrzymana droga fermentacji w 94%. Odżywia skórę sprawiając, że składniki są dostarczane do najgłębszych partii skóry. Esencja nawilża skórę, rozświetla ją, rozjaśnia i wygładza. 

Fermentacja jest procesem dekompozycji organizmów na cząsteczki zawierające enzymy. Dzięki temu, że takie cząsteczki są aż 150 razy mniejsze od naszych porów, mogą zostać efektywniej przez nie wchłonięte. Produkty fermentacji zastosowane w kosmetykach mają zbawienny wpływ na koloryt skóry, jej napięcie i pozbycie się martwego naskórka jednocześnie chronią skórę przed mikrouszkodzeniami.


W kosmetyku tym zastosowano aż 94%  kompleksu pochodzącego z fermentacji oraz 3% niacynamidu, czyli witaminy B3. Niacynamid jest składnikiem rozświetlającym skórę. Esencja zawiera też adenozynę, która odpowiada za właściwości przeciwzmarszczkowe kosmetyku. Jest to jedyna substancja przeciwzmarszczkowa zatwierdzona przez KFDA (Ministerstwo Zdrowia w Korei). Jest ona opatentowanym składnikiem pozyskiwanym z naturalnych źródeł, który stymuluje namnażanie się naskórka i tym samym zwiększa gęstość i elastyczność naszej skóry.


Dzięki płynnej konsystencji (ciut gęstszej niż tradycyjne toniki), esencja jest szybko wchłaniana przez skórę i gwarantuje długotrwałe jej nawilżenie. Może być stosowana jako toner tym samym stanowiąc kolejny krok po oczyszczaniu skóry, przed nałożeniem makijażu lub przygotowaniu skóry do nocnej pielęgnacji.

Esencja jest dedykowana osobom chcącym spowolnić proces starzenia się skóry, rozświetlić skórę oraz ją rozjaśnić. Przywraca elastyczność skórze, która ja utraciła, stopniowo niweluje przebarwienia i łagodzi podrażnienia. Nie posiada zapachu. Z uwagi na to, że została stworzona z koreańskich ziół, jest produktem bardzo dobrze tolerowanym. Usuwa toksyny i zanieczyszczenia ze skóry, jednocześnie uzupełniając niedobór składników odżywczych w naszej skórze.


GALACTO NIACIN 97 POWER ESSENCE

To odżywcza esencja na bazie niacyny. Kosmetyk dośc podobny w swoim działaniu jak poprzednik. Może być stosowana zamiennie z esencją Fermented Complex 94 Boosting Essence lub zamiast niej. Niacynamid - składnik zawarty w esencji posiada stężenie 5%, gdy w większości tego typu kosmetyków, stężenie wynosi tylko 2%. Pozwoliło to na stworzenie esencji szybko wchłanianej przez naszą skórę. W esencji znajduje się również filtrat z grzybów z rodziny Galactomyces, który obfituje w witaminy, minerały, aminokwasy oraz peptydy i kwasy organiczne.


Czy wiecie, że ręce rzemieślników zajmujących się ważeniem piwa są niezwykle gładkie i jędrne jak na ich wiek? To właśnie ekspozycja na działanie grzybów z rodziny Galactomyces wpływa na ich rewelacyjną kondycję. To samo znajdziemy w esencji PURITO.


Esencja ta jest produktem wysoko tolerowanym przez skórę oraz nie powodującym jej podrażnienia. Może być stasowana nawet przez osoby z bardzo wrażliwą skórą. Nie zawiera środków konserwujących, nie zawiera też aż 26 z substancji alergennych. Jej rzadka konsystencja z powodzeniem zastąpi nam tonik. Po prostu wylewamy trochę esencji na wacik i przecieramy nim skórę pozostawiając ją do całkowitego wchłonięcia.


Esencja Galacto Niacin 97 Power Essence to produkt dedykowany dla osób zmagających się z nadmiernie szorstką skórą, poszukujących produktów, które w widoczny sposób ją rozświetlą, osób chcących pozbyć się przebarwień oraz nadmiernej produkcji sebum.

Jeśli jesteście fankami azjatyckiej, a zwłaszcza koreańskiej pielęgnacji oraz szukacie ciekawych i wysokiej jakości kosmetyków stworzonych z miłości do natury, to koniecznie zajrzycie na stronę PURITO www.purito.pl

Dla Was mam kod zniżkowy na kosmetyki PURITO. Po wpisaniu kodu "siouxie" w swoim zamówieniu, otrzymacie 10% zniżki na zakupy. Kod jest ważny do końca czerwca br.

