Viva Sopot czyli blogerski weekend nad Bałtykiem

czwartek, maja 29, 2014

Viva Sopot czyli blogerski weekend nad Bałtykiem

Kiedy dwa miesiące temu otrzymałyśmy od Magdy z Oceanic maila z zapytaniem czy nie chciałybyśmy wybrać się na weekend do Sopotu, chyba żadna z nas nie miała wątpliwości. Jedziemy do Sopotu!!!!!! I to w dodatku w tak doborowym towarzystwie. 

fot. www.blackdresses.pl
Wyruszyłyśmy w piątek wieczorem i chociaż lot opóźnił nam się o godzinę to doleciałyśmy głodne wrażeń - czekało nas zwiedzanie fabryki Oceanic oraz wizyta w Spa Hotelu Sheraton no i niezapomniany maraton po Trójmiejskich restauracjach. 

Zostałyśmy zakwaterowane w przepięknych apartamentach należących do firmy Oceanic - po 6 blogerek w każdym. Moimi współlokatorkami były Monika z Blackdresses, Tova z Bloga Moniszona, Sauria, Joasia - Piękność Dnia i Agata (Ma Nosa) Miałyśmy do dyspozycji 3 łazienki (całe szczęście) a rano przychodziła przemiła pani, która przygotowywała dla nas śniadanie - taki lajf!

W sobotę pojechałyśmy zwiedzać fabrykę firmy Oceanic, która mieści się w Trąbkach (to teren czysty ekologicznie) pod Gdańskiem. Tam poznałyśmy tajniki produkcji kosmetyków AA oraz buszowałyśmy po magazynie, gdzie oprócz produkowanych w Trąbkach kosmetyków - znajdowały się kosmetyki, których dystrybutorem jest Oceanic.

w środku - Magda - nasza Blogini z Oceanic

Po zwiedzaniu przyszedł czas na wyczekiwaną wizytę w Spa Hotelu Sheraton, który zlokalizowany jest obok Grand Hotelu - tuż przy samym sopockim molo. Tam oddałyśmy się w sprawne dłonie masażystek a potem mogłyśmy korzystać z tzw. mokrej strefy Spa - jacuzzi, Hammamu, basenu, łaźni oraz sauny. Spacer po molo, chociaż pogoda nie do końca nam dopisała oraz wieczorna kolacja zakończyły ten pełen atrakcji dzień.

fot. www.blackdresses.pl
fot. www.blackdresses.pl
W niedzielę po śniadaniu wyruszyłyśmy do Gdańska, gdzie zwiedzałyśmy starówkę a następnie w Browarni Gdańsk zjadłyśmy fantastyczny obiad. 

fot. www.blackdresses.pl
Niestety wszystko dobre co się szybko kończy i wieczorem niestety wyruszyłyśmy samolotem do Warszawy. To był niezapomniany weekend, podczas którego nie tylko mogłyśmy poznać markę Oceanic "od kuchni" ale zintegrować się z dziewczynami, które okazały się fantastycznymi kompanami. Dziękuję firmie Oceanic za zaproszenie a Wam współlokatorki i współtowarzyszki za cudowny czas w Trójmieście. 

moje kochane współlokatorki <3
a z Monią dzieliłam sypialnię - nie chrapała :)
Ziołowe orzeźwienie czyli Ziołowy dezodorant od MÁDARA

wtorek, maja 27, 2014

Ziołowe orzeźwienie czyli Ziołowy dezodorant od MÁDARA

Nadszedł ten czas w roku, kiedy nasza skóra potrzebuje szczególnej ochrony przed nadmiernym poceniem się. Do tej pory kupowałam wyłącznie drogeryjne dezodoranty - Garnier, Fa, Rexona ale one dawały wyłącznie pozorne uczucie świeżości. Nie mogę natomiast stosować blokerów z uwagi na to, że parzą moją skórę.


