Tusz NYX Propel My Eyes czyli mascara do krótkich rzęs

piątek, listopada 29, 2013

Tusz NYX Propel My Eyes czyli mascara do krótkich rzęs

Od zawsze mam duży problem w odnalezieniu dla siebie dobrego tuszu do rzęs. Nawet Ania Orłowska powiedziała, że tuszowanie moich rzęs to nie lada wyzwanie. Są bowiem krótkie, sztywne (nie dają się podkręcić) a każdy tusz po jakimś czasie odbija mi się na górnej powiece tworząc tzw. "łapki". Najlepsze do takich opornych rzęs są tusze z małą szczoteczką aby można je było uchwycić maksymalnie u nasady.


Maskara PROPEL MY EYES działa na rzęsy zagęszczająco i wydłużająco. Jej szczoteczka, przypominająca wyglądem śmigło, unosi rzęsy i dodaje im niezwykłej lekkości. Dokładnie pokrywa każdy włosek odżywczą formuła tuszu, wzbogaconą Prowitaminą B5, D-Panthenolem oraz wyciągiem z Zielonej Herbaty. Cena 49,90 zł


Rzeczywiście - ta nieduża szczoteczka (jakoś nie do końca przypomina mi śmigło) idealnie łapie wszystkie moje krótkie i sztywne rzęsy - lekko je pogrubia, wydłuża i zagęszcza. Utrzymuje się na rzęsach calusieńki dzień, nie obsypuje, nie odbija na górnej powiece i generalnie rzęsy wieczorem wyglądają tak samo jak po porannym pomalowaniu. Szkoda, że występuje wyłącznie w czarnym kolorze bo chętnie widziałabym ją również jakiś letnich odcieniach np. fioletu czy też turkusu. Reasumując, to bardzo dobry produkt za bardzo przyzwoitą cenę. 
Jej piaskowa wysokość czyli WOW Glamour Sand od WIBO

czwartek, listopada 28, 2013

Jej piaskowa wysokość czyli WOW Glamour Sand od WIBO

Już myślałam że lakiery piaskowe niczym mnie nie zaskoczą - widziałam ich mnóstwo na Waszych blogach i ten odcień pewnie i dla Was nie jest nowością. Ja jednak znowu jestem w siódmym niebie kiedy patrzę na swoje pazurki - co za kolor, co za efekt - po prostu WOW i chyba Wibo idealnie trafiło z tą nazwą. 


Ciężko określić ten kolor - mamy tutaj morski błękit, ciemny granat i super połysk - dwie warstwy idealnie pokryły płytkę, szybko wyschły i trzymały się na moich paznokciach pięć dni bez szwanku. Lakier nie zaczepia się o ubranie i nawet nieźle się zmywa. Jak znam życie piaski niedługo nam się przejedzą ale póki co uwielbiam ten efekt i już.

Balsam nad balsamy czyli BB od AA

środa, listopada 27, 2013

Balsam nad balsamy czyli BB od AA

Po ostatnich porażkach z balsamami (nic mi jakoś nie pasowało), powiedziałam sobie koniec - stosuję wyłącznie masełka do ciała. Ale balsam do ciała od AA czyli pierwszy BB balsam (BB to skrót od Beautiful Body) podbił moje serce nie tylko swoim dziwacznym aczkolwiek cudownym zapachem oraz wyjątkowo mocnym działaniem.


Oczywiście uśmiałam się, kiedy na butelce zobaczyłam napis 10 w 1 - bo to jest po prostu niemożliwe i wątpliwie chwytliwe ale na własnej skórze przekonałam się, że sam balsam jest po prostu niewiarygodny i dodatkowo bardzo tani. 

Piękna skóra to marzenie każdej z nas! AA Beautiful Body to seria stworzona w trosce, by Twoja skóra każdego dnia wyglądała promiennie i zdrowo! Nowatorski, multifunkcyjny balsam BB 10 w 1 ZMYSŁOWE ROZŚWIETLENIE to prawdziwy koktajl piękna, który dzięki starannie wyselekcjonowanym składnikom aktywnym oraz działaniu rozświetlających drobinek i masła oliwkowego ofiaruje Twojej skórze prawdziwą esencję witalności i zdrowego blasku, otulając ją aksamitną miękkością. 