Cera spowita światłem czyli makijaż SENSAI

wtorek, grudnia 05, 2017

Cera spowita światłem czyli makijaż SENSAI

Marka SENSAI w swojej najnowszej kolekcji do makijażu odtworzyła grę światła na miękkim jedwabiu, oferując różnorodne efekty rozświetlenia cery. Dzięki tej niezwykle lekkiej i rozświetlającej kolekcji możemy uzyskać cerę świeżą niczym poranna rosa, która wręcz promienieje naturalnym blaskiem. Mottem tej kolekcji jest "Skin dressed in light" czyli "Cera spowita światłem" bo własnie to nam daje SENSAI - lekki, subtelny makijaż - niczym promień światła spowijający skórę. 

Azjatyckie kosmetyki z Sephora

środa, maja 24, 2017

Azjatyckie kosmetyki z Sephora

Boom na azjatyckie kosmetyki trwa w Polsce nieprzerwanie. Dotychczas jedynym miejscem, gdzie mogłyśmy kupować słynne koreańskie marki był Internet ale teraz azjatyckie specjały są już na wyciągnięcie naszych dłoni - w drogerii Sephora - stacjonarnie oraz online. TONYMOLY, Too Cool For School oraz SKINFOOD to niektóre z marek dostępnych w Sephora. Charakteryzują je oczywiście śliczne i nietuzinkowe opakowania, cudowne konsystencje i zapachy a także świetne efekty, jakie dają na naszej skórze. 


Najlepszy z najlepszych czyli BB krem Missha Perfect Cover

wtorek, lipca 09, 2013

Najlepszy z najlepszych czyli BB krem Missha Perfect Cover

Nie wiem czemu dopiero teraz piszę tę recenzję - przecież to jest moja miłość od pierwszego użycia a minęły już prawie dwa lata odkąd Missha Perfect Cover w odcieniu 23 (Natural Beige) zagościła na dobre w moim kuferku z kosmetykami. Pierwszą tubkę zakupiłam jeszcze w 2011 roku po recenzji u Urban State of Mind. Wtedy jeszcze nie myślałam nawet o założeniu własnego bloga ale z wielką chęcią na nie zaglądałam szukając kosmetyku idealnego. Najpierw wpadły w moje ręce miniatury BB kremów od Skin79 oraz Lioele. Skin79 okazały się dla mnie zbyt treściwe i za jasne. Z Lioele było już lepiej (zwłaszcza z Waterdrop) ale  krycie jakie dawały było dla mnie zbyt słabe. Po recenzji Urbanka stwierdziłam, że skuszę się na Missha Perfect Cover - pierwszą tubkę kupiłam w sklepie Asian Store ale kolejne kupowałam już na Allegro.


RECENZJA

Opakowanie - zawsze kupuję opakowanie 20 ml ale kosmetyk występuje również w dużej 50 ml tubce z dozownikiem. Produkt jest niesamowicie wydajny - jedna tubka starcza mi na bardzo długi czas.

Zapach - przyjemny ale ciężki do zdefiniowania - taki lekko kremowy

Konsystencja - dość gęsta i zwarta - nie spływa po wyciśnięciu.


Aplikacja - nakładam palcami dobrze rozsmarowując po całej twarzy - potem stempluję beautyblenderem aby podkład lepiej stopił się ze skórą. Nie pozostawia smug na twarzy, nie waży się i nie załamuje w zmarszczkach.

Efekt/Działanie - daje bardzo dobre krycie ale po nałożeniu nie daje typowego dla podkładów satynowego wykończenia tylko takie... lekko świecące - pudruję wtedy skórę i efekt ten znika momentalnie. Utrzymuje się na mojej twarzy do 10 godzin bez skazy - świecę się dopiero po 6 godzinach a to dla mnie rewelacyjny wynik. Podkład nie wysusza skóry - a nawet lekko ją nawilża - często nie stosuję pod niego żadnego innego kremu. Posiada wysoki filtr SPF42, ale jak możemy przeczytać u Urbanka, jest on podobno niestabilny. Zadaniem tego BB kremu jest rozjaśniać skórę (tego nie zauważyłam), chronić, odmładzać (o cóż), leczyć - tak ten krem jest idealny do problematycznej skóry - łagodzi podrażnienia i nie zapycha, do tego świetnie kryje krostki oraz przebarwienia.

