Zatrzymać młodość w Japońskim stylu czyli Gesha Beauty Collagen Drink

poniedziałek, września 30, 2013

Zatrzymać młodość w Japońskim stylu czyli Gesha Beauty Collagen Drink

To nie jest produkt na każdą kieszeń - od razu piszę na wstępie aby uprzedzić Wasze komentarze "że jest drogi". Cóż, mnie również nie jest stać na taką kurację, ale są przecież kobiety, które mają zasobne portfele i zrobiłyby wszystko aby zachować młodość. To jest recenzja właśnie dla takich kobiet.


Nasze zdrowie, uroda i samopoczucie zależą w dużej mierze od tego, co dostarczamy swojemu organizmowi - odpowiednia dieta, suplementy, uprawianie sportów i odpowiednia ilość snu. To wszystko sprawia, że kondycja naszego organizmu zwłaszcza po 30-ce jest dużo lepsza. 

Niestety na upływający czas nie mamy wpływu - pojawiające się z wiekiem zmarszczki to efekt nie tylko prowadzenia niezdrowego stylu życia, palenia, picia alkoholu, ekspozycji na słońce, ale również naturalnych procesów starzenia się skóry oraz stresu. Wraz z wiekiem włókna kolagenowe słabną a jedyną skuteczną i naturalną możliwością ich odbudowy jest działanie od wewnątrz. Oczywiście możemy wspomagać się zabiegami medycyny estetycznej, które stymulują proces odnowy kolagenu (ja co jakiś czas poddaję się takim zabiegom) ale zabiegi te są niezwykle kosztowne, inwazyjne i czeka nas po nich około tygodnia czasu rekonwalescencji. W porównaniu do ceny takich zabiegów, kuracja Gesha Beauty Collagen Drink nie wypada wcale tak źle, a widoczne efekty uzyskujemy faktycznie już po miesiącu.


Od kilku lat ekspertami diety kolagenowej są właśnie Japończycy. W Kraju Kwitnącej Wiśni można dostać najróżniejsze kolagenowe przysmaki dżemy zawierające kolagen, kolagenowe koktajle, jogurty. 

Gesha Beauty® Collagen Drink to 10 ślicznych i kobiecych buteleczek, z których każda zawiera 50 ml napoju. Ta 10 dniowa kuracja jest dostępna w estetycznym kartoniku. Opakowanie, tak jak cała szata graficzna i etykieta, zostało opracowane w Polsce. Kluczowymi składnikami produktu są hydrolizowany kolagen rybi oraz witaminy A,C i E. Gesha Beauty® Collagen Drink ma orzeźwiający smak jabłka i wiśni. Nutrikosmetyk nie zawiera cukru, lecz stewię – naturalny słodzik, czyniący produkt niskokalorycznym i bezpiecznym dla diabetyków. Pozostałe składniki Gesha Beauty® Collagen Drink pochodzą z Francji, Niemiec i Polski. Całość rozlewana jest w Lublinie, w Laboratoriach Natury.


Zalecane jest picie jednej 50 ml buteleczki codziennie, przez okres co najmniej miesiąca. Oczywiście im dłużej stosujemy kurację, tym efekty będą bardziej widoczne i długotrwałe.

Ja stosowałam kurację przez miesiąc - codziennie rano otwierałam flaszeczkę i wypijałam ten smaczny wiśniowy napój. A co zaobserwowałam po zakończeniu miesięcznej kuracji?
  • wyraźną poprawę stanu paznokci - przestały się rozdwajać i łamać i chyba nawet szybciej rosły a ja tak chciałam zachować krótkie schludne pazurki :);
  • przestały mi wypadać włosy, zrobiły się mocniejsze i bardziej lśniące a miałam z tym od wielu lat duży problem;
  • cera stała się bardziej ujędrniona, rozjaśniona (przebarwienia po słońcu są już ledwo widoczne) i lepiej nawilżona chociaż nie wiem, czy to nie jest też zasługa genialnej japońskiej emulsji do twarzy od Shiroi (jak widzicie stawiam ostatnio na Japonię);
  • pory stały się mniej widoczne, cera bardziej zwarta i ujednolicona. W dodatku moja zmarszczka na czole, z którą walczę od lat i nawet zabieg Dermapen jej nie zniwelował jest teraz praktycznie niewidoczna - temu dziwię się najbardziej.