W końcu trafiłam na ekologiczny i naturalny dezodorant MÁDARA - wybrałam wersję ziołową. Pachnie delikatnie i bardzo naturalnie - wyczuwamy tutaj nutkę nagietka, szałwii, rumianku, róży oraz mięty, która świetnie chłodzi nas pod paszkami. W dodatku dezodorant świetnie radzi sobie z poceniem nawet w największe upały. Nie pozostawia mokrego filmu ale należy odczekać chwile aż dokładnie się wchłonie. Nie brudzi ubrań, nie zatyka porów - czujemy jak nasza skóra oddycha w upalne dni.

To świetna alternatywa dla tradycyjnych dezodorantów, chociaż jego cena jest wyższa - kosztuje bowiem 51,80 zł - to warto postawić na naturę. Dezodorant można kupić m.in w sklepie matique.pl.

Skład: Aqua, Glycerin, Potassium Alum, Rosa Damascena, Calendula Officinalis, Chamomilla Recutita, Salvia Officinalis, Mentha Piperiata (Extract), Aroma, Limonene, Linalool, Geraniol, Chondrus crispus

Naturalny i organiczny certyfikowany przez ECOCERT.

Czarny pocałunek czyli krem do ciała Dark Kiss od Bath & Body Works

poniedziałek, maja 26, 2014

Czarny pocałunek czyli krem do ciała Dark Kiss od Bath & Body Works

Balsamy do ciała dzielę na te, które działają czyli dobrze nawilżają moją skórę i te, które po prostu obłędnie pachną ale nawilżenie skóry po posmarowaniu jest takie sobie. Takie są właśnie balsamy od Bath and Body Works. Jednak kremy do ciała od BBW to całkiem inna historia - tutaj w parze idzie i dobre nawilżenie i rewelacyjny zapach. 


Ta amerykańska marka wkroczyła szturmem do Polski i od razu podbiła nasze serca dzięki swojej szerokiej ofercie, uroczym opakowaniom i bardzo różnorodnym gamom zapachowym. Moje serce skradł piękny i głęboki zapach Dark Kiss. I chociaż nawilżenie skóry nie jest idealne, to często po niego sięgam aby czuć się zmysłowa i seksowna.

Krem do ciała zamknięty jest w dużej tubie 226 g i ma idealną konsystencję - nie za rzadki nie za gęsty - nie mamy problemu z jego dozowaniem. Wchłania się bardzo dobrze i nie pozostawia na ciele tłustego filmu tylko piękny zapach. 

To dość słodki ale i orientalny zapach, gdzie delikatna nuta piżma miesza się lekko z kadzidłem i słodkim zapachem mirabelki - elektryzująca mieszanka - istna uczta dla zmysłów. A zapach na ciele jest niesamowicie trwały - do tego seksowna bielizna i możemy ruszać na podbój naszego mężczyzny. 

Oczywiście zapach możemy wzmocnić stosując bliźniaczą mgiełkę zapachową do ciała lub wodę toaletową - uwielbiam pomysł Bath and Body Works za to, że możemy otulić się zapachem na różne sposoby. 
We're going to Ibiza czyli neonowy róż od Lovely

piątek, maja 23, 2014

We're going to Ibiza czyli neonowy róż od Lovely

Kiedy zobaczyłam ten neonowy "oczojebny"odcień lakieru na półce Rossmanna od raz chwyciłam go w swoje ręce i dopiero gdy przyszłam do domu zauważyłam, że to lakier piaskowy (nie miałam o tym pojęcia podczas zakupu) a w dodatku na naklejce widnieje enigmatyczny napis "lakier strukturalny do stosowania wyłącznie na sztuczne paznokcie". Owszem miałam lekkie obawy przed pomalowaniem ale co tam - raz kozie śmierć!


Powiem szczerze nie wiem czym kierowała się firma Lovely umieszczając tę informację na etykiecie ale lakier okazał się tradycyjnym piaskiem (z bardzo delikatnym shimmerem) i nie zrobił "kuku" moim paznokciom. Zmywa się jak to piaski - bez szału ale idzie przeżyć. Wysycha w kosmicznym tempie a na paznokciach trzyma się idealnie przez bity tydzień. 