Występuje w 3 kolorach - 13 Milky Beige (bardzo jasny), 21 Light Beige (porcelanowy) oraz 23 Natural Beige (beżowy bez żółtych lub pomarańczowy podcieni).

Wszystkie BB kremy, które obecnie zalewają nasz rynek porównuję właśnie do Missha PC i powiem tak - nie ma mocniejszego, nie ma lepszego który mógłby mu chociaż w części dorównać. Jako ciekawostkę jednak powiem, że niedawno skusiłam się na Missha Wrinkle Filler, który kompletnie się u mnie nie sprawdził, bo chociaż tuż po nałożeniu efekt był doskonały, to już po godzinie świeciłam się no wiecie jak :)

Cena - w zależności od tego gdzie kupujemy - ja na Allegro płacę za 20 ml tubkę ok. 40 zł z przesyłką.

Moja ocena 5/5


po środku tylko sam BB krem, po prawej przypudrowana buźka
Lioele Vita Shake Pack witaminowa maseczka z owoców

czwartek, września 29, 2011

Lioele Vita Shake Pack witaminowa maseczka z owoców

Dzięki współpracy z Asian Store otrzymałam do przetestowania żelowe maseczki Lioele z serii Vita Shake Pack - Apple Mango (ma głęboko nawilżyć, zmiękczyć i usunąć martwy naskórek) oraz Cranberry (o działaniu rozjaśniającym i anty rodnikowym). Maseczki są zapakowane w maleńkie (5ml) saszetki - a jedna wystarczy do około 4-5 aplikacji, więc jest niezwykle wydajna. Pierwszą aplikację (Apple Mango) zrobiłam podczas urlopu tuz po zejściu z plaży - skóra była lekko zaczerwieniona od opalania - więc miałam nadzieję, że maseczka ją ukoi i nawilży. 



Opakowanie - malutkie 5ml fikuśne saszetki,  można je w wygodny sposób rozerwać i przez malutka dziurkę wycisnąć pożądana ilość. Lubie takie opakowania szczególnie podczas podroży, bo nie zajmą wiele miejsca w wakacyjnej kosmetyczce.
Zapach - prześliczny, owocowy i bardzo energetyzujący.

Konsystencja - żelowa, z drobinkami. Producent na swojej stronie pisze, że maseczki zawierają ziarenka owoców, ale drobinki przypominały mi raczej zbitą pulpę galaretki - niespecjalnie przypadło mi to do gustu. 


Aplikacja - wygodna, maseczka jest wydajna - niewielka jej ilość wystarczy nam na całą twarz.

Działanie - maseczka wyraźnie odświeżyła i głęboko nawilżyła moją skórę - efekt ten utrzymał się praktycznie przez cały dzień. Nie czułam ściągnięcia, to dziwne, bo okazało się że maseczki w swoim składzie posiadają alkohol - a tego nie lubię. Usunęła też martwy naskórek - który powstał po kilkudniowym opalaniu a pory były zmniejszone.




Cena - 9 zł za 3 sztuki.

Ogólne wrażenia - mam bardzo mieszane uczucia co do tej maseczki. Po pierwsze - nie przepadam za maseczkami żelowymi (całe szczęście nie okazała się typu peel off bo tych to szczególnie nie cierpię). Po drugie te dziwne drobinki powodowały, że przy aplikacji czułam jakbym smarowała się nie do końca zsiadła galaretką. Jednak bardzo podoba mi się zapach i opakowanie a także jej działanie i końcowy efekt. No i cena jest atrakcyjna. Jednak porównując ją do doskonałej maseczki Beauty Friends Essence Mask Sheet, o której pisałam wcześniej, wypada trochę słabiej.

Czy ja polecam - tak, ale raczej jako ciekawostkę. Czy sprawdzi się na dłuższą metę - zobaczymy, została mi jeszcze to przetestowania maseczka Cranberry. Jeśli efekty po jej zastosowaniu będą równie dobre, to myślę, że skusiłabym się ponownie na jej zakup, również z uwagi na niską cenę.

Maseczki występują w 6 rodzajach:


KIWI
Ekstrakt z kiwi delikatnie usuwa martwy naskórek, witamina K rozjaśnia cerę, która zyskuje świeży i młody wygląd.

PAPAYA
Papaja bogata w antyoksydanty zawiera również witaminy K i E, które uelastyczniają skórę i ujednolicają koloryt, cera jest wygładzona.