EFEKTY 10 w 1: 
1 + 2 ROZŚWIETLENIE I BLASK 
Delikatnie rozświetlające drobinki dodają skórze promiennego blasku i poprawiają jej koloryt, a kompleks nawilżający, wnikając w głębsze warstwy skóry, pozostawia ją elastyczną i zmysłowo miękką w dotyku. 
3 + 4 NAWILŻENIE I GŁADKOŚĆ 
Bogate w niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe (NNKT) masło oliwkowe intensywnie odżywia skórę, zapobiega jej odwodnieniu i nadaje niezwykłą gładkość. 
+ 6 EFEKTÓW BB 
Multifunkcyjny balsam BB to zastrzyk piękna dla Twojej skóry: zapobiega jej przesuszeniu, regeneruje, przywraca jej zdrowy wygląd, nadaje miękkość, chroni ją przed wpływem czynników zewnętrznych oraz łagodzi podrażnienia, dzięki czemu jest idealny dla każdego typu skóry – nawet bardzo wrażliwej i skłonnej do alergii. 


Mamy tutaj aż 400 ml produktu zamkniętego w plastikowej butli za jakieś 19 zł. Dodatkowo balsam jest bardzo gęsty - trochę ciężko go wydobywać z butli ale jestem w stanie przymknąć na to oko. Co najważniejsze - wszystkie obietnice producenta zostają spełnione. Tak - balsam rewelacyjnie nawilża na bardzo długi czas nawet najbardziej suchą skórę, tak - delikatnie rozświetla i poprawia koloryt skóry, tak - łagodzi podrażnienia oraz regeneruje oraz ujędrnia skórę.

Dodatkowo ślicznie pachnie - chociaż zapach jest ciężki do zdefiniowania i do niczego nie jestem go w stanie przyrównać (może trochę mango i awokado ale z pewnością nie jest to oliwka). W chwili obecnej to mój faworyt jeśli chodzi o balsamy i z pewnością skuszę się na pozostałe balsamy z serii BB.

Mamy zatem moc nawilżenia, wydajność i niską cenę - czego więcej potrzeba naszej skórze zimową porą?
Cienie od Kobo Professional i makijaż, który chyba mi się udał

wtorek, listopada 26, 2013

Cienie od Kobo Professional i makijaż, który chyba mi się udał

Wiele z Was jest mistrzyniami makijażu - podziwiam Wasz talent, zacięcie i szanuję czas jaki poświęcacie na stworzenie makijaży, którymi się zachwycam. Ja talentu nie posiadam, ale cienie od Kobo Professional tak mnie zauroczyły, że i ja w końcu zrobiłam coś, co po raz pierwszy mi się podoba. 


Po pierwsze cienie, których użyłam to - 201 IRIDESCENT PINK, 202 PALE VIOLET, 203 RASPBERRY PINK z metalicznej serii Fashion Eye Shadow - są mocno napigmentowane, wyjątkowo trwałe nawet bez bazy, świetnie się blendują (ja mam z tym odwieczny problem) a dodatkowo bogata formuła zawiera korzystne dla skóry makro i mikroelementy. Cena pojedynczego cienia to 17,99 zł, ale cienie dostępne są również w formie zapasów do samodzielnego komponowania palety ulubionych kolorów - wtedy ich cena wynosi 13,99 zł.


Do wykonania makijażu użyłam również podkładu Kobo Professional Smoothing Make Up w kolorze 502 light beige (o nim będzie odrębny post) oraz pomadki Fashion Colour w odcieniu Fuchsia, która również doczeka się swojej własnej notki. 

Milion nowości czyli Avon, Sensique, My Secret, Inglot i Rossmann

poniedziałek, listopada 25, 2013

Milion nowości czyli Avon, Sensique, My Secret, Inglot i Rossmann

Zalały nas posty z produktami zakupionymi podczas mega obniżki w Rossmanie - ja skusiłam się dosłownie na drobiazgi, w dodatku już po fakcie okazało się, iż pomadkę Kate Moss Nr 16 mam już w domu (tak to jest, że podoba nam się to, co już mamy).