Jeśli miałyście obawy przed kupnem tego lakieru z uwagi na tę "mrożącą krew w żyłach" informację (bo kto teraz nosi sztuczne paznokcie), to nie miejcie ich tylko pędźcie do Rosska po swoją Ibizę. Kolor mówi wszystko - letni geniusz!

Jestem nudna czyli Revlon Colorburst Matte Balm 230 Complex

środa, maja 21, 2014

Jestem nudna czyli Revlon Colorburst Matte Balm 230 Complex

O matowych pomadkach piszę często, bo to one nalezą do moich ulubionych. Podczas ostatniej wizyty w Hebe wyczaiłam nowość Revlon - matową kredkę do ust Colorburst Matte Balm. I jak nie na Siouxie przystało - zamarzyłam sobie kolor 230 Complex - nudziakowy, nie różowy :) Bo przecież ile można mieć różowych mazideł do ust...


Do tej pory znałam pomadki w kredce od Revlon dzięki Just Bitten Kissable Stain (na blogu pokazywałam już Cherish Devotion oraz Darling Cherie) a teraz mam mat w kolorze nude czyli 230 Complex.

Pomadki te są bliźniaczo podobne do Just Bitten (mają lekki mentolowy zapach i dają delikatne uczucie chłodzenia na ustach) jednak różni ich wykończenie - piękny aksamitny mat. Dodatkowo, potrójnie pielęgnująca formuła na bazie masła shea, kokosowego oraz mango, odżywia i pielęgnuje usta.


To mat, który nie wysusza naszych ust ale je dodatkowo pielęgnuje. Po raz pierwszy nałożyłam pomadkę tuż po wizycie u dentysty, kiedy moje usta były niesamowicie suche i rzeczywiście pomadka matuje ale i działa jak delikatny balsam - nie wysuszyła ust, idealnie trzymała się przez kilka godzin i delikatnie je nawilżyła. 

Revlon Colorburst Matte Balm występuje w 5 wariantach kolorystycznych od nudziakowego beżu poprzez odcienie różu, malinę aż do fioletu śliwki. Nie mamy tutaj tradycyjnej czerwieni -  ot taka ciekawostka. 

Cena pomadki to ok. 50 zł ale oczywiście w promocji możemy ją kupić dużo taniej. Jak Wam się podobam w mało tradycyjnej dla mnie (bo nie różowej) odsłonie?

Wiosenne denko czyli bye bye pustaki

poniedziałek, maja 19, 2014

Wiosenne denko czyli bye bye pustaki


Już do tradycji na moim blogu przeszedł przegląd pustych opakowań, które w końcu nauczyłam się zbierać i przedstawiać Wam w postaci mini recenzji. Dzisiaj pustaki kwietniowe, czyli:

1. Kremowa emulsja do mycia twarzy Oilan - bardzo dobry, delikatny kosmetyk o kremowej konsystencji. Dobrze rozprawia się z makijażem a twarz pozostawia jak posmarowaną kojącym balsamem. łagodzi podrażnienia, świetnie nawilża i koi. Nie pieni się i tego mi w niej brakuje. Ale jeśli szukacie czegoś ekstra łagodnego, to wypróbujcie Oilan, bo to niedrogie i skuteczne kosmetyki. 

2. Jak co miesiąc pojawia się pusta butla po lakierze do włosów - u mnie od lat króluje lakier Syoss, chociaż ostatnio sięgnęłam też po Pantene i Wellę. Jednak to Syoss jest moim ulubieńcem wśród lakierów do włosów bowiem daje mi idealne utrwalenie, nie skleja włosów i ich nie wysusza. W dodatku jest dostępny w wersji mini, którą noszę w torebce. 

3. Szampon do włosów Organique z serii Bloom Essence - bardzo dobry naturalny kosmetyk do włosów, który łagodzi podrażnienia skóry głowy i nawilża włosy. Do tego ma ciekawy i nietuzinkowy zapach - o serii Bloom Essence poczytacie więcej w  tym poście.