CRANBERRY
Witamina C utrzymuje z ryzach problematyczną skórę, rozjaśnia i działa antyrodnikowo.

APPLE MANGO
Głęboko nawilża skórę, zmiękcza i usuwa martwy naskórek, z pomocą witaminy A pozostawia cerę gładką.

LEMON
Cytryna bogata w witaminę C działa rozjaśniająco i antyrodnikowo oraz witalizuje cerę, która wygląda zdrowiej i młodziej.

BLUEBERRY
Bogata w witaminę B jagoda koi i łagodzi skórę. Dzięki obfitości w witaminę E poprawia nawilżenie, odżywienie i elastyczność.

Pragnę podziękować Asian Store za przekazane do testowania produkty, zapewniam Was, że ten fakt nie miał wpływu na moją ocenę, która jest w 100% obiektywna i wyraża moją własną opinię na temat przetestowanych kosmetyków..

LIOELE A.C CONTROL TROUBLE PATCH - czyli plasterki na pryszcze

środa, września 21, 2011

LIOELE A.C CONTROL TROUBLE PATCH - czyli plasterki na pryszcze

Od sklepu Asian Store dostałam kilka ciekawych produktów do przetestowania. Oprócz cudownego BB kremu Lioele Dollish Veil Vita, o którym już pisałam, otrzymałam też produkt wprost stworzony dla mnie, czyli plasterki na wypryski Lioele Trouble A.C Control Patch.



Kiedy czytacie ten post - leżę sobie własnie na plaży i wygrzewam swoje (nie napiszę stare) kości na Wyspach Kanaryjskich, ale plasterki zdążyłam przetestować tuż przed wyjazdem, kiedy na mojej brodzie zaczął pojawiać się tzw. Kevin - nieprzyjaciel. Kevin - nieprzyjaciel to taki bolący pryszcz, który potrafi wykluwać się przez wiele dni, skóra w tym miejscu jest zaczerwieniona, a pryszcza nie widać przez długi czas bo siedzi sobie gdzieś głęboko. I w tym miejscu do walki wkroczył pierwszy plasterek Lioele. 

Plasterki są naklejone na przeźroczysty kawałek plastikowej folii (jest ich 12 na jednej a 60 w całym opakowaniu) i trochę ciężko się je odkleja - ale dzięki temu w nocy nie odchodzą z zaklejonego miejsca i rano budzimy się z tym praktycznie niewidocznym plasterkiem, który przez sen miał zdziałać cuda. 

Lioele Trouble Patch zawierają kwas salicylowy oraz olejek z drzewa herbacianego, które mają pomóc nam w walce z pryszczem. Naklejamy plasterek dokładnie dociskając na zmienione miejsce na 8-12 godzin, a rano po pryszczu ma nie być śladu.



Dokładny skład produktu - Acrylates Copolymer,Propylene Glycol,WATER,Alcohol Denat.,Salicylic Acid,Water/Butylene Glycol/Alcohol Denat./Vitis Vinifefa (Grape) Seed Extract, Melaleuca Alternifolia (tea tree) leaf oil, Polysorbate 80, Allantoin, Sodium Hyaluronate, Phytosphingosine.

Działanie - w istocie plasterek z Kevinem zdziałał przez sen cuda - już po pierwszym zaklejeniu na noc - rano zaczerwienienia nie było wcale, a miejsce tak wcześniej bolące - już nie bolało wcale. Pryszcz zrobił się malutki i prawie niewidoczny, a po drugiej nocy puffff i go nie było.

To nie tylko doskonały produkt dla osób o problematycznej skórze takiej jak moja - każdej z nas od czasu do czasu potrafi pojawić się na twarzy jakiś Kevin, a wtedy ten niewidoczny plasterek doskonale sobie z nim poradzi. Miejsce po aplikacji nie jest wcale wysuszone - a tak działa większość kremów na wypryski, więc do doskonała alternatywa dla takich produktów.

Myślę, ze się zaprzyjaźnię z plasterkami Lioele na długi czas, bo Kevin potrafi zaatakować w najbardziej niespodziewanym momencie, na przykład przed wyjazdem na wymarzony urlop.



Pragnę podziękować firmie Asian Store za przekazane do testowania produkty, zapewniam Was, że ten fakt nie miał wpływu na moją ocenę, która jest w 100% obiektywna i wyraża moją własną opinię na temat przetestowanych kosmetyków.