Ale nie od tego chciałam zacząć - przyszło  moje zamówienie założone w sklepie Avon Online - mnóstwo pomadek, cieni, lakierów do paznokci. Paczka dotarła do mnie w dwa dni, chociaż wielgachne pudło, w którym znajdowały się kosmetyki nie było niczym zabezpieczone a produkty w środku dosłownie po nim fruwały. Całe szczęście nic nie uległo zniszczeniu - widocznie pan kurier bardzo uważał :)


Był i niewielki napad na sklep Inglot - kupiłam brzoskwiniowy róż do policzków, nowość - super trwałą kredkę do oczu w kolorze śliwki oraz grzebyczek do rozczesywania rzęs - od dawna chciałam go kupić.


- 40% w Rossmannie - czyli zdublowana nieszczęsna "szesnastka" od Kate Moss, pomadka Maybelline Oh La Lilac oraz lakier Lovely 238 - dokupiłam jeszcze żel pod prysznic Organic Source waniliowo malinowy ale zostawiłam go w łazience u mojego chłopaka.


No i na koniec nowości od Sensique - metaliczne cienie w jesiennych kolorach oraz śliczne róże do policzków od My Secret. Pomadka to KOBO Professional - w odcieniu Coral Chic - od dawna chodziła mi po głowie, bowiem rozkochałam się w aksamitnych pomadkach Kobo Fashion Colour.

Jest moc czyli krem do rąk w piance od Allpresan

piątek, listopada 22, 2013

Jest moc czyli krem do rąk w piance od Allpresan

Krem do rąk stoi przy moim łóżku praktycznie cały rok. Latem smaruję nim łapki na noc a zimą praktycznie cały czas muszę się nim wspomagać, bo inaczej moje ręce wyglądają jak dłonie staruszki. Zazwyczaj kupuję kremy od Lirene (są niedrogie i dobre) ale tym razem napiszę o kremie, który kremu nie przypomina ale za to ma moc i to jaką!


W życiu nie słyszałam o marce Allpresan - okazuje się, że to są produkty opracowane przez dermatologów i występują w formie pianki - mamy tutaj produkty do rąk, stóp, ciała i twarzy. Bardzo sceptycznie podchodziłam do tej niepozornej buteleczki - zwłaszcza, że zapach pianki jest osobliwy - pachnie jak... męska pianka do golenia w połączeniu z mleczkiem do szorowania wanny. Może inne produkty z serii Granat czy Mleko i Miód mają ładniejszy zapach ale krem z serii SkinCare Oliwka po prostu niezbyt ładnie pachnie. Dodatkowo Ambasadorką marki Allpresan jest pani, która nie ma w Polsce najlepszego PR czyli Natalia Siwiec - dla mnie jej osoba kompletnie nie zachęca do zakupu produktów - nie wiem czy wybór NS na Ambasadorkę kosmetyków był trafnym wyborem ale jest ona z pewnością rozpoznawalna.


Seria Allpresan® SkinCair to ekskluzywne, nawilżające kosmetyki pielęgnacyjne nowej generacji przeznaczone dla skóry normalnej, suchej i wrażliwej dłoni, stóp i ciała. Pianki Allpresan® SkinCair intensywnie nawilżają, wygładzają, chronią przed szkodliwym wpływem czynników zewnętrznych i gwarantują szczególnie łatwy sposób aplikacji. Zaopatrują skórę we wszystkie ważne składniki odżywcze. Szybko się wchłaniają i nie pozostawiają nieprzyjemnego, tłustego filmu. Skóra „oddycha”, co pozwala zachować jej swoje naturalne funkcje. Produkty z oliwką intensywnie nawilżają, odbudowują oraz regenerują skórę.

No ale co my tutaj mamy... metaliczną buteleczkę, z której pod ciśnieniem wydobywa się puszysta i leciutka pianka, która doskonale i łatwo się rozsmarowuje po dłoniach i w szybkim tempie wchłania nie zostawiając tłustego (brrrrr) filmu. Od razu czujemy wygładzenie skóry (i ten nieszczęsny zapach) a przy regularnym stosowaniu dłonie uzyskują idealną gładkość, miękkość i super nawilżenie na bardzo długi czas. To krem ideał jeśli chodzi o działanie jednak zapaszek trochę odstrasza. Chętnie zabiorę się za któryś z kremików z serii Granat czy tez Mleko i Miód bo męska pianka do golenia jakoś nie jest w moim guście. 