Co ciekawe, ostatnio wyczytałam w internecie, że kurację kolagenowym drinkiem stosuje również Giselle Bundchen i inne supermodelki, więc fajnie, że i ja znalazłam się w tak zacnym gronie. Drinki kolagenowe serwowane są też w prestiżowych hotelach wellness i SPA na całym świecie, w tym w Polsce (Malaya V-SPA, SkinClinic Med&Beauty, Dwór Kuźnicki, Centrum Zdrowia i Urody Afrodyta, Instytut Urody w Kartuzach, Bali Hai Dolina Charlotty Resort & Spa Strzelinko k. Słupska, Amber Baltic Międzyzdroje, Madame Wellness w Grudziądzu, Velaves SPA we Władysławowie i wiele innych).

dla niedowiarków - zdjęcie z lewej zrobione w sierpniu, zdjęcie z prawej zrobione w ostatnim tygodniu

Wierzę, że gdybym dalej kontynuowała kurację, to uzyskałabym jeszcze bardziej spektakularne efekty ale mam tez nadzieję, że te już uzyskane utrzymają się jeszcze przez jakiś czas.

Dla zainteresowanych kuracją, mam hasło rabatowe Siouxie - należy je podać w uwagach do zamówienia - kuracja 10 dniowa będzie w cenie 119 zł, miesięczna 357 zł, 3 miesięczna 1029 zł, półroczna 2058 zł.

Piaseczek od P2 po raz drugi czyli Strict w akcji

wtorek, września 24, 2013

Piaseczek od P2 po raz drugi czyli Strict w akcji

Dopiero co pokazywałam Wam mój pierwszy lakier od P2, który totalnie mnie zachwycił. Dzisiaj przyszedł czas na kolejny lakier z tej serii, czyli na Strict 060. Tutaj już jest dużo gorzej - lakier posiada oprócz typowo piaskowego wykończenia mnóstwo sporych brokatowych drobinek i niestety na tym traci - po pierwsze zaczepia się o ubrania i masakrycznie schodzi z pazurków. Owszem - efekt całościowy jest śliczny (na żywo w butelce lakier wydaje się być lekko lawendowy, ale ta lawenda znika po pomalowaniu i zostaje srebrzysto-szare wykończenie) i bardzo elegancki, to jednak więcej nim paznokci nie pomaluję. 

Które lakiery pisakowe lubicie najbardziej i które z nich łatwo się zmywają - planuję zakup kolejnych i nie wiem na co się zdecydować.

Mój pierwszy piaseczek czyli P2 Confidential

piątek, września 20, 2013

Mój pierwszy piaseczek czyli P2 Confidential

Od dawna śledzę Wasze zachwyty nad piaskowymi lakierami. Sama jakoś bałam się je kupić - nie znoszę bowiem kłopotów ze zmywaniem a tego właśnie się obawiałam. Do tego doszła moja paznokciowa katastrofa (straciłam wszystkie hodowane przez ostatnie miesiące paznokcie kiedy próbowałam przenieść komputer) i na ponad miesiąc musiałam zaprzestać malowania. 

zdjęcie w słońcu - efekt trochę holo

W czasie paznokciowej rekonwalescencji, Monika z Blackdresses kupiła mi w Berlinie piaski od P2. Dość długo czekały na to, aż paznokcie nadadzą się do publicznego pokazania no i voila - odważyłam się w końcu i nie żałuję. Lakier jest piękny - to w rzeczywistości ciemny granat ze srebrnymi drobinami (na zdjęciach wyszedł raczej grafitowy), które cudnie połyskują w słońcu. Najlepszy efekt uzyskujemy przy 3 warstwach które wysychają szybko w porównaniu do tradycyjnych lakierów. Co ciekawe lakier ani nie odpryskuje ani nie wyciera się na koniuszkach - kiedy to piszę mam go już na pazurkach piąty dzień i jest nadal idealnie. Dodatkowo koleżanki z pracy zachwycone efektem pytały mnie, czy nie zahacza się o ubranie i rajstopy - otóż nie :) To jest lakier doskonały ale nie znam innych piasków co oczywiście wkrótce się zmieni.