Lioele Dollish Veil Vita od Asian Store recenzja

czwartek, września 15, 2011

Lioele Dollish Veil Vita od Asian Store recenzja

Najnowszy produkt Lioele dostałam do testowania dzięki współpracy z Asian Store. To Lioele Dollish Veil Vita BB SPF 25 PA ++. Po dwóch dniach stosowania, mogę więc popełnić recenzję.





Zacznijmy od tego, co pisze producent o tym produkcie:

Lioele Dollish Veil Vita to witaminowy krem BB 2w1 pełniący funkcję zarówno bazy pod makijaż jak i kremu BB - koryguje zaczerwienienia / żółte przebarwienia i zasinienia oraz kryje niedoskonałości i wyrównuje koloryt.




To krem BB nowego typu, który daje bardziej naturalny efekt, dzięki mikro kapsułkom dostosowującym się do Twojego koloru cery. Daje uczucie nawilżenia bez efektu tłustości.

Lioele Dollish Veil Vita zawiera 6 witamin, by kompleksowo dbać o Twoją skórę:
Witamina A (Retinol)
Witamina B5 (Pantenol)
Witamina C (Ascorbyl Glucoside)
Witamina E (Tocopheryl Acetate)
Witamina F (Tocopheryl Linoleate)
Witamina H (Biotin)

Dostępny w dwóch odcieniach:
1. Gorgeous Purple - Light Beige
2. Natural Green - Natural Beige



RECENZJA

Opakowanie - prześliczna i według mnie bardzo kobieca, lekka buteleczka w bardzo wygodnym dozownikiem. Podkład nie tryska z niego jak z fontanny - możemy wycisnąć dowolną ilość. taka urocza butelka z pewnością będzie pięknie prezentowała się na toaletce, a u mnie w pracy wzbudziła ciekawość.

Zapach - kremowo-pudrowy, przyjemny dla powonienia.






Konsystencja - średnio gęsta - po wyciśnięciu podkład ma zielony kolor (Natural Beige) - wybrałam własnie taki bo jest ciemniejszy od podkładu fioletowego (Light beige). Przy aplikacji bezpośrednio na twarz i rozcieraniu - podkład już nie jest zielony ale idealny w odcieniu mojej skóry. to chyba pierwszy BB krem, który idealnie dopasował się do jej odcienia. Nie był ani za jasny ani za ciemny. Oczywiście jak po tygodniu wrócę opalona, nici z jego stosowania - chociaż może mnie zaskoczy, ale na czas, kiedy nie jestem opalona - jest wręcz idealny.

Aplikacja i działanie - aplikacja fluidu jest bardzo łatwa - dzięki higienicznemu dozownikowi wyciskam odpowiednią ilość podkładu na nadgarstek i palcami bardzo dokładnie rozcieram na twarzy. 
Podkład dobrze rozsmarowuje się po skórze, nie zostawia smug ani zacieków i doskonale pokrywa wszelkie przebarwienia, niedoskonałości - nie robiąc przy tym tzw. tapety. Bardzo mnie to zaskoczyło, bo przy tak dobrym kryciu i sporej ilości która nałożyłam spodziewałam się efektu maski - a tu nic :) Interesujące jest to, że stał się praktycznie niewidoczny - nie podkreślił porów oraz blizn po trądziku, tylko idealnie je wygładził. Nawet moja koleżanka z pracy zapytała mnie co stosuję, bo buzia wydała się jej bardzo wygładzona i naturalna.

Matowanie - podkład, podobnie jak pozostałe produkty Lioele, których używałam (Water Drop oraz Beyond the Solution) - bardzo dobrze matuje - około 6 godzin. Po tym czasie wystarczyła jedynie bibułka matująca aby wyciągnąć sebum. Nie zapycha porów - nie wyskakują mi po nim przykre niespodzianki. 