Przyznam szczerze, że poza zdawkową informacją na opakowaniu, że zawiera olej z oliwek, mocznik, kwas hialuronowy oraz witaminy A, C i E nie ma nic więcej na temat jego składu - poza tym wszystko jest po niemiecku - to też mi się nie do końca podoba - również na stronie producenta nie ma wzmianki o składzie kosmetyku. Co nie umniejsza faktu, że pianko-krem jest jednak genialny. 

Cena 100 ml opakowania to 65 zł i można go kupić w aptekach lub przez internet. Mniejsze, bo 35 ml opakowanie kosztuje 33 zł. Uważam, że warto go wypróbować - zwłaszcza zimową porą bo pomimo nietypowej piankowej formy jest w nim dzika moc.

Moja ocena 4/5 minus za ten nieszczęsny zapaszek
Vichy Aqualia Thermal SPA czyli dzień i noc z super nawilżeniem

środa, listopada 20, 2013

Vichy Aqualia Thermal SPA czyli dzień i noc z super nawilżeniem

Kiedy nie walczę z wyskakującymi od czasu do czasu pryszczami, walczę z przesuszoną skórą. Moja kapryśna cera to ciągła walka z niedoskonałościami i już się do tego przyzwyczaiłam. Jak nie syfki to łuszcząca skóra i tak w kółko. Do każdej wojny jestem uzbrojona po zęby. A seria Vichy Aqualia Thermal SPA to od sierpnia moja tajna broń na przesuszoną skórę.


Już wielokrotnie powtarzałam przy okazji postów o kosmetykach Vichy, że nie wszystkie kosmetyki sprawdzają się na mojej skórze, jednak ta seria do tego stopnia stała się ulubioną, że w malutkich odlewkach (szklane słoiczki są ciężkie) towarzyszy mi na dłuższych i weekendowych wyjazdach.

Aqualia Thermal SPA to gama składająca się z dwóch produktów pielęgnacyjnych Aqualia Thermal SPA na dzień oraz Aqualia Thermal SPA na noc. Dedykowane preparaty długotrwale nawilżają oraz wzmacniają skórę przez cały dzień, a w nocy - gdy warunki dla procesu odnowy komórkowej są najlepsze - poza nawilżaniem również regenerują skórę.

Aqualia Thermal SPA na dzień to błękitny słoiczek zawierający orzeźwiający wodny żel o krystalicznej, ultra lekkiej konsystencji, który natychmiast daje uczucie nawilżenia nawet mocno przesuszonej skórze. Szybko się wchłania, nie pozostawia tłustej warstwy na skórze i doskonale nadaje się jako baza pod makijaż. Jest leciutki i stanowi doskonałą alternatywę dla osób, które nie lubią ciężkich kremów do twarzy. Ja osobiście jestem wielką fanką żelowej konsystencji w kosmetykach do twarzy.


Aqualia Thermal SPA na noc to granatowy słoiczek zawierający błękitny żel-krem o lekkiej i świeżej konsystencji, który przeciwdziała objawom zmęczenia oraz mocno nawilża skórę w ciągu nocy. Nakładam go wieczorem i pozostawiam do wchłonięcia - a wchłania się bardzo dobrze (daje tylko taki aksamitny filtr - ale nie tłusty) i nie przyklejamy się do poduszki. Aqualia Thermal SPA na noc sprawia, że po przebudzeniu skóra jest bardziej elastyczna i miękka w dotyku. Podczas urlopu w Grecji miałam ten krem ze sobą i dał rewelacyjne ukojenie skórze twarzy po całym dniu spędzonym na słońcu. Jako ciekawostkę podam, iż trzymam go w lodówce i latem stosuję jak... maseczkę - nakładam grubą warstwę na jakąś godzinę a po zmyciu skóra jest mięciutka, gładziutka i mocno nawilżona przez długi czas. 


Składniki aktywne:

Woda Termalna z Vichy – podstawa gamy Aqualia Thermal SPA - jest bogata w 15 minerałów niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania skóry. Wzmacniają one i regenerują skórę dzień po dniu, jednocześnie kojąc i zmniejszając jej wrażliwość na działanie niekorzystnych czynników.