Zakochałam się w piaskach - lecę kupić kolejne ale chyba jestem ostatnią osobą w blogosferze, która nie znała tych lakierów - no cóż lepiej późno niż wcale :)

Aha lakier kosztował ok. 2 EUR.


Całkiem spore zakupy, nowości i coś małego dla Was

środa, września 18, 2013

Całkiem spore zakupy, nowości i coś małego dla Was

Właśnie wpadłam do domu po konferencji prasowej Organique, która wprowadziła na rynek nową serię dyniową i już siadam do chwalipięckiego posta. Razem z Saurią (no bo jakże inaczej) zrobiłyśmy maraton po drogeriach i tak oto moja kolekcja powiększyła się o niesamowite lakiery oraz kuleczki KOBO, o których od dawna marzyłam. 


Eveline oraz Pierre Rene przedstawiać nie trzeba ale ale w podziemiach Centralnego zajrzałyśmy do tagomago.pl i tam dojrzałam śmieszne niewielkie lakiery, które pachną :) a inne zmieniają kolory. Dlatego też dwa lakiery - jeden pachnący a drugi zmieniający kolor są dla Was - wystarczy, że pod postem napiszecie, że je chcecie. Możecie się zgłaszać do końca przyszłego tygodnia.

te lakierki polecą do Was :)

Jeszcze niewielkie zakupy w sklepie MINT - skusiłam się na organiczny puder Alva oraz tonik łagodzący Eostra (po zabiegu eMatrix potrzebuję ukojenia a aloes i mięta pieprzowa podobno działają cuda).


No a na koniec chciałam Wam pokazać, jaką wspaniałą fryzurę zrobił mi na dzisiejszą konferencję mój stylista i mistrz metamorfoz Jacek Szawioła. 


Lecę malować pazurki ciao ciao!!!
AA Prestige C.C. Korygujący krem na dzień SPF 15

wtorek, września 17, 2013

AA Prestige C.C. Korygujący krem na dzień SPF 15

Były już kremy BB, przyszedł więc i czas na krem CC, tym razem od AA (hehehe) a na imię mu AA Prestige C.C. Korygujący krem na dzień SPF 15.


AA PRESTIGE C.C. Korygujący krem na dzień SPF 15 - krem CC łączy w sobie lekki podkład oraz bogaty w substancje aktywne krem. Kompleks glukozy i ksylitolu zapewnia optymalne nawilżenie skóry.

Witamina E chroni przed promieniowaniem UV. Rozświetlające drobinki pozostawiają cerę promienna i pełną blasku. Unikalny koktajl przeciwstarzeniowy zawierający ekstrakt z tarczycy bajkalskiej i liści brzoskwini stymuluje procesy regeneracji i wygładza zmarszczki. Kompleks Rhamonsoft© zapewnia ochronę przed szkodliwym wpływem składników zewnętrznych przyspieszających starzenie skóry.


Piękna, ekskluzywnie wyglądająca szklana buteleczka z wygodną pompką to ogromny atut tego kremu - do tego jedwabista konsystencja, przyjemny zapach i... niestety za słabe (jak dla mnie) krycie. Owszem krem świetnie nawilża i rozświetla skórę, daje lekko satynowe wykończenie ale aby uzyskać pełne krycie musiałam zastosować mocno kryjący puder (Benefit) do wykończenia makijażu (chociaż efekt końcowy jest świetny i kolor jest idealny). W dodatku dość słabo matuje i moja buźka świeciła się już po jakiś 3 godzinach.