To według mnie najlepszy z produktów Lioele - z uwagi na doskonałe krycie, brak efektów ubocznych i przepiękne opakowanie. Z czystym sumieniem mogę polecić Wam Dollish Veil Vita BB Cream :)


A tu ja w pełnej krasie, po zastosowaniu Lioele Dollish Veil Vita




oraz zbliżenia partii twarzy po nałożeniu podkładu Lioele



Pragnę podziękować firmie Asian Store za przekazane do testowania produkty, zapewniam Was, że ten fakt nie miał wpływu na moją ocenę, która jest w 100% obiektywna i wyraża moją własną opinię na temat przetestowanych kosmetyków.
Beauty Friends Essence Mask Sheet - bawełniana maska ogórkowa

niedziela, września 11, 2011

Beauty Friends Essence Mask Sheet - bawełniana maska ogórkowa

Beauty Friends Essence Mask Sheet to dość dziwna maseczka na twarz - kompletnie nie wiedziałam czego się po niej spodziewać, bo nigdy o niej nie słyszałam. Myślałam, że będzie to tradycyjnie - żelowa lub kremowa maska zamknięta w dużej saszetce, a ku mojemu zaskoczeniu ukazał się misternie złożony płat materiału - bawełny, bardzo mocno nasączony ekstraktem o niezwykle przyjemnym zapachu świeżego ogórka.


Płatek delikatnie rozwinęłam i zobaczyłam, że ma wycięte miejsca na oczy, nos oraz usta - nie można się więc pomylić przy nakładaniu. Przyłożyłam płatek do twarzy delikatnie dociskając, aby esencja ogórkowa mogła jak najdokładniej otulić buźkę. Zgodnie z instrukcją obsługi - całe szczęście w języku angielskim (obok koreańskich robaczków) - maseczkę trzymamy na twarzy od 20-30 minut. Można ją delikatnie podgrzać (w ciepłej wodzie przez maksymalnie 2-3 minuty) lub zmrozić w lodówce - w zależności od tego co preferujemy. Ja nałożyłam maseczkę chłodną - pojawiło się niezwykle przyjemne, orzeźwiające uczucie. Co ciekawe, maseczka jest bardzo mocno nasączona esencją ogórkową, ale kompletnie nie spływa ona podczas, gdy bawełniany płatek jest nałożony na twarz - to ogromny plus, bo spodziewałam się że będę miała cały mokry dekolt i szyję. 


Wizualne wrażenie po nałożeniu maski jest bezcenne - wyglądamy jak Hannibal Lecter z Milczenia Owiec i za skarby świata nie pokazałabym się tak nikomu - Wy macie okazje podziwiać efekt. Jeśli dobrze nałożymy maseczkę - nie ma problemu ani z oddychaniem, ani z mówieniem - uważam, że takie maseczki to doskonały pomysł.



widzicie mojego psiaka na drugim planie :) 

Po zdjęciu maski - nie zmywany buzi wodą lub tonikiem, tylko delikatnie wmasowujemy pozostałość esencji, aby wzmocnić jej działanie. Płatek po 30 min jest dużo bardziej suchy - oznacza to, że wszystkie dobroczynne jej składniki zostały wchłonięte przez naszą skórę.

Maseczka ogórkowa ma zwężać i oczyszczać pory, wygładzać nierówności skóry i nawilżać skórę. Czy tak się stało? Właśnie przeżywam szok po jej zdjęciu po upływie 30 minut - nie wiem jak długo utrzyma się ten efekt, ale moje kraterowate pory są bardzo wyraźnie zmniejszone, a twarz nabrała blasku i wyjątkowej gładkości. Jest doskonale nawilżona i odświeżona - zniknął efekt ściągnięcia po nocnej aplikacji kremu na wypryski a czerwone plamki, które miałam na twarzy po pozostałościach krostek - mocno zbladły. Jestem wręcz zachwycona działaniem tej maseczki - chyba żadna z dotychczas przeze mnie stosowanych masek nie dawała tak natychmiastowego i spektakularnego efektu. Chętnie wypróbuję pozostałe maski z serii Beauty Friends Essence.