Kwas hialuronowy - naturalny składnik skóry o właściwościach nawilżających i wypełniających. Nie tylko wiąże wodę i utrzymuje prawidłowe nawilżenie tkanek, ale także znacznie ogranicza proces parowania.

AquabiorylTM - innowacyjny składnik aktywny, który łagodzi skórę i zwiększa jej poczucie komfortu dzięki tworzeniu na powierzchni skóry filmu przeciwdziałającego utracie wody. W konsekwencji skóra jest miękka i gładka w dotyku oraz doskonale nawilżona.

Gliceryna – powszechnie znany w kosmetologii składnik nawilżający – zapewnia nawilżenie skóry w jej różnych warstwach.

Odbudowujące olejki roślinne – wzmacniają barierę ochronną skóry.

Uważam, że to jedne z najbardziej udanych produktów Vichy do pielęgnacji skóry w każdym wieku - nie tylko do skóry przesuszonej. Są po prostu uniwersalne i w chwili obecnej, kiedy tylko czuję, że moja skóra potrzebuje ekstra dawki nawilżenia sięgam właśnie po Vichy Aqualia Thermal SPA.

Gdybym miała porównać te dwa kosmetyki, to wersja na noc z uwagi na mocniejsze działanie jest dużo lepsza od tej na dzień, ale jeśli chcemy nałożyć makijaż to wersja na dzień jest jak najbardziej pożądana, bowiem również i dzięki niej otrzymamy dawkę mega nawilżenia.

Avon Online czas start!

wtorek, listopada 19, 2013

Avon Online czas start!

Czy wiecie, że właśnie wystartował sklep Avon Online, gdzie możecie zamawiać kosmetyki wprost do Waszego do domu?


Powiem szczerze, że tego mi brakowało. Kiedy pracowałam w dużej korporacji, wśród koleżanek zawsze znalazła się jakaś Konsultantka Avon, u której co jakiś czas zamawiałam sobie kosmetyki bowiem mam swoich Avon'owych ulubieńców - pachnące świętami żele pod prysznic, pomadki i lakiery do paznokci. 

Własnie popełniłam swoje pierwsze zamówienie na stronie Avon Online - jak tylko przyjdzie przesyłka, to pokażę Wam co też takiego nabrałam - a paka będzie wypasiona!!!! Już się nie mogę doczekać.

A różowy balonik Avon doskonale wpasował się w kolor mojej różowej sypialni :)


My choice czyli złuszczający tonik Paula's Choice Anti-Redness Exfoliating Solution

poniedziałek, listopada 18, 2013

My choice czyli złuszczający tonik Paula's Choice Anti-Redness Exfoliating Solution

Trochę bałam się toniku Paula's Choice CLEAR Extra Strength Anti-Redness Exfoliating Solution zawierającego 2% stężenie kwasu salicylowego (pamiętałam bowiem, że niektóre produkty z kwasem salicylowym poparzyły mi nieźle skórę), ale po przeczytaniu pozytywnych opinii, jakie znalazłam w internecie na temat tego produktu, postanowiłam zaryzykować.


Przekonała mnie również dewiza marki:

Kosmetyki Paula's Choice powstają jedynie ze składników o udowodnionym naukowo, pozytywnym działaniu na Twoją skórę. Każdy produkt jest uważnie tworzony oraz testowany. Efektywność wszystkich składników jest udowodniona badaniami naukowymi. W trosce o dobro Twojej skóry, w kosmetykach Paula’s Choice nie znajdziesz sztucznych barwników ani substancji zapachowych. 
  • Udowodniona efektywność, również dla skóry wrażliwej, ze zmarszczkami, wypryskami, zaskórnikami oraz trądzikiem różowatym
  • Bez dodatku perfum
  • Bez sztucznych barwników
  • Odpowiedzialne ekologicznie
  • Nie są testowane na zwierzętach


Opakowanie - to 118 ml produktu zamkniętego w typowej dla marki stylistyce opakowania. Buteleczka w korkiem "klik klik" jest wygodna w stosowaniu. 