Dla osób, które nie szukają mega mocnego krycia i nie mają tendencji do świecenia się będzie doskonałym i ekskluzywnym kosmetykiem do makijażu. Niestety moja kapryśna cera jakoś się z nim nie polubiła, chociaż buteleczka jest niewątpliwie urocza i robi bardzo duże wrażenie. 

Kolor Medium (a występuje wyłącznie w dwóch kolorach Light i Medium) jest raczej jasny z lekkim żółtawym podcieniem i spokojnie nada się dla bladolicych (ten Light musi być chyba już praktycznie biały). 

Cena 86 zł za 30 ml.

Moja ocena 3/5
Wizyta w SPA Feniks czyli Siouxie w pogoni za młodością

niedziela, września 15, 2013

Wizyta w SPA Feniks czyli Siouxie w pogoni za młodością

Jak pewnie wiecie, od czasu do czasu poddaję się różnym ciekawym zabiegom z zakresu medycyny estetycznej, które mają mi pomóc w walce z upływającym czasem. I tak w pogoni za młodością trafiłam do SPA Feniks - miejsca niezwykłego bo skrzętnie ukrytego przed gwarem centrum Warszawy a mieszczącego się na pięknym i nowoczesnym osiedlu przy ul. Giełdowej 4A - tuż za Muzeum Powstania Warszawskiego. 


Od razu urzekło mnie bardzo gustownie urządzone wnętrze - znajdziemy tam mnóstwo ciepłego fioletu, spokojne i lekko przygaszone światło, śliczne kryształowe żyrandole. Dodatkowo ogromnym atutem jest przemiła obsługa. Już na początku zostałam poczęstowana pyszną kawą i zaprowadzono mnie do przebieralni - tam zostawiłam swoje rzeczy w zamykanej na kluczyk szafeczce, wdziałam na siebie pareo i jednorazowe kapcie. Byłam gotowa do zabiegu.

gabinet do zabiegów "we dwoje"

Powędrowałam do gabinetu kosmetycznego aby oddać się w fachowe dłonie Pani Małgosi, która krok po kroku wyjaśniła mi przebieg zabiegu za pomocą urządzenia eMatrix, na który się zdecydowałam i poinformowała mnie jakie daje efekty oraz jakie są przeciwwskazania do jego wykonania.

w tym gabinecie zostałam poddana zabiegowi eMatrix

eMatrix to jedyne urządzenie dające naturalny efekt silnej, kompleksowej regeneracji skóry, widoczny już po pierwszym zabiegu. Działa jednocześnie na naskórek oraz głębokie warstwy skóry, oferując istotną poprawę w zakresie jędrności i napięcia, likwidację zmarszczek, blizn i rozstępów, wyrównanie powierzchni i kolorytu skóry. Dzięki wykorzystaniu frakcyjnego bipolarnego prądu o częstotliwości radiowej (RF), następuje silne, punktowe podgrzanie głębszych warstw skóry, z minimalnym uszkodzeniem naskórka. Skóra pobudzona przez ciepło ulega przebudowie, co prowadzi do jej pogrubienia i regeneracji tkanki łącznej oraz realnego odmłodzenia jej wyglądu. eMatrix umożliwia wykonanie skutecznych i bezpiecznych zabiegów, przy których nie występuje ryzyko poparzeń oraz przebarwień. Po upływie 12 godzin od zabiegu można wykonać makijaż i wrócić do swoich obowiązków. Zabieg można bezpiecznie wykonać niezależnie od pory roku i karnacji.

pistolet do wykonywania zabiegu

Dlaczego zdecydowałam się akurat na ten zabieg? Po pierwsze po urlopie nabawiłam się przebarwień na twarzy, po drugie od wielu lat walczę z niewielkimi bliznami po trądziku, po trzecie struktura mojej skóry jest nierównomierna no i po czwarte w wieku lat 37 potrzebuję wzmocnić jej napięcie i trochę ją ujędrnić.