Oprócz maseczki ogórkowej, możemy kupić następujące maski:
  • Aloe Mask Sheet (aloes)- nawilża suchą skórę i zapobiega infekcjom
  • Mung Bean Mask Sheet (fasola mung)-relaksuje i usuwa martwy naskórek
  • Green Tea Mask Sheet (zielona herbata)-chroni przed wolnymi rodnikami, bogata w antyoksydanty
  • Pomegranate Mask Sheet (granat)-zwęża pory i wygładza skórę
  • Collagen Mask Sheet (kolagen)- oczyszcza i nawilża. Skóra staje się elastyczna, jędrna i miękka
  • Red Ginseng Mask Sheet (czerwony żeń-szeń)- oczyszcza i nawilża. Oczyszcza i zwęża pory
  • Raspberry Mask Sheet (malina)-wygładza i odżywia, łagodzi podrażnienia
  • Marine Algae Mask Sheet (algi morskie)-zawiera minerały i witaminy, odżywia wrażliwą skórę
  • Lemon Mask Sheet (cytrynowa)- zawiera wit.C, oczyszcza, nawilża i sprawia że skóra jest elastyczna 
  • Royal Jelly Mask Sheet (miód)- zmiękcza, wygładza, uelastycznia i nawilża
  • Vitamin Mask Sheet (witamina E)- oczyszcza, nawilża, chroni przed wolnymi rodnikami 
  • Potato Mask Sheet (ziemniak)- zmiękcza, nawilża, łagodzi, wygładza
  • Aroma Mask Sheet (zapach)- uspokaja i koi zmęczoną skórę, zmiękcza nawilża i uelastycznia
  • Cucumber Mask Sheet (ogórek)- zwęża i oczyszcza pory, zmiękcza i nawilża skórę
  • Coenzyme Q10 Mask Sheet (koenzym Q10)- walczy z wolnymi rodnikami, dla skóry dojrzałej
  • Herb Mask Sheet (zioła)- odmładza i relaksuje, nawilża
  • Arbutin Mask Sheet (arbutyna)- likwiduje przebarwienia, wyrównuje koloryt, nawilża
  • Cereal Mask Sheet (zboże)- rozjaśnia skórę i zwęża pory
  • Tomato Mask Sheet (pomidor)- oczyszcza skórę i wyrównuje koloryt
  • Kiwi Mask Sheet (kiwi)- likwiduje przebarwienia, lekko rozjaśnia, odżywia i nawilża

Maseczki możemy kupić pojedynczo - cena maski to około 7zł, lub w zestawie 15 sztuk za około 65zł

Pragnę podziękować Pink Melon za przekazane do testowania produkty, zapewniam Was, że ten fakt nie miał wpływu na moją ocenę, która jest w 100% obiektywna i wyraża moją własną opinię na temat przetestowanych kosmetyków.. 

Recenzja Missha Matte BB Cream

czwartek, września 08, 2011

Recenzja Missha Matte BB Cream

Jak pisałam wczoraj, podjęłam współpracę z drogerią internetową Pink Melon. Do testów otrzymałam pełnowymiarowy (aż 50ml) produkt - BB krem Missha Matte Vita zawierający SPF20 PA++.



Ponieważ do tej pory moim ulubionym BB kremem był Missha Perfect Cover, miałam duże oczekiwania w stosunku i do tego produktu.

Ale na początek kilka słów o BB kremach, dla tych z Was które nie miały jeszcze z nimi styczności.

BB to skrót od Blemish Balm. Blemish, to po angielsku skaza a balm - to balsam. Jednym zdaniem BB krem to kosmetyk mający nam pomóc w walce z niedoskonałościami cery. Pielęgnuje i jednocześnie leczy. BB kremy to wynalazek Azjatów, a wszystkie wiemy, że Azjatki moga poszczycić się alabastrową, idealną cerą. A BB krem ma pomóc nam osiągnąć własnie takie efekty. 

BB kremy to wielofunkcyjne kosmetyki, które posiadają właściwości, nawilżające, odżywcze, pielęgnujące i lecznicze. Zawierają wysokie filtry UV, które jednak w niektórych BB kremach są niestabilne, ale nie mniej są. Mają konsystencję dość gęstych fluidów, niektóre są bardziej, inne mniej kryjące - to zależy od firmy. BB krem możemy stosować jako sam podkład, albo bazę pod inny fluid (to zależy od naszej inwencji). Ponieważ BB kremy są produktami azjatyckimi, a Azjatki mają bardzo jasną karnację, z reguły występują w dość jasnych kolorach, które niekoniecznie mogą nam pasować. 

Aplikacja BB kremu na skórę sprawia, że stapia się on idealnie z cerą - często dopasowuje się do jej tonacji. Koloryt skóry jest wyrównany, cera wygładzona, pory mniej widoczne. Są zalecane dla osób po zabiegach chirurgii laserowej (ja miałam 2 lata temu zabieg Fraxel Laser) aby odnowić naskórek, pomóc w jego regeneracji oraz zmniejszyć widoczność skaz i blizn po trądziku - ja niestety takowe posiadam a bolesny i niesamowicie kosztowny zabieg Fraxel wcale mi nie pomógł.

Stosowanie BB kremów ma również rozjaśnić naszą skórę, przebarwienia i zmniejszyć powstawanie wyprysków.

