środa, grudnia 12, 2012

Matowy Rimmel Kate Moss No 101

Nie powinnam czytać tych Waszych fan page'ów na facebooku i blogów - bo zawsze coś wypatrzę i muszę to mieć. Tak było ostatnio, kiedy wyczytałam o matowych pomadkach Rimmel od Kate Moss. Jeszcze tego samego dnia poleciałam jak głupia do najbliższego Rossmanna i stanęlam jak wryta przed szafą Rimmel - nooooo bo miałam niezły problem - którą tu wybrać - wybór był ciężki. Pomadki matowe występują w 5 odcieniach - ja skusiłam się jednak na 101 - to lekko pudrowy - przybrudzony róż - bardzo w moim guście, bo wiecie, że Siouxie lubi różowy kolor i to czasem chyba nawet za bardzo :) Kiedyś pokaże Wam mój różowy pokoik ... a może lepiej nie...


Wracając do matowej pomadki - kosztowała mnie całe 18,99 zł (nie była to jakaś zawrotna cena) a jakość tej pomadki i efekt na ustach są bezcenne. Po pierwsze pomadka fajnie pachnie - jest to ciężki do zdefiniowania zapach ale przyjemny i ładny. Po drugie pomadka dobrze kryje usta, ładnie i lekko rozprowadza się po nich i długo utrzymuje  To właśnie lubię w matowych pomadkach (Revlon, Manhattan, NYX) - trzymają się na ustach o wiele lepiej niż tradycyjne szminki.

Lubię moją Kate Moss i chyba sprawię jej braciszka lub siostrzyczkę, bo coś jej już smutnawo w mojej kosmetyczce... Dopisuję to po naszym blogerskim spotkaniu - Rimmel sprawił mojej pomadce śliczną siostrzyczkę w kolorze 102 i mam dwa najpiękniejsze kolory z matowej serii.