4. Odżywka do włosów Organique również z serii Bloom Essence to doskonałe uzupełnienie pielęgnacji włosów szamponem Bloom Essence. Cudownie nawilża i odżywia włosy, które stają się mniej puszące i mięciutkie jak sierść kotka. 

5. Lirene Miodowy Nektar to mega wielki i niesamowicie wydajny kremowy żel pod prysznic. Cudownie pachnie naturalnym kwiatowym miodem, dobrze nawilża skórę i myje ją pozostawiając skórę ślicznie pachnącą miodkiem. W chwili obecnej to mój ulubieniec wśród ostatnio zużytych produktów pod prysznic.

6. Balsam do ciała Bath & Body Works Paris Amour to zapach luksusu na ciele, bowiem wyczuwamy w nim nutę szampana. Nieźle nawilża, bardzo szybko się wchłania ale to zapach jest w nim najważniejszy. Generalnie balsamy Bath & Body Works nie są mistrzami nawilżenia ale ich nieziemskie zapachy rekompensują mi ten minusik.

7. Baza Stay Don't Stray od Benefit - jako baza pod cienie nie sprawdziła mi się wcale ale nałożona punktowo na niedoskonałości działa jak mega kryjący korektor i tutaj spełniła swoje zadanie. Jeśli szukacie mocnego kamuflażu, który dobrze utrzymuje się na skórze cały dzień, to Stay Don't Stray jest idealnym wyborem. Stosowany jako baza pod cienie może jednak rozczarować. 

8. Lirene seria Young pianka myjąca do twarzy - niestety nie spełniła moich oczekiwań - bardzo słabo zmywała makijaż, szczypała lekko w oczy i generalnie jedyne do czego się nadała, to oczyszczanie BeautyBlendera. 
Letnie nowości od Mary Kay

niedziela, maja 18, 2014

Letnie nowości od Mary Kay

Marka May Kay tego lata raczy nas zarówno nowościami w makijażu oraz w pielęgnacji. Mamy tutaj bowiem pokaźną kolekcję "kolorówki" z limitowanej letniej serii Hello, Sunshine oraz dodatkowe odcienie w regularnej serii marykayatplay.

Hello, Sunshine to plażowy styl, kryjący w sobie naturalny make-up, w odcieniach ciepłych cytrusów, pachnących róż, pastelowych brązów - to wszystko czego Ci potrzeba na wiosnę!

Podwójne lekko opalizujące cienie - Stonewashed oraz Summer Sunset - w cenie 79 zł każdy.


Biały (White Daisy) oraz czarny (Jet Black) żelowy eye liner (z aplikatorem) w cenie 79 zł.


Pomadki Carefree Coral oraz Retro Rose w cenie 65 zł każda. 


Seria marykayatplay jest przeznaczona dla młodszych miłośniczek Mary Kay - są to tańsze produkty ale ich kolorystyka jest równie fantastyczna. Pojawiły się nowe odcienie błyszczyków żelowych (podobnych do Juicy Tubes od Lancome), wspaniale pachnące kredki do ust oraz potrójne wypiekane cienie. 

Trzy intensywne cienie do powiek dobrane tak, aby tworzyły idealne zestawienia, dzięki czemu możesz je łączyć i miksować w dowolny sposób! - cena 45 zł.


Błyszczyki w żelu (od lewej) Violet Vixen, Pink-a-Boo, Poppy Love, Haute Pink w cenie 35 zł


Kredki do ust - słodko pachną, dają lekko żelowy "look" naszym ustom (od lewej) Violet Love, Purple Punch, Coral Me Crazy, Hearthrob w cenie 39 zł za sztukę.


No i na koniec nowość do pielęgnacji stóp - czyli letni limitowany zestaw Lemon Parfait. To zestaw ratunkowy dla stóp o pięknym wiosennym zapachu sprawi, że skóra stóp znowu będzie miękka i nawilżona.W skład zestawu wchodzą: Musujące Tabletki do Kąpieli Stóp, Peeling do Stóp, Chłodzący Żel do Stóp, pilnik do Paznokci, separatory do palców oraz torebka - cena zestawu to 169 zł. 