BB kremy zostały stworzone własnie dla takich jak ja - z nierówną cerą, z rozszerzonymi porami i widocznymi bliznami po trądziku z lat młodzieńczych, z nadal pojawiającymi się niespodziankami na twarzy pomimo mojego wieku. Generalnie nie ma się czym chwalić - trzeba z tym żyć i przynajmniej pomóc sobie stosując porządne kosmetyki. Między innymi dlatego powstał ten blog.

Ale wróćmy do Missha Matte...

Co pisze o nim dystrybutor, czyli Pink Melon

"Klasyczny krem BB - idealny dla cery wrażliwej. Krem zapewnia naturalne pokrycie przy okazji lecząc wszelkie zmiany skórne. Zawiera roślinne ekstrakty - m.in z bylicy oraz dyni. Skóra jest nawilżona i jedwabista.

Jest to kosmetyk 4 w 1: łagodzi, nawilża, chroni i pokrywa skórę, dzięki czemu zbędne jest użycie podkładu."


BB krem Missha M Vita zawiera 7 podstawowych kompleksów witamin, które pochodzą ze składników naturalnych, łagodzący ekstrakt z grejpfruta oraz wyciąg z perełkowca wąskolistnego, który ma za zadanie uspokoić i leczyć wypryski i inne problemy naszej skóry.

Opakowanie: duża, porządna tubka z dzióbkiem do dozowania odpowiedniej ilości kremu - estetyczna kolorystyka, bardzo ładnie komponuje się na mojej toaletce.

Konsystencja: dość gęsta, kremowa ale łatwo się rozsmarowuje po twarzy. Krem jest wydajny - niewielka kropka wystarczy nam na poszczególne partie twarzy. Ładnie się rozprowadza, nie zostawia smug oraz plam.

Zapach: kremowy, przypomina mi zapach kremu Nivea, bardzo przyjemny i mało wyczuwalny.

Krycie: raczej średnie, drobne wypryski musiałam jednak potraktować korektorem. Ale co ciekawe - bardzo dokładnie wniknął we wszystkie rozszerzone pory i blizny po trądziku, tak, że były praktycznie niewidoczne - co się bardzo rzadko u mnie zdarza. Cera była ujednolicona i wyjątkowo rozpromieniona. 

Kolor: dość jasny - według mnie coś pomiędzy Missha PC 21 a 23, jeśli wiecie o co chodzi. Trochę bardziej różowy od Missha 23. W związku z tym, iż opalałam się w czerwcu, teraz jestem dość blada - idealnie stopił się z moją skórą. Po kilku minutach lekko utlenił się i dostosował do jej kolorytu. Za tydzień ponownie jadę na urlop, więc jak wrócę - nie mam mowy o jego stosowaniu, ale będzie doskonały na zimę jak już po opaleniźnie nie zostanie żaden ślad.




Działanie: jak już napisałam - bardzo dobrze wyrównuje strukturę skóry, nawet tej niedoskonałej, świetnie wnika w pory, nie podkreśla zmarszczek. W ciągu dnia nie załamuje się w bruzdach mimicznych i pod oczami, a to ważne. Świetnie nawilża skórę - wyjątkowo nie musiałam pod podkład aplikować bazy czy kremu nawilżającego - nałożyłam go na skórę przetartą wyłącznie tonikiem z ogórka Body Shop - będzie doskonały na zimę, kiedy skóra będzie wymagała czegoś nawilżającego. Kompletnie nie podkreślił suchych skórek (la la) a teraz najważniejsze - zmyłam makijaż dopiero około 18.30 - czyli wytrzymał na mojej buźce około 11 godzin - bez jednej poprawki - nieprawdopodobne :) No i nie zapchał moich gigantycznych porów - przez cały dzień zero nowych niespodzianek - a to już sukces. 

Dzień z Missha Matte uważam za bardzo udany. Jutro również go zastosuję, chociaż ostatnio moim faworytem był City Matt Lirene, ponieważ co BB krem to BB krem :)

Zdjęcia po aplikacji Missha Matte - pierwszy raz prawie nie widzę swoich porów



Pragnę podziękować Pink Melon za przekazane do testowania produkty, zapewniam Was, że ten fakt nie miał wpływu na moją ocenę, która jest w 100% obiektywna i wyraża moją własną opinię na temat kosmetyków. 

Wasze odczucia na temat sklepu Pink Melon niech będą wyrażane na forum, mój blog nie jest miejscem do tego. Wszelkie negatywne komentarze, będą usuwane.