Zapach - lekko kwaskowaty, wyraźnie wyczuwamy tutaj obecność kwasu.

Konsystencja - trochę bardziej gęsta niż tradycyjne toniki, lekko oleista ale nie tłusta.

Aplikacja - wylewam niewielką ilość toniku na wacik i bardzo dokładnie kilka razy przecieram nim skórę - wyłącznie wieczorem przed nałożeniem ulubionego kremu. 

Efekt/Działanie - od sierpnia wspomagam się tym tonikiem w walce z niedoskonałościami skóry i muszę przyznać, że póki co nadal spisuje się koncertowo. Złuszczanie po tym toniku nie jest tak drastyczne jak przy stosowaniu mocnych kwasów gabinetowych. Jest podobne do działania mocnego peelingu enzymatycznego - skóra przy regularnym stosowaniu odzyskuje blask i jest bardziej rozświetlona oraz wypoczęta. Z uwagi na to, że płyn jest dość gęsty jest tym samym bardzo wydajny. Pomimo zawartości kwasu (lekko szczypie tuż po samym nałożeniu) skóra nie jest ani podrażniona ani wysuszona na wiór - tego bałam się najbardziej no i nieszczęsnego popalenia skóry (miewam takie dziwne reakcje na kosmetyki z kwasem salicylowym) ale nic takiego całe szczęście nie nastąpiło. To doskonały produkt dla osób borykających się z ciągle wyskakującymi niespodziankami oraz posiadaczy skóry szarej i przemęczonej. Ja w tej chwili nie wyobrażam sobie unicestwiania syfków i innych niespodzianek bez Pauli :)

Tutaj możecie poczytać opinie na temat tego kosmetyku, ja się nimi kierowałam i nie żałuję swojego wyboru. 

Tonik kosztuje 109 zł - to sporo, ale teraz już nie wylewam go na wacik tylko opuszkiem palca smaruję wyłącznie same zmiany na skórze i na drugi dzień praktycznie nie ma po nich śladu. Po dwóch dniach pryszcz znika w mig.

Dla Was mam 10% rabat na zakupy w sklepie Paula's Choice - kod: SIOUXIE

Recenzja Olay Total Effects 7 w 1 Duo krem na dzień + serum

piątek, listopada 15, 2013

Recenzja Olay Total Effects 7 w 1 Duo krem na dzień + serum

Już jakiś czas temu zrobiłam małą zajawkę na temat nowości od Olay, czyli Olay Total Effects 7 w 1 Duo krem na dzień + serum. Dzisiaj, po ponad dwóch miesiącach regularnego stosowania nadszedł czas na pełną recenzję. Bowiem temu kosmetykowi z pewnością warto się przyjrzeć trochę bliżej.


Seria Olay Total Effects została stworzona dla kobiet aktywnych, zabieganych, walczących ze stresem i upływającym czasem. To kompleksowa pielęgnacja mająca za zadanie nadać naszej skórze blasku i zwalczyć 7 oznak starzenia:
  1. Zmarszczki i linie mimiczne;
  2. Utratę jędrności;
  3. Widoczne pory;
  4. Nierówny koloryt;
  5. Nierówną strukturę skóry;
  6. Suchość;
  7. Brak blasku.
Jak już wspominałam, całą sobą mogę podpisać się pod wszystkimi siedmioma (no może sześcioma) oznakami - mam 37 lat i moja cera nie należy do najpiękniejszych. Może nie posiadam jakiś zbyt głębokich zmarszczek i linii mimicznych to jednak wiek robi swoje i skóra nie jest już jędrna i sprężysta jak u nastolatki.

RECENZJA

Opakowanie - bardzo estetyczne, lekkie, z wygodną i higieniczną pompką do dozowania nawet najmniejszej ilości produktu - wyciskamy dokładnie tyle ile chcemy. Jest to opakowanie typu airless - a dodatkowo widzimy ile produktu nam ubywa. No i samo oczywiście wrażenie wizualne produktu jest niesamowite, bowiem serum jest dwukolorowe i warstwowo układa się w półprzezroczystym pojemniczku. 


Zapach - lekko kremowy i przyjemny - dość długo utrzymuje się na skórze.