Jej matowa delikatność czyli aksamitna pomadka w kremie od FM Group

piątek, maja 16, 2014

Jej matowa delikatność czyli aksamitna pomadka w kremie od FM Group

Matowe pomadki wkradają się do naszych kosmetyczek wszystkimi możliwymi sposobami. I to one należą do moich ulubionych. Kolejną matową pomadką, tym razem w kremie, mam od FM Group. To kolor Pink Cashmere - bardzo delikatny pudrowy róż baleriny.


  • luksusowa pomadka opracowana, aby zapewnić ustom intensywny kolor, matowe wykończenie i odpowiednią pielęgnację
  • wysoka koncentracja pigmentów i aksamitna formuła nadają elegancki, zmysłowy wygląd
  • innowacyjne połączenie kwasu hialuronowego oraz tripeptydu chroni usta przed czynnikami zewnętrznymi, natychmiast je nawilża oraz sprawia, że wyglądają na pełniejsze
  • olej z nasion bawełny, jako bogate źródło nienasyconych kwasów tłuszczowych i witaminy E, doskonale odżywia i zmiękcza delikatny naskórek warg
  • kremowa konsystencja zapewnia przyjemną aplikację
  • uwodzi słodkim zapachem.

Pomadka jest w charakterystycznej dla kosmetyków kolorowych od FM Group szacie graficznej, ma przyjemną miziatą pacynkę, którą łatwo aplikujemy pomadkę na usta. Rzeczywiście ma bardzo ładny karmelowy zapach i daje ustom aksamitne ale jednocześnie matowe wykończenie. Nie podkreśla suchych skórek, nie robi na ustach skorupy ale niestety podobnie jak słynne Rimmel Apocalips mocno wysusza usta po całym dniu noszenia. Rzeczywiście uważam to za wielki minus tej pomadki bowiem pokochałam ją za kolor - jednak fakt leczenia spieczonych po całym dniu ust skutecznie mnie od niej odstrasza. Wielka szkoda, bo uważam, że wyglądam w niej słodko i dziewczęco. 

Cena pomadki 26,90 zł.

Warsztaty makijażu High Definition z ARTDECO

środa, maja 14, 2014

Warsztaty makijażu High Definition z ARTDECO

Firmy kosmetyczne co jakiś czas fundują blogerkom atrakcje w postaci eventów, spotkań a także warsztatów makijażu. Tym razem marka ARTDECO zaprosiła nas do Akademii Makijażu Make Up Academy na ul. Mokotowskiej 58 aby przekazać tajniki makijażu w blasku fleszy czyli High Definition Make Up. 


Wszystko odbyło się pod czujnym okiem wizażysty ARTDECO Tomka Kozaka, który sprzedał nam kilka bardzo ciekawych tricków makijażowych m.in aby korektor rozświetlający w  tzw. "penie" nakładać w kształcie trójkąta od nasady oczu do nosa kończąc w kąciku oka i delikatnie wklepywać aby rozświetlić optycznie naszą twarz. 


Jako totalna "makijażowa noga" bardzo uważnie słuchałam rad Tomka ale jak zwykle wyszło... średnio na jeża, bowiem w porównaniu do wymalowanej Marty z Make-Up Today wyglądam po prostu blado. I chociaż otrzymałam certyfikat, to niech on Was nie zmyli - o porady i perfekcyjne makijaże nie proście Siouxie :) Make Up Artist ze mnie żaden. 

Za to totalnie zakochałam się w cudownej oranżowej pomadce - jest to kolor Perfect Colour Lipstick nr 26 - ten kolor to "must have" tego sezonu!


W swojej ofercie ARTDECO posiada produkty przeznaczone do wykonania makijażu w stylu High Definition - podkład, puder w puderniczce oraz puder sypki. Za ich pomocą możemy wyczarować makijaż "w blasku fleszy" a nowa limitowana seria Jungle Fever zachwyca nie tylko urodą swoich opakowań ale i odważnymi soczystymi kolorami.