Sam zabieg jest wykonywany za pomocą specjalnego pistoletu, na który nakładana jest jednorazowa nasadka (po zabiegu Pani Małgosia zapakowała ją hermetycznie i podpisała aby poczekała na moją kolejną wizytę). Pistolecik ten przyłożony do twarzy powoduje ukłucie - uczucie gorąca jest kompletnie zniwelowane przez krioterapię ale za to czujemy specyficzny i niezbyt przyjemny zapach przypalanej skóry. Zabieg polega bowiem na maksymalnym efekcie podgrzania tkanek skóry (koagulacja i grzanie objętościowe) i taką głębokością penetracji, która zapewnia optymalne efekty przy minimalnej powierzchni uszkodzonej skóry. Jednocześnie do minimum ograniczono tutaj okres rekonwalescencji (makijaż możemy nakładać już w 12 godzin po zabiegu podczas gdy dla technologii laserowych bezpieczny okres to około 48 godzin. Nie jest to zabieg całkowicie bezbolesny ale dałam radę. Za 3-4 tygodnie czeka mnie kolejny i postaram się zrobić sobie zdjęcia podczas samego zabiegu. Jeśli mi się to nie uda - to i tak obiecuję Wam notkę o tym, czy efekty po zabiegu są widoczne. 

Po samym zabiegu, Pani Małgosia nałożyła mi krem marki Epionce aby złagodzić podrażnioną skórę. Już w domu, buzię mogłam umyć wyłącznie wodą oraz nałożyć specjalny krem po zabiegach dermatologicznych - ja oczywiście postawiłam na rewelacyjny Skin Tech. Rano, po zaczerwienieniu i lekkim obrzęku nie było już śladu ale na skórze nadal widoczne były ślady po "strzale" z pistoletu. Dodatkowo przez kolejne kilka dni skóra była strasznie chropowata w dotyku i potem delikatnie się złuszczyła ale nie wyłączyło mnie to z normalnego funkcjonowania.

widzicie te charakterystyczne kropki na moim czole?

W SPA Feniks są wykonywane najróżniejsze zabiegi od pielęgnacji twarzy poprzez makijaż (również permanentny), manicure i pedicure, masaże, depilację a także bardziej inwazyjne zabiegi za pomocą specjalistycznej aparatury. 
Fioletowe okularki od Firmoo

środa, września 11, 2013

Fioletowe okularki od Firmoo

Tym razem nie będę się mocno rozpisywać - już bowiem dwa razy pisałam o swojej dużej wadzie wzroku, o tym że moja szkła w okularach są jak denka od butelek. A Firmoo robi leciutkie, pocienanie szkła dzięki czemu okulary są lekkie i kompletnie nie czuję ich na nosie.


Tym razem postawiłam na dość ekstrawaganckie fioletowe, lekko przezroczyste oprawki. Jak zwykle wykonanie jest bezbłędne, okulary są dobrze dopasowane - a musimy wziąć pod uwagę fakt, iż mierzyłam je wyłącznie online w specjalnej aplikacji.

Jak zwykle do okularów mamy porządne etui ze szmatką do przecierania szkieł oraz drugie miękkie etui a także specjalny śrubokręcik do podkręcania śrubek, gdyby te się poluzowały. 

Firmoo co jakiś czas robi nam specjalne promocje - teraz wiele oprawek jest z 70% bonifikatą, co jakiś czas wysyłka jest w gratisie no i przypominam o promocji, gdzie płacisz wyłącznie za przesyłkę - pierwsza para dla nowych klientów jest za darmo. Jeśli jesteście odważne na tyle, żeby kupić okulary nie mierząc ich to w Firmoo warto - za niewielką cenę mamy rzeczywiście bardzo porządnie wykonane okulary.


Mam też dla Was 5 voucher'ów na 25$ do wykorzystania w sklepie Firmoo na okulary z klasycznej serii - voucher jest ważny przez miesiąc, wystarczy że podczas zamówienia wpiszecie kod siouxieblogs4 - oczywiście kto pierwszy, ten lepszy!!!

Jeśli jesteś blogerką i chcesz dostać do testów okularki od Firmoo, to tutaj jest specjalny link do tzw. business cooperation.