Konsystencja - bardzo gęsta i zwarta - dzięki temu jest niesamowicie wydajny bowiem niewielka już ilość starcza nam na dokładnie posmarowanie całej buźki. Pomimo tego, że w opakowaniu produkt jest dwukolorowy, to po wyciśnięciu jest idealnie biały a szkoda, może przydałaby się odrobina kolorku.

Aplikacja - stosowałam go zarówno na dzień - pod makijaż i na noc (pod krem) - w obydwu przypadkach sprawdził się bardzo dobrze. Nie klei się, świetnie wchłania, nie pozostawia tłustego filmu.


Efekt/Działanie - idealnie nadaje się do stosowania na dzień jako baza pod makijaż (to jeden z niewielu kremów, które u mnie dobrze sprawdzają się pod podkład bo nie rolkuje się i nie waży) i wtedy, kiedy się nie malujemy - już chwilę po nałożeniu nadaje skórze delikatny satynowy mat (nie ma jednak mowy o przesuszeniu skóry) ale i wyczuwalne nawilżenie. Po wchłonięciu, a wchłania się błyskawicznie, owszem - czuję lekkie napięcie (ale nie ściągnięcie) skóry oraz optyczne wygładzenie niedoskonałości. Po prawie trzech miesiącach stosowania, rzeczywiście kondycja skory uległa zmianie - jest lepiej nawilżona (w tym czasie nie stosowałam maseczek nawilżających tylko te oczyszczające skórę), bardziej napięta co spowodowało również zmniejszenie moich wielkich jak kratery porów. Dodatkowo kilka osób powiedziało mi, że struktura mojej cery stała się bardziej wyrówna a ja rzeczywiście w końcu bez zgrozy na twarzy patrzę na siebie bez makijażu. Co najważniejsze, krem nie zapycha porów i nie powoduje wysypu pryszczy u osób, które mają tendencję do takich niespodzianek. Jeśli chodzi o zmarszczki to tutaj się nie wypowiem, bowiem pomimo swojego wieku jeszcze ich nie posiadam - no może i są ale niezbyt widoczne i nie wymagają póki co jakiś mocnych przeciwzmarszczkowych specyfików. Dodatkowo zawarty w nim filtr przeciwsłoneczny SPF 20 zagwarantuję nam ochronę przed szkodliwym działaniem promieni słonecznych. 

Podsumowanie - to jeden z ciekawszych drogeryjnych kosmetyków (a sięgam po nie bardzo rzadko), które ostatnio miałam okazję stosować - delikatny mat i jednoczesne nawilżenie to jest to, czego moja skóra potrzebuje praktycznie przez cały rok i tutaj Olay pozytywnie mnie zaskoczył. Dodatkowo mniejsze pory i lepsze napięcie mojej 37-letniej lekko zwiotczałej już skóry to duże i miłe zaskoczenie. 

Cena - kosmetyk w regularnej cenie kosztuje 49,99 zł ale w tej chwili trwa na niego specjalna promocja i możecie go kupić za 39,99 zł. 

Szokuję z NYX czyli matowa pomadka Shocking Pink

czwartek, listopada 14, 2013

Szokuję z NYX czyli matowa pomadka Shocking Pink

Matowe pomadki wielbię, fuksję (jak pewnie już wiecie) również - tak więc pomadka Matte Lipstick od NYX jest dla mnie 100% ideałem. Nie tylko mocno kryje usta już po pierwszym muśnięciu ale też utrzymuje się na nich bite 4-5 godzin. Oczywiście kolor delikatnie wyciera się ale nadal jest mocno widoczny. 


Bogata, intensywnie nasycona pigmentami formuła pomadki gładko rozprowadza się na ustach pozostawiając komfortowe, aksamitnie matowe wykończenie. Dzięki Matte Lipstick cudowny kolor utrzymuje się na ustach przez wiele godzin. Pomadka jest dostępna w 12 odcieniach. Cena 29,90 zł.

Dodam, iż nie zastyga na ustach i nie tworzy skorupy, nie podkreśla suchych skórek a nawet delikatnie nawilża. To od dawna moja ulubiona, obok matowych Rimmel Kate Moss, pomadka a kolor Shocking Pink to kolor stworzony idealnie dla mnie. Chcę więcej